Maszyna Tuchela powoli się rozkręca. Wnioski po meczu Chelsea 2:0 Burnley
Dodano: 31.01.2021 16:30 / Ostatnia aktualizacja: 31.01.2021 16:30Byliśmy świadkami pierwszego zwycięstwa Chelsea pod wodzą Thomasa Tuchela. Poprzedni mecz miał sporo pozytywów, ale ostatecznie dał tylko bezbramkowy remis. Dzisiaj widzieliśmy już konkrety, choć Niemiec nie rozpędził jeszcze w pełni swojej maszyny.
Eksperymenty
Thomas Tuchel znany jest z tego, że używa wielu formacji i często rotuje. Dokonał czterech zmian w składzie w stosunku do poprzedniego meczu. Inaczej wyglądała ofensywa, a drugie życie dostał Marcos Alonso. Hiszpan ma braki w obronie, ale jako wahadłowy sprawdza się dobrze. Wpisał się na listę strzelców i przypomniał o sobie fanom. Za nami dopiero dwa mecze, ale tak naprawdę nie wiemy, kto jest faworytem do składu u nowego trenera. Mendy i Silva to pierwsze postacie, które przychodzą na myśl, ale reszta stoi pod znakiem zapytania. Taka nieprzewidywalność może być zaskoczeniem dla rywali. Trudno przeanalizować zespół, który na każdy mecz może wyjść inną formacją z kilkoma zmianami personalnymi w składzie. Może to mieć jednak drugą, ciemniejszą stronę. Zawodnicy będą wypadać z rytmu, niektórzy mogą być niezadowoleni ze swojej pozycji i zrobi się problem. Na ten moment jednak warto skupić się na pozytywach i pozwolić Tuchelowi pracować. Niebawem jego schematy i rozwiązania powinny być bardziej widoczne, a miejsce w czołowej czwórce to wciąż sprawa otwarta.
Dominacja
Kilka słów o samym meczu. Eksperymenty Tuchela to jedno, ale postawa Burnley była dziś co najmniej stateczna. Można odnieść wrażenie, że nieistotne, kto wyszedłby na boisko w niebieskich barwach, a przyjezdni i tak przyjęliby taką samą taktykę. Zadecydował styl, a The Blues kompletnie zdominowali rywali. Edouard Mendy był dziś bezrobotny, a zalążki ataków gości skutecznie rozbijali defensorzy na czele z Thiago Silvą. Dziewiętnaście strzałów Chelsea, z czego osiem w światło bramki Nicka Pope'a. Imponująca statystyka, nawet pomimo faktu, że wiele uderzeń było lekkich albo dalekich od celu. Ważne, że stwarzaliśmy sobie szanse i kończyliśmy je strzałem. Burnley to zespół, który traci niewiele goli, a przy ostatniej wizycie na Anfield Road nie dość, że zachowali czyste konto, to jeszcze udało im się wygrać. Na Stamford Bridge oddali tylko jeden niecelny strzał i nic nie wskazywało na to, że jakkolwiek zagrożą gospodarzom. Trzy punkty trafiają na konto Chelsea i z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że zasłużenie.
Niemcy wciąż uśpieni
Przyjście Thomasa Tuchela miało przynieść odmianę stylu, wyników, ale także przebudzenie Kaia Havertza i Timo Wernera. Niemcy nie zagrali dotychczas razem od pierwszej minuty. Dziś byli ze sobą na boisku przez dziesięć minut i zaowocowało to jedną próbą prostopadłego podania w stronę Wernera od Havertza. Były gracz RB Leipzig wciąż nie może się odnaleźć na boisku. Oddał co prawda trzy celne strzały i zmusił Nicka Pope'a do interwencji, ale Anglik nie musiał się zbytnio wysilać. Strzały Niemca były niegroźne, a mimo starań jego obecność na boisku nie stwarzała wielkiego zagrożenia. Kolejny mecz w podstawowym składzie zagrał natomiast Antonio Rudiger i kolejny raz Chelsea zachowała czyste konto. Choć już pod koniec kadencji Franka Lamparda Niemiec grał w podstawowym składzie, to można powiedzieć, że zalicza dobry początek u nowego trenera. Jedni zyskują, inni tracą na zmianach. Na pewno wciąż wszyscy będą patrzeć na rozwój Havertza i Wernera, bo to oni mieli stanowić siłę ofensywy The Blues. Na razie mimo zmian nie można wyciągać zbyt wielu wniosków z pracy Thomasa Tuchela. Pamiętajmy, że były trener PSG jest w klubie niecały tydzień. Wymagania są wysokie, ale dajmy czas Niemcowi. Czas rozliczeń nadejdzie na koniec sezonu.
- Źródło: własne
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.