Rezultat zadowalający, styl niekoniecznie. Wnioski po meczu Luton 2:3 Chelsea.

Autor: Maciej Dreśliński Dodano: 03.03.2022 00:34 / Ostatnia aktualizacja: 04.04.2022 01:07

Chelsea w tym sezonie grała dogrywkę już sześć razy. Tym razem udało się uniknąć dodatkowego wysiłku, choć przez dziewięćdziesiąt minut piłkarze Thomasa Tuchela przeżywali wzloty i upadki. Z pewnością nie był to ani najłatwiejszy awans, ani najciekawszy czy najspokojniejszy mecz, ale meldujemy się w ćwierćfinale Pucharu Anglii i jesteśmy coraz bliżej finału.

 

Słaby początek

 

W poprzedniej rundzie FA Cup straciliśmy bramkę w ósmej minucie. Już to wydawało się dość zaskakujące, bo rywal z League One miał w teorii nie sprawiać zagrożenia. Udało się jednak ,,pobić" ten wyczyn i stracić gola już w drugiej minucie. Gospodarze pewnie sami byli w niemałym szoku po takim obrocie spraw, ale musieli nastawić się na jeszcze bardziej intensywne ataki The Blues. Nie można powiedzieć, że goście napierali z wielkim polotem, ale ostatecznie dopięli swego. Luton przed przerwą wyszło na prowadzenie ponownie, a do szatni mogli schodzić z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Mało kto spodziewał się, że właśnie tak potoczy się to spotkanie, ale klub z zaplecza Premier League pozytywnie zaskoczył swoich sympatyków. Pierwsze 45 minut pokazało, że zmiennicy w talii niemieckiego trenera nie mają aż tak dużo jakości, jak można było od nich oczekiwać, bo nawet na tle słabszego rywala często wyglądali na zagubionych. Wiele aspektów wymagało poprawy, a druga połowa miała być polem do popisu.

 

Konieczna poprawa po przerwie

 

Druga połowa musiała oznaczać inny obraz gry, jeśli Chelsea chciała awansować. Thomas Tuchel musiał porządnie wstrząsnąć zawodnikami, by osiągnąć oczekiwany cel. Gra nie była idealna, zawodnicy nie zawsze podejmowali dobre decyzje, zwłaszcza w ofensywie, ale piłkarze Tuchela byli w posiadaniu piłki jeszcze częściej niż w pierwszych 45 minutach (73% vs 80%). Rywale nie oddali już ani jednego uderzenia i wydawało się, że kwestią czasu jest rozstrzygnięcie meczu na korzyść faworytów. Udało się stworzyć kilka okazji, choć wciąż nie można było mówić o porywającej grze. Ostatecznie nieco ponad 20 minut zajęło przyjezdnym, żeby ponownie pokonać Harry'ego Isteda. Thomas Tuchel zdjął z boiska wahadłowych, a po wyrównującej bramce na boisku pojawił się także James, by zagrać kwadrans. Powrót Anglika po kontuzji to bardzo dobra wiadomość, zwłaszcza, że w pewnym momencie sezonu był jednym z najlepszych piłkarzy Chelsea. Mecz ostatecznie udało się wygrać, Chelsea uniknęła dogrywki, ale zawodnicy na pewno nie wymigają się od krytyki trenera. Luton zrobiło wszystko co w ich mocy, ale nie udało im się powtórzyć wyczynu Middlesbrough i awansować do ćwierćfinału. Koniec końców zapamiętamy głównie rezultat, ale przydałoby się pewniejsze zwycięstwo. Tak czy inaczej mamy awans, walczymy o trofeum, a wygrana daje pewność siebie i wiatr w żagle na kolejne tygodnie.

 

Odblokowani?

 

Mecz z rywalem z Championship to nie jest najtrudniejsza próba, na którą można wystawić napastnika za 100 milionów funtów. Nie powinno to też być największe wyzwanie dla piłkarza, który seryjnie strzelał w Bundeslidze, czy zawodnika, który miał być następcą najlepszych hiszpańskich pomocników. Tak czy inaczej, każdy z wyżej wymienionych graczy w końcu nastawił celownik i trafił do siatki rywala. Dla Lukaku był to pierwszy gol od meczu z Palmeiras. Bramkę na angielskich boiskach strzelił z kolei ostatnio na początku stycznia, a dokładnie z Chesterfield, również w FA Cup. Belg kolejny raz nie powalał na kolana swoją grą, ale cieszy to, że udało mu się znaleźć drogę do bramki przeciwnika. Już z Liverpoolem był blisko, ale tam zabrakło jednak szczęścia. Timo Werner do bramki dorzucił dwie asysty, co mimo jego gorszych momentów sprawia, że był jednym z najlepszych piłkarzy Chelsea na boisku. Niemiec ostatniego gola strzelił z Chesterfield, czyli na przełamanie czekał dłużej niż Belg. Dla Saula była to debiutancka bramka w niebieskich barwach. Mimo że Hiszpan nigdy nie był znany ze zdobywania bramek, to i tak bardzo długo czekał, by wpisać się na listę strzelców. Jego ostatnie trafienie przypada na początek 2021 roku, a więc pomocnik pokonał ponownie bramkarza po ponad roku. Nie wiem, czy traktować bramki tych zawodników jako plus, czy raczej wytknąć im to, jak mocno zawiedli w przekroju całego sezonu. Na pewno trzymam kciuki za to, by wskoczyli na najwyższe obroty. Niech ,,robią liczby" i szybko się rozkręcają!

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close