Fot. Getty Images

Konferencja prasowa Thomasa Tuchela przed meczem z Leicester

Autor: Mariusz Lentowicz Dodano: 17.05.2021 17:04 / Ostatnia aktualizacja: 19.05.2021 03:26

Po przegranej w finale FA Cup, zawodnicy Chelsea staną przed szansą zemsty na drużynie Lisów z Leicester. Spotkanie odbędzie się na Stamford Bridge, na którym zasiądzie 8000 fanów The Blues, aby wspierać swój zespół we wtorkowy wieczór. Przed tym meczem Thomas Tuchel odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej.

 

O przegranej w finale FA Cup z Leicester

­– To nas bardzo zabolało, ponieważ gdy dochodzisz do finału, twoim celem jest zwycięstwo. Byliśmy tego bardzo blisko, po pokonaniu bardzo wymagającego rywala w półfinale. Mieliśmy przeczucie, że zasługujemy na ten finał i na zwycięstwo, więc po końcowym gwizdu czuliśmy się zranieni i rozczarowaniu wynikiem, ale nie tak bardzo naszym występem. Biorąc pod uwagę okoliczności, to nie jest łatwe. Wciąż gramy w różnych rozgrywkach. Zazwyczaj presja narasta z meczu na mecz i w finale jest największa.

 

­– Nie jest łatwo zachować odpowiedni poziom koncentracji w takiej końcówce sezonu. Wygraliśmy półfinał Ligi Mistrzów z Realem Madryt, a za chwilę czekała nas walka o ligowe punkty i zakończenie sezonu w pierwszej czwórce oraz finał Pucharu Anglii. Na ten moment nie mamy aż takiego doświadczenia w składzie, szczególnie w meczach o taką stawkę, a okoliczności również były nowe. To był pierwszy mecz z taką ilością widzów od dłuższego czasu. Ogólnie uważam, ze to był dobry występ, ale zabrakło nam szczęścia. Nie możemy się teraz zbytnio martwić. Po tym meczu rozmawialiśmy o naszym występie z piłkarzami, a teraz chcemy się skupić na jutrzejszym meczu. Gramy z tym samym przeciwnikiem, jednak w innych rozgrywkach.

 

Czy musisz wygrać jutrzejszy mecz za wszelką cenę, biorąc pod uwagę wczorajszy wynik Liverpoolu?

­– Dzięki takim sytuacjom, jak zdobyta bramka przez Alissona w końcówce meczu, Premier League nigdy się nie nudzi, ale nie powiedziałbym, że za wszelką cenę musimy wygrać. Oczywistym jest, że chcemy wygrywać mecze. To jest ważne dla naszych ambicji. Obecnie sytuacja jest jasna. Wciąż wszystko jest w naszych rękach. Jest to coś pozytywnego i ciężko na to pracowaliśmy. Podchodzimy do tego meczu mniej więcej jak do każdego innego, im większe napięcie tym bardziej normalne podejście stosujemy. Niezależnie od tego co się wydarzy musimy pozostać skupieni na tym, na co mamy wpływ. Podchodzimy do tego meczu, jak do każdego innego, czyli z chęcią wygranej.

 

Czy cieszysz się z powrotu kibiców na Stamford Bridge?

­– W niektórych meczach, gdy brakowało nam impetu, miałem wrażenie, że wsparcie z trybun mogłoby nam pomóc. Gra z kibicami na trybunach jest czymś fantastycznym i mam nadzieję, że pomogą nam wywalczyć ostatnie zwycięstwo na Stamford Bridge w tym sezonie.

 

Dlaczego Tammy Abraham nie znalazł się w kadrze na finał FA Cup i czy ma on jeszcze przyszłość w Chelsea?

­– Chodzi tylko o ilość piłkarzy, jaką mogę wziąć ze sobą na mecz. Zdecydowałem się na Timo Wernera na pozycji napastnika. Na ławce mieliśmy Kaia Havertza i Oliviera Giroud, więc zdecydowaliśmy, że nie będziemy mieć aż trzech napastników na ławce rezerwowych. Tak to już jest, to nigdy nie jest sprawa osobista. Teraz kiedy Kova i Andreas Christensen, być może wrócą do gry, możliwe, że będę musiał zastosować pewne roszady w składzie i wyeliminować z kadry jeszcze dwóch innych piłkarzy. To da mnie najgorsza decyzja w całym tygodniu, bo odkąd tu przyjechałem uważam, że każdy zasługuje na to, by grać.

 

­– Rozumiem jego frustrację, bo to nie był pierwszy raz, gdy znalazł się poza kadrą. Mamy innych chłopaków, którzy musza się mierzyć z taką samą sytuacją. To nie jest moment, aby narzekać i tłumaczyć się. To jest moment, w którym trzeba po prostu żyć chwilą. Najbliższe dwa tygodnie to najbardziej decydujący czas tego sezonu.

 

Czy oglądałeś wczorajszy mecz Liverpoolu?

­– Wróciłem do domu po południu, włączyłem telewizor i gdy zobaczyłem, że jest 1:1 pomyślałem, że to dobry wynik dla nas. Jestem trochę przesądny i wolałem nie śledzić tego spotkania dokładnie. Sprawdziłem telefon w 95. minucie i wciąż było 1:1. Sprawdziłem minutę później i zdałem sobie sprawę, że podjąłem złą decyzje, może przesądy czasem działają.

 

­– Jak już powiedziałem, to czyni rywalizacje ciekawszą. Ta główka była fantastyczna. To sprawia, że czeka nas wiele emocji, ale nadal wszystko jest w naszych rękach. To nasza wina, że przez mecz z Arsenalem straciliśmy przewagę. Kiedy zostawiamy otwarte drzwi to nasi rywale zawsze to wykorzystają. Są silnym zespołem, a my włożyliśmy wcześniej ogromny wysiłek, aby zyskać nad nimi przewagę w tabeli. Jesteśmy świadomi wielkiego postępu, jaki zrobiliśmy do tej pory i chcemy dokończyć naszą pracę. Musimy się skoncentrować, zapomnieć o wynikach innych i polegać na sobie, ponieważ jesteśmy w dobrej sytuacji, w której wszystko zależy od nas.

 

Jak ciężko przygotować zawodników mentalnie po dwóch porażkach?

­– To naturalnie trudne, ale naturalne jest też to, że musimy być gotowi na następny mecz. Byłem bardziej zmartwiony i zły z powodu naszego występu w meczu z Arsenalem, gdzie miałem wrażenie, że nie byliśmy wystarczająco agresywni i skupieni. Nie zagraliśmy na odpowiednim poziomie, aby zapewnić sobie trzy punkty w meczu na własnym stadionie. Mimo to, w finale było inaczej. Jeśli będziemy prezentować taką samą wydajność, energię w walce o piłkę i tempo pracy, a jednocześnie poprawimy nieco detale, zwłaszcza w podejmowaniu decyzji, to jesteśmy w stanie wygrywać mecze. Mamy świadomość, że w każdym meczu potrzebujemy impetu i odrobiny szczęścia.

 

­– Wyników innych drużyn nie możesz zaplanować. Czasem masz szczęście, a czasem nie. Najwyraźniej nie mieliśmy go przeciwko Leicester. Jeśli spojrzysz na kluczowe dane, które mają korelację z wynikiem, nie widzisz powodu, dla którego mielibyśmy przegrać oba mecze, ale przegraliśmy je. Zabrakło nam trochę szczęścia i odpowiednich decyzji. Miejmy nadzieję, ze uda nam się to przywrócić, ale nie możemy też narzucać sobie zbyt dużej presji. Staramy się cały czas i powinniśmy polegać na sobie. Myślę, że nie możemy się starać bardziej  niż obecnie. Kiedy jest presja, chodzi o to, aby pozostać spokojnym i skupionym na sobie, a jednocześnie robić to, w czym jest się najlepszym, czyli grać jako głodny zwycięstwa i agresywny zespół. To jest to, co chcemy jutro zrobić.

 

Jakie aspekty gry zespołu należy poprawić w najbliższych dwóch tygodniach?

­– Mieliśmy wiele meczów wygranych 1:0 z podobną wydajnością i nastawieniem oraz statystykami. Nie mówię o tym, ile kilometrów przebiegliśmy, mówię o statystykach, które naprawdę się liczą i mają związek z wynikiem. Zawsze będę starał się być wiarygodny w stosunku do piłkarzy i patrzeć na ich wydajność i próbować chwalić lub krytykować za to, co zrobili, a nie za to, co jest na tablicy wyników. Czasami w piłce nożnej wynik nie jest wiarygodny, a czasami nie jest nawet logiczny. Podczas gdy wygraliśmy w statystykach przeciwko Arsenalowi, brakowało pewnej energii, skupienia i determinacji. Wtedy rozmawiam o tym z drużyną.

 

­– W finale FA Cup spodziewaliśmy się, jak ciężki będzie to mecz. Jesteśmy rozczarowani wynikiem, ale nie tym, jak zachowywaliśmy się na boisku podczas meczu. Moglibyśmy wygrać ten sam mecz zasłużenie, jeśli mielibyśmy więcej szczęścia, lepsze decyzje przed bramką i te malutkie decyzje, które nie były na naszą korzyść. To jest właśnie to, czego potrzebujemy. Ciężko pracujemy, aby odzyskać impet. To sprawia, że zdajesz sobie sprawę, jak ciasny jest wyścig i jak wąskie są marginesy, które decydują o tym, kto wygrywa i przegrywa w piłce nożnej. Nic innego się nie zmieniło. Zawsze łatwiej jest poradzić sobie z pewnością siebie w momentach, w których ciągle wygrywasz.

 

Jak odzyskać to szczęście i impet w nadchodzących meczach?

­– Robić to samo, co robimy zawsze. To zrozumiałe, że po ciężkim dwumeczu Realem Madryt i starciu z Manchesterem City może nastąpić spadek skupienia i determinacji, jaki mieliśmy  w meczu z Arsenalem. Zawsze staramy się walczyć z tą ludzką stroną. Nie mam podwodów do zmartwień, czy żalu do zawodników po meczu z Leicester. Czułem, że mój zespół znów walczy i broni na niezwykle wysokim poziomie. Możemy poprawić się w opanowaniu i podejmowaniu decyzji. Tak więc poza wynikami, nic wielkiego się nie zmieniło. Nie boję się powiedzieć, że nie są to zasłużone porażki, ale są to porażki i jest to wyzwanie, aby sobie z tym poradzić. To kolejny krok w naszym rozwoju.

 

Jakie wrażenie zrobił na tobie Antonio Rudiger i czy zamierzasz naciskać na kontrakt dla niego?

­– Nic nie jest lepsze od tego, co robi w sprawie nowego kontraktu. Jeśli chce mieć nowy kontrakt to ma nasze pełne wsparcie, by zostać w klubie. On przemawia swoimi występami. Jest niesamowity od pierwszego dnia. Wybraliśmy go w pierwszym meczu po zaledwie jednym dniu treningów. To była niesprawiedliwa decyzja wobec Kurta, ale on [Rudiger ­– przyp.red] jest Niemcem i miałem jaśniejszy obraz tego, co potrafi oraz lepszą komunikację. Również dlatego, że śledziłem jego poczynania już wcześniej, miałem jasny obraz tego co może dać drużynie i on wykorzystał tę szansę.

 

­– Od tamtej pory zasłużenie występuje w podstawowym składzie. Jest naszym liderem i ma w sobie tę naturalną agresję. Nienawidzi przegrywać, jest trudny do pokonania w pojedynkach, jest bardzo odważny i pełen energii. Daje przykład i ma w sobie bardzo pozytywną agresywność. To jest to, co lubimy. Kiedy zawodnik potrafi to wszystko ukierunkować na topowe występy, tak jak on robi to teraz. Wszyscy jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy go w drużynie.

Źródło: football.london

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close