Poprawa skuteczności, czyli ostatni element układanki. Wnioski po meczu Chelsea - Liverpool

Autor: Mateusz Kluba Dodano: 28.02.2022 01:36 / Ostatnia aktualizacja: 28.02.2022 01:36

Niestety nie tym razem. Piąty finał Chelsea pod wodzą Thomasa Tuchela nie został wygrany. Bilans jednak pozostaje dodatni. To była jednak prawdziwa piłkarska uczta: wysoka intensywność, liczne zwroty akcji, piękne strzały, jeszcze lepsze parady bramkarskie, ogromne zaangażowanie i walka o każdy centymetr boiska. Kibice obydwu zespołów na pewno przeżyli dzisiaj niesamowite emocje, a ten mecz z pewnością na długo pozostanie w ich pamięci.


Solidna obrona pod dowództwem Mendy’ego


Rozpocznijmy od formacji obronnej. Starcie z ofensywą The Reds to dla każdego zespołu bardzo trudne zadanie. Dość powiedzieć, że Liverpool nie strzelił ani jednego gola pierwszy raz od 13 stycznia. Jest to drużyna, która bardzo rzadko nie znajduje jakiejkolwiek drogi do bramki rywala. Dzisiaj było również bardzo blisko. Jednak dobra dyspozycja obrońców The Blues pozwoliła nie dopuścić graczy Liverpoolu do stworzenia wielu sytuacji bramkowych. Gdy już jednak im się udało, cuda między słupkami wyczyniał Edouard Mendy, który popisał się kilkoma fantastycznymi paradami. Jego podwójna obrona z 30. minuty spotkania sprawiła, że wszyscy złapali się za głowy. Co więcej, w momencie, gdy podopieczni Jurgena Kloppa znaleźli sposób na zdobycie gola, został on cofnięty po analizie VAR, ze względu na przebywającego na spalonym Van Dijka, który przeszkadzał Reece’owi Jamesowi w skutecznej interwencji.


Zdarzyły się również pojedyncze błędy, ale w meczach na takiej intensywności i o taką stawkę, to po prostu bardzo prawdopodobne. Nasz dyrygent na bramce zaliczył bardzo słabe podanie nogą, które mogło narobić dużego bałaganu. Udało się jednak tego uniknąć. Trevoh Chalobah nie miał dzisiaj łatwego życia, grając przeciwko Luisowi Diazowi. Kolumbijczyk wykazywał wielką ochotę do gry, a zwłaszcza do rajdów lewą stroną boiska. Ich pojedynki były bardzo zacięte, czasem na pograniczu faulu. Anglik poradził sobie jednak dość dobrze.


Maratończycy w pomocy


By móc podjąć jakąkolwiek sensowną walkę z czołowymi zespołami, do których z pewnością należy obecny Liverpool, potrzeba pomocników w świetnej dyspozycji. Środek pola jest kluczową formacją, by przejąć kontrolę nad meczem i narzucić przeciwnikowi swój styl gry. Planem na finał Thomasa Tuchela były kontrataki. Do pewnego momentu, powiedzmy 40, może 45 metrów przed bramką, The Reds mogli swobodnie rozgrywać piłkę. Gdy próbowali się zbliżyć, trafiali na ścianę piłkarzy Chelsea, szczelnie broniących przed podejściem pod pole karne. To jednak nie wszystko. Mateo Kovacić i N’Golo Kante są zawodnikami dysponującymi świetną szybkością i techniką użytkową. Obaj potrafią również dryblować i wyprowadzać akcje. O umiejętnościach defensywnych Francuza moglibyśmy rozprawiać godzinami. Kolejny raz jednak zobaczyliśmy, jak ważne dla taktyki niemieckiego menadżera jest sprawne przeniesienie gry pod bramkę przeciwnika. Wypady, rajdy Chorwata i Francuza niejednokrotnie umożliwiły stworzenie niebezpiecznej sytuacji dzięki błyskawicznie przeprowadzonym kontratakom.


Jorginho ma również mnóstwo zalet i przydatnych umiejętności, jego wizjonerstwo czy unikalny styl wykonywania rzutów karnych to tylko krople w morzu. Każdy, kto próbuje temu zaprzeczyć, po prostu przecenia swoją wiedzę na temat piłki nożnej. Wydaje się jednak, że w meczach z największymi rywalami, Thomas Tuchel częściej będzie stawiał na chorwacko - francuski duet, który oferuje więcej niż inne kombinacje. Kunszt Jorginho z kolei zaobserwujemy w pełni, gdy to Chelsea będzie dominować i nieustannie panować nad piłką.


Kreatywność kosztem skuteczności


Trio napastników, tak jak we wtorkowym meczu Ligi Mistrzów z Lille, ponownie stworzyli pomocnicy ofensywni. Trzeba powiedzieć, że stworzone sytuacje były naprawdę groźne i powinny zakończyć się przynajmniej jedną bramką dla podopiecznych Thomasa Tuchela. Wymienność pozycji, szybkość, zwinność to cechy, które można przypisać każdemu z trójki Havertz, Mount, Pulisic. Dzisiaj niestety zawiodła skuteczność. Jedna dobra, choć trudna okazja oraz jedna tak zwana patelnia dla Masona Mounta - brak gola woła o pomstę do nieba. Pierwszy strzał minął słupek w bliskiej odległości, drugi w niego uderzył. Nie ma się jednak co więcej nad zawodnikami pastwić. Trener na pewno widział, że nad wykończeniem trzeba z niejednym graczem popracować i tym się drużyna zajmie. Natomiast niedawne problemy ze stworzeniem jakichkolwiek okazji bramkowych dzisiaj w żadnym razie nie były widoczne. Zmyślne przemieszczanie się po boisku, gracja i pomysłowość to słowa, które najlepiej opisują grę Chelsea w tym spotkaniu. Oglądanie kolejnych powtórek jest jedną wielką przyjemnością, brakuje tylko trzepoczącej w siatce bramki piłki.


Nie są to z kolei dobre wieści dla Romelu Lukaku. Chelsea bez niego radzi sobie lepiej, gra ze zdecydowanie większym polotem, finezją i swobodą, o której bardzo często wspomina Thomas Tuchel. Tego potrzebuje jego zespół, by znów był bardzo groźną maszyną. Po wejściu Belga na boisko, mogło się przez chwilę wydawać, że to właśnie jego brakowało. Doszedł do kilku okazji, ale w jego przypadku również strzały nie były na tyle dobre, by zaskoczyć świetnie broniącego w niedzielne popołudnie Caoimhina Kellehera. Przed Tuchelem i jego sztabem niełatwe zadanie poprawienia skuteczności The Blues. Przydałoby się bowiem zobaczyć Chelsea aplikującą przeciwnikom kilka bramek, na to z pewnością wszyscy liczymy. Najbliższa okazja ku temu będzie już w środę, ponieważ w ramach Pucharu Anglii, piłkarze ze Stamford Bridge zmierzą się z Luton Town. Pytanie brzmi, jak bardzo można się poprawić w trakcie dwóch treningów.


Drugą rzeczą do poprawy jest trzymanie linii spalonego. Przyznam szczerze, że nie pamiętam meczu, w którym tak wiele bramek zostałoby anulowanych z pomocą VARu (redakcyjni koledzy przypomnieli o meczu z Leicester City, ale wynik przyćmił stracone szanse), ze względu na spalenie akcji przez któregoś z zawodników. Należy dodać, że poza dość dziwnie narysowaną linią przy sytuacji Lukaku, wszystkie bramki zostały odwołane prawidłowo.


Wynik może i dla Niebieskich nie był w niedzielę korzystny i to zawodnicy Liverpoolu podnieśli puchar, ale trzeba przyznać, że spektakl, który przygotowali trenerzy ze swoimi podopiecznymi był niesamowity. Chyba najlepsze 0:0 jakie miałem okazję zobaczyć. Sam Tuchel na pomeczowej konferencji prasowej nie krył zadowolenia ze swoich zawodników. Styl naprawdę cieszył oko, solidna gra z tyłu i w środku pola również. Pozostaje popracować nad skutecznością. Mamy jednak podstawę sądzić, że po długim kryzysie, zwłaszcza zdrowotnym, Chelsea wraca na właściwe tory.

klubson
Author: klubson

Mateusz Kluba

 

Kibic Chelsea od 2012 roku. Jako dziecko skakałem przed TV, gdy Fernando Torres wprowadzał The Blues do finału Ligi Mistrzów w 2012 roku.


W ChelseaPoland.com od listopada 2021 r. a od września 2024 r. redaktor naczelny.


Poza piłką nożną - żużel oraz lekka atletyka, w której jestem sędzią.


Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

PaździochMarian
komentarzy: 152
28.02.2022 06:46

Wnioski: nie da się wygrać meczu a tymbardziej trofeum, nie strzelając bramek.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close