Zapomnijcie o Sarriball! Nadchodzi Tuchelball!

Autor: Mikołaj Biegański Dodano: 05.02.2021 17:27 / Ostatnia aktualizacja: 05.02.2021 17:27

Thomas Tuchel poprowadził Chelsea w zaledwie trzech meczach, ale efekt jego pracy da się zobaczyć gołym okiem. Poprawy nadal wymaga najważniejsza sfera, czyli skuteczność, jednak skok jakości gry jest porównywalny do zamiany kosmetyków Nivea na Chanel. Wielu kibiców już zaczyna głośno mówić, że narodził się Tuchelball. Trzeba przyznać, że nawiązań do jego włoskiego odpowiednika nie trzeba długo szukać.

 

Nie zrozumcie mnie źle. Krytykowałem Franka Lamparda podczas kryzysu w zespole, głośno mówiłem o tym, że brakuje mu zdecydowania i konkretnego planu, ale koniec końców byłem przybity jego zwolnieniem. Pamiętam jak dawał mi radość jako piłkarz i liczyłem na równie piękną historię w roli menedżera. Teraz jednak jestem z całych sił po stronie Thomasa Tuchela. Po pierwsze dlatego, że w pierwszych meczach pod wodzą Niemca widziałem wreszcie ogień w zespole i intensywność, a po drugie dlatego, że od ponad dekady czekam, aż na Stamford Bridge zawita polot i fantazja, połączone z zimnym pragmatyzmem.

 

Niemiecki trener z miejsca zaskarbił sobie sympatię kibiców. Wiadomo wszak, że nic tak nie buduje relacji jak poczucie wspólnego sukcesu. Tuchel nie miał łatwo. Wchodził do drużyny rozbitej, częściowo przybitej odejściem Franka Lamparda, ale także musiał zmierzyć się z przekonaniem znacznej części fanów, że decyzja o zwolnieniu Super Franka była niesłuszna.

 

Wywiady przedmeczowe, konferencje prasowe i sposób przekazywania myśli przez byłego menedżera Paris Saint - Germain z miejsca napawały optymizmem. Niemiec emanuje spokojem, pewnością siebie i doskonale wie, jak przestawić swoją koncepcję prowadzenia zespołu, aby była w pełni zrozumiała przez piłkarzy, media i kibiców. Znakomicie włada językiem angielskim, mówi wyraźnie, rozważnie dobiera słowa. To oczywiście nie wina Lamparda, że jest Anglikiem i jego akcent często utrudnia zrozumienie wypowiadanych słów, ale zdecydowanie gorzej radzi sobie, jeśli chodzi o przelanie myśli na słowa, choć może z czasem wyrobi w sobie tę umiejętność.

 

Pierwszy mecz z Wolverhampton pokazał na czym będzie bazował Tuchel. Nieustanna wymiana podań, ale zupełnie inna niż za Maurizio Sarriego w Chelsea. Każde podanie musi być dokładne, przemyślane, a także ma wymuszać ruch zawodników. Wystarczy spojrzeć na kilka stopklatek z trzech ostatnich meczów by zauważyć, że piłkarze The Blues są w ciągłym ruchu, zamieniają się pozycjami i szukają wolnych przestrzeni. Wg Tuchela budowanie akcji wymaga by piłkarze cały czas dawali opcje do podania i nawet jeśli tego podania nie otrzymają, to stwarzają więcej miejsca dla kolegów z zespołu.

 

Dość powiedzieć, że liczba podań wymieniona w pierwszym meczu Tuchela była rekordową w tym sezonie Premier League. Sprawdza się przy tym stare porzekadło: jeśli my mamy piłkę, to nie mają jej oni.

 

Kolejna kwestia to środek pola, kluczowy aspekt gry opartej na posiadaniu piłki. Rolę metronomu w zespole przejął Mateo Kovacić, który wrócił do fantastycznej formy. W tym miejscu możnaby zapytać, gdzie był w momencie kiedy drużyna dogorywała i doznawała kolejnych porażek, ale tego wątku chyba nie jestem w stanie wyjaśnić. Kovacić wyrasta na prawdziwego lidera zespołu i jest jak silnik diesla, stonowany w ataku pozycyjnym i gotowy do natychmiastowego przyspieszenia.

 

Przy Chorwacie zyskuje także Jorginho. Włoch zaczyna przypominać najlepszą wersję siebie z Napoli. Reguluje tempo gry, łączy linię obrony i pomocy, a gdy trzeba, rozpoczyna budowanie akcji od tyłu. Dla niego partner z linii stanowi nie tylko bufor bezpieczeństwa. W spotkaniu z Tottenhamem doskonale było widać, że gdy Jorginho chciał napędzić akcję, natychmiast oddawał piłkę Kovaciciowi. Ta współpraca może się okazać kluczowa w taktyce Thomasa Tuchela.

 

Niemiec szalenie ceni sobie rolę bramkarza we współczesnej piłce. Podobnie jak Pep Guardiola uważa, że golkiper jest pierwszym rozgrywającym. Po spotkaniu ze Spurs chwalił występ Edouarda Mendy'ego, który kilka razy, swoimi podaniami, pomagał zespołowi wyjść spod pressingu rywala.

 

Świeżość widać także w linii defensywy. Taktyka z trójką stoperów i dwoma wahadłowymi jest jeszcze wspomnieniem czasów Antonio Conte na Stamford Bridge. Thomas Tuchel odkurzył Marcosa Alonso, który u Włocha grał swój najlepszy sezon w życiu oraz, co wielu zdziwiło, postawił po drugiej stronie na Calluma Hudsona-Odoia, który do tej pory takiej roli nie pełnił.

 

 

Ustawienie 1-5-2-3, bo tak to wygląda w wersji startowej, pozwala zabezpieczyć najbardziej newralgiczne strefy boiska w sytuacji, gdy drużyna się broni. Przesunięcie zespołu na wariant ofensywny skutkuje przyjęciem formacji 1-3-4-3, a co za tym idzie, zwiększa liczbę piłkarzy, mogących zamykać akcję w obrębie pola karnego. Niby proste i skrojone pod Chelsea, ale jeśli już wykorzystywane przez Franka Lamparda czy Maurizio Sarriego, to właśnie w celu zabezpieczenia tyłów niż do budowania akcji z przodu.Początek formularza

 

W meczu z Tottenhamem widzieliśmy także nieco inny wariant ustawienia trójki z przodu. Mason Mount pełnił rolę „10”, wspomagając czasami Marcosa Alonso na lewej flance, Callum Hudson-Odoi zmieniał strony boiska, grając raz na lewym, raz na prawym skrzydle, zaś Timo Werner występował w roli klasycznej „9”.

 

Płynność formacji – to określenie, które najlepiej oddaje filozofię Thomasa Tuchela. Obecny kształt zespołu może wydawać się jednym i na zawsze przyjętym, ale Niemiec już w poprzednich zespołach przyzwyczajał, że nie tylko w trakcie sezonu, ale także w trakcie samego meczu potrafi kilkukrotnie przearanżować ustawienie, aby wyciągnąć maksymalny potencjał z zawodników, którzy są na boisku.

 

To powinno uspokoić tych, którzy już skreślili Bena Chilwella czy Kourta Zoumę. Dla nich czas również nadejdzie. Tuchel doskonale zdaje sobie sprawę, że przywiązanie do jednego systemu to początek końca drużyny. Futbol nie znosi stagnacji i tylko leniwy, głupi albo niedoświadczony trener uparcie trwałby przy swojej raz przyjętej wizji.

 

Luty przynosi nam kolejną serię spotkań bez możliwości złapania większego oddechu. Po niedzielnym spotkaniu z Sheffield United przyjdzie czas na Barnlsey (FA Cup) w czwartek 11 lutego, potem Newcastle 15 lutego i Southampton 20 lutego. Potem będzie tylko gorzej. 23 lutego Chelsea zagra z Atletico Madryt, w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów (nadal nie wiadomo gdzie odbędzie się mecz), a pięć dni później na Stamford Bridge podejmie Manchester United i może się okazać, że będzie to kluczowy mecz w walce o top 4 w tym sezonie.

 

Thomas Tuchel wchodzi do zespołu z marszu i musi błyskawicznie nauczyć się operować na żywym organizmie. Nie jest to student pierwszego roku medycyny, który zostaje rzucony na salę operacyjną, ale bazując na tym porównaniu, jest to lekarz rodzinny, który przejmuje pacjenta od kolegi, nie mając żadnej wiedzy na temat jego wcześniejszej historii.

 

Paradoksalnie, fakt, że Frank Lampard przez wielu zawodników w szatni nie był rozumiany i nie zdołał zaszczepić w piłkarzach swojej wizji działa na korzyść Niemca. Zawodnicy lepiej przyswoją nowe koncepcje, nie będąc „zainfekowanymi” starymi dogmatami. O powodzeniu projektu zawsze decydują wszystkie czynniki wokół głównego architekta. Jeśli Tuchel oprócz piłkarzy i kibiców będzie utrzymywał bezkonfliktowe relacje z zarządem, to możemy być świadkami wspaniałego okresu w historii klubu. Za Bogusławem Wołoszańskim napiszę jednak tak:

 

Ale nie uprzedzajmy faktów… ?

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

xT0M3k
komentarzy: 8
12.02.2021 14:09

świetny artykuł!

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close