Fot. Getty Images

The Athletic: Praca Lamparda przy odbudowie Chelsea zasługuje na uznanie. Mount i James to jego spuścizna

Autor: Piotr Różalski Dodano: 05.05.2021 11:15 / Ostatnia aktualizacja: 05.05.2021 11:24

Pod wieloma względami ostatnie trzy miesiące w Chelsea dla Franka Lamparda nie należały do najmilszych. Praktycznie w każdym aspekcie transformacja drużyny Thomasa Tuchela jest widoczna, a sama Marina Granowskaja, pełniąca rolę dyrektora sportowego, określiła Niemca jako jednego z najlepszych trenerów w Europie zaraz po podpisaniu kontraktu.

Na tą chwilę tegoroczny sezon przedstawia się w bardzo ciepłych barwach. Na cztery kolejki przed końcem rozgrywek Premier League losy wywalczenia miejsca w TOP4 są w rękach Chelsea. Tuchelowi udało się już co najmniej powtórzyć wyczyn z zeszłej kampanii w postaci osiągnięcia finału Pucharu Anglii. Co więcej, zespół ze Stamford Bridge jest blisko awansu do finału Ligi Mistrzów, choć jeszcze w styczniu drużyna była pozostawiona w kiepskim stanie. The Blues stoją jednak przez wielką szansą, aby powtórzyć niesamowity sukces z 2012 roku.

Najbardziej zdumiewający jest styl, w jakim piłkarze Thomasa osiągają wyniki w ostatnim czasie. Warto zaznaczyć, że w procesie przekształcania ekipy dwóch graczy pozostało nietkniętych i stanowią o sile Chelsea. Zmiana systemu na 3-4-2-1 zapoczątkowała również budowę defensywnej twierdzy, szanowanej praktycznie przez wszystkich największych oponentów Starego Kontynentu. Antonio Rüdiger, Jorginho i César Azpilicueta, tak często pomijani u Lamparda, odkryli siebie na nowo. Mateo Kovačić, Hakim Ziyech i Christian Pulisic stanowią z kolei przykład, że nadal mogą być wartościowymi kontrybutorami w drużynie. Lepszy stan zdrowotny N'Golo Kanté oraz Kaia Havertza również pomógł The Blues, choć udawało się odnosić zwycięstwa podczas ich absencji. W zasadzie jedynym piłkarzem, który pozostał w takiej samej dyspozycji od czasu zmiany warty na ławce trenerskiej jest Timo Werner. Kryzys skuteczności strzeleckiej i pewności siebie nie został zażegnany do dziś.

Nawet najbardziej zagorzali kibice Chelsea, żywiący zarazem olbrzymią sympatię do "Lampsa", muszą przyznać, że taka przemiana to efekt zarządzania drużyną przez człowieka z elity. Choć zdaniem niektórych Frank powinien być lepiej potraktowany przez bezwzględny zarząd, który przystał na odnowiony rodzaj relacji na linii z szkoleniowcem i bolesne rozstanie po 18 miesiącach współpracy, fanom The Blues ciężko obalić argument mówiący o tym, że sukcesywnie notowane wyniki i występy na bardzo dobrym poziomie to nie jest zasługa Tuchela.

Ostatnie trzy miesiące zdefiniowały także spuściznę pozostawioną przez Lamparda. Nigdy w abramowiczowskiej historii nie było tak dynamicznego przepływu wychowanków do pierwszego zespołu, a takie zjawisko równolegle stanowiło najbardziej ekscytującą zajawkę dla wielu sympatyków. Przez pewien moment Chelsea porzuciła tradycyjny model budowy silnej drużyny na rzecz Franka i jego prawej ręki Jody'ego Morrisa, jednakże Tuchel swoimi wyborami udowadnia, że bliżej mu do wyważonego pragmatyzmu, jaki od początku chce czuć pod sobą rosyjski miliarder.

Nie ma żadnego powodu aby wierzyć, że Tammy Abraham będzie zawodnikiem Chelsea w następnym sezonie. Czas spędzany na boisku przez Calluma Hudsona-Odoia na prawym wahadle jest mocno ograniczony. Kariera Fikayo Tomoriego prawdopodobnie będzie kontynuowana w Milanie. Okazji do gry próżno szukać dla Billy'ego Gilmoura czy Tino Anjorina, choć była opcja, aby tego pierwszego wysłać na półroczne wypożyczenie w styczniu. Wielu z nich zapowiadało się na solidnych kandydatów do zakorzenienia się w drużynie na dobre.

Pomimo iż Tuchel odrzucił większość spadku od Lamparda, postanowił z dwóch jednostek zrobić użytek. Mason Mount i Reece James na każdym kroku udowadniają Niemcowi, dlaczego należy stawiać na nich. "Mase" w 18 przypadkach na 23 rozpoczynał mecze w podstawowym składzie. Konsekwencja występów utalentowanego pomocnika z Portsmouth jest wyśmienita. Jego rola i wkład włożony w pracę nad drogą ku sukcesom są niepodważalne. Choć on był jednym z wielu, który został wypróbowany w pierwszym sezonie Lamparda, nie mogącego sobie pozwolić na dokonywanie ruchów transferowych w związku z zakazem nałożonym przez FIFA, nie otrzymał z marszu miejsca w pierwszej jedenastce. W spotkaniach wyższej rangi Abraham nie był znacznie wcześniej wystawiany od Oliviera Giroud. Zasada ograniczonego zaufania załączała się także dla Tomoriego w rozgrywkach Premier League i Ligi Mistrzów, tak samo przy wskazywaniu Jamesa nad Azpilicuetą.

 



Uwypuklenie młodzieży z akademii mocno odbiło się czkawką w szatni i zakłóciła dynamikę rozwoju drużyny. Były takie momenty, gdzie w szczególności Mount był przypinaną odznaką w marynarce Lamparda. Zarzutów względem faworyzowania Masona padało wiele, zaś dziś zbierane są owoce. Można też przypuszczać, że zwyczajnie Mount i James po prostu najbardziej dojrzeli do futbolu na wysokim poziomie. To także dowód na to, że osobowości zapowiadające się na przyszłych liderów lub aspirujących do opaski kapitańskiej znajdują się także w elitarnej szkółce w Cobham. Być może czas Abrahama i Tomoriego w Chelsea dobiega końca, ale przynajmniej opuszczą zespół za pokaźną sumę oraz jako potencjalni gracze angielskiej kadry. Nawet potrzebujący sporo czasu na pokazanie swojego nieprzebranego talentu Hudson-Odoi stał się pewnego czasu obiektem zainteresowania Bayernu Monachium.

Nie powinno się także zapominać o tym, jaką rolę odegrał Lampard w ostatnim letnim oknie transferowym. Można się spierać o to, jakie korzyści dla zespołu przyniosło sześciu nowych zawodników, jak byli wprowadzani do gry, jaką siłę perswazji wykazywał wobec nich poprzednik. Prawda jest też taka, że wielu z nich odegrało kluczową rolę w dążeniu do najwyższych celów i być może zapieczętują dzisiaj awans do finału prestiżowych rozgrywek europejskich. Ben Chilwell, zawodnik o którego zabiegał najmocniej "Lamps", wygląda także na chłopaka, który nie zechce nikomu oddać swojej pozycji na lewej stronie. Frank miał na celu zakorzenić w swojej kadrze solidny brytyjski fundament, stąd nie mógł dziwić fakt, że w perspektywie długoletniego planu rozwoju na liście życzeń znajdował się Declan Rice z West Hamu. Niepowodzenie negocjacji przy próbie sprowadzenia przyjaciela Masona do klubu wylało u Franka czarę goryczy i frustrację.

Lampard jako zawodnik był doskonałym przykładem na to, wraz z Johnem Terrym, Ashleyem i Joe Cole'em, jak bardzo istotne jest posadowienie solidnego fundamentu, który w kolejnych latach zaprocentuje w trofeach. Innymi krajowymi talentami na miarę reprezentacji byli przecież Glen Johnson, Wayne Bridge, Shaun Wright-Phillips czy Steve Sidwell. "Chilly" był jedynym piłkarzem z sześciu o narodowości angielskiej zakontraktowanym przez Chelsea w 2020 roku. Do tej pory zbiera dobre recenzje, choć jego spokój o regularną grę w jedenastce bywa zakłócany przez Marcosa Alonso, którego stara się odbudować Tuchel. 24-latek dorósł do gry na wyższym poziomie niż w Leicester i zapłacone 50 milionów funtów za niego wydaje się być dobrą lokatą.

Bez wątpienia Lampard chciał wycisnąć coś więcej jako trener Chelsea. To była jego wymarzona posada, jaką zaakceptował zaledwie po roku pracy w tej branży przechodząc z Derby County. W swoim pierwszym sezonie na Stamford najbardziej zapamiętane mu będzie zakończenie sezonu w TOP4 Premier League i dojście do finału FA Cup. W wielu innych klubach niepowodzenia mogłyby mu zostać wybaczone, jednak trzeba pamiętać, że żaden szkoleniowiec w erze Romana Abramowicza nie mógł liczyć na taki zbieg okoliczności przy możliwości podjęcia pracy w Chelsea. Było jasne, że jeżeli już Frank nie potrafił udźwignąć poważnej roli, kluczowe postacie w szatni Chelsea będą optować za podniesieniem jakości zarządzania zespołem przy pierwszej sposobności. Choć nie należy podważać jego osiągnięć z zawodowej kariery piłkarskiej, czasem nie wszystko znajduje przełożenie w danym momencie, choć przyszli potencjalni pracodawcy będą spoglądać na Franka także z tej strony.

Tuchel niebezpośrednio pochwalił w ostatnią sobotę swojego poprzednika przy okazji dalszego komplementowania Mounta za świetny występ w ligowym meczu z Fulham [LINK]. Można zatem snuć przypuszczenia, że Thomas i inni ewentualni następcy będą czerpać korzyści z pozostawionych posiadłości przez Lamparda. Nadszedł moment, gdzie czas zaczyna grać na jego korzyść w tym kontekście.

Źródło: The Athletic

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close