Wybudzenie z zimowego snu, czyli wnioski po meczu Chelsea 2:0 Liverpool
Dodano: 04.03.2020 08:26 / Ostatnia aktualizacja: 08.03.2020 20:47Na taki mecz z pewnością czekali kibice Chelsea. Po dwóch słabych spotkaniach z Bayernem i Bournemouth, Frank Lampard kolejny raz udowodnił, że potrafi wygrywać z najlepszymi. Do dwukrotnego triumfu nad Jose Mourinho, tym razem dorzucił zwycięstwo nad Jurgenem Kloppem. Poniżej kilka zdań na temat genezy domowej wygranej z Liverpoolem.
Kolektyw
Dziś cała drużyna zagrała bardzo spójnie. Pokazują to choćby oceny wystawione przez naszą redakcję zaraz po spotkaniu, gdzie nikt nie wyróżniał się negatywnie na tle całej drużyny. Jurgen Klopp nie zlekceważył całkowicie rywala i posłał do boju swoich pięciu kluczowych zawodników. Porównując to ze składem Chelsea, tak gnębionym przez kontuzje, Lampard miał do dyspozycji podobną ilość podstawowych graczy. Mimo tego zobaczyliśmy dobrą grę wszystkich zawodników, którzy niektóre braki nadrabiali niesamowitą ambicją. Piłkarze Chelsea wyglądali, jakby przed meczem zjedli wiadro witamin. Niektóre braki w umiejętnościach czy niewielkie spóźnienie nadrabiali dużym zaangażowaniem. Zdecydowanie taką grę kibice chcą oglądać na Stamford Bridge.
Jak równy z równym
Ten mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie, to świetna gra obu ekip. Swoje szanse mieli zarówno gospodarze jak i goście. Już w pierwszych minutach o zawał swoich kibiców chcieli przyprawić Kurt Zouma i Antonio Rudiger, gdy dwa razy podawali wprost pod nogi przeciwników, jednak na szczęście nie skończyło się to głupią bramką. W późniejszych minutach zawodnicy Chelsea ułożyli swoją grę i przez 20 minut dominowali z Liverpoolem, efektem czego była bramka oraz kilka dobrych sytuacji na zdobycie gola. W późniejszych minutach to Liverpool doszedł do głosu, a gospodarze czekali na wyprowadzanie groźnych kontrataków. Goście mogli strzelić przynajmniej dwie bramki, jednak świetny był powracający do bramki Kepa, broniący dwie kluczowe sytuacje. Nawet Liverpool w lekkim dołku to drużyna niesamowicie groźna i naszym zawodnikom należą się duże brawa, że potrafili nawiązać równą walkę z drużyną pewnie zmierzającą po mistrzostwo Anglii.
Przebłysk geniuszu młodego Szkota
Nie ukrywam, że na powrót do składu Gilmoura czekałem od dłuższego czasu. Miałem do Franka Lamparda nieco żalu, że ten tak mało gra, zwłaszcza w obliczu kontuzji Kante i słabszej formy Jorginho. 18-latek nieraz już pokazywał swoją dużą determinację i zadziorność, co ewidentnie udzieliło się dziś także jego kolegom na boisku. Billy świetnie dyktował tempo gry, grał z podniesioną głową, zaliczył kilka kluczowych przechwytów. Bez wątpienia to najlepszy mecz w koszulce Chelsea i coś mi się wydaje, że mimo młodego wieku, może już niedługo wskoczyć do podstawowej jedenastki klubu z Londynu. Imponująca była sytuacja, gdy ze spokojem założył przeciwnikowi "siatę" w środkowej części boiska, następnie podniósł głowę i zaliczył świetne prostopadłe podanie do Giroud, który powinien był oddać piłkę do Pedro będącego na czystej pozycji. Video z tej akcji już obiega media społecznościowe. Billy Gilmour to chłopak, który zarazem zachowuje chłodną głowę, bardzo ciężko pracuje na treningach i nigdy nie odstawia nogi. Tak wątły posturą zawodnik nadrabia w niesamowity sposób pewne braki fizyczne. Wczoraj kontuzji doznał Mateo Kovacić, Jorginho pauzuje kolejne trzy mecze i wydaje się, że Billy na ten czas wskoczy do podstawowego składu. Oby wykorzystał tę szansę jak najlepiej, gdyż drzemie w nim ogromny potencjał.
Zmartwychwstanie Kepy
Może to zbyt duże słowa, jednak ten mecz pokazał, że Kepa jest dobrym bramkarzem. Problemy osobiste, presja ze strony mediów, wyliczanie błędów i bierności w grze, to wszystko zbiegło się dla młodego jeszcze bramkarza w jednym czasie i ewidentnie jego głowa nie nadążała, by to wszystko poukładać. Wczoraj zobaczyliśmy Kepę pewnego siebie, który nie był przyspawany do linii bramkowej i wychodził do trudniejszych piłek. Hiszpan wybronił 2-3 kluczowe sytuacje, które miałyby wpływ na końcowy wynik spotkania. Frank Lampard nie bał się posadzić go na ławce, za co należą mu się słowa uznania, gdyż dał zawodnikowi pewnego rodzaju czas na reset i nie uległ narastającej presji mediów. Nie chcę przedwcześnie wychwalać Kepy, któremu zresztą często obrywało się za fatalną grę obrony, jednak wygląda jakby wracał do żywych. Problemem Chelsea jest to, że gra dobrze w defensywie przez 90% czasu w meczu, jednak w ciągu kilku minut defensorzy dostają zaćmienia i pozwalają przeciwnikom na oddanie 2-3 groźnych strzałów, z których większość kończy się bramką. Są to w większości stuprocentowe okazje, stąd też tak niskie współczynniki obronionych strzałów. Wczoraj jednak obrońcy oraz bramkarz zagrali świetnie, a nie zapominajmy, że w drugiej połowie przeciwko nim grali Salah, Firmino oraz Mane.
- Źródło: własne
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.