"Jeszcze sześć lat temu grałem na bosaka" – ekskluzywny wywiad z Nicolasem Jacksonem
Dodano: 25.11.2023 13:14 / Ostatnia aktualizacja: 27.11.2023 17:51Historia Nicolasa Jacksona bez wątpienia może być dobrym materiałem na film. Latem Senegalczyk przeniósł się z Villarrealu do Chelsea i powoli coraz lepiej radzi sobie na angielskich boiskach. Jak się jednak okazuje, jeszcze kilka lat temu jego sytuacja była diametralnie inna, a o luksusowym życiu mógł tylko pomarzyć.
Nicolas Jackson zdradził, że jeszcze sześć lat temu grał w piłkę na ulicach swojej rodzinnej miejscowości nie mając na nogach butów. Nicolas postanowił jednak spełnić swoje marzenia i został profesjonalnym sportowcem, co początkowo nie podobało się jego rodzinie.
– W Ziguinchor grało się na ulicach, graliśmy tylko z przyjaciółmi – zdradził Nicolas Jackson w wywiadzie dla "The Telegraph". Nie było żadnego klubu. Graliśmy, bo po prostu kochaliśmy to robić. Graliśmy tylko przeciwko sobie. To była dobra zabawa – zabawa bez butów. Graliśmy na bosaka i tylko czasem pożyczaliśmy od kogoś buty.
– Gdy byłem dzieckiem, nie miałem butów. Buty były drogie. Grałem na bosaka lub w butach szkolnych. Kiedy dostałem pierwsze buty, miałem może 16 lat. Kupiła mi je mama. Nie były tanie, choć były używane. To nie były oryginalne buty. Na początku nie grałem w nich, gdyż nie byłem do nich przyzwyczajony. Przyzwyczaiłem się do gry na bosaka więc przestawienie się zajęło mi trochę czasu.
– Kiedy dorastałem, kochałem Cristiano Ronaldo. Miałem jego koszulkę, którą zawsze nosiłem. To nie była oryginalna koszulka, ponieważ oryginalna jest bardzo droga więc nie było możliwości, żeby ją kupić. Miałem też zwykłą koszulkę, na którą nakleiłem cyfrę 7 i napisałem długopisem "Ronaldo". Oczywiście, udawałem, że jestem nim. Trudno było obejrzeć mecz z jego udziałem, ponieważ trzeba było za to płacić. Wszyscy chodziliśmy do domu naszego przyjaciela. Zawsze oglądaliśmy mecze wspólnie, nigdy osobno. Wszyscy oglądaliśmy mecze Realu Madryt.
Po zdobyciu hat-tricka w meczu z Tottenhamem Nicolas Jackson świętował w stylu portugalskiego gwiazdora.
– Zawsze świętowałem w ten sposób, gdy będąc w Villarrealu strzeliłem dwie bramki. Kiedy więc strzeliłem hat-tricka, musiałem zrobić ten gest. Teraz będę tak robił tylko w sytuacji, gdy zdobędę hat-tricka, a nie przy każdym golu. To był mój pierwszy hat-trick w karierze. To była wyjątkowa chwila. Piłka z tego meczu jest w moim salonie więc każdy może ją zobaczyć. Mam nadzieję, że będę miał więcej takich piłek, ale ta pierwsza jest bardzo ważna i postaram się, aby była bezpieczna.
– Tata i mama powiedzieli mi, że kiedy byłem bardzo młody i jeszcze nie mówiłem, kupili mi pierwszą piłkę. Aby zasnąć, musiałem ją mieć przy sobie. Byłem dzieckiem. Nie zrobili mi zdjęcia, gdy tak spałem z piłką, ponieważ nie mieliśmy aparatu. Gdybym się obudził i okazałoby się, że nie mam przy sobie piłki, rozpłakałbym się. Wszyscy mi to mówili. Gra w piłkę była więc czymś, na co byłem skazany. To tak, jakby Bóg dał ci coś i powiedział: "Będziesz to robił."
Nicolas Jackson został profesjonalnym piłkarzem dzięki olbrzymiej determinacji i wiary we własne marzenia. Do 16. roku życia nie trenował w żadnej akademii i nie cieszył się zainteresowaniem ze strony piłkarskich klubów.
– W Senegalu niektóre dzieci chodzą do akademii, ale moja rodzina, ze strony ojca, zastanawiała się, czy poradzę sobie w futbolu. Nie chodzi o to, że nie chcieli, bym szedł w tym kierunku, ale wiedzieli, że to trudna droga. W pewnym momencie musisz wybierać między chodzeniem do szkoły, a grą w piłkę. Rzuciłem szkołę i wszyscy byli na mnie źli. Gdybym nie odniósł sukcesu w piłce, nie wiem, co by się ze mną stało. Rodzina chciała, żebym chodził do szkoły, skończył ją, ale zdecydowałem się na inną drogę.
– Musiałem walczyć i być silny. Nie chodziłem na imprezy, nie paliłem, nie piłem. Nadal tego nie robię. Miałem wielu przyjaciół, którzy to robili, ale wiedziałem, że jeśli będę ich naśladował i nie powiedzie mi się w sporcie, mogę mieć trudne życie. W Afryce wiele osób ma trudne życie więc jakoś się specjalnie tego nie bałem.
Napastnik Chelsea zdradził, że jego matka bardzo go wspierała, choć początkowo była sceptycznie nastawiona do jego decyzji. Wie, że do końca życia będzie jej dłużnikiem.
– Wiecie, jakie są matki – robią po prostu to, co jest potrzebne dziecku. Kochają i wspierają cię. Nie chodziłem do szkoły, ale mogłem liczyć na jej wsparcie i pomoc. Pracowała na farmie. Tam, skąd pochodzę, wiele osób pracuje w rolnictwie. Musiałaby pracować od rana do wieczora, żeby mnie utrzymać. Uprawiała ziemię, a później sprzedawała plony. Sprzedawała wszystko, orzeszki ziemne, arbuzy. Ja grałem w piłkę więc nie mogłem z nią sprzedawać czy zarabiać pieniędzy.
– Nie chcę, żeby teraz cokolwiek robiła. Nadal mieszka w Senegalu, chce pracować, ale ja nie chcę, żeby pracowała. Nie chce siedzieć w jednym miejscu więc zobaczymy, co będzie dalej. Nie jestem w stanie odwdzięczyć się jej i tacie. Nigdy tego nie zrobię. Zwłaszcza jeśli chodzi o mamę, gdyż najpierw nosiła mnie przez dziewięć miesięcy w brzuchu. Cokolwiek bym dla niej zrobił, to nie będzie wystarczające. Zawsze staram się robić wszystko, by ją uszczęśliwić.
Przełom w karierze Nicolasa nastąpił w 2017 roku, gdy dostrzegł go były napastnik Fulham Diomansy Kamara. 17-latek dołączył do Casa Sports, drużyny grającej w najwyższej lidze w Senegalu w sezonie 2018/19. Później nastoletni wówczas napastnik odbył testy w Benfice, a później przeniósł się do Villarrealu, zaś w tym roku za 32 miliony funtów przeszedł do Chelsea.
– Grałem na ulicy, ale niektórzy agenci przychodzili, żeby nas oglądać. Diomansy zorganizował turniej dla najlepszych piłkarzy w Ziguinchor i po prostu mnie dostrzegł. Stamtąd trafiłem do Casa występującego w First Division. Grałem tam może przez siedem miesięcy, a później przeniosłem się do Hiszpanii. Nigdy nie chodziłem do szkoły piłkarskiej. Grałem na ulicach, byłem szybki i potrafiłem dryblować. A kiedy przeniosłem się do Hiszpanii, trafiłem na Unaia Emery'ego, który mnie rozwinął.
W Anglii 22-latek musiał poradzić sobie nie tylko z zupełnie inną niż w Hiszpanii pogodą, ale także odczuwał zdecydowanie większą presję. Podczas meczu z Brentford (przegranym przez Chelsea) napastnik wdał się w krótką wymianę zdań z kibicem, który krzyczał do niego, żeby się obudził, zaś po meczu jego instynkt strzelecki zakwestionowali Alan Shearer i Peter Crouch.
– Muszę przeprosić tego kibica. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. W Villarrealu gra się bez większej presji, ponieważ to inny klub, ale wiem, że ta sytuacje da mi coś dobrego. Zwykle nie rozmawiam z kibicami i nie rozpraszają mnie ich zaczepki. Nie wiem, co mnie wtedy napadło. To musiała być frustracja. To nie jest drobnostka. Wszyscy oczekują, że będziesz robił to, czego od ciebie oczekują. To dlatego, że cię kochają, a nie dlatego, że cię nienawidzą. Chcą, żebyś ich uszczęśliwił. Teraz to wiem. Byłem w Villarrealu, ale to coś innego. Tam jest inaczej. W Chelsea są inne standardy.
– Cristiano strzelał po 30-35 goli w sezonie, a ludzie i tak go krytykowali. Nigdy nie słyszeliśmy, żeby się na to skarżył. Po prostu cieszył się z kolejnych bramek. Chcę mieć takie samo podejście. Uczę się od Cristiano, nigdy więcej nie odpowiem na krytykę. Wiem, na co mnie stać i wierzę w siebie.
Obecnie Nicolas Jackson ma na swoim koncie tyle żółtych kartek, ile bramek, czyli siedem. Z tego powodu napastnik musiał już pauzować. Większość kar była spowodowana dyskusjami z sędziami. Mauricio Pochettino także go za to ukarał. W jaki sposób?
– Któregoś dnia musiałem biegać i nie wiedziałem dlaczego. Pewnie to miało być za zawieszenie. Myślę, że to była kara. Tego dnia byłem martwy i pytałem, dlaczego musiałem to robić. Usłyszałem, że mam po prostu biegać. To były naprawdę trudne, intensywne okrążenia. Kiedy skończyłem, po prostu padłem. Myślę, że to miała być kara.
– Trener rozmawiał ze mną i mówił, że mam być ostrożny, bo dostawałem żółte kartki. To była najważniejsza rzecz. Planuję to zmienić – dodał napastnik.
- Źródło: "The Telegraph"
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
"Latem Senegalczyk przeniósł się z Villarrealu do Chelsea i powoli coraz lepiej radzi sobie na angielskich boiskach"
Kto ten artykuł napisał? On chyba meczów nie ogląda. Sorry ale Jackson to w tej chwili najgorszy zawodnik Niebieskich.
Niejaki Matt Law. Podobno gość jest szanowany.
Zgadzam się,on jest gorszy od Moraty nawet.