Fajerwerki na Stamford Bridge, czyli wnioski po meczu Chelsea 7:0 Norwich

Autor: Bartek Kijko Dodano: 24.10.2021 12:25 / Ostatnia aktualizacja: 24.10.2021 12:52

Piłkarze Chelsea w tym spotkaniu występowali w roli gospodarza, jednak zdecydowanie nie byli zbyt gościnni dla przyjezdnych przeciwników. The Blues rozbili popularne "Kanarki" i nie pozostawili cienia złudzeń co do tego, która drużyna tego popołudnia była lepsza. 

 

 

Napastnicy? A na co to komu potrzebne?

 

Kibice Chelsea mieli pewne obawy przed tym spotkaniem, ze względu na kontuzje obydwu napastników - Romelu Lukaku i Timo Wernera. Thomas Tuchel zdecydował się wystawienie Kaia Havertza w roli "dziewiątki", który był w zasadzie jedyną możliwą opcją do obsadzenia tej pozycji. Niemiec nie ma jednak ustabilizowanej, dobrej formy i mając naprzeciw siebie obrońców ostatniej w tabeli drużyny, nie powiększył swojego dorobku bramkowego. O to jednak zadbali zawodnicy występujący nieco głębiej na boisku.

 

W podstawowym składzie, pod dobrym występie przeciwko Malmo, wystąpił Callum Hudson-Odoi, który mógł cieszyć się ze swojego pierwszego ligowego trafienia. Tego samego dokonał Mason Mount, który tak rozochocił się pierwszym w sezonie golem, że mecz zakończył z hattrickiem. Kolejne trafienie dorzucił znajdujący się w doskonałej formie Ben Chilwell i to trzecie ligowe spotkanie z rzędu, w którym Anglik wpisuje się do protokołu sędziego. Marcos Alonso miał genialny początek bieżącej kampanii Premier League, jednak to widocznie bardzo podrażniło Bena, który jak mawiał klasyk, tanio skóry nie sprzeda. Rywalizacja widocznie napędza obu zawodników, z czego bez wątpienia bardzo zadowolony jest Thomas Tuchel. Ostatnim z zawodników, którzy mieli udział w tej kanonadzie, był Reece James, który skorzystał ze świetnego podania od Masona Mounta i pięknym lobem pokonał Tima Krula, niczym Leo Messi w swojej najlepszej formie.

 

The Blues w tym meczu byli absolutnie bezlitośni dla swoich rywali i korzystali z każdego błędu, każdej wolnej przestrzeni na boisku. Z pewnością podobać się mogło to, jak gracze Chelsea byli głodni kolejnych trafień. Być może było to spowodowane ostatnim ligowym starciem, w którym wypadli po prostu słabo. Jeśli podopieczni Thomasa Tuchela chcieli tym meczem coś udowodnić swoim kibicom, to bez wątpienia im się to udało.

 

 

Mason Mount i jego pierwszy hattrick

 

Można powiedzieć - nareszcie! Wychowanek Chelsea w ostatnich tygodniach nie był tym samym zawodnikiem, jakiego widzieliśmy w poprzednim sezonie. W jego poczynaniach brakowało świeżości i radości z gry. Anglik grał z ciężarem i presją, którą zapewne sam sobie również narzucał, gdyż zawsze był bardzo ambitnym piłkarzem. Mase dźwigał brzemię, które w końcu zrzucił. Gdy to już się stało, zobaczyliśmy jego najlepszą wersję. Trzy bramki i świetna asysta do Reece'a Jamesa. Chelsea jest liderem tabeli i wygrywa większość spotkań, jednak w wielu przypadkach brakowało iskry w grze ofensywnej. Z pewnością duży wpływ miała na to słabsza dyspozycja Mounta, na którym The Blues opierali swoją grę w poprzednim sezonie, gdy przez niego przechodziła absolutna większość akcji. Teraz pozostaje nam liczyć na to, że Mase najgorszy okres w Chelsea ma już za sobą i będzie pokazywał swoją najlepszą wersję z tygodnia na tydzień, gdyż co do jego umiejętności nigdy nie miałem wątpliwości. 

 

 

Defensywa postrachem obrońców przeciwnika

 

Tak dobrych liczb obrońcy Chelsea nie mieli od dawna. Jest to pewnego rodzaju paradoks, gdyż to powinno cieszyć i jednocześnie niepokoić, ze względu na niemoc ofensywy The Blues. Ta jednak (prawdopodobnie) nie może trwać w nieskończoność, a póki co o pozytywnych wynikach w wielu przypadkach decydowali defensorzy. Chelsea w obecnej kampanii Premier League strzeliła 23 bramki (najwięcej spośród wszystkich drużyn), z czego 10 było autorstwa naszych obrońców. Są to wręcz nieprawdopodobne statystyki, które przypominają nam czasy świetności Johna Terry'ego oraz Branislava Ivanovicia.

 

Taki stan rzeczy oczywiście nie może trwać wiecznie i sprawy w swoje ręce muszą w końcu wziąć gracze ofensywni. W uzyskaniu dobrej formy z pewnością nie pomagają powtarzające się kontuzje, które są przeszkodą chociażby dla Christiana Pulisica. Każdy zna możliwości Amerykanina, który w formie potrafił ciągnąć za uszy całą grę, jednak nie możemy na nim polegać przez jego podatność na urazy. W styczniowym okienku transferowym nieuchronny wydaje się być transfer jednego gracza ofensywnego, który będzie regularnie punktował, a Thomas Tuchel z pewnością rozważy przydatność Amerykanina w jego kadrze. Drużyna bijąca się o najwyższe cele musi mieć w swoich szeregach ofensywnego gracza, który z tygodnia na tydzień nie schodzi z pewnego poziomu gry. 

 

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close