Jak nie grać w piłkę nożną

Autor: Bryan Thomas Warden Dodano: 25.09.2021 19:14 / Ostatnia aktualizacja: 25.09.2021 19:14

Fortuna kołem się toczy – po kilku świetnych występach w wykonaniu Chelsea Football Club nadszedł czas na dwa słabsze mecze. Szkoda tylko, że ten ważniejszy był w istocie katastrofalny. W sobotnie popołudnie mogło się wydawać, że piękna historia związana z wywalczeniem Ligi Mistrzów w ogóle nie miała miejsca, a The Blues nadal są zespołem mającym przed sobą więcej problemów do rozwiązania niż powodów do optymizmu.

 

Stwierdzenie, iż gracze Chelsea zagrali słabo w meczu z Manchesterem City nie do końca opisuje rzeczywistość. Momentami wydawało się, że londyńczycy nie grają w ogóle. Jest takie powiedzenie, iż przed pierwszym gwizdkiem nikt jeszcze meczu nie wygrał, ale wielu go przegrało. I nasi ulubieńcy dzisiaj dołączyli do tego grona. Pal sześć, że nie działał żaden z atutów. Gorszy był kompletny brak zaangażowania i woli walki. Przykro się oglądało to, że w poczynania zazwyczaj szczelnej i uporządkowanej defensywy wkradał się nieprawdopodobny chaos, o czym świadczyło wybicie piłki z linii przez Thiago Silvę, czy sytuacja jeden na jeden Jacka Grealisha. O palpitację serca przyprawiała nieporadność środka pola, który, zamiast zdominować rywala, sam został przez niego stłamszony. Kompletna niemoc w ataku i brak celnego strzału na bramkę przeciwnika były swego rodzaju wisienką na torcie.

 

I tutaj dochodzimy do najważniejszego pytania. Czy Thomas Tuchel przeszarżował z taktyką, stawiając na duet Timo Werner & Romelu Lukaku w ataku? Wiele na to wskazuje, bo jak na dłoni było widać, że napastnicy Chelsea są zupełnie osamotnieni i w konsekwencji bezradni. Bardzo brakowało im kreatora akcji, kogoś w stylu Masona Mounta, Kaia Havertza czy Christiana Pulisica. Oczywiście trener The Blues miał w ręku argumenty przemawiające za ustawieniem 3-5-2. Jednym były urazy Mounta i Pulisica, a drugim świetna gra w tej konfiguracji sprzed tygodnia. Rzecz w tym, że mimo wszystko był to wybór mocno eksperymentalny, a takie zabawy lepiej jest testować z nieco słabszymi rywalami niż aktualny mistrz kraju. Niemiecki szkoleniowiec podjął duże ryzyko. W mojej ocenie było ono zbyt duże. Przy czym w żadnym wypadku nie uważam, że ponosi on pełną odpowiedzialność za ten wynik. Mało tego, taka opcja mogła wypalić, ale pod jednym warunkiem. Środek pola musiałby zagrać na optymalnym poziomie i zapewnić przynajmniej kilka piłek takich jak zagranie Mateo Kovacica do Lukaku w meczu z Aston Villą. Czegoś takiego nie doświadczyliśmy, więc nie można było liczyć na lepszy wynik. Poza tym pozostaje jeszcze fakt, że ostatecznie rywalem był Manchester City. Mimo różnych przygód i problemów ekipa Pepa Guardioli nadal reprezentuje światową czołówkę. Kiedy gra się z takim przeciwnikiem, porażka zawsze wchodzi w grę. Dzisiaj kataloński trener wreszcie zaszachował swojego adwersarza ze Stamford Bridge i odniósł zasłużone zwycięstwo. Szkoda jedynie, że zrobił to tak łatwo, a gracze Chelsea zademonstrowali przy tej okazji jak nie grać w piłkę nożną.

 

Szkoda także, że pucharowy mecz z Aston Villą również nie przyniósł zbyt wielu pozytywnych emocji. Wiadomo, że po Carabao Cup nie ma sensu spodziewać się fajerwerków, ale jednak chciałoby się zobaczyć coś lepszego niż remis w regulaminowym czasie i awans po rzutach karnych. Nie chciałbym już na siłę gdybać, ale gdyby w tym spotkaniu Mason Mount nie był podrywany z ławki, to może zagrałby w meczu z The Citizens i może nie byłoby aż tak źle...? Całe szczęście, że kolejny dobry występ zanotował Kepa Arrizabalaga. Hiszpan potwierdził, że w awaryjnej sytuacji można nadal na niego liczyć. Czy to samo można powiedzieć o zawodnikach pokroju Calluma Hudson-Odoia i Hakima Ziyecha? Tutaj wątpliwości są coraz większe i można zadawać sobie kolejne pytanie, czy tacy piłkarze zapewnią wartość dodaną na boiskach Premier League, skoro w meczu znacznie mniejszego kalibru nie zachwycają?

 

Żeby nie było aż tak pesymistycznie, to w mijającym tygodniu można było dostrzec jakiś pozytywny akcent. Ten akcent nazywa się Ruben Loftus-Cheek. Anglik wydawał się być już po przysłowiowej drugiej stronie rzeki, ale w dwóch ostatnich meczach dał powody ku temu, by jeszcze go nie skreślać. Sam niezły występ w Carabao Cup to byłaby niewielka pociecha, ale wychowanek Chelsea nawet na tle piłkarzy Manchesteru City wyglądał bardzo dobrze. Anglik wygrywał pojedynki z rywalami i potrafił mądrze rozegrać piłkę. W krótkim okresie czasu dawał to, czego brakowało przez resztę meczu. Pozostaje mieć nadzieję, że niebawem Ruben dostanie kolejne szanse gry, bo może być z niego jeszcze sporo pożytku.

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

marek
komentarzy: 405
28.09.2021 09:49

Ciągle brak odpowiedzi na pytanie DLACZEGO tak kiepsko zagrali ( lub wcale)
Nie chodzi o to jak było bo to widzieliśmy ale
DLACZEGO

Bryan
komentarzy: 983
29.09.2021 20:22

W mojej ocenie odpowiedź jest prozaiczna, choć może nie zaakcentowałem jej należycie w tekście. Takie mecze się zdarzają. Po prostu. Tuchel przekombinował ze składem, nasi Blues mieli gorszy dzień, a gracze The Citizens kipieli żądzą rewanżu za finał LM i dwa inne przegrane mecze. Grunt w tym, żeby w dwóch meczach, które teraz nas czekają, wszystko wróciło do normy.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close