Sport obnażony, czyli jak nie przekreślić kariery zanim na dobre się zacznie
Dodano: 01.06.2020 23:04 / Ostatnia aktualizacja: 02.06.2020 07:14Wielu było w historii piłkarzy, których przerosły oczekiwania. Takich, których można by określić mianem bohaterów tragicznych. Niektórym do głów uderzyła sława i pieniądze, pojawiły się narkotyki, a alkohol zastąpił napoje izotoniczne. Znaczną część środowiska, nie tylko tę najmłodszą, dopadła samotność. Paradoks? Nie, bardzo naturalne zjawisko wśród celebrytów i szeregu ludzi, znajdujących się na świeczniku. Blaski fleszy, okrzyki fanów i gigantyczna atencja na chwilę zajmują czas i głowę, ale pusty dom staje się więzieniem dla skołatanych myśli.
O tym, jak ważna w sporcie jest psychika, najlepiej wie Mike Tyson. Amerykanin w wieku 20 lat został zawodowym mistrzem świata w boksie. Pierwsze lata były dla niego pasmem sukcesów, ale w końcu przeszłość dziecka ze slumsów, w połączeniu z awanturniczą naturą doprowadziły Mike’a na skraj przepaści. Gigantyczne pieniądze zapewniały mu nieograniczony dostęp do używek, hazardu i płatnych kobiet. Tyson został w 1992 roku skazany na trzy lata więzienia za gwałt na 18-letniej Desiree Washington. Co prawda po wyjściu na wolność odzyskał część pasów, ale po tym, jak w rewanżowej walce z Evanderem Holyfieldem odgryzł rywalowi ucho, już nigdy nie wrócił na szczyt.
Przykładem z krajowego podwórka jest Dawid Janczyk. Wychowanek Sandecji Nowy Sącz zapowiadał się znakomicie, do tego stopnia, że w 2007 roku, gdy był już piłkarzem Legii, przykuł uwagę europejskich gigantów. Na stole leżały oferty z Atletico Madryt, Betisu Sevilla czy CSKA Moskwa. Sam napastnik przyznał w niedawno opublikowanej rozmowie, że ostateczne poddanie się woli warszawskiego klubu, który wybrał opcję rosyjską, zaważyło na jego przyszłym życiu – w niewielkim stopniu przypominającym życie zawodowego piłkarza.
Janczyk nie mógł uporać się z samotnością, jaka zastawiła na niego swe sidła, w szarej i pełnej przepychu Moskwie. Z nikim się nie spotykał, wychodził jedynie do sklepu po coraz większe ilości wódki i pił, by choć na chwilę poprawić sobie humor. W końcu zaczął w siebie wlewać takie ilości alkoholu, które uniemożliwiały mu normalne funkcjonowanie. Tak dobrze zapowiadający się młody piłkarz nie padł wcale ofiarą medialnego szumu, nie zniszczyły go też sława i pieniądze. Nie miał po prostu odpowiedniego wsparcia w najtrudniejszym momencie kariery.
Alkohol, ciąg do imprez czy nawet narkotyków to problem, który dotyka bardzo wielu sportowców, których mamią ogromne pieniądze. Miliony na koncie kuszą, a brak pomysłu na ich zagospodarowanie pcha ich w szpony hazardu. Ileż było ekscesów, opisywanych w angielskich tabloidach, z udziałem Dele Alliego. Pomocnik, którzy jeszcze kilka lat temu wydawał się być na progu transferu do Realu Madryt, coraz częściej skupiał się na rozkręcaniu życia towarzyskiego, zamiast na grze w piłkę.
W Chelsea swoją obecność zaznaczył Rumun Adrian Mutu. Po obiecującym debiucie dała o sobie znać imprezowa natura napastnika. Szybko okazało się, że alkohol to nie jedyny problem. Gdy we krwi Mutu wykryto kokainę, natychmiast podziękowano mu za wpółpracę. Po latach Chelsea wygrała proces, w wyniku, którego Rumun został zobowiązany do zapłacenia klubowi wielomilionowej rekompensaty, tytułem strat wizerunkowych.
W dobie cyfryzacji, przeniesienia znacznej części życia do internetu, na mapie szerokiego wachlarza uzależnień pojawiło się nowe. Wielu sportowców dało się uwieść kolorowemu światu wirtualnemu. Ofiarą tego zjawiska stał się między innymi Ousmane Dembele, młody piłkarz Barcelony. Gdy przechodził do Dumy Katalonii za blisko 150 milionów euro (łącznie z bonusami), wielu upatrywało w nim następcy Neymara. Szybki, znakomicie wyszkolony technicznie, błyskotliwy z piłką przy nodze. Jego dynamicznie rozwijającą się karierę zahamowały nie tylko liczne kontuzje mięśniowe.
Już w trakcie pobytu w Dortmundzie miewał kłopoty z dyscypliną, co ponoć było jedną z głównych przyczyn ostatecznego transferu. W stolicy Katalonii myślano, że Dembele będzie kurą znoszącą złote jaja. Francuz kilka razy spóźnił się na trening pierwszego zespołu, ale zwłaszcza o jednym incydencie rozpisywała się prasa kolorowa. Napastnik nie pojawił się na zajęciach porannych Barcelony, a gdy z klubu zadzwoniono by uzyskać informację na temat powodu jego absencji, młody piłkarz powiedział, że cierpi z powodu silnego bólu brzucha. Wysłany na miejsce lekarz klubowy szybko zorientował się, że nie to jest prawdziwą przyczyną nieobecności Ousmane.
Dembele całą noc grał ze swoimi przyjaciółmi na konsoli, a później zapomniał nastawić budzika. W konsekwencji przespał godzinę porannego treningu. Barcelona objęła piłkarza specjalną opieką psychologa, który miał mu pomóc powoli odseparować się od świata wirtualnego.
Sprawa uzależnienia piłkarzy od gier wideo została nagłośniona po Mundialu w Rosji. The Sun informowało wówczas o trio z Tottenhamu – Harrym Kaine, Dele Alliem i Kieranie Trippierze, którzy mieli spędzić łącznie prawie 380 godzin, grając w Fortnite’a. Jeśli te liczby nie robią na kimś wrażenia to oto szybkie rachunki. 380 godzin = 15,83 dnia, co daje ponad pięć dni ciągłego grania przez każdego ze wspomnianych zawodników. Jako, że Anglicy przebywali w Rosji blisko miesiąc, to średnio spędzali przy kontrolerach cztery godziny dziennie. Niejeden nastolatek powie, że to niedużo, ale należy pamiętać, że są to zawodowi piłkarze, których dotyczy rygor treningowy, odnowa biologiczna i szereg innych aktywności, związanych z wykonywanym zawodem.
Krok w kierunku zwalczania tego typu praktyk zrobił trener Ralph Hasenhuettl, który nakazał pracownikom hotelowym zablokować piłkarzom dostęp do Wi-fi. Trzeba jasno powiedzieć, że uzależnienie od gier wideo czy innych cyfrowych wynalazków, w tym telefonów komórkowych, jest równie niebezpieczne, co uzależnienie od alkoholu czy papierosów. Światowa Organizacja Zdrowia wpisała tę kwestię na listę chorób psychicznych.
Wielu czytelników zapewne od początku zadaje sobie pytanie, o czym tak naprawdę jest ten felieton i dokąd zmierza?
Na każdego sportowca, zwłaszcza takiego, który wchodzi na wysoki poziom finansowy, przykuwa uwagę kibiców i mediów, czeka mnóstwo niebezpieczeństw i pokus. Wciąż niejasne są okoliczności zajścia, jakie miało miejsce w domu Calluma Hudsona-Odoia. Tabloidy rozpisywały się na temat rzekomego gwałtu, którego miał się dopuścić, na dopiero co poznanej modelce. Kilka dni po aresztowaniu trenował już z drużyną, a klub oficjalnie nie komentuje całej sprawy. Nawet, jeśli doniesienia medialne nie znajdą potwierdzenia i okaże się, że prawdą było jedynie to, że wezwana na miejsce policja była tam z powodu złamania zasad kwarantanny, to Hudson-Odoi będzie od tej pory pod większą presją i obserwacją.
Powiedzenie „co było w Vegas, zostaje w Vegas” nie ma swojego potwierdzenia w przypadku celebrytów. Instagram, Twitter, Facebook, Tiktok czy Snapchat uczyniły z życia prywatnego znanych ludzi publiczny folwark, na którym sprzedają się coraz bardziej medialne historie. Wielu dobrych lub wybitnych sportowców zakończyło kariery przedwcześnie, zapisując się jednak na kartach historii. Największym grzechem jest zniknąć, zanim świat zapamięta cię z powodu twoich dokonań, a nie pozaboiskowych wybryków.
To nauka dla wszystkich, którzy bardzo szybko wchodzą w świat wielkich pieniędzy i wielkich oczekiwań. Im wyżej jesteś, tym boleśniejszy czeka cię upadek.
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Brawo dla autora fajny wciągający artykuł
Artykuł godny polecenia. Dobrze się czyta tu publicystykę.
Chelsea wygrała proces z Mutu, jednak niestety nie otrzymali ani funta, bo Rumun wcześniej ogłosił bankructwo...