David Luiz i europejskie puchary cz. 2

Autor: Sebastian Romanowski Dodano: 26.03.2019 07:13 / Ostatnia aktualizacja: 26.03.2019 07:13

W pierwszej części wywiadu dotyczącego europejskich pucharów, David Luiz opowiadał o początkach swojej kariery w Europie. Tym razem, Brazylijczyk wspomina między innymi o zdobyciu przez Chelsea Ligi Mistrzów, a także mówi co powinni zaprezentować piłkarze The Blues, jeśli mają zamiar zdobyć Ligę Europy w 2019 roku.

 

Po zwycięstwie nad Napoli w 2012 roku, los sparował Chelsea w ćwierćfinale tych rozgrywek z Benfiką, drużyną, którą Luiz opuścił rok wcześniej. Pierwszy mecz odbył się w Portugalii.

 

– To była dla mnie emocjonująca gra. Jakość mojego życia podskoczyła w Lizbonie od zera do dziesięciu. Po trafieniu do tej drużyny, marzyłem o tym, żeby usiąść na ławce. Przyjechałem do Europy z trzeciej ligi w Brazylii i grałem w jednym z najlepszych klubów na świecie.

 

 

– Podchodziłem do tego meczu ze złamanym sercem, ponieważ wiedziałem, że ktoś będzie po tym dwumeczu smutny. Pamiętam, że bardzo dużo pracowałem nad moimi myślami, bo nie mogłem pozwolić, by coś mnie rozproszyło podczas tego spotkania. Może dlatego zostałem wybrany Piłkarzem Meczu. Uratowałem nasz zespół przed stratą jednej bramki, gdy wybiłem piłkę z linii bramkowej po uderzeniu Oscara Cardozo. Fani zawsze żartują i pytają czemu nie pozwoliłem mu wtedy strzelić.

 

– To była wyjątkowa noc. Wygraliśmy, a po meczu wyszedłem na środek boiska i wszyscy fani bili brawo i dziękowali mi za to, co zrobiłem dla nich w przeszłości. To był wspaniały moment w mojej karierze, ale bardzo ciężko grało mi się przeciwko Benfice.

 

Chelsea wygrała w Lizbonie 1:0, a na Stamford Bridge pokonała rywali 2:1. W półfinale czekała Barcelona, ale David Luiz nie mógł zagrać w obu spotkaniach, ponieważ w półfinale Pucharu Anglii doznał kontuzji.

 

– Byłem bardzo sfrustrowany. Chciałem zagrać w tak wielkich meczach, przeciwko jednemu z najlepszych zespołów w historii futbolu. Próbowałem zrobić wszystko, aby być z moimi kolegami i wspierać ich. W drugim meczu, na Camp Nou, siedziałem razem z naszymi fanami.

 

– Kiedy zobaczyłem to spotkanie, pomyślałem, że nam się uda. Rywale mieli ponad 50 okazji bramkowych, ale nic im się nie udawało. Myślę, że w tym spotkaniu pomógł nam rewanż z Napoli. Pomogła nam tamta mentalność. Myśleliśmy, że wszystko jest możliwe. To nie był zespół, który mógł się poddać. To była drużyna, która mówiła: "Walczymy! To będzie trudne i szalone, uderzą na naszą bramkę 20 razy, ale Petr nas uratuje!"

 

– Wisienką na torcie była bramka Torresa. Było 2:1, więc mieliśmy kwalifikację. Trzy minuty przed końcem meczu poszedłem do windy, a tam usłyszałem olbrzymi okrzyk i pomyślałem, że Barcelona strzeliła. W windzie nie byłem w stanie odróżnić którzy fani krzyczeli. Pomyślałem: "O nie!".

 

– Kiedy otworzyłem windę, zobaczyłem jak jeden z fanów krzyczy, że to Torres zdobył bramkę. O mój Boże, to była wspaniała noc. Biegałem po boisku, mimo że byłem kontuzjowany!

 

 

David Luiz wyleczył swój uraz i zdążył zagrać w finale z Bayernem Monachium. Brazylijczyk strzelił także jedną z bramek w serii rzutów karnych, która zakończyła się zwycięstwem The Blues.

 

Gra w Lidze Mistrzów w następnym sezonie nie była tak łatwa i Chelsea musiała rywalizować w Lidze Europy. Po pokonaniu Sparty Praga, Steauy Bukareszt i Rubina Kazań, drużyna z Londynu spotkała się w półfinale z FC Basel.

 

David Luiz, który grał wtedy regularnie w środku pola, strzelił w obu spotkaniach. W Szwajcarii jego rzut wolny dał Chelsea wygraną 2:1. W rewanżu zdobył, jak sam przyznaje, jedną z najpiękniejszych bramek w swoim życiu.

 

– Ten półfinał to był mój moment – przyznał krótko Brazylijczyk.

 

Po dwumeczu nastąpiła intensywna presja emocjonalna, ponieważ David Luiz kolejny raz musiał się zmierzyć ze swoim byłym zespołem, Benfiką.

 

– Powiedziałem Ivanoviciowi na dzień przed meczem, że jeśli chce zdobyć bramkę po rzucie rożnym, powinien iść na długi słupek, ponieważ to jest miejsce, gdzie Benfica się nie broni. Poszło dokładnie tak, jak myślałem.

 

– Po meczu nie byłem w stanie świętować przez pierwsze 10 lub 20 minut. Jedna część mojego serca została złamana, ponieważ wiedziałem, że moi bliscy przyjaciele są smutni. Przed odebraniem medalu chciałem podejść do każdego piłkarza Benfiki, a zwłaszcza do trenera Jorge Jesusa, czyli kogoś, kto odmienił moje życie.

 

– Warto pamiętać takie chwile, bo to są prawdziwe momenty. Mogę powiedzieć prawdę, nie muszę zwracać uwagi na słowa. To były moje uczucia, każdy ma coś takiego. Możesz mieć mieszane emocje w swoim sercu. Jestem jednak profesjonalistą i będę nim do końca mojej kariery. Będę sobą, ale zamierzam być uczciwy wobec moich uczuć.

 

Od tamtej nocy w Amsterdamie, doświadczenia Davida Luiza w europejskich pucharach łączą ze sobą dwa kluby: Chelsea i PSG. Pierwsze, w kwietniu 2014 roku, miało miejsce przed przeprowadzką do Paryża.

 

– To był kolejny wielki "comeback". Pierwszy mecz nie był dla nas dobry. Zdobyłem bramkę samobójczą i przegraliśmy 1:3. Rewanż to natomiast jedna z najlepszych gier w moim życiu. Biegałem dużo w środku pola, Jose Mourinho ułożył na to spotkanie świetny plan. Pokazał nam dokładnie, jak będziemy grali w pierwszej połowie, pokazał jak będziemy grali w pierwszych 15 minutach po przerwie i pokazał jak powinniśmy grać w ostatnich 20 minutach. Udało nam się i to było wspaniałe!

 

Dwanaście miesięcy później role się odwróciły. David Luiz miał na sobie trykot PSG, a klub z Paryża wyeliminował wtedy Chelsea, a jedną z bramek zdobył Brazylijczyk.

 

– Spotkanie rewanżowe było emocjonalne, ze względu na to wszystko, co wydarzyło się podczas tego spotkania. W pierwszej połowie straciliśmy jednego z najlepszych zawodników w naszym zespole, a później straciliśmy bramkę. W tym meczu górę wzięły emocję, dlatego ciężko było mi się powstrzymać, gdy zdobyłem bramkę na cztery minuty przed końcem dogrywki. Kiedy jesteś tak pobudzony, tlen nie dochodzi do mózgu i nie myślisz racjonalnie.

 

– Nigdy w życiu nie świętowałem przeciwko Chelsea. To była celebracja mojego momentu kariery, momentu tego spotkania, ponieważ wszyscy w nas zwątpili. To było tak, kiedy Ashley Cole świętował, kiedy przegraliśmy 1:3 z Napoli. Jego energia była na innym poziomie niż nasza.

 

 

Jaka jest najważniejsza rzecz, którą muszą zrobić piłkarze Chelsea, aby powtórzyć sukcesy z 2012 i 2013 roku?

 

– Musimy zrozumieć, że jesteśmy gotowi na każdą chwilę. Mogą nadejść złe momenty, chwile bardzo emocjonalne, a my musimy być na to przygotowani. Wygranie turnieju to nie tylko dobre momenty. W mojej karierze nauczyłem się już naprawdę wiele, a piłka nożna jest fajna, bo zawsze uczymy się czegoś nowego. Na to też musimy być przygotowani.

Źródło: chelseafc.com

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close