Jak to dobrze, że styl nie punktuje

Autor: Bryan Thomas Warden Dodano: 19.02.2022 19:27 / Ostatnia aktualizacja: 19.02.2022 20:32

"Nie wiesz, co zrobić z piłką? Wy******* ją na aut, ale nie oddawaj jej przeciwnikowi." Rada tak prosta, że wręcz prostacka, ale czasem nawet na najwyższym poziomie warto się do niej zastosować.

 

Być może niektórzy zorientowali się, że owa rada to cytat z całkiem niezłego piłkarskiego filmu "Boisko bezdomnych". Główny bohater, czyli grany przez Marcina Dorocińskiego trener tej dosyć osobliwej drużyny, chciał wytłumaczyć swoim piłkarzom tę zasadę że w stykowych sytuacjach proste rozwiązania z reguły są najlepsze. Dobrze by było, gdyby Thomas Tuchel  zasugerował to czasem piłkarzom Chelsea FC, bo ciężko oprzeć się wrażeniu, że londyńczycy wręcz uwielbiają sami komplikować sobie sprawę.

 

Mecz z Crystal Palace był tego dobrym przykładem. Nie od dzisiaj wiadomo, że usilne rozgrywanie piłki między bramkarzem a obrońcami, przy intensywnym pressingu rywala, jest zabawą przypominającą spacer po polu minowym. Niestety po raz kolejny przyszło nam oglądać takowe popisy, choć komplikowanie tematu w ofensywie było jeszcze gorsze. Można było przynajmniej próbować dogrywać prostopadłe piłki albo dośrodkowania ze skrzydeł, bo zdarzały się ku temu okazje. Zamiast tego zobaczyliśmy... no właśnie, co właściwie zobaczyliśmy? Ciężko znaleźć właściwe określenie.

 

Radość to wielka, że w ostatecznym rozrachunku w tym biznesie styl kompletnie się nie liczy, bo meczu na Selhurst Park momentami nie dało się oglądać. Trochę to zatrważające, ale jeśli mizerne poczynania The Blues rzeczywiście są efektem przemęczenia kadry, to strach pomyśleć, jak ta zabawa może się zakończyć. Wszakże kawał sezonu jest jeszcze do dogrania, a niebieski skład nadal wygląda tak, jakby nie było w nim ani siły, ani chęci, ani pomysłu na grę.

 

W takim świetle na jeszcze większe uznanie zasługuje Hakim Ziyech, bo on jeden zdołał zrobić coś, co w przeciągu tego spotkania wydawało się nierealne. Wstyd się przyznać, ale nieuznanej bramki Romelu Lukaku * z przyczyn losowych nie widziałem, więc siłą rzeczy nie będę wyrywał się z jej komentowaniem. Tak czy inaczej, metamorfoza Marokańczyka jest niesamowita, bo z piłkarza, który jeszcze jesienią nie przejawiał odrobiny motywacji do gry, dzisiaj zdaje się być liderem formacji ofensywnej. Może to spekulacje transferowe tak na niego podziałały? Ziyech w swoim pierwszym sezonie miał już pewien okres, gdy pełnił rolę kluczowego zawodnika, jeszcze w czasach Franka Lamparda. Rzecz w tym, że okres ten nie trwał zbyt długo i pytanie brzmi, czy znów jest to chwilowa zwyżka formy, czy może były gracz Ajaxu wreszcie odnalazł swoje miejsce na Stamford Bridge? Jeśli tak, to niech jeszcze wyjaśni niektórym kolegom, co trzeba zrobić, aby tego dokonać.

 

Lista anomalii, jakich doświadczyliśmy w tych rozgrywkach jest już dostatecznie długa, ale można dopisać do niej kolejną perełkę. Czegoś takiego jak niemalże miesięczna przerwa między meczami Premier League chyba jeszcze w dziejach nie było. Tymczasem znów trzeba będzie poczekać na Jej Wysokość, wobec nadchodzącej zabawy pucharowej. Może to i dobrze, bo ostatnio te ligowe zmagania wybitnie nam nie leżą. Czy jednak jest sens spodziewać się lepszej gry w Lidze Mistrzów czy w finale Carabao Cup z Liverpoolem? Dwa nadchodzące spotkania to kolejny moment krytyczny, w którym drużyna i jej trener muszą pokazać jakość. Ewentualny słaby wynik w pierwszym meczu fazy pucharowej Champions League i porażka w finale Pucharu Ligi mogłyby być katastrofalne dla morale zespołu. Podkreślmy zatem jeszcze raz, że nie liczy się styl, liczy się wynik. I o to ostatnie zawalczmy.

 

* rzecz jasna chodziło o bramkę Ziyecha. Błąd uświadomiony post factum. 

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close