Frank Lampard ­­– swój człowiek na trudne czasy

Autor: Jakub Karpiński Dodano: 25.06.2019 19:29 / Ostatnia aktualizacja: 25.06.2019 19:29

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nowym trenerem pierwszej drużyny Chelsea zostanie jej legenda i były piłkarz Frank Lampard. Nie brakuje wątpliwości i znaków zapytania stawianych przy nazwisku Anglika. Wielu kibiców zastanawia się, czy to aby nie za wcześnie. Czy Frank nie jest rzucany na zbyt głęboką wodę z zaledwie rocznym doświadczeniem w trenerce? Być może, ale zwróćmy też uwagę na okoliczności, w których najlepszy strzelec w historii klubu obejmie posadę, której zapewne również on jeszcze do niedawna nie spodziewał się objąć w tak wczesnym stadium swojej menedżerskiej kariery.

 

Punktem odniesienia wszystkiego, co dzieje się obecnie w Chelsea jest nałożony przez FIFA zakaz rejestrowania piłkarzy na dwa najbliższe okna transferowe. Odwołanie do światowej federacji nie poskutkowało zawieszeniem kary do rozpatrzenia apelacji. Nie udało się też odroczyć wejścia zakazu w życie poprzez zwrócenie się do Sportowego Sądu Arbitrażowego (CAS). Banicja pozostaje więc w mocy, a klub musi się do niej przystosować i jak najlepiej zaplanować życie w zaistniałych realiach przez najbliższy sezon.

 

Gdyby nie zakaz transferowy, poszukiwania nowego szkoleniowca wyglądałyby zapewne zupełnie inaczej. Klub zacząłby przebierać w kandydatach z większym doświadczeniem, gotowych realizować krótkoterminową politykę skupioną na sukcesie od zaraz, za wszelką cenę, najlepiej co sezon. Zarząd zapewne dużo poważniej zabiegałby o Massimiliano Allegriego, który już kilkakrotnie był w przeszłości łączony z pracą na Stamford Bridge. Być może bylibyśmy świadkami walki o powrót Rafy Beníteza, który klub już zna i odchodzi z Newcastle United z podniesioną głową i poczuciem wykonania dobrej roboty w trudnych warunkach pracy. Może starano by się wyciągnąć z Atlético Madryt Diego Simeone? Może kuszono by Didiera Deschampsa? Albo zwrócono się w kierunku Laurenta Blanca, który przecież poprzedniego lata był kandydatem numer dwa na posadę trenera, po Sarrim?

 

Sytuacja jest jednak taka, a nie inna. Klub nie może robić transferów, a kadra jest daleka od imponującej. Odszedł Eden Hazard, czyli największa gwiazda. Dla takich piłkarzy jak Willian, Pedro Rodríguez, Olivier Giroud, David Luiz, czy nawet César Azpilicueta czas nie stoi w miejscu. Raz, że się starzeją, a dwa, że ich kontrakty są coraz bliższe końcowi. Z dostępnym oknem transferowym i funduszami ze sprzedaży Hazarda tu potrzebny byłby dość poważny remont. Chelsea nie może zastąpić odchodzącej gwiazdy, nie może kupić napastnika podczas, gdy od odejścia Diego Costy żaden z następców nie był w stanie zbliżyć się do jego osiągnięć bramkowych, ani nie może odmłodzić skrzydeł, gdy wspomniani Willian i Pedro wkraczają w czwartą dekadę swojego życia.

 

Położenie jest na pozór kiepskie, ale jednak nie beznadziejne. The Blues mieli w tym sezonie 42 piłkarzy wypożyczonych do innych klubów. To dość oczywiste, że nagle o sile klubu ze Stamford Bridge nie zaczną decydować takie legendy jak Lucas Piazon, Matt Miazga, Michael Hector, czy Jamal Blackman. W tej ogromnej grupie było jednak kilku piłkarzy, którzy w swoich tymczasowych klubach naprawdę zrobili furorę. Policzmy więc ich. To właśnie pod skrzydłami Lamparda w Derby County rozkwitły talenty Masona Mounta i Fikayo Tomoriego. Jay Dasilva zagrał na tyle dobry sezon, by zostać podstawowym lewym obrońcą reprezentacji Anglii do lat 21. Dobrą końcówkę sezonu w Borussii Dortmund zagrał nowy nabytek Chelsea Christian Pulisic. Tammy Abraham zagrał najlepszy sezon w karierze w Aston Villi i pomógł klubowi z Birmingham wywalczyć awans do Premier League. Pod okiem Gennaro Gattuso odbudował się Tiémoué Bakayoko, który wróci do Chelsea na nowe rozdanie. Podobnie zresztą jak Michy Batshuayi, który ani w Valencii ani w Crystal Palace nie zachwycał, ale może potrafiłby wykorzystać szansę w Londynie, gdzie jego konkurentem nie jest już Diego Costa, a wspomniany Abraham i pożyteczny, lecz niezbyt bramkostrzelny Olivier Giroud. Nie można nie wspomnieć o Jake’u Clarke-Salterze, który zebrał dobre recenzje za grę w Vitesse, czy Kurcie Zoumie, którego The Blues nie chcą oddać Evertonowi na stałe. I wreszcie Reece James, a więc być może przyszły prawy obrońca Chelsea na lata. Kto wie, czy w tej wyliczance czegoś do powiedzenia nie będzie miał też Kenedy. To już 11 piłkarzy, którym musi przyjrzeć się ktoś, kto albo zna ich bezpośrednio, albo jest przynajmniej w stanie ocenić, na ile byliby oni w stanie wzmocnić obecną kadrę.

 

A to przecież nie koniec. Wymieniliśmy piłkarzy z wypożyczeń, którzy powinni zostać przynajmniej sprawdzeni przed nowym sezonem. Mamy też natomiast akademię w Cobham – jedną z najlepszych w Europie. Drużyna do lat 19 przegrała z FC Porto dopiero w finale ostatniej edycji Ligi Młodzieżowej UEFA. Dla The Blues był to już czwarty finał tych rozgrywek na przestrzeni pięciu ostatnich sezonów. Nie przypadkiem Joe Edwards w obecnych okolicznościach ma dostać promocję do pierwszej drużyny, by pomóc nowemu trenerowi wdrażać do niej piłkarzy, którzy przez te kilka lat zrobili na nim największe wrażenie.

 

Na końcu warto wymienić wychowanków Chelsea, którym tak długo w ostatnim sezonie nie ufał Maurizio Sarri. Calluma Hudson-Odoia niemal siłą udało się powstrzymać przed odejściem do Bayernu, a Ruben Loftus-Cheek pod koniec sezonu był najlepszym piłkarzem zespołu dopóki nie doznał tuż przed finałem Ligi Europy poważnej kontuzji. Powiew świeżości dał też Emerson. To już nie wychowanek, ale im bliżej końcowi sezonu, tym za sprawą jego dobrej dyspozycji mniej grał Marcos Alonso. Klub ze Stamford Bridge nie może wzmocnić się nikim z zewnątrz, ale być może nie jest to aż taki duży problem, jak mogłoby się wydawać?

 

I dlatego właśnie dziś, w obecnych realiach w klubie potrzebny jest ktoś swój. Ktoś, kto doskonale zna struktury klubu, mając na myśli również gabinety, a nie tylko boisko i szatnię. Właśnie teraz do szatni The Blues musi wejść ktoś, kto świadomy położenia w jakim znalazł się klub nie będzie się bał wprowadzić do drużyny Masona Mounta (Loftus-Cheek jest przecież kontuzjowany), nie będzie się bał poprowadzić Calluma Hudson-Odoia tak, by choć częściowo wypełnić lukę po Hazarda. Potrzebny jest ktoś, kto pozwoli tym utalentowanym dzieciakom (i zresztą nie tylko dzieciakom, vide Bakayoko, czy Zouma) uwierzyć, że mogą być filarami klubu, który co roku chce i musi walczyć o trofea. Tego lata Roman Abramowicz nie wyda ani pensa. Nie będzie spektakularnego transferu Nicolasa Pépé, którego niektórzy kibice tak się domagali. Nie ma i nie było mowy o walce z europejskimi gigantami o takie nazwiska jak De Ligt, van de Beek, czy Jović. Ten rok musi być więc przeglądem kadr, który przygotuje Chelsea do powrotu na rynek transferowy w czerwcu 2020 roku. Może okaże się, że wcale nie będzie potrzeby kupować tak wielu piłkarzy, bo ci, których mamy obecnie udowodnią swoją wartość? Warto jednak wziąć też pod uwagę ewentualność, że mało który z piłkarzy z wypożyczeń i z akademii okaże się gotowy lub ogólnie rzecz biorąc zdolny do grania w niebieskiej koszulce co tydzień i do walczenia o każde trzy punkty, bo nie ma żadnej gwarancji, że to nie są dla każdego lub większości z nich za wysokie progi. Wówczas za rok trzeba będzie wydać mnóstwo pieniędzy, które efektywnie tego lata i najbliższej zimy zarząd zaoszczędzi, a warto też pamiętać że kasę zasilą wpływy z powrotu do Ligi Mistrzów. Ale czy mamy inne wyjście?

 

Nie mamy, więc jedyne, co klub może zrobić w tej sytuacji to dać sobie przynajmniej szansę na to, by optymistyczny scenariusz tego trudnego epizodu spełnił się w jak największej mierze. I daniem sobie takiej szansy na pewno nie byłoby pozostanie w błędnym kole zatrudniania kolejnych „strażaków”. Potrzebna jest grupa ekspertów, która wyciśnie maksimum z tego, co ma na dzień dzisiejszy i wykreuje nową strategię, już na czas, gdy klub będzie mógł funkcjonować normalnie. W zarządzie wreszcie jest ktoś, kto może uzupełnić umiejętności negocjacyjne i obycie w świecie biznesu Mariny Granowskajej. Zakontraktowanie Petra Čecha jako doradcy nie jest przypadkowe, bo tak jak Michael Emenalo w listopadzie 2017 roku odszedł z klubu, tak od wtedy Rosjanka pozostała zdana praktycznie sama na siebie. Teraz będzie miała kogoś, kto będzie mediatorem pomiędzy opinią zarządu a wymaganiami trenera. Do tego samego zarządu wciąż może z czasem dołączyć Claude Makélélé. Nie łudźmy się, że Chelsea nagle stanie się niemalże rodzinnym biznesem, w którym wszyscy się kochają i współpracują w nienagannej harmonii, ale takie ruchy pomagają wierzyć, że w klubie wreszcie urodzi się jakaś struktura, która polepszy współpracę między gabinetami a boiskiem. Na tych stanowiskach zasiąść mają ludzie, którzy znają Chelsea już bardzo dobrze. I wreszcie na końcu tej struktury musi być trener, który spełnia wspomniane wcześniej w tym tekście warunki kwalifikujące go do pracy w tak trudnym scenariuszu, jaki ma obecnie miejsce na Stamford Bridge.

 

I w tym właśnie momencie do akcji wkracza Frank Lampard. Oglądając media społecznościowe można odnieść wrażenie, że tej posady życzą mu wszyscy, nie tylko kibice Chelsea. A co ważniejsze, ewidentnie chcą tego piłkarze, dla których jego przyjście oznacza wielką szansę w ich karierze. Co dla młodego zawodnika The Blues znaczy wizja pracy z legendą klubu, która jeszcze tak niedawno sama grała w piłkę powiedział bardzo wyczerpująco Tammy Abraham. – Nie ma żadnego faceta, dla którego lepiej byłoby grać. To ktoś, kogo grę oglądałem dorastając, ktoś kto był w Chelsea od zawsze. On też wie o mnie dużo. […] Dla nas, młodych piłkarzy, ten rok jest najważniejszy. Teraz albo nigdy. Nigdy nie będzie lepszego momentu na to, żeby dać pograć młodym. Oczywiście, zakaz transferowy to nie jest coś, czego klub chciał. Ale jestem podekscytowany, i jestem pewien że reszta zawodników też jest – mówił wracający z wypożyczenia w Aston Villi napastnik.

 

Jak to wszystko wyjdzie w praniu? Pożyjemy, zobaczymy. Co jeśli wyjdzie źle? Nic. Za rok po prostu wrócimy do punktu wyjścia, a Roman Abramowicz będzie zmuszony do powrotu do znanego nam z czasów tak spektakularnych transferów jak te Fernando Torresa, czy Edena Hazarda „niszczenia futbolu”, jeśli będzie chciał wstawić do klubowego muzeum kolejne trofea.

Author: jkarpinski

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close