Autorska analiza gry Chelsea w sezonie 2023/24
Dodano: 01.06.2024 15:17 / Ostatnia aktualizacja: 01.06.2024 15:45Zasadniczy sezon 2023/24 dla Chelsea został zakończony. Ciężko ocenić jednoznacznie czy był on dobry, czy też nie. Bez wątpienia jednak był lepszy niż poprzedni, głównie ze względu na szóstą lokatę w ligowej tabeli, co jest o niebo lepszym wynikiem niż zawstydzające 12 miejsce. Ponadto po dość krótkiej, bo tylko rocznej przerwie wracamy do europejskich pucharów. Do tego finał Carabao Cup, tudzież półfinał FA Cup- to wszystko wskazuje na widoczny progres nowego projektu na Stamford Bridge. Natomiast jakie miało to przełożenie na liczbach? Jakie wnioski możemy wysnuć z gry The Blues? Jak grę naszych ulubieńców widzieli redaktorzy oraz czytelnicy chelseapoland.com? Na te pytania postanowiłem odpowiedzieć w niniejszych artykule. Oto analiza statystyk Chelsea za sezon 2023/24.
Zostawiając szczegóły na koniec rozpocznijmy od rzeczy prozaicznej. Mianowicie porównania pierwszej kampanii do drugiej pod sterami właścicieli spod szyldu Clearlake Capital. W swoim tekście nie chcę się aż nadto rozwodzić nad tą kwestią, ponieważ każdy widzi że było dużo lepiej niż w zeszłym roku. Taki stan rzeczy można zawdzięczać lepszej stabilizacji pozycji trenera (przynajmniej na czas rozgrywanego sezonu), trafionym transferom do klubu, a także większemu ograniu zawodników, którzy przybyli zostali sprowadzeni do klubu.
Ogólnie podsumowanie statystyk z zeszłym sezonem
Styl gry Chelsea uległ całkowitemu odwróceniu. Z drużyny pragmatycznej, która wolała oddawać inicjatywę rywalom, przemieniła się w zespół nastawiony w głównej mierze na atak, zarówno pozycyjny, jak i wyprowadzany z kontr. Widać to po liczbie strzelonych i (niestety) straconych goli.
Chelsea w sezonie 2022/23- 38 goli strzelonych, 47 straconych; RB*: -9
Chelsea w sezonie 2023/24- 77 goli strzelonych, 63 straconych; RB: 14
*RB- różnica bramek
Średnia bramek trafionych w zeszłym sezonie jest bardzo prosta do obliczenia, bo wyniosła jedną, okrągłą piłkę w siatce na mecz. Mając na uwadze, że teraz stosunek ten wyniósł ~2,03 można dojść do wniosku, że w aspektach gry ofensywnej byliśmy dwa razy lepsi. Niemniej tak samo jak w szachach trzeba poświęcić figurę by wygrać, to tak samo
Pochettino postanowił za wszelką cenę postawić na atak kosztem obrony. Gdyż nie ulega wątpliwości, że przesuwając cały ciężar gry na trzecią tercję boiska łatwiej jest stracić gola, niż przy wyprowadzaniu akcji pozycyjnych. Lecz czy ten stosunek nie jest aż nadto zachwiany? W tamtym sezonie traciliśmy ~1,24 bramki na mecz, co wynikało bezapelacyjnie z tego, że zawodnicy ze Stamford Bridge za bardzo nie chcieli grać wówczas piłką i trzymając się sztywno wyznaczonej formacji „murowali” dostęp do własnego pola karnego. Nie zmienia to faktu, że aktualnie wskaźnik ten wyniósł ~1,66. Oczywiście, Chelsea w sezonie 2022/23 przegrywała więcej spotkań. Przy czym jednak ani razu nie zdarzył im się tak kompromitujący blamaż, jak ten z Arsenalem, zakończony wynikiem 5-0. Po tym meczu w swoim dorobku mieliśmy 57 goli straconych, co w praktyce oznaczało że na sześć kolejek przed końcem Niebiescy pod wodzą Pochettino zaczęli „śrubować” rekord największej ilości bramek straconych w pojedynczym sezonie Premier League (najgorszy wynik od kampanii 1996/97).
Przedstawioną tezę potwierdza również fakt, że patrząc malejąco byliśmy dopiero na 12 miejscu w aspekcie najmniejszej ilości traconych goli (przeklęta pozycja). Jeszcze gorzej to wygląda analizując liczby związane z przejmowanymi piłkami.
Obrona
Drużyny z najmniejszą ilością prób przejęcia piłek
1. Manchester City- 517
2. Aston Villa- 547
3. Burnley- 607
(...)
8. Chelsea- 663
Drużyny z najmniejszą ilością udaną ilością prób przejęcia piłek
1. Manchester City- 305
2. Aston Villa- 311
3. Burnley- 342
(...)
7. Chelsea- 376
Tak słaba pozycja Obywateli może niektórych szokować, dlatego spieszę z odpowiedzią. Przede wszystkim City nie było zmuszone do bronienia dostępu do własnej bramki, ze względu na idealnie zorganizowany pressing. Widać to po odebranych piłkach w trzeciej tercji boiska, bo w tej materii uplasowali się na czwartej lokacie.
Wracając do Chelsea. Nie ma co się porównywać do Manchesteru City, który stracił od nas prawie dwa razy mniej goli. Z przytoczonych danych wynika, że blok defensywny zespołu z SW6 był słabo zorganizowany, mało aktywny, ale też niedokładny. Bo ostatnią, a zarazem najbardziej kompromitującą kwestią w grze obronnej zespołu jest liczba popełnionych błędów przy oddanych strzałach rywali. W tym aspekcie The Blues „,mogą się pochwalić” pierwszym miejscem, na spółę z Tottenhamem (24), a tuż za nami takie „tuzy”: jak: Burnley (22), Brighton oraz Luton (21).
Kolejnym mankamentem była nadmierna agresywność i elektryczność naszych piłkarzy. Jest to ściśle związane z wyżej wymienioną statystyką, ponieważ im więcej błędów popełniali tym bardziej nerwowi się robili. Siłą rzeczy musiało się to odbić na faulach oraz idących za nimi kartkami, przez co Chelsea także zajęła pozycję lidera w zebranych żółtych kartkach. Łącznie udało nam się ich zebrać 109 i jako jedna z trzech drużyn w lidze zebraliśmy ich więcej niż sto.
Konkluzja w mej opinii wydaje się prosta- należy rozejrzeć się za nowymi, bardziej doświadczonymi obrońcami. Wiele osób może się z tym nie zgodzić, ponieważ nasza gra w pierwszej tercji uległa znacznej poprawie na koniec sezonu, a ponadto po kontuzji wróci Fofana. Aczkolwiek nie zapominajmy, że Thiago Silva już odszedł, a Trevoh Chalobah może zostać prawdopodobnie sprzedany, a to dzięki temu duetowi zaczęliśmy tracić mniej bramek. Kwestia wspomnianego Francuza też nie jest do końca pewna, wobec jego podatności na urazy. Dlatego też cieszy mnie zainteresowanie klubu Tosinem Adarabioyo, który jest solidnym i ogranym piłkarzem Premier League.
Nie pomaga również fakt, że mieliśmy najmłodszy skład w całej lidze, a po odejściu wspomnianego 39-letniego Brazylijczyka średni wiek piłkarza Chelsea spadnie z 24.2 do nawet 23.1. Mogę się wydawać się tradycjonalistom, ale przy stanie i jakości naszej kadry wolałbym postawić na doświadczenie zamiast ślepo wierzyć w nagłą poprawę stanu zdrowia czy formy poszczególnych graczy.
Bramkarze
Klub poza defensorami musi także według mnie sprowadzić nowego golkipera. Ocena zawodników między słupkami nigdy nie jest łatwa. Częsta krytyka wobec nich jest wypadkową złej dyspozycji całej drużyny, a jeden wpuszczony gol może załamać obraz dobrze rozegranego spotkania. Opisany kazus nie ma jednak przełożenia wobec naszych dwóch „asów”, a wspomniane, często wymieniane wymówki wyłączają fakty oparte na liczbach.
Napiszę krótko i na temat, aby każdy mógł zrozumieć mój punkt widzenia- Robert Sanchez i Đorđe Petrović mimo wszelkich chęci są niewystarczający na klasę takiego klubu jak Chelsea. Dziewiąty najgorszy wynik w lidze pod względem straconych bramek pod żadnym pozorem nie może być przypisany na ich osobiste konto, ponieważ w głównej mierze zależało to od galimatiasu w pierwszej tercji boiska całej drużyny. By w odpowiedni sposób osądzić naszych bohaterów musimy przeanalizować statystykę przewidywanych goli, które bramkarze mogli obronić (Post-Shot Expected Goals, w skrócie PSxG).
W przypadku Chelsea wskaźnik ten wyniósł 52.5. Do kompletnego zrozumienia jak zły jest to wynik musimy odjąć PSxG od straconych bramek (czym wynik wyższy, tym lepiej). Skutkiem czego wychodzi nam -7.5. Oznacza to, że Petro z Sanchezem wpuścili o prawie 8 goli za dużo niż powinni. Był to siódmy najgorszy wynik w angielskiej lidze, a gorsze okazały się np. Sheffield United (które w gwoli przypomnienia zainkasowało osiem goli przeciwko Newcastle), czy Nottingham Forrest.
Następne pytanie brzmi- kto zasłużył na większą karę? Niestety, gdyż mówię to z ogromnym bólem i żalem, mając na uwadze moją sympatię wobec tego zawodnika, ale większą klapę zagrał Serb. Z danych SkySports wynika, że obydwaj zanotowali ujemny bilans w aspekcie zapobiegnięciu strzelonym bramką. Lecz, kiedy u Hiszpana wskaźnik ten jest bliski zeru, to wynik Petro wynosi -6.37, co jest czwartym najgorszym wynikiem w lidze, uwzględniając wszystkich 40 bramkarzy którzy zagrali w tej kampanii.
Czy wynik 24-latka mnie dziwi? Absolutnie nie. Nikt w rzeczywistości nie przewidywał (zapewne nawet sam piłkarz), że dostanie jakiekolwiek minuty w tym sezonie. Los chciał inaczej i ostatecznie na jego barki spadła ogromna odpowiedzialność. Odchodząc od liczb trzeba przyznać, że mimo braku doświadczenia w tak silnej lidze jak Premier League kilka jego występów zapadło w pamięć. Jak chociażby finał Carabao Cup z Liverpoolem, podczas którego do prawie ostatniego gwizdka przedłużał nasze nadzieje wobec dalszej walki The Blues o triumf w tym meczu.
Wątpię, by Đorđe bujał w obłokach po tej kampanii i zdaje sobie sprawę ze swojego miejsca w szeregu, stąd też myślę że dobrze mieć w swoich szeregach takiego rezerwowego bramkarza, który daje tę gwarancję że jest w stanie wziąć sprawy w swoje ręce.
Atak
Niemniej, jak już wcześniej wspomniałem coś za coś i wobec nie najlepszej gry obronnej postanowiono postawić wszystko na jedną kartę pt. gry ofensywnej oraz idącej za nią ilością strzelonych goli. 77 trafień to trzeci najlepszy wynik West Londoners od powstania EPL, a lepiej to wyglądało tylko w sezonach mistrzowskich 2016/17 (85) i 2009/10 (103). Jak można wyczytać z tekstu o pobycie i odejściu Mauricio Pochettino z Chelsea, analitycy z innych klubów przewidywali jeszcze na początku rozgrywek, że taki stan rzeczy może mieć miejsce. Wszakże nie było to dziełem przypadku, a raczej konsekwencja dobrze dobranej taktyki przez argentyńskiego szkoleniowca, co potwierdzają również „cyferki” powiązane ze zdobytymi bramkami. Tutaj Chelsea nie ma czego się wstydzić, bo ociera się o ścisłą czołówkę.
Gole zdobyte
1. Manchester City- 96
2. Arsenal- 91
3. Liverpool- 86
4. Newcastle- 85
5. Chelsea- 77
Gole oczekiwane (xG)
1. Liverpool- 87.8
2. Manchester City- 80.5
3. Newcastle United- 76.2
4. Arsenal- 76.1
5. Chelsea- 74.5
Akcje progresywne*
1. Manchester City- 1127
2. Tottenham- 957
3. Liverpool- 924
4. Chelsea- 873
%Strzałów oddanych w światło bramki
1. Manchester City- 38.7
2. Newcastle United- 36.2
3. Chelsea- 36.1
*Akcje z piłką przy nodze, przez co najmniej 9 metrów w stronę bramki przeciwnika
Wszystkie te liczby mogą robić wrażenie i w rzeczywistości to dzięki poprawionej skuteczności w ataku możemy dzisiaj się cieszyć udziałem w Lidze Konferencji Europy. Jednakże jest to wyłącznie wyrywek z pełnego obrazu analizy, na podstawie której można postawić następującą tezę- szóste miejsce to było nasze maksimum.
Statystyka oczekiwanych goli jest dzisiaj niezwykle popularna wśród technokratycznych ekspertów piłkarskich. Aczkolwiek ja sam uważam, że osąd popularnego „xG” nie jest jednoznaczny i musi zostać odmieniony przez wszystkie możliwe przypadki, ażeby był możliwy pełny obraz tego wskaźnika. Spójrzmy chociażby na Liverpool, będący w tym punkcie najlepszy w lidze. Ale czy na pewno? Otóż kiedy od liczby strzelonych bramek odejmiemy omawiane „expected goals”, wówczas cały obraz nam się obraca i w pełni zarysowuje, ponieważ The Reds zanotowali drugi najgorszy wynik w lidze z wynikiem -7.8. Gorsi byli tylko ich sąsiedzi zza miedzy, czyli Everton -14.
Jak to wygląda w Chelsea? Określiłbym to słowem przeciętnie. Na 76 goli strzelonych (nie wliczając jedynej bramki samobójczej) nasze xG wyniosło 74.5, a więc półtorej gola na plusie. Tym samym, w tym byliśmy dziewiąta drużyną w lidze- daleko od ostatniego Evertonu i daleko od ostatniego City (+13.5). Mogło to wyglądać lepiej, mając na uwadze iż mieliśmy wysoki współczynnik strzałów w światło bramki, ale też ilość odgwizdanych jedenastek.
No i tu przechodzimy do drugiej strony medalu- karnych. Uzupełniając wspomniany sposób liczenia o odjęcie goli z akcji od oczekiwanych goli z akcji (czy innej goli nie z karnych) sprawa ulega diametralnemu odwróceniu. Wspomniany wynik +1.5 goli oczekiwanych zmienia się w -0.1. W samej tabeli nie wygląda to tragicznie, bo byliśmy niżej „tylko” o dwa oczka. Spoglądając z drugiej strony na to ile razy wskazano piłkę na wapno zarysowuje się mizerny całokształt. The Blues miało najwięcej podyktowanych karnych w lidze, tak dokładnie 12, z których 11 udało się zamienić na gola.
Oznacza to, że lwią część naszych zdobyczy bramkowych, a już na pewno korzystnego wyniku oczekiwanych bramek wynikało z tego elementu gry. Nie będę wydawać osądu nad tym na ile odgwizdane jedenastki były kwestią wynikającą z założonego z góry stylu grania, a na ile były to skutki słabego sędziowania. Jest to zbyt szeroki temat, którego nie wskóram poprzeć żadnymi liczbami. Stąd też pozostawiam to opinii czytelników.
Podania
Po dość szorstkim i krytycznym podejściu wobec gry Niebieskich, pora na słowa uznania. Niezbyt często, ale czytałem wśród komentarzy kibiców, że Mauricio jest typem trenera „wuefisty”. Dla tych którzy nie znają tego określenia- jest to pejoratywne określenie na szkoleniowca, mającego niewielkie pojęcie o kwestiach taktycznych, a swoją pracę opiera na pozytywnym nastawieniu i motywacji swoich piłkarzy. Mam nadzieję, że przytoczone dane odnoszące się do podań i kreowania sytuacji pozwolą zmienić niektórym ogląd na tę opinię, dlatego że nie da się stworzyć tak zgranego zespołu bez odpowiednio wdrożonej taktyki.
Całokształt wymienionych podań między piłkarzami Chelsea plasuje ich w ścisłej czołówce zespołów, które jako jedyne wymieniły między sobą piłkę ponad 20 tysięcy razy:
Ogół wymienionych celnych podań:
1. Manchester City- 24616
2. Brighton- 21810
3. Tottenham- 20649
4. Liverpool- 20376
5. Chelsea- 20039
Już ten fakt może robić wrażenie, tymczasem to nie wszystko bo jeszcze lepiej to wygląda biorąc na tapet %-ową dokładność podań. We wszystkich możliwych wariantach (tj podań krótkich, średnich czy długich*) The Blues byli trzecią najlepszą drużyną, odnotowując w ogóle 85.8% podań, które doszły celu.
*Podania krótkie- od 5 do 15 metrów, podania średnie: od 15 do 30 metrów, powyżej 30 metrów
Rozbijając to na części pierwsze, jednocześnie umacniając konkluzję o ofensywnej i dynamicznie konstruującej akcje Chelsea warto zauważyć, że ferajna ze Stamford Bridge była liderem przy wyprowadzaniu prostopadłych piłek. Liczba 116 dała nam spokojną przewagę nad drugim Arsenalem (104), a co więcej tylko trzy zespoły miały więcej niż setkę takich podań. Ponadto zajęliśmy pierwsze miejsce w kwestii udanych dryblingów, które miały przełożenie na oddane strzały, co również w oczywisty sposób miało przełożenie na intensywność naszych ataków.
Jeżeli chodzi o prostopadłe podania to pierwszy wśród graczy z Cobham był nie kto inny jak istny cudotwórca i objawienie tego sezonu, Cole Palmer (27). Patrząc na udane próby przejścia rywali Anglik także jest wysoko, bo był drugi (52). O dwa dryblingi wyprzedził go… Nicolas Jackson. Senegalczyk w tym sezonie wzbudzał wśród kibiców mieszane uczucia, przez swój „dar” do seryjnego pudłowania dogodnych sytuacji. Jak widać, jego wkład w mecz nie kończył się tylko na wbijaniu piłki do siatki, a przy jego charakterystycznym zejściu na lewe skrzydło niejednokrotnie umiał zrobić różnicę. Stąd też nie ma co skreślać 22-latka na starcie jego przygody, ale wobec omówienia jego roli na boisku trzeba by było napisać osobny felieton. Wspomniany przykład przytoczyłem jako uzupełnienie pełni treści.
Pozostając przy kwestii podań chciałbym jeszcze omówić rzuty rożne. W tym sezonie niezbyt często mieliśmy okazję popisać się przy tym fragmencie gry, bo byliśmy dopiero jedenaści w ilości wykonanych kornerów. Z wysokim prawdopodobieństwem nie był to przypadek.
Drużyny niejednokrotnie starają się doprowadzić do rzutu rożnego, na ten przykład strzelając mimo dobrego zastawienia się obrońców, a momentami poprzez perfidne nabijanie przeciwników przy linii bramkowej. W przypadku Chelsea szło odnieść wrażenie, że woleli oni holować futbolówkę jak najdłużej przy nodze, nawet sytuacjach gdy stali tuż przy końcowej linii i mogli z łatwością odbić ją od przeciwnika, by potem spróbować ją wrzucić z rogu boiska.
Zasadniczym powodem takiego stanu rzeczy wydaje się być rzecz oczywista, a jednocześnie kluczowa przy wykańczaniu rożnych- czyli wzrost. The Blues byli drugim najniższym zespołem w lidze, ze średnią wzrostu na poziomie 178 cm. Poza nielicznymi wyjątkami jak Disasi, Thiago Silva, czy dopiero potem włączony do gry Chalobah klub ze
Stamford Bridge nie operował żadnymi wysokimi zawodnikami. To samo przełożenie miało zapewne na ogólną liczbę wrzutek, ponieważ Chelsea była trzecią najrzadziej wrzucającą drużyną w lidze.
Niemniej, osobno należy weryfikować częstotliwość rożnych, a inną rzeczą jest ich finalizowanie. Niebiescy strzelili 12 goli z kornerów, tym samym zajmując dziesiąte miejsce w tej statystyce. To co jednak robi wrażenie, to wskaźnik xG, który przewidywał, że strzelą oni ~10.5 gola z tego fragmentu gry. Co oznacza, że przy tak rzadkiej intensywności rzutów rożnych udało im się i tak strzelić o około półtora więcej niż powinni. Nie wiadomo czy Chelsea będzie chciała usprawnić ten wariant gry (nie jest to koszmarnie konieczne wobec innego planu taktycznego) , lecz taka skuteczność otwiera możliwość zaskoczenia rywali z zupełnie innej strony, niż bramki zdobywane wyłącznie z gry.
Kontuzje
Nietypowa nazwa akapitu, ale jest to temat niezwykle istotny jeżeli chodzi obraz dopiero co minionej kampanii. Urazy zdominowały sezon w Premier League i mało która drużyna się od tej plagi ustrzegła. Co gorsza najmocniej uderzyła na ośrodek w Cobham, co potwierdza liczba 54 kontuzji i łączna liczba 309 spotkań (uwzględniając każdego zawodnika) opuszczonych przez graczy w niebieskich trykotach. Chelsea pod tym względem zajęła absolutne i nienaruszalne pierwsze miejsce, porównując do nas drugie Newcastle, które zaliczyło „tylko” 38 kontuzji i 258 meczów straconych.
Poza tym w najgorszym tygodniu Mauricio Pochettino był zmuszony grać bez 11 zawodników seniorskiej kadry ze względu na omawiane kontuzje. Bez wątpienia właśnie to wpłynęło na ilość piłkarzy, którzy w tym roku zagrali w pierwszej drużynie Chelsea:
Ogólna liczba zawodników, którzy zagrali w tym sezonie Premier League:
1. Sheffield United: 35
2. Nottingham Forest: 33
3. Chelsea, ex aequo z Newcastle: 32
Jest to przerażające, że zarówno my, jak i Sroki, czyli ekipy bijące się o najwyższe laury byliśmy zmuszeni z powodu absencji piłkarzy do rotowania wyjściową jedenastką na poziomie drużyn bijących się o utrzymanie. Samo stwierdzenie tego faktu to jednak za mało i jest to pisanie o pewnego rodzaju oczywistości, której nie trzeba żadnemu fanowi brytyjskiej piłki poprzedzać żadną analizą.
Najciekawszym, a może i najważniejszym wnioskiem w tym aspekcie jest coś czego nie przeczytałem w żadnym tweecie, poście na facebooku, czy jakimś specjalistycznym artykule- mianowicie liczba zmian w trakcie meczów. Wracając do treści artykułu The Athletic o Mauricio- władze klubu miały mu zarzucać zbyt katorżnicze metody treningowe, przez co zawodnicy nie mieli czasu na odpowiednią regenerację. Sam Argentyńczyk takiemu stanowi rzeczy w zupełności zaprzeczał i mówił że jest to niezależne od niego. Aby na pewno?
Nie w mojej gestii jest oceniać treningi Mauricio, gdyż mówiąc wprost się na tym nie znam. Natomiast logika każe mi podpowiadać, że kiedy piłkarz wraca po kontuzji to nie powinienem być rzucany na głęboką wodę w postaci rozegrania pełnych 90 minut. Statystyki wskazują jasno, że Chelsea wykonała 148 zmian w trakcie sezonu, co było szóstym najmniejszym wynikiem w lidze. Przed nami takie ekipy jak West Ham, czy Manchester City, których problem szeregu problemów zdrowotnych nie dotknął.
Takim najbardziej obrazowym przykładem tego problemu było podejście do Bena Chilwella. Jak to ma w zwyczaju Anglik, dość szybko złapał poważną kontuzję przez którą był wykluczony przez lwią część sezonu. Co wobec tego zrobił Pochettino po jego powrocie? Najpierw dał mu tylko zagrać w 13 minutach meczu, by skrupulatnie zwiększyć ilość rozgrywanych przez niego meczów do pełnego czasu gry. Przypomnę tylko, że Chilli był wykluczony z gry przez prawie 3 miesiące. Konsekwencja tego działania nie mogła być inna i po zaliczeniu 6 występów, poza 10 minutami z Evertonem 27-latek już nie zagrał.
Przyczyn takiego zachowania należy doszukiwać się w ciągłej presji gonienia korzystnych wyników i poprawy miejsca w tabeli Premier League. Osobiście uważam, że krótkoterminowe myślenie o wyniku pojedynczego sezonu wobec przebudowywanego składu, który jest typowym projektem na lata jest bezsensownym i niekorzystnym podejściem. W tym momencie jako kibice możemy się cieszyć z kwalifikacji do europejskich pucharów i poprawy wyników w stosunku do ostatniego roku, ale konsekwencje wynikające z niedoleczonych urazów mogą być już nieodwracalne, co siłą rzeczy będzie miało negatywny wpływ na przyszłe lata. Jeśli ktoś się nie zgadza z moimi osądami, to przypomnę tylko kazus Umtitiego, który oddał całe swoje zdrowie na mundialu w 2018 roku, a potem już nigdy nie zdołał wrócić do optymalnej formy, tej piłkarskiej, ale też ogólnie fizycznej.
Indywidualne statystyki
Chciałbym w tym miejscu przedstawić pokrótce najciekawsze statystyki związane z Chelsea i przy niektórych dodać swoje przemyślenia. Oprócz liczb związanych stricte z klubem dorzucam również te związane z redakcją oraz naszymi czytelnikami.
Najmłodszy zawodnik: Joshua Acheampong: 17 lat (rocznik 2007)
Wychowanek wszedł na ostatnie 12 minut derbów z Tottenhamem. W tym czasie zdążył zanotować największą ilość zablokowanych strzałów ze wszystkich grających zawodników w tym meczu, a społeczność The Blues dość pozytywnie oceniła jego debiut. Joshua gra na co dzień na prawej obronie, ale ze względu na jego wzrost jest często przerzucany także na środek linii defensywnej i możliwe że to może mieć kluczowe znaczenie przy jego dalszych występach w pierwszej drużynie. W ogólnej klasyfikacji najmłodszych piłkarzy zajął 12 miejsce.
Najstarszy zawodnik: Thiago Silva: 38 lat (rocznik 1984)
Pan piłkarz, który poza drużyną z SW6 był najstarszym grajkiem w lidze w ogóle. Przy dobrych wiatrach, tym bardziej mając na uwadze wiek jego własnych dzieci mógłby być ojcem Acheamponga. Ostatni sezon Brazylijczyka przypominał ojczystą dla jego kraju telenowelę. Ze względu na jego klasę piłkarską nie mogło być inaczej i przez większą część sezonu był oczywiście w wyjściowej jedenastce Chelsea.
Z czasem napięcie na linii Thiago- Pochettino rosło, a apogeum tej sytuacji była relacja na Instagramie jego żony, w której zasugerowała, że Argentyńczyk powinien odejść z klubu. Konflikt musiał być realny bo Mauricio w pewnym momencie przestał powoływać 38-latka do składu. Koniec końców klasa piłkarska zawodnika wzięła górę i po miesięcznej przerwie na przestrzeni marca i kwietnia wrócił do składu i pomógł drużynie uplasować się na 6 miejscu w tabeli. Legenda, której nikt nie chciał bo każdy mówił że był już za stary na EPL. Ostatecznie zamknął wszystkim usta i zaznaczył swój stempel w historii zespołu ze Stamford Bridge. Bez wątpienia będzie go brakować.
Najwięcej występów w Premier League: Conor Gallagher- 37
Kapitan i wychowanek opuścił tylko jedno spotkanie na przestrzeni całej kampanii. Uniwersalne umiejętności Anglika były szeroko wykorzystywane przez Pochettino i tak w sezonie 2023/24 zagrał jako: defensywny pomocnik, środkowy pomocnik, ofensywny pomocnik, a nawet i jako lewy pomocnik. Lewa strona boiska była chyba najmocniej oblegana przez 24-latka, nawet jak nie był ustawiony na boku boiska. Pomocnik był w sumie widoczny wszędzie: dużo pressował, walczył o każdą piłkę, sporo strzelał, ale też asystował. W sumie uzbierał 7 goli i 9 asyst, więc był blisko zaliczenia double-double.
Wkład w grę drużyny Conora jest nieoceniony i według mnie dla sztabu klubu priorytetem powinno być zaproponowanie mu nowego kontraktu nawet przy ryzyku naruszenia zasad FFP. Ewentualny zakaz transferowy wyrządzi mniejsze szkody niż utrata najbardziej użytecznego zawodnika w składzie, który zostawia całego siebie na murawie. Znalezienie następstwa za takiego piłkarza zawsze będzie ryzykiem, które może i nigdy nie będzie możliwe, ze względu na brak Chelsea w DNA u potencjalnych kandydatów.
Tym bardziej cieszy zdrowie Gallaghera. Zaliczył on 3128 minut na przestrzeni całego sezonu, dzięki czemu był 23-ci w lidze pod tym względem. Dla porównania drugim najczęściej grającym zawodnikiem Niebieskich był Moises Caicedo, który był… 58-smy w lidze i zagrał o prawie 300 minut mniej. Po tak wyczerpującym przez kontuzje sezonie to kolejny argument, żeby ponad wszystko utrzymać go w klubie.
Najwięcej goli i asyst: Cole Palmer
Ciężko mi się rozpisać o kimś kto grał tak perfekcyjnie. Wychowanek Manchesteru City okazał się objawieniem tego sezonu. Początkowo niechciany przez szkoleniowca, finalnie zagrał kosmiczny sezon zaliczając 22 gole i 11 asyst, co poza drugim miejscem w klasyfikacji strzelców i asystujących pozwoliło mu zająć pierwsze miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej (gole + asysty). Bez wątpienia będzie to postać wokół której będzie teraz budowana drużyna, a zakontraktowanie Enzo Mareski, czyli jego byłego trenera z młodzieżówek City tylko to potwierdza.
Najwięcej żółtych kartek: Moisés Caicedo: 11
Najwięcej czerwonych kartek: Reece James: 2
W stosunku do liczby kartoników zainkasowanych przez Ekwadorczyka nie mam nic ciekawego do napisania, ale zatrzymajmy się na chwilę przy Jamesie, bo ten sezon był chyba najgorszy na SW6, odkąd zaczął regularnie grać w niebieskiej koszulce. Anglik przez prawie cały sezon był wielkim nieobecnym ze względu na kontuzje. Zagrał w dziesięciu spotkaniach, z czego tylko pięć w wyjściowym składzie. Mimo tego „zdołał” zanotować najwięcej zejść z boiska nie tylko w Chelsea, ale i w lidze.
Na równi z nim są Bissouma z Tottenhamu ale też McBurnie z Sheffield United. Jednakże wspomniana dwójka zaliczyła o wiele więcej meczów, przez co 24-latek wypada w tej klasyfikacji najgorzej. Miejmy nadzieję, że był to jednorazowy wybryk, a Reece w następnych latach będzie w stanie wnieść więcej jakości piłkarskiej niż po prostu idiotycznych fauli, jak choćby tego z Brighton.
Największy współczynnik bramek oczekiwanych: Nicolas Jackson- 18.6
Magiczne xG potwierdza jak nie wykalibrowany celownik miał nasz ulubiony napastnik. Aż cztery bramki więcej Senegalczyk powinien mieć na koniec sezonu, a wymienienie wszystkich sytuacji w których mógł trafić do bramki, bądź mógł się lepiej zachować jest na tyle dużo że nie będę się podejmować tego zadania. Zamiast tego udostępnię po prostu film podsumowujący wszystkie takie sytuacje.
Wcześniej napisałem o tym, że rola Jacksona na boisku nie jest do końca zrozumiała przez kibiców, ale z drugiej strony jest to dalej napastnik, którego głównym zadaniem powinno być finalizowanie akcji. Niemniej i tak osobiście oceniam jego sezon pozytywnie. Czternaście zdobytych goli i pięć asyst nie jest wynikiem tragicznym, a jak na debiut ligowy wydaje się być solidny. Do tego nie zapominajmy, że musiał on wejść w buty Nkunku, który niestety ale był wykluczony przez prawie całą kampanię z powodu kontuzji. Stąd też zawsze przy ocenie 22-latka mam z tyłu głowy to, że miał być on tylko rezerwowym, który miał podpatrywać starszego kolegi z Francji.
Najlepszy piłkarz wg. redakcji: Cole Palmer- 6.43
Najlepszy piłkarz wg. czytelników chelseapoland.com: Cole Palmer- 8.03
Najgorszy piłkarz wg. redakcji: Mychajło Mudryk- 4.72
Najgorszy piłkarz wg.czytelników chelseapoland.com: Robert Sanchez- 3.69*
*Brałem pod uwagę graczy, którzy zagrali w min. 20 spotkaniach (liga + puchary)
Jak widać redaktorów jest gorzej zadowolić przy dobrej dyspozycji, a czytelnicy są o wiele bardziej brutalni w ocenie najgorszych zawodników. Na przykład Mudryk, który wg. administratorów był najgorzej grającym graczem Chelsea miał jeszcze niższą ocenę wśród głosujących kibiców (~4.20), a i tak nie był najgorzej ocenionym zawodnikiem. Różnica w ocenie Sancheza jest diametralna, bo kiedy użytkownicy serwisu ocenili go tylko na 3.69 to redaktorzy przyznali mu średnią na poziomie 5.40.
W planach mam również dalsze podsumowanie w postaci 11-stki redakcji i 11-stki czytelników chelseapoland.com, czy też podsumowanie większej ilości statystyk. Chciałbym to jednak zrobić w prostszej i bardziej przystępnej formie grafiki, które zamieszczę na naszą grupę Facebookową, na którą każdego oczywiście zapraszam.
Przy swojej analizie korzystałem z danych: FBref.com, BBC Sport, SofaScore, Transfermarkt, OneFootball, 90min.com, GiveMeSport, SkySports, StatMuse oraz ChelseaPoland.com
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Świetna analiza ,super sie to czyta brawo dla autora.
Spóźnione, ale szczerze dzięki :))
Bardzo przyjemna do czytania analiza naszej drużyny. Dobra robota!
Dzięki ^^
Długie i dobre. Brawo, tak trzymać.
KTBFFH
Dziękuję :)
No liczba kontuzji mocno kontrastuje z liczbą zmian, to prawda, ale znowu trochę broniłbym Pocha, bo kontuzjowani byli w znacznej części podstawowi zawodnicy i musiałby rotować już i tak rezerwowy skład dosłownie juniorami. Z kolejnej strony, brak zaufania do młodzieży w takiej sytuacji to też kamyczek do ogródka, mamy co najmniej kilku zawodników w akademii, którzy mogliby się przebić jak Gilchrist, a nie dostali sensownej szansy od trenera
Rezygnacja z LKE to moim zdaniem byłby okropny pokaz arogancji i bardzo niesportowe zachowanie klubu i to niezależnie od tego, czy miałoby to nam sprawić problemy z transferami. W tym sezonie w rozgrywkach odpadły Aston Villa, Fenerbahce, Ajax, Lille - mogę się założyć, że w chwili obecnej mielibyśmy potężne problemy w dwumeczu z każdym z tych zespołów.
Niestety wartościowe dziennikarstwo sportowe w formie pisanej powoli wymiera (RIP krótka piłka), wszyscy by teraz najchętniej robili podcasty, także życzę wytrwałości :D
Ech, nie kliknąłem odpowiedz...
Przyda się na przyszłość, niemniej zawsze chciałem to robić więc teraz tylko to wykorzystać ^^
Co do ataku/obrony i filozofii gry Pocha. Adam Clery miał ciekawy materiał na FourFourTwo, gdzie zwrócił uwagę że graliśmy jednocześnie bardzo krótko i powoli od tyłu sugerując wolę kontroli meczu przez posiadanie i kreowanie akcji poprzez podania i zgadzałoby się to statystycznie, bo byliśmy drudzy najlepsi w posiadaniu/podaniach we własnym polu karnym i tercji defensywnej, ale jednak statystyka sukcesu ataków "build-up" tego zupełnie nie odzwierciedla. Z drugiej strony byliśmy bardzo agresywni w pressingu, ale nie wynikało z tego wcale jakoś szczególnie dużo sytuacji. W praktyce byliśmy konsekwentnie (prawie)najlepsi w lidze w golach i kreacji z bezpośrednich pojedynków, czyli de facto podczas posiadania piłki podawaliśmy bezefektywnie w obronie, potem laga albo sprint do przodu i ktoś indywidualną akcją kreował gola (pomijając osobna kwestią skuteczności). Pochettino się trochę mieszał między dwoma systemami, jednym opartym na posiadaniu i kontroli, do którego miał lepszy skład i na który chcieliby postawić właściciele i dyrektorzy oraz drugim, opartym na pressingu, intensywności i szybkim transportowaniu piłki, który sam lepiej zna i preferuje. Z perspektywy czasu i po zapoznaniu się z analizami jestem w stanie zrozumieć dlaczego zwolnienie Pocha miało sens, bo wspieranie go w swojej wizji gry byłoby zbyt dużym zwrotem, w stosunku do dotychczasowych transferów. Pytanie tylko czy zatrudnienie takiego trenera na rok miało sens i czy nie można było tego całego przedsięwzięcia lepiej zakomunikować fanom. Są przesłanki mówiące, że zarząd wcale nie działa w totalnym chaosie, ale przez ich koszmarny kontakt z fanami, tak to właśnie czasami wygląda.
Odnośnie kontuzji "...i jest to pisanie o pewnego rodzaju oczywistości, której nie trzeba żadnemu fanowi brytyjskiej piłki poprzedzać żadną analizą.". Właśnie nie do końca się zgodzę, to znaczy może dla nas to jest oczywiste, ale wsłuchując się w "ekspercki" dyskurs angielskiej piłki, punditsów, można odnieść wrażenie, że kontuzje w Chelsea stały się już tak zwyczajne, że nikt już na to nie zwraca uwagi. A jeśli parę kontuzji pojawi się w Arsenalu, czy Liverpoolu, to nagle mamy wielkie zrozumienie i wyrozumiałość względem spadku formy. My na to nie możemy liczyć.
Co do kwestii Chilwella, to moim zdaniem są to trochę za daleko idące wnioski. Kontuzje wyleczył 3 stycznia, potem zagrał 11 meczów przed następnym urazem, kilka pierwszych w niepełnym wymiarze, po rozegranej dogrywce z Liverpoolem na Leeds wybiegł za niego Gilchrist. Zresztą ma powracające kontuzje już kilka sezonów, nie obwiniłbym Pocha za jego problemy. Lavia miał półtorej miesiąca zajęć fitness po powrocie od kontuzji (wg transfermarkt), zagrał tylko 32 minuty i i tak złapał kontuzję. Nkunku i James wchodzili spokojnie na końcówki po swoich powrotach, Nkunku zagrał raptem dwa mecze w podstawowym składzie i żaden z nich nie zagrał ani razu pełnych 90 minut. Zatem nie doszukiwałbym się w tych problemach winy nadmiernej eksploatacji trenera. Nie zapominajmy też, że to lekarze podpowiadają trenerowi na ile gry dany zawodnik jest gotowy.
"Osobiście uważam, że krótkoterminowe myślenie o wyniku pojedynczego sezonu wobec przebudowywanego składu, który jest typowym projektem na lata jest bezsensownym i niekorzystnym podejściem." Tu się też nie do końca zgodzę, w kontekście tego co napisałem na koniec pierwszego akapitu. Jeśli Poch był zatrudniony tylko, żeby poukładać szatnię i przywrócić nas do gry w europie, to ewidentnie te krótkoterminowe myślenie było w tym sezonie ważniejsze niż "projekt". Czy tak faktycznie było, to już możemy tylko zgadywać post factum i na podstawie okoliczności zatrudnienia nowego trenera.
Napisałbym też coś o Gallagherze i Jacksonie, ale ile można... :D Ogólnie fajny tekst i szacunek, że chce wam się jednak pisać publicystykę na stronie, zwłaszcza że pewnie nie generuje dużo kliknięć. Myślałem, że idziecie już totalnie w zasięgi grupy na facebooku tymi coraz głupszymi postami tam, a strona poszła na margines :D
Pierwsze co bym chciał napisać jako autor tekstu to naprawdę ogromne dzięki za tak konstruktywny i opiniotwórczy komentarz! Szczerze sporo się zastanawiałem czy ktokolwiek wyda jakiś osąd wobec mojej pisanej tyrady, ale jedna taka opinia bardzo mnie buduję wobec pisania nowych tekstów. Jeszcze raz dziękuję :)
Odpowiadając na podniesione tematy: jeśli chodzi o styl grania Pochettino to w zupełności się zgadzam, że ewidentnie operował na przestrzeni sezonu dwoma innymi stylami. Z tym z którym wyobrażali sobie właściciele zaczął kampanie, a potem płynnie zaczął przechodzić do swojej ulubionej „dynamicznej" taktyki.
Kwestia ekspertów i ich zdania nt. kontuzji czy ogólnie naszego klubu jest od lat niezmienna. Idzie odnieść wrażenie, że cała gawiedź specjalistów jest dość mocno uprzedzona wobec naszego klubu i nawet kiedy Chelsea miało za sobą piękne sezony to i tak dla wielu to było za mało. Warto tutaj wspomnieć, że dzisiaj w studiu piłkarskim przed meczem BVB-Real dyskutowano kto był najbardziej niespodziewanym zwycięzcą LM w ostatnich latach to bezapelacyjnie wskazano na The Blues.
Kwestia Chilwella wg mnie była najbardziej wyrazista wobec przedstawionych statystyk. Fakt- nie ma co winić Pocha za stan zdrowia Bena, ale powinien sobie z niego zdawać sprawę i wyciągnąć proste wnioski, że trzeba mu dać o wiele więcej czasu niż przeważnie daje się przeciętnemu zawodnikowi. Z resztą przykładów się oczywiście zgadzam, niemniej sam paradoks stosunku ilości kontuzji do wykonanych zmian wciąż jest dla mnie zaskakujący.
Słuszność gonienia za Europą potwierdzi się w następnych dniach jeżeli potwierdzą się (moim zdaniem absurdalne) doniesienia jakoby mamy zrezygnować z udziału w LKE. Ale też poza tą dość według mnie niewyobrażalną kwestią czy po prostu ta gonitwa nie odbije się na prezencji i kondycji zdrowotnej piłkarzy.
A do tego, że skupiamy się tylko na zasięgach- to jestem nowy w redakcji i staram się jak tylko mogę rozwijać się w dziennikarstwie i publicystyce. Dzięki tak aktywnym użytkownikom jak ty jeszcze bardziej jestem nakręcony do działania, za co po raz trzeci dziękuję. Nowe felietony już wkrótce (bo też nie chcę pisać o byle czym), a tymczasem i tak zapraszam na naszą grupę bo dużo z niewykorzystanych analiz i przemyśleń chciałbym również umieścić tam.