Carragher: Lampard musi wzmocnić defensywę
Dodano: 25.07.2020 22:00 / Ostatnia aktualizacja: 25.07.2020 22:02W swoim felietonie dla ,,The Telegraph" Jamie Carragher podkreśla, że Frank Lampard może stworzyć na Stamford Bridge naprawdę coś wielkiego, ale musi uważać, żeby w spotkania jego drużyny nie wkradało się za dużo ,,rozrywki".
Pod wodzą Lamparda Chelsea staje się jednym z najatrakcyjniejszych projektów na piłkarskiej mapie Anglii. Pod wodzą angielskiego menedżera The Blues prezentują ofensywny styl gry, co jest miłą odmianą dla kibiców, patrząc na to, jak grała drużyna pod wodzą Maurizio Sarriego. W klubie ważną rolę odgrywają wychowankowie, co pozwala fanom na jeszcze silniejszą identyfikację z zespołem. Wśród morza pochwał jest jednak jeden ważny problem. Gra w defensywie.
W 37. kolejkach obecnego sezonu Premier League Chelsea pozwoliła rywalom na oddanie 131 strzałów na własną bramkę. Tylko Manchester City jest lepszy w tej statystyce od podopiecznych Franka Lamparda. Problemem dla The Blues jest to, że aż 54 z tych 131 strzałów znalazło drogę do siatki strzeżonej przez golkipera klubu ze Stamford Bridge. To najgorszy wynik od 1997 roku. Poza tym Chelsea przegrała aż 12 spotkań, zachowała tylko jedno czyste konto na wyjeździe i ma więcej straconych bramek od szesnastego Brighton.
Po przyjściu Franka Lamparda wiadomym było, że zespół będzie grał o wiele bardziej ofensywnie niż za Antonio Conte czy Jose Mourinho. Wątpię, że rekord The Blues z sezonu 2004/2005, kiedy stracili tylko 15 bramek zostanie kiedykolwiek pobity. Chelsea w której grał Lampard była bardziej pragmatyczna, ale widać, że w swojej menedżerskiej karierze Anglik woli iść inną drogą. Przed sezonem uważałem, że Frank Lampard jest odpowiednim menedżerem dla klubu ze Stamford Bridge i zdania nie zmieniam. Miałem tylko jedną obawę dotyczącą tego, czy zakończenie sezonu w TOP 4 nie będzie dla niego zbyt dużym wyzwaniem biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, a jak dobrze wiemy Roman Abramowicz nie należy do najcierpliwszych ludzi pod słońcem i ewentualne niepowodzenie mogłoby skutkować poważnymi konsekwencjami dla angielskiego trenera.
W niedzielę The Blues mogą jednak zrealizować ten cel i są naprawdę bardzo blisko ukończenia sezonu w TOP 4. Nie można też wypominać piłkarzom Chelsea, że mogli powalczyć o coś więcej, bo Tottenham i Arsenal prezentują się słabo i drużyny z czołówki lubią pogubić punkty w najmniej spodziewanym momencie. To nadal będzie wielki sukces, a doliczając do tego ewentualne zwycięstwo w FA Cup można powiedzieć, że byłby to bardzo dobry sezon dla klubu ze Stamford Bridge. The Blues wyraźnie przebili oczekiwania kibiców i ekspertów, co może być dla nich błogosławieństwem, ale też i przekleństwem.
W środowy wieczór na Anfield mogliśmy zobaczyć, że przed tym zespołem nadal stoi ogrom pracy do wykonania. Problemy w defensywie trzeba rozwiązać, tak jak to zrobiono w Merseyside. Zakup nowego bramkarza i obrońcy jest dla The Blues sprawą konieczną. Transfery Ziyecha, Wernera i prawdopodobnie Havertza na pewno uczynią Chelsea mocniejszą, ale niekoniecznie solidniejszą. Lampard musi postarać się odzyskać jak największą kwotę z ponad 71 milionów funtów wydanych na Kepę. Hiszpan nie jest odpowiednim piłkarzem dla Chelsea i musi odejść. Jego procent obronionych strzałów oscyluje w graniach 53 procent. To mniej niż u Claudio Bravo, który grając w Manchesterze City Pepa Guardioli często był główną przyczyną utraty punktów przez The Citizens. Wiemy jak hiszpański menedżer rozwiązał ten problem i Lampard musi zrobić to samo.
Patrząc na to, ile pieniędzy The Blues wydali już w tym oknie transferowym myślę, że na pewno musieli wyznaczyć potencjalnego następcę Kepy. Najlepszym wyborem byłby tutaj Jan Oblak, który mógłby być właśnie tym transferem, który pozwoli Chelsea ponownie włączyć się do walki o najwyższe cele. Oczywiście Słowieniec ma bardzo wysoką klauzulę, ale ten zawodnik jest akurat wart takich pieniędzy. Petr Cech, który też ma swoją rolę w procesie dokonywania transferów na pewno wie, jak ważna jest obsada bramki w czołowych drużynach. Czech był jednym z pierwszych transferów Jose Mourinho i bardzo mocno wpłynął na grę zespołu ze Stamford Bridge. Podobne przykłady widzimy obecnie w Liverpoolu i Manchesterze City. Po przyjściu Edersa City udało się zdobyć o 22 punktów więcej w porównaniu z sezonem, w którym na bramce stał Claudio Bravo. The Reds po dwóch sezonach z Brazylijczykiem w bramce zdobyli odpowiednio 97 i 96 punktów. Te liczby są na pewno po części spowodowane dobrą grą golkiperów.
Liczba zmian w linii obrony pokazuje, że Frank Lampard nie jest do końca zadowolony ze swoich opcji w defensywie. Obecna sytuacja Chelsea przypomina mi Liverpool sprzed paru lat. Klopp po sprzedaży Coutinho postanowił przeznaczyć te pieniądze na kupno Van Dijka i Alissona. Żeby utrzymać kreatywność na wysokim poziomie zmodyfikował grę bocznych obrońców oraz zmienił role zawodników w środku pola. Te rozwiązania dały The Reds większą stabilność i kibice nie muszą do ostatnich minut drżeć o wynik. Podobnie musi zareagować Lampard, jeżeli chce wprowadzić Chelsea na kolejny poziom. Powinien znaleźć odpowiednią taktykę dla tego zespołu i może ograniczyć liczbę zawodników ofensywnych po to, żeby wzmocnić grę w defensywie.
Postawa i wypowiedzi Lamparda po porażce z Sheffield United pokazały, że Anglik wie, iż stoją przed nim trudne decyzje do podjęcia. Trzeba dokończyć sezon i potem powiedzieć niektórym zawodnikom, że ich czas na Stamford Bridge dobiegł już końca. Takim kimś może być na przykład Jorginho, który pewnie dołączy do Maurizio Sarriego w Juventusie. Dobrze pamiętamy obrazki z ostatnich spotkań, kiedy włoski pomocnik siedział na ławce, a w jego miejsce grał młody Billy Gilmour.
To naprawdę duża pochwała dla Franka Lamparda, że tak pochlebnie wyrażamy się o jego drużynie, która utrzymuje dobry poziom, a trzeba przecież pamiętać, że The Blues musieli sobie radzić z odejściem Edena Hazarda i zakazem transferowym. Jestem bardzo ciekawy, jak dalej rozwinie się Christian Pulisic, bo jeżeli nadal będzie grał w taki sposób, to wróżę mu dużą przyszłość na Stamford Bridge. Lampard musi uważać na to, żeby jego drużyna nie dostarczała aż za dużo rozrywki, czyli żeby spotkania The Blues nie kończyły się właśnie wynikami 5:3 czy 4:3. Oczywiście na razie trzeba się skupić na wygraniu jutrzejszego meczu i postawieniu kolejnego kroku. Chelsea w swoich najlepszych latach była znana z tego, że grała piłkę ładną dla oka, ale była też uważna w defensywie i przez to zawsze walczyła o najwyższe cele Można powiedzieć, że Chelsea Lamparda jest teraz w połowie drogi i mam nadzieję, że będziemy u nich widzieć nieustanny progres.
- Źródło: The Telegraph
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Czyli w sumie każdy wiedział o tym co napisał. Liczę, że nie zaoszczędzimy na obronie i dobrze zainwestuje pieniądze, bo gdyby nie ten mankament to mielibyśmy prawdopodobnie o kilkanaście punktów więcej.
Przydałby się w obronie taki drugi Terry i Cech na bramce ^^