Skrzydłowy, który podczas letniego okna transferowego związał się z Chelsea, w wywiadzie dla „Ziggo Sport” mówił o swoich dotychczasowych zmaganiach na Stamford Bridge.

Marokańczyk dołączył do drużyny The Blues za 38 milionów funtów, jednak w bieżącym sezonie był nękany przez kontuzje. Zaliczył 18 występów we wszystkich rozgrywkach, zdobywając dwa gole, ale zazwyczaj był zastępowany na boisku lub wchodził jako zmiennik. Ziyech, pod wodzą nowego szkoleniowca Chelsea, Thomasa Tuchela, wystąpił tylko raz. 27-latek dostał szansę w bezbramkowo zremisowanym spotkaniu z Wolves.

­– Pierwsze sześć miesięcy w Chelsea było dla mnie trudne. Na początku doznałem kontuzji, a gdy ją wyleczyłem wkrótce znowu zostałem wyłączony z gry z powodu urazu. Sprawy potoczyły się inaczej niż oczekiwałem.

­– Tempo gry tutaj jest dużo większe, niż w Ajaxie. Nie byłem do tego przystosowany i doznałem kontuzji w pierwszym meczu treningowym, a następnie urazy się powtarzały. To było bardzo irytujące.

­– We wcześniejszych latach byłem przyzwyczajony do tego, że zawsze mam wokół siebie przyjaciół oraz swoją mamę. Teraz musiałem się przyzwyczaić do życia bez nich. „Lockdown” również nie pomaga w aklimatyzacji. Na dodatek musiałem przyswoić zasady ruchu lewostronnego. Nie miałem żadnych wypadków, ale na początku było bardzo trudno.

Hakim Ziyech dobrze dogadywał się z Frankiem Lampardem, gdy ten trzymał stery w Chelsea. Teraz w drużynie jest nowy trener i 27-latek znów musi zapracować na swoją pozycje w zespole.

­– Wiesz, co może się stać, jeśli wyniki nie są wystarczająco dobre.  To nie pierwszy raz, kiedy widzę, że menedżer zostaje zwolniony. Będziemy musieli nauczyć się systemu preferowanego przez Tuchela. Nie mam nic przeciwko temu, czy gram na prawym skrzydle, czy w środku, bylebym tylko mógł grać.  Dla mnie to jest najważniejsze. Zawsze mam wiarę w siebie.  Wiem, na co mnie stać i nie będę na sobie wywierał dodatkowej presji presji. Najlepsza wersja Hakima Ziyecha jest jeszcze przed nami.

Źródło: Ziggo Sport