Jorginho: Miałem gorszy czas w Chelsea, ale nigdy w siebie nie zwątpiłem

Autor: Mateusz Ługowski Dodano: 10.06.2021 20:54 / Ostatnia aktualizacja: 10.06.2021 20:54

Jorginho udzielił niedawno wywiadu, w którym przyznał, że przez pewien czas jego przygoda z Chelsea nie układała się najlepiej. Pomocnik reprezentacji Włoch opowiedział także o tym, jak wyglądała jego współpraca z Maurizio Sarrim oraz jak ocenia Thomasa Tuchela.


Jorginho urodził się w Brazylii, ale w młodości przeprowadził się do Włoch, czyli do ojczyzny swojego pradziadka. Podróż na Stary Kontynent była dla chłopaka z Imbituby wielkim przeżyciem. Z powodów formalnych Jorginho miał problemy z opuszczeniem Sao Paulo, ale ostatecznie dopiął swego. Środkowy pomocnik wiele lat spędził w Serie A, a następnie przeniósł się do Chelsea, z którą niedawno wygrał Ligę Mistrzów.


– Pamiętam dni, kiedy przenosiłem się do Europy. Musiałem wrócić do domu i poczekać, aż moja dokumentacja zostanie uzupełniona. Byłem wtedy bardzo młody więc wyobraźcie sobie, co działo się w mojej głowie – przyznał Jorginho. Nie mogłem przestać płakać, gdy zadzwoniłem do rodziców. To było takie trudne.


– W Hellasie [pierwszym klubie Jorginho – przyp. red.] nie grałem zbyt wiele i zostałem wypożyczony do Sambonifacese [klub ten występował wówczas na czwartym poziomie rozgrywkowym – przyp. red.]. Czas tam spędzony wspominam bardzo dobrze, ale później wróciłem do Verony, która awansowała do drugiej ligi, a Andrea Mandorlini, nasz trener, nie chciał mnie z powrotem. To dyrektor sportowy, Mauro Gibellini nalegał, by dać mi szansę. Jeśli nie przekonałbym ich do siebie, po sześciu miesiącach znowu odszedłbym z klubu.


– Mandorlini grał mną na wszystkich pozycjach w trakcie okresu przygotowawczego: byłem prawym obrońcą, środkowym obrońcą, grałem na każdej pozycji. Miałem nadzieję, że dostanę kilka minut, ale wtedy rozpoczął się sezon, a ja nie znalazłem się nawet na ławce rezerwowych. Każdy mecz oglądałem z trybun. Myślałem sobie: "Ten trener żartuje ze mną." I nagle, nie wiadomo skąd, zacząłem mecz na pozycji, na której nigdy wcześniej nie grałem. Byłem "dziesiątką", a naszym rywalem było Torino. Przegraliśmy u siebie 3:1, a ja otrzymałem krytykę każdego rodzaju. Ludzie mówili: "Ten gość jest zbyt chudy i nie jest jeszcze gotowy."


– Nie grałem przez kolejny miesiąc więc zadzwoniłem do mojego agenta Joao Santosa i powiedziałem mu: "W styczniu odchodzę!" Dostałem też telefon od trenera, z którym pracowałem w Sambonifacese, Claudio Valigiego. Podpisał wtedy kontrakt z Mantovą, czyli klubem występującym na czwartym poziomie rozgrywkowym. Valigi powiedział mi: "Jorge, wiem, że jesteś w Serie B z Veroną, ale jeśli potrzebujesz gry, to potrzebujemy cię." Odpowiedziałem mu, że się zastanowię, ale jak tylko się rozłączyłem, dostałem telefon od Joao, który powiedział: "Posłuchaj, jadę do Mantovy". Poprosił mnie, żebym się uspokoił.


– Następnie, dwa czy trzy tygodnie później, w meczu z Bari jestem z naszych zawodników doznał kontuzji w pierwszej połowie, a Mandorlini spojrzał na mnie na ławce i wyglądał na zdesperowanego. "Mój Boże, co mam robić?" Ostatecznie trener wpuścił mnie na boisko. Wygraliśmy na wyjeździe 1:0. W następnym tygodniu zacząłem w pierwszym składzie mecz z Empoli. Strzeliłem gola i miałem asystę, byłem zawodnikiem meczu. Potem wszystko zaczęło się zmieniać. To był dla mnie punkt zwrotny.


W 2014 roku Jorginho przeniósł się z Hellasu Verona do SSC Napoli, gdzie grał przez cztery lata. W Neapolu reprezentant Włoch trafił na Maurizio Sarriego, który w 2018 roku sprowadził go ze sobą do Chelsea. Niektórzy zarzucali Jorginho, że jest faworyzowany przez Sarriego.


– Pracowałem z Sarrim w Chelsea i w Napoli. Darzę go wielkim uczuciem. Nie muszę rozgrzebywać tych historii. Ten, kto je wymyślił, musiał to zrobić. Nie skupiam się na tym w swojej codziennej pracy. Zawsze daję z siebie wszystko dla klubu, w którym gram i staram się nieustannie rozwijać – wszystko inne jest odwróceniem uwagi od tego, co najważniejsze. W końcu trzeba przecież zaufać sobie i jasno określić cel, do którego się zmierza. Czy miałem złe dni? Oczywiście. Wszyscy je mamy. Mimo to, nigdy w siebie nie wątpiłem, gdyż wiedziałem, jak ciężko pracowałem. Oczywiście, jestem chwalony za grę i za wygranie Ligi Mistrzów, ale w każdym meczu przebiegam około 12 kilometrów i to nie zaczęło się teraz. Każdego dnia wkładam 100 proc. wysiłku.


W pierwszej połowie minionego sezonu Jorginho nie mógł liczyć na regularną grę u Franka Lamparda, ale po objęciu Chelsea przez Thomasa Tuchela jego sytuacja w klubie znacznie się poprawiła. Niemiecki szkoleniowiec bardzo szybko odnalazł się w zachodnim Londynie i błyskawicznie znalazł z piłkarzami wspólny język.


– Można to było powiedzieć po pierwszych dniach treningu. Tuchel przyszedł do naszego klubu i od razu miał dokładną wiedzę na temat wszystkich piłkarzy. Wiedział, kto gdzie chce grać. Natychmiast złączył się z grupą i wniósł energię, która podniosła na duchu wszystkich zawodników. To właśnie jego organizacja doprowadziła nas do triumfu w Lidze Mistrzów.


Jorginho przygotowuje się obecnie do mistrzostw Europy. Pomocnik Chelsea jest przekonany, że jego reprezentacja, prowadzona przez Roberto Manciniego, ma szansę na bardzo dobry wynik.


– Mancini jest kompletnym trenerem, potrafi zarządzać ludźmi, ma wiedzę taktyczną i techniczną, potrafi odczytywać różne sytuacje i ma po prostu wszystko – dodał na koniec Jorginho.


Źródło: "The Telegraph"

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close