Taki tam wypadek przy pracy
Dodano: 03.04.2021 16:55 / Ostatnia aktualizacja: 03.04.2021 16:56Jeszcze w sobotę rano spodziewałem się problemów ze znalezieniem tematu na cotygodniowy felieton. No bo o czym tu pisać, skoro w czas przerwy reprezentacyjnej futbol klubowy zamiera, a w najbliższej perspektywie jest jedynie mecz ligowy z idealnym kandydatem do spadku? Na szczęście, a właściwie to na nieszczęście, nasi ulubieńcy zadbali o to, aby mijający tydzień zakończyć z hukiem.
Katastrofa, która spotkała Chelsea w pierwszym meczu kwietnia, wcale nie sprowadza się do porażki. W każdym bądź razie nie chodzi o nią na pierwszym miejscu. Na całym świecie nigdy nie było drużyn nie do pokonania i taką ekipą nie jest także zespół Thomasa Tuchela. Prędzej czy później trzeba było przełknąć gorzką pigułkę pod wodzą niemieckiego trenera, a przegrana i tak przyszła stosunkowo późno. Pierwszym obszarem sromotnej klęski The Blues jest fakt, że znokautował nas jeden z najsłabszych zespołów ligi i to wbijając przy tym aż 5 bramek. W rezultacie zanotowaliśmy nasz największy łomot (!!!) w tym sezonie. Drugim jest kompletna bezradność i popełnienie wszystkich błędów z przeszłości.
Można było wręcz odnieść wrażenie, że na przerwę reprezentacyjną wyjechała drużyna Thomasa Tuchela, ale wrócił z niej zespół Franka Lamparda. Dla mnie mecz z West Bromwich Albion to był wypisz wymaluj pokaz bezsiły z czasów największego kryzysu z angielskim trenerem na pokładzie. Dziurawa defensywa, wołające o pomstę straty piłek w środku pola, notabene kończące się groźnymi kontratakami i wreszcie posucha w ofensywie. No generalnie odbyliśmy krótką podróż w czasie o parę miesięcy wstecz.
Zapewne dla wielu osób sprawcą nieszczęścia pozostanie Thiago Silva. Choć sam byłem na niego wściekły, to trzeba mieć świadomość tego, że jego głupie wyskoki nie wzięły się znikąd. Brazylijczyk po prostu próbował naprawiać bezmyślne akcje kolegów z drugiej linii. Inna sprawa, że tak doświadczony facet powinien robić to nieco bardziej umiejętnie. Szczególnie godny odnotowania jest jego popis, za który zarobił drugą kartkę i wyleciał z boiska. Radziłbym na przyszłość zdecydować się, czy chce blokować strzał, czy raczej woli szarżować wślizgiem. Kombinacje takie jak ta, którą ostatecznie wybrał, zwykle nie kończą się dobrze. Tak też było w tym przypadku. Jednak czy to właśnie obrońca Chelsea ponosi całą winę? Nie sądzę. Czy z nim w składzie gra byłaby równie beznadziejna? Tak sądzę. W tym meczu nic nie układało się po naszej myśli, a prawie cały skład myślami był gdziekolwiek, tylko nie na murawie Stamford Bridge.
Porażka w tym spotkaniu po prostu wymyka się logice. Ciężko wytłumaczyć jak to się stało, że zawodnicy WBA zdołali narzucić Chelsea swój styl gry. Ostatecznie to The blues nie mieli przecież problemu z tym, aby zdominować Atletico Madryt, Liverpool czy Tottenham. Tymczasem Sam Allardyce i jego skład z powodzeniem wciągnęli londyńską drużynę w swoją ulubioną kopaninę, której nie sposób było wygrać, zwłaszcza grając w osłabieniu. Choć z natury nigdy nie byłem optymistą, to nieracjonalność tego meczu daje mi pewną nadzieję. Głęboko wierzę w to, że porażka z West Bromwich Albion była po prostu wypadkiem przy pracy. A wypadki się zdarzają.
"Wszystko co mogło pójść źle poszło źle" – te słowa trenera Chelsea są najlepszym podsumowaniem całej sprawy i najlepiej po prostu o niej zapomnieć. Będzie to konieczne, choć niełatwe, bo oberwanie od ekipy ze strefy spadkowej strasznie boli. Konieczność wynika z nadchodzących, arcyważnych spotkań. Już w środę pojedynek z FC Porto, a kolejna sobota to mecz z Crystal Palace. Nie ma przepraszam, w tych dwóch meczach trzeba zrehabilitować się za dzisiejsze upokorzenie. Mam nadzieje, że zawodnicy The Blues są tego świadomi.
* * *
Korzystając z okazji, choć wobec okoliczności może to zabrzmieć nieco sarkastycznie, pragnę życzyć spokojnych świąt. Odpocznijcie nieco od nauki, pracy, innych obowiązków i nabierzcie wiary w lepsze jutro.
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.