Miejmy nadzieję, bo mamy tylko ją

Autor: Bryan Thomas Warden Dodano: 19.12.2021 17:47 / Ostatnia aktualizacja: 19.12.2021 17:47

Gdyby drużynom Premier League przysługiwało prawo do skorzystania z urlopu, Chelsea FC śmiało mogłaby przed startem każdego sezonu rezerwować termin na grudzień. W ostatnich latach praktycznie regułą bywało, że forma The Blues sypała się niczym domek z kart właśnie pod koniec roku. Nie inaczej jest tym razem, choć jeszcze parę miesięcy temu nikt się tego nie spodziewał. Swoją drogą "urlop" od angielskiej piłki możemy mieć tak czy inaczej, tyle że z powodu, którego wszyscy chcielibyśmy uniknąć.

 

Grudniowe mecze rozegrane przez Chelsea zapewne mocno rozregulowały psychicznie niejednego fana tej ekipy, wliczając w to piszącego te słowa. Po ubiegłotygodniowych "popisach" osobiście byłem tak zdewastowany mentalnie, że nawet nie byłem w stanie skleić na ten temat paru sensownych zdań. Tym razem w sumie nie jest lepiej, no ale spróbujmy przeanalizować ten niebieski bałagan.

 

Jeśli jeszcze tydzień lub dwa tygodnie temu można było mówić o chwilowym zawahaniu formy, to dzisiaj nikt nie ma wątpliwości co do poważnych tarapatów. Zespół przechodzi po prostu kryzys na pełną skalę. Same wyniki nie znamionowałyby jeszcze tragedii, wszak bywało znacznie gorzej niż dwa zwycięstwa, dwa remisy i jedna porażka. Jednakże dla jakości gry, jaką obserwujemy od początku tego miesiąca, nie może być żadnego, absolutnie żadnego wytłumaczenia. Tak jak parę miesięcy temu zaznaczyłem, że taka drużyna jak Chelsea nie ma prawa dopuścić do rozpaczliwej obrony przed zmasowanym atakiem Brentford, tak nie można pozwalać na dominację ekipom pokroju Leeds United czy Wolverhampton. Domowy remis z wybitnie osłabionym Evertonem to także jest wynik, który można traktować w kategoriach przysłowiowego gwoździa dobitego do trumny.

 

Jak zwykle w takich przypadkach rodzi się zasadnicze pytanie: dlaczego? Dlaczego gramy tak słabo, skoro graliśmy tak dobrze? Pierwszy punkt na liście przyczyn należy przyznać urazom oraz akcji w wykonaniu "wirusa celebryty", który od prawie dwóch lat zawładnął umysłami wielkich i małych tego świata. Problemy kadrowe do pewnego stopnia mogą usprawiedliwiać wyniki i poziom gry, ale tylko do pewnego stopnia. Chodzi przecież o to, że gracze, którzy ostatnio cieszyli się dobrym zdrowiem, kompletnie nie przypominają samych siebie. Zamiast stosunkowo dobrej skuteczności (jeszcze w październiku i listopadzie skuteczność pod bramką rywala była wręcz wzorcowa, w zestawieniu z obecną), mamy kompletny brak zrozumienia i dokładności wśród graczy ofensywnych. Dominację i mocny pressing w środku pola zastąpiły chaos i brak zorganizowania. Z kolei pewność i żelazna dyscyplina w obronie ustąpiły miejsca rozprężeniu i dekoncentracji. I oczywiście w każdym z grudniowych meczów nie mogło zabraknąć prostych i wręcz głupich błędów indywidualnych, które często kończyły się stratą bramki.

 

Wydaje się, że zawodnicy Thomasa Tuchela kompletnie zatracili zwycięską mentalność, która jeszcze w drugiej połowie listopada pozwalała im odnosić wielkie zwycięstwa nad Leicester City czy Juventusem. Wśród graczy The Blues jak na dłoni widać brak pewności siebie, brak pomysłu na grę, brak energii i entuzjazmu do działania. Przykro to stwierdzić, ale ekipa, która tak niedawno wydawała się mieć przed sobą świetlaną przyszłość, dzisiaj sprawia wrażenie kompletnie wypalonej... Może zawiodły jakieś elementy dotyczące zarządzania drużyną? Jeśli miesiąc temu kadra wydawała się być pełna siły, a teraz oprócz kontuzji widać totalny brak mocy, to raczej nie jest to przypadkowa sekwencja zdarzeń.

 

Daleki jestem od tego, aby szukać winowajców takiego stanu rzeczy poza klubem, ale ostatnie decyzje władz Premier League są co najmniej dyskusyjne. Jeśli na 10 meczów odwoływanych jest aż 6, a na dodatek impreza z udziałem "wirusa celebryty" stale się rozkręca, to czy nie lepiej byłoby zawiesić całą kolejkę? Czy można mówić o stuprocentowej uczciwości i przejrzystości, skoro nikt nie opracował jasnych wytycznych odnośnie tej sytuacji i mecze są przekładane niejako uznaniowo? W mojej ocenie to czysto retoryczne pytania, a przecież czasu na ustalenie jasnych zasad działania było dostatecznie dużo.

 

Biorąc pod uwagę sam poziom występów Chelsea, należy stwierdzić, że za kadencji Thomasa Tuchela tak źle jeszcze nie było. Mowa jednak o samym poziomie gry, nie o ogólnej sytuacji klubu. Dlatego też choć krytyka sama w sobie jest uzasadniona, to w ostatnim czasie wielu fanów The Blues nieźle odleciało z niepochlebnymi komentarzami. Powody do zdenerwowania i rozgoryczenia są uzasadnione, ale dobrze jest znać granice. Kilka słabych meczów to jeszcze nie powód, aby poddawać w wątpliwość umiejętności trenera, który kilka miesięcy temu dokonał niemożliwego. Nie można też jechać bez trzymanki po piłkarzach, którzy grać w piłkę potrafią. Trzeba pamiętać o tym, że póki co Chelsea nadal jest na podium tabeli, co ostatnich latach wcale nie było normą. Awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów udało się wywalczyć bez większych problemów, a na dodatek podczas losowania 1/8 finału tych rozgrywek mieliśmy sporo szczęścia. Doprawdy bywało gorzej, o wiele gorzej.

 

Tak, ja wiem, że być może wypadliśmy z wyścigu o tytuł mistrzowski. Niestety dla nas Manchester City i Liverpool FC na razie imponują formą, ale... my też do niedawna imponowaliśmy. Nigdy nie wiadomo, co wydarzy się za miesiąc czy dwa. Rzecz jasna nikomu źle nie życzę, ale fortuna kołem się toczy. Na chwilę obecną Chelsea jest w kryzysie, ale mniej więcej rok temu też w nim tkwiliśmy, a co było potem – wiadomo. Trzymajmy się nadziei, że tym razem przeżyjemy powtórkę. Ostatecznie zbliża się czas świąt Bożego Narodzenia, czas nadziei...

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close