Remis w trudnych okolicznościach. Wnioski po meczu Liverpool 1:1 Chelsea

Autor: Maciej Dreśliński Dodano: 28.08.2021 22:50 / Ostatnia aktualizacja: 30.08.2021 09:55

Każdy wiedział, że mecz na Anfield będzie bardzo trudny. Jednak już pierwsze minuty dały spory zastrzyk pozytywnej energii i pozwoliły myśleć, że spotkanie można wygrać. Stało się jednak coś, czego nie spodziewał się nikt. Reece James obejrzał czerwoną kartkę, a Salah pewnie wykorzystał rzut karny dający remis. Cała druga połowa to gra w dziesiątkę, na stadionie rywala, przy tysiącach gardeł wspierających gospodarzy. A jednak udało się! Remis można traktować jak zwycięstwo w takich okolicznościach, a niedosyt może czuć jedynie Jurgen Klopp i jego zawodnicy.

 

Świetny początek

 

Właśnie taką Chelsea chcą oglądać kibice! Piłkarze Tuchela grali odważnie, narzucili swój styl gry i pokazali, że nie przyjechali na Anfield się bronić. Cel był jasny - zwycięstwo. Śmiało można powiedzieć, że po bramce Havertza apetyty wzrosły. Drużyna nie zamierzała się zamknąć, choć czyste konto nadal pozostało priorytetem. Wszystko funkcjonowało naprawdę dobrze, aż w końcu zamieszanie w polu karnym wykorzystali gospodarze. Nie ma sensu kogokolwiek obwiniać za to zdarzenie. Piłkarze Chelsea walczyli, by jak najszybciej oddalić zagrożenie, a wyszedł z tego rzut karny i czerwona kartka. Do tego momentu plan realizowany był wzorowo, więc należy chwalić taką postawę. Pierwsze minuty są zawsze bardzo ważne, ale kluczowa okazała się końcówka pierwszej połowy. Cały mecz rozegrany został świetnie, bo później The Blues musieli dostosować się do boiskowej sytuacji i trzeba przyznać, że wycisnęli z tego meczu maksimum.

 

Defensywa 

 

Często zapominamy o defensywie. Nie dlatego, że jest zła. Wręcz przeciwnie - zawodnicy przyzwyczaili nas do tego, że prowadzą grę daleko od bramki, a gdy pojawia się zagrożenie, to każdy z defensorów potrafi je zażegnać. Blok obronny u Tuchela wygląda wzorowo, a Niemiec kolekcjonuje czyste konta. W meczu z Liverpoolem nie udało się co prawda zakończyć meczu na zero z tyłu, ale nadal obrońcom należy się pochwała. Można powiedzieć, że nawet bardziej niż zwykle. Drużyna grała w osłabieniu, rywal napierał, a 45 minut w dziesiątkę to naprawdę dużo. W drugiej części spotkania Liverpool oddał 14 strzałów, z czego 6 celnych. Bardzo dobrze spisywał się Mendy, a każdy z obrońców robił wszystko, by Senegalczyk miał jak najmniej pracy. Bramka stracona z rzutu karnego i remis z jednym z kandydatów do mistrzostwa. To był udany wieczór na Anfield, choć nie dla każdego. Chelsea wraca z tarczą, Liverpool pluje sobie w brodę. Na pocieszenie - obie ekipy wciąż pozostają niepokonane.

 

Budowanie pewności siebie

 

Mecze takie jak ten z Liverpoolem budują pewność siebie zawodników. Reece James z pewnością czuł sportową złość, że musiał przedwcześnie opuścić boisko. Chciał tylko uchronić drużynę przed golem, odległość była mała, odruch bezwarunkowy. Mimo niefortunnych okoliczności drużyna dała radę, a ten mecz kosztował sporo sił. Grając 11 na 11 oglądalibyśmy inny mecz. Czy udałoby się wygrać? Bardzo możliwe, choć niczego nie można być pewnym. Wiemy natomiast to, że takie spotkanie może być punktem odniesienia na kolejną część sezonu. Skoro na Anfield udało się osiągnąć cel, grając w osłabieniu, to czemu nie zagrać jeszcze lepiej na Old Trafford czy Etihad? Choć zdarzenie było nieszczęśliwe, to należy wyciągnąć pozytywne wnioski. Drużyna spisała się na medal i oprócz szczelnej defensywy zadecydowała też mentalność. Cesar Azpilicueta w swoje urodziny oraz 300. występ w Premier League, może być zadowolony z postawy drużyny. Dalej będzie tylko lepiej, a tymczasem zawodnicy szykują się na mecze reprezentacyjne. Po powrocie kontynuujemy dobrą passę, nadal jesteśmy niepokonani, a głód zwycięstw nie maleje.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close