Terry: Gdy Mourinho odchodził, wszyscy płakaliśmy

Autor: Sebastian Romanowski Dodano: 24.04.2020 08:59 / Ostatnia aktualizacja: 24.04.2020 08:59

John Terry i Jamie Carragher wzięli udział w ciekawym przedsięwzięciu, w którym opowiadali o rywalizacji między Chelsea a Liverpoolem po 2000 roku.

 

Liverpool oraz Chelsea to kluby oddalone od siebie o wiele kilometrów, a w europejskich pucharach oba kluby rywalizowały ze sobą pięciokrotnie. Mecze te były przerywane spotkaniami krajowymi oraz sagami transferowymi z udziałem obu drużyn.

 

W sezonie 2004/05, po tym jak Chelsea pokonała Liverpool w finale Pucharu Ligi, The Reds wyeliminowali klub z Londynu z Ligi Mistrzów po "golu widmo" Luisa Garcii, po czym pokonali AC Milan w Stambule. W sezonie 2005/06 obie ekipy zmierzyły się ze sobą w fazie grupowej Champions League i w obu meczach padł bezbramkowy remis. Rok później, drużyny spotkały się ponownie w półfinale. Drużyna z Anfield wygrała po serii rzutów karnych, ale Chelsea była lepsza od swoich rywali w dwóch kolejnych sezonach.

 

Terry i Carragher mierzyli się ze sobą 30 razy we wszystkich rozgrywkach. 13 razy zwycięsko z tych pojedynków wychodził kapitan Chelsea, natomiast Carragher wygrał 10 razy. Panowie przypominają, co spowodowało, że rywalizacja między ich klubami była tak intensywna, oraz o tym, jak Liverpool pokonał Chelsea w europejskich rozgrywkach, mimo dużej przewagi The Blues w Premier League...

 

John Terry: Myślę, że jako angielski zespół zawsze chcesz uniknąć innej angielskiej drużyny, czy to w grupie, czy podczas fazy pucharowej. Rywalizacja między tymi klubami była bardzo intensywna przez wiele lat. Oczywiście ja, Lamps, Carra i Stevie walczyliśmy również w tym samym czasie o miejsce w reprezentacji. Fani obu ekip również zbytnio się nie lubili.

 

Jamie Carragher: Piłkarze również!

 

 

Terry: Słyszałem wcześniej, jak mówiłeś, że nas szanowałeś.

 

Carragher: Grałem przeciwko Chelsea 47 razy i jest to zespół, z którym rywalizowałem najczęściej. Zawsze zastanawiałem się, czy ta nasza frustracja była spowodowana faktem, że zawsze byliście o wiele lepsi od nas. Nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek mieli równe szanse. My to wiedzieliśmy, wy pewnie także. Możliwość zwycięstwa nad Chelsea, szczególnie podczas ery Mourinho, było czymś naprawdę ważnym.

 

Terry: Pamiętam przemówienie, które Mourinho wygłosił, kiedy wygraliśmy ligę po raz pierwszy. Mieliśmy nad wami jakieś 20 lub 30 punktów przewagi, a on powiedział: "Nie ma szans, abyśmy przegrali mecz przeciwko nim!". Nie potrafił nawet powiedzieć nazwy "Liverpool". Zawsze mówił: "Dziś z nimi nie przegramy" lub "Jesteśmy od nich o wiele lepsi". Pamiętam to do dziś.

 

To było frustrujące. Zawsze znajdowaliście sposób, by pokonać nas podczas meczów u siebie. Zawsze mówiłem, że na Anfield panuje genialna atmosfera. Frustracja to prawdopodobnie dobre słowo, by opisać co czuliśmy, ponieważ wygraliśmy ligę i zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy drużyną lepszą, a jednak czasami nie mogliśmy was złamać.

 

Carragher: Jose dominował na różnych płaszczyznach przez dwa lub trzy sezony, prawda? Od czasu do czasu wspominano, że Rafa był bardzo sprytny jeśli chodzi o taktykę, a ja zdawałem sobie sprawę, że podczas meczów z nami, Mourinho chciał go przechytrzyć. Gdy widziałem wasz skład, zastanawiałem się czasami czemu gra dany piłkarz. Mourinho wstawił go tylko dlatego, że gra z Liverpoolem? Czy Jose czuł, że musi coś zmienić, by pokonać Rafę? Zawsze czułem, że gdy graliście 4-3-3 z dwoma skrzydłowymi, jesteście lepszą drużyną.

 

Terry: Myślę, że szanował piłkarzy Liverpoolu, w tym ciebie i Steviego. Może dlatego czasami dokonywał jakichś zmian. W tych meczach okazywał wam trochę więcej szacunku. Myślę, że to z powodu tego, jakim zespołem dysponowaliście. On i Rafa rywalizowali ze sobą, prawda? Naprawdę się nienawidzili. Jose nie robił jednak tych zmian ze względu na Beniteza. Myślę, że to z szacunku do waszej drużyny.

 

Carragher: Wayne Rooney opowiedział mi kiedyś pewną historię i myślę, że pokazała ona wrogość płynącą z wielu klubów z stosunku do Chelsea. Jose był tak zuchwały, zarozumiały, arogancki, przystojny. Wydawało się, że w tamtym czasie miał dosłownie wszystko.

 

Rooney powiedział nam, że kiedy pokonaliśmy was w rzutach karnych w półfinale w 2007 roku, piłkarze Manchesteru United oglądali to spotkanie w hotelu (dzień później Czerwone Diabły grały półfinał z AC Milan) i po zakończeniu rzutów karnych wybuchli radością. Myśleli o możliwej rywalizacji z Liverpoolem i uważam, że to pokazuje, jak bardzo byliście szanowani. Po prostu bali się zmierzyć z wami w finale, a dodatkowo Jose Mourinho odniósł porażkę.

 

Terry: Myślę, że przeciwko nam była cała Premier League. Pierwsza kwestia była taka, że Roman wydawał mnóstwo pieniędzy na nowych zawodników, a druga to Jose Mourinho. Jeśli chodzi o Portugalczyka, to sprawił on, że czuliśmy między sobą jakąś specjalną więź. Myśleliśmy, że jesteśmy w stanie pokonać każdego, bez względu na to, jak dobry był nas przeciwnik.

 

Jak więc zdobyliście przewagę w tych meczach? Jakie specjalne taktyki stosowali Rafa i Jose?

 

Carragher: Nie mogliśmy popełniać błędów. Byliśmy zespołami, które potrafiły bardzo dobrze grać w obronie. Zawsze czułem, wychodząc na spotkanie z Chelsea, że jeśli popełnimy jeden błąd w obronie, to przegramy. Chelsea była bardzo dobra w defensywie i wiedzieliśmy, że musimy zachować czyste konto, jeśli chcemy ich pokonać. Ten, kto popełnił mniej błędów, wychodził z rywalizacji zwycięsko.

 

Terry: Muszę się z tym zgodzić. Pamiętam, jak na odprawach przedmeczowych Mourinho mówił, że ja i ty jesteśmy obaj dobrzy w defensywie, natomiast Didier Drogba i Lamps dawali nam przewagę nad wami pod względem zdobywania bramek w ważnych meczach.

 

Nasza czwórka obrońców nie popełniała wielu błędów, podobnie jak Liverpool. Zawsze jednak czuliśmy, że mamy lepszych piłkarzy ofensywnych. Czasami jednak nie byliśmy w stanie przezwyciężyć waszej defensywy. Jeśli chodzi o ten półfinał z sezonu 2004/05, to na stadionie panowała prawdopodobnie najlepsza atmosfera, podczas której miałem okazję grać. Kibice mogą zrobić różnicę podczas takiego meczu. Czuliśmy, że Liverpool dostaje podczas meczów u siebie dodatkowej motywacji. W naszym zespole były osoby, które mówiły, że dla takich wieczorów warto grać w piłkę.

 

 

Steven Gerrard nieomal zmienił kolor na niebieski w 2005 roku, kiedy Liverpool wygrał Ligę Mistrzów. Saga trwała przez większą część letniego okna transferowego, jednak Steven postanowił zostać na Anfield, pomimo starań Terry'ego.

 

 

Terry: Oczywiście, Stevie był wtedy jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Jose wyraził swoje zainteresowanie piłkarzami z reprezentacji Anglii i poprosił nas o rozmowę z Gerrardem. Już pierwszego dnia, Steven powiedział, że nie chce do nas dołączyć. Myślę, że gdyby się zdecydował na ten transfer, na 100% bylibyśmy drużyną lepszą, wzmocniłby nas.

 

Carragher: Chodziło tylko o to, że obawiał się, iż jego kariera nie osiągnie takiego pułapu jak Lamparda, Terry'ego, Scholesa i kilku innych piłkarzy z Manchesteru United.

 

A czy Terry był zainteresowany transferem do Liverpoolu?

 

Terry: Właściwie to o tym zapomniałem. W sezonie 2002/03 nie grałem w jednym z ważnych meczów pod koniec sezonu, ponieważ doznałem kontuzji. Później w klubie pojawił się Roman Abramowicz, ale Gerard Houllier powiedział do mnie w tunelu: "Cokolwiek by się nie działo, jestem zainteresowany sprowadzeniem ciebie". To była krótka rozmowa w tunelu na Stamford Bridge. Odpowiedziałem mu wtedy: "Słuchaj, to Chelsea jest moim klubem" i szczerze mówiąc, nic więcej w tym kierunku się nie stało.

 

Pierwsza przygoda Mourinho z Chelsea zakończyła się nagle we wrześniu 2007 roku. Klub zwolnił trenera po kilku słabszych wynikach w kraju i Europie.

 

Terry: Wszyscy płakaliśmy. To był moment, kiedy w prasie krążyły informacje, że nie gramy zbyt dobrze, że nie radzimy sobie w lidze. Później przyszedł do nas Jose i powiedział: "To tyle, zostałem zwolniony". Obejrzał się i przytulił każdego z nas. Byliśmy dorosłymi mężczyznami, a wszyscy płakaliśmy. Zastanawialiśmy się, co teraz będzie. Mourinho był dla nas niczym ojciec.

 

Później poszliśmy porozmawiać z zarządem i spytaliśmy, czy nie ma możliwości, aby wrócił. Powiedzieliśmy, że to była zbyt pochopna decyzja, a Jose jest najlepszym trenerem, z jakim pracowaliśmy. Niestety, zarząd podjął taką decyzję i nie mógł się z tego wycofać.

 

Jose był bardzo wymagający wobec swoich piłkarzy. Czasami popychał nas do granic wytrzymałości. Dopiero po zakończonym meczu zadawałeś sobie sprawę, dlaczego zrobił to, co zrobił. Siedziałem kiedyś wieczorem w domu i dostałem od niego wiadomość: "Jak tam Toni i dzieci? Powiedz Georgie i Summer, że ich kocham. Jak im idzie w szkole?" Pomyślałem wtedy: "Boże, nigdy wcześniej nie miałem takiego trenera.".

 

 

Następnego dnia, przed treningiem, usiadłem obok Lampsa i powiedziałem mu, że dostałem wiadomość od trenera, myśląc, że jestem wyjątkowy. Frank powiedział, że on i Didier także dostali. Nadal utrzymuję kontakt z Jose. Co jakiś czas rozmawiamy ze sobą. Moje dzieci absolutnie go ubóstwiają. Myślę, że to ze względu na jego cechy, których nie widzą ludzie z świata zewnętrznego.

 

W styczniu 2011 roku, Fernando Torres zamienił Liverpool na Chelsea za 50 milionów funtów. Hiszpan nigdy nie był jednak w stanie wspiąć się w nowym klubie na taki poziom, jaki prezentował w Liverpoolu. Napastnik strzelił 65 bramek w Premier League w 102 występach dla The Reds, ale dla Chelsea odnotował tylko 20 trafień w 106 meczach.

 

Carragher: Nie mogłem w to uwierzyć. Pewnie przez to, że wspólnie żartowaliśmy z Chelsea. Grałem z Torresem przez ostatnie 12 miesięcy przed transferem i był on cieniem swojego dawnego ja. Myślę, że przez 18 miesięcy jego gry w Liverpoolu, był najlepszym napastnikiem na świecie.

 

Myślę, że w pamięci właściciela Chelsea utknęło to, że miał z tym klubem dobry bilans strzelecki. W tym sezonie strzelił przeciwko nim dwie bramki, kiedy wygraliśmy 2:0. Myślę, że to wtedy Roman Abramowicz podjął decyzję o jego zakupie. 50 milionów funtów było, jak na tamte czasy, poważną kwotą i myślę, że wszyscy byliśmy w szoku. Oczywiście, zostaniemy osłabieni, bo Torres odchodzi, ale nie mogliśmy uwierzyć, że do klubu wpłynie 50 milionów funtów.

 

Później sami zrobiliśmy coś podobnego, wydając 35 milionów na Andy'ego Carrolla, ale udało nam się też sprowadzić Luisa Suareza. Prawdę mówiąc, nie byłem zaskoczony, że Torresowi nie poszło w Chelsea zbyt dobrze.

 

 

Terry: To interesujące. Z punktu widzenia Chelsea, nienawidziłem grać przeciwko niemu. Zawsze strzelał bramkę, czy to na Stamford Bridge, czy na Anfiels. Yossi Benayoun miał z nim dobre relacje i powiedział nam, że Fernando jest już w drodze. Mówiliśmy wtedy: "Nie ma szans, będziemy dominować w Premier League przez następne pięć lub sześć lat". Taka była nasza myśl po tym, co prezentował w meczach z nami.

 

Rafa Benitez objął Chelsea w listopadzie 2012 roku i prowadził tę drużynę do maja 2013. Wygrał Ligę Europy i zajął miejsce w TOP4 Premier League, ale wcześniejsze komentarze na temat Chelsea oznaczały, że nie był zbyt lubiany na Stamford Bridge. Przyjście Rafy było dla Terry'ego trudnym przeżyciem. Anglik zagrał od pierwszej minuty w zaledwie pięciu spotkaniach w Premier League...

 

Terry: To było trudne, będę szczery. Na początku naprawdę nie mogłem się doczekać współpracy z Rafą. Chodziło o chęć rozwoju i nauki. Mówiąc prawdę, nie udało nam się porozumieć już od pierwszego dnia. Każde nasze spotkanie wyglądało następująco: "W Liverpoolu robiliśmy to tak, albo tak". Musiałem z nim porozmawiać i powiedzieć: "Szefie, musisz zapomnieć o Liverpoolu, nie możesz ciągle o nich mówić. Teraz jesteś w Chelsea, to nie jest dobrze odbierane przez chłopaków.".

 

Carragher: Myślisz, że to przez tę rozmowę tak cię traktował? Prawdopodobnie nigdy nie rozmawialiśmy w taki sposób z Rafą, czy też innym menadżerem. To brzmiało prawie tak, jakby to powiedział trener.

 

 

Terry: Z pewnością nie wyglądało to zbyt dobrze i nie pomogło w zbudowaniu naszych relacji. Byłem kontuzjowany, kiedy Rafa przyszedł do Chelsea, a potem walczyłem o powrót do gry. Nie grałem przez sześć tygodni przed jego przyjściem, później zacząłem pracować nad powrotem. Rozegrałem kilka meczów, strzeliłem nawet gola, a później wypadłem ze składu. Myślę, że miało na to wpływ kilka rzeczy. Trenowałem tak, jak zawsze i szanowałem ludzi w takim stopniu, jak oni mnie.


Źródło: Sky Sports

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close