Ave Caesar i radość na przekór

Autor: Bryan Thomas Warden Dodano: 13.02.2022 14:16 / Ostatnia aktualizacja: 13.02.2022 14:16

Nie ma sensu zbytnio rozwodzić się nad kwestią stopnia prestiżu świeżo zakończonego turnieju. Zdobycie Klubowego Mistrzostwa Świata to ważny i piękny moment w historii Chelsea Football Club. Każdy fan niebieskiego składu może i powinien się z tego cieszyć.

 

Nawet pomimo tego, że zarówno półfinałowy mecz z Al-Hilal, jak i finał z Palmeiras nie były widowiskami rzucającymi przeciętnego fana na kolana. Choć na niebieską ekipę w ostatnim czasie spływała fala potężnej krytyki, to nie można zaprzeczyć temu, że podczas Klubowych Mistrzostw Świata zawodnicy Thomasa Tuchela wykazali duże zaangażowanie i chęć sięgnięcia po kolejne trofeum. A że wysiłki te momentami były niezbyt skuteczne? To już inna sprawa i temat wałkowany po wielokroć. Najważniejsze, że to wystarczyło do sukcesu.

 

Warto zwrócić uwagę na parę pozytywnych sygnałów, które można było zaobserwować w Abu Zabi. Na czele kolejki melduje się nie kto inny, jak sam Romelu Lukaku. Dwie bramki w dwóch meczach to całkiem niezły bilans dla napastnika. Cokolwiek nie mówić o Belgu, to dołożył bardzo ważną cegiełkę do wczorajszego triumfu. Oprócz zdobytych bramek, ważna jest jeszcze jedna rzecz – Lukaku wreszcie w miarę współpracował z kolegami i nie sprawiał wrażenia ciała obcego w strukturze niebieskiej drużyny. Spieszę z wyjaśnieniami dla osób, które z ochotą będą umniejszać jego dokonania. Po pierwsze, może i miał prostą sytuację w półfinale, ale nawet taką okazję trzeba wykorzystać. Kto twierdzi, że tego nie dało się nie strzelić, ten niech przypomni sobie słynną poprzeczkę Timo Wernera w meczu z Leeds. Po drugie, teoretycznie może się wydawać, że Belg trafił do siatki w meczach ze słabeuszami. Tylko że do niedawna słabo szła mu nawet gra przeciwko Plymouth Argyle, więc jest tu jakiś progres. Może i mały, fakt, ale jednak jest. Koniec końców, dopóki Romelu Lukaku będzie piłkarzem Chelsea, dopóty trzeba go wspierać. Trzeba mieć nadzieję, że turniej ten, tak jak podkreślił to Didier Drogba, okaże się przełomem dla napastnika The Blues.

 

Małe plusy można zapisać także przy nazwiskach Kaia Havertza i Christiana Pulisica. Udźwignięcie presji w samej końcówce finałowej dogrywki też jest sporym wyczynem i tego wymaga się od piłkarzy największego kalibru. Wykorzystując decydujący rzut karny Kai właśnie tego dokonał, choć gdzieś z tyłu głowy mógł mieć zmarnowaną "jedenastkę" z meczu o Superpuchar kontynentu. W przypadku Pulisica sytuacja jest trochę podobna jak z Lukaku. Skoro jeszcze parę tygodni temu nie radził sobie w krajowym pucharze, to miło było widzieć go w niezłej formie. Amerykanin godnie zastąpił Masona Mounta. Wreszcie był szybki i nieuchwytny dla rywali, a nawet udało mu się oddać parę groźnych strzałów.

 

Kto by pomyślał, że Cesar Azpilicueta zapisze się w historii klubu, przebijając osiągnięcia nawet takich piłkarzy jak John Terry, Frank Lampard czy wspomniany już Drogba? Wielka to radość także dla nas, kibiców, że mogliśmy doświadczyć czegoś takiego. Oto wreszcie mamy zawodnika, który jako piłkarz Chelsea w klubowej piłce zdobył dosłownie wszystko. Żal byłoby tracić takiego gościa, który mimo upływu lat, nieustannie daje klubowi to co najlepsze. Jeśli jednak za parę miesięcy faktycznie czeka nas pożegnanie, to przynajmniej będzie ono godne, bo Cesar odejdzie w chwale.

 

Wygląda na to, że formacja ofensywna nie jest jedyną, na której Thomas Tuchel może mieć spory ból głowy w kwestiach personalnych. Pojawia się przecież pytanie: na kogo postawić w bramce? Opromieniony mistrzostwem Afryki Edouard Mendy czy całkowicie odmieniony Kepa Arrizabalaga? Pytanie, które jeszcze w ubiegłym sezonie było czysto retoryczne, dzisiaj staje się poważnym dylematem. Idealnie byłoby mieć dwóch tak wspaniałych goalkeeperów w zespole, ale czy jest to możliwe? W chwili obecnej każdy z nich jest w formie i każdy zasługuje na grę. Tymczasem podstawowy bramkarz może być tylko jeden... Pocieszające wydaje się to, że w przypadku odejścia któregokolwiek z nich można będzie liczyć na spory zysk z transferu.

 

Oby tylko równie pocieszająca okazała się diagnoza stanu zdrowia Masona Mounta, bo jest to jedyny, ale niestety poważny minus mijającego tygodnia. Poważnych urazów mamy aż nadto i oby tym razem szczęście nam dopisało. Bo mimo wszystkich problemów Chelsea, to powinien być radosny czas. W ciągu niespełna 9 miesięcy po raz 3 widzieliśmy uśmiechniętą ekipę z pucharem w górze. Warto docenić tak piękne widoki.

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close