Obszerny wywiad Jamiego Redknappa z Frankiem Lampardem

Autor: Piotr Różalski Dodano: 15.02.2020 14:53 / Ostatnia aktualizacja: 15.02.2020 14:54

Po wczorajszej sesji treningowej, Frank Lampard wraz ze swoimi asystentami, Jody Morrisem i Chrisem Jonesem, tradycyjnie zaliczyli 45-minutową przebieżkę wokół Cobham., by zaraz potem uciąć sobie długą pogawędkę z Jamie Redknappem w recepcji. Wywiad ukazał się na łamach "Daily Mail".

Przedtem jeszcze należało się posilić w stołówce, przygotować filiżankę kawy i już można zaczynać. Szkoleniowiec "The Blues" w poniższej rozmowie opowiedział sporo o stawianiu na młodzież, metodach wychowawczych, "prawdziwych" menadżerach w zestawieniu z tymi "nieprawdziwymi", Europie i José Mourinho. Zachęcamy do lektury.

Rozejrzyj się wokół biura. Mogłeś przecież zostać dziennikarzem i oceniać pracę innych. Zamiast tego postanowiłeś pracować w Chelsea jako trener. Dlaczego tak zdecydowałeś?

– Mam w sobie dalszą chęć rozwoju. Coraz trudniej jest ją wydobyć. Spytasz mnie, czy to sprawia mi przyjemność? Kocham tą robotę. Przygoda z Derby należała do tych dziwnych. Wówczas dopiero zaczynałem flirtować z trenowaniem, wiedząc, że chcę to robić, jednak w tym samym momencie wstrzymywałem oddech. Później Twój tata (Harry Redknapp) wykonał do mnie telefon, ponieważ dobrze się znał z Melem Morrisem (właścicielem Derby).

– Wybrałem się więc na spotkanie z Melem czując w sobie dosyć dużą niepewność siebie. W głowie rodziło się wiele pytań: czy właśnie tego chcę? Czy to właściwy wybór dla mnie, rodziny, kariery? Czy mogę poczuć się niebezpiecznie? Wiedziałem, że chcę iść w rolę menadżera, ale ta ścieżka, zdaję sobie sprawę, że to brzmi banalnie, ukazała mi się natychmiast. Mam nadzieję, że Twój tata wie, jak wielki mam dla niego szacunek. Wszystko, co robię do tej pory i miejsce w którym się obecnie znajduję, bardzo zawdzięczam właśnie jemu oraz Melowi.

Tak, ale kolego, Ty ukradłeś mi tą robotę! No dobrze, więc wszystko poszło dobrze, później podjąłeś się życiowej szansy przechodząc do Chelsea. Byłeś niezdecydowany, nerwowy? Czy nawet nie pomyślałeś dwa razy, aby podjąć się tego wyzwania?

– Niezdecydowanie i nerwowość to z pewnością są te słowa, które pasują do tej sytuacji. Z drugiej strony uporczywie chciałem się tego podjąć. Dużo czytam, słucham i jestem otwarty na czyjeś rady. Byli ludzie, którzy uważali że to za wcześnie, żebym się za to nie zabierał. Rozumiałem ich każde zdanie. Poszedłem jednak za głosem serca. Ta szansa i ogromne znaczenie tego klubu dla mnie jako dla zawodnika, który spędził tutaj 13 lat, po prostu przeważyło.

– Chelsea jest w moim sercu. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie podjąłem się kariery szkoleniowca nie mając zamiaru stać się trenerem Chelsea pewnego dnia. Moja głowa także kłóciła się z myślami, że to za wcześnie, ale też to moja wymarzona posada. Kiedy rozważyłem wszystkie argumenty, decyzja była dla mnie jasna.

Nie pomyślałeś, że przez taki wybór Twoja reputacja może zostać mocno ucierpieć?

– Z wiekiem coraz mniej troszczyłem się o to dziedzictwo. Nie mam na myśli tego, że chciałem je zaprzepaścić. Chodzi o to, że nigdy nie stracę tych wszystkich trofeów i osiągnięć jakich dokonałem w Chelsea. Nikt mi nie zabierze wspomnień związanych z kolegami z zespołu, kibicami i różnymi celebracjami. Oczywiście niektórzy kibice będą komentować moje poczynania przez pryzmat mojej kariery piłkarskiej, ale ci młodsi fani ocenią mnie bardziej w świetle trenera.

Czy granie młodzieżą w tegorocznym sezonie jest dla Ciebie poczuciem pewnego rodzaju przymusu?

– Czy Mason udałby się na wypożyczenie w tym sezonie? To możliwe, prawdopodobne. Tomori tym bardziej. To była jednak moja decyzja, aby zatrzymać Fikayo, ponieważ pracować z nim wcześniej w Derby i uwielbiałem jego postawę. Nie musiałem stawiać na Tammy'ego, jednak pokazuje mi dlaczego na tle pozostałych napastników zasługuje na grę w podstawowym składzie. Zakaz transferowy odrobinę związał mi ręce, ale też wiedziałem, że kibice chcą oglądać młodzież w akcji.

– Dobrze wiedziałem, ilu zawodników akademii możemy wprowadzić do pierwszej drużyny. Mohamed Salah czy Kevin De Bruyne to teraz najczęstsze nazwiska, które ukazują się na pierwszych stronach gazet. Jednak w naszych szeregach przez ostatnią dekadę przewinęło się mnóstwo zawodników ze szkółki, którzy mogliby lepiej i szybciej wprowadzić się do futbolu. Neil Bath i Jim Fraser, którzy sprawują pieczę nad akademią przez lata, włożyli mnóstwo wysiłku w szkolenie młodzieży. Wiele potu, łez i godzin zostało poświęconych właśnie na ten rozwój.

– W dniu kiedy pokonaliśmy Wolves 5:2, Tomori strzelił pierwszego gola dla nas, później Tammy strzelił trzy oraz Mason zdobył jedną bramkę. Należałoby się zadzwonić do tych chłopaków i zapytać, czy chcą wyskoczyć na parę piwek.

Stawiam, że pewnie jeszcze paru innych by się wybrało. Musiałeś wykazać się sporą odwagą stawiając na nich w pierwszym zespole.

– Podjąłem się tego zadania, ale były także okazje na to, gdzie młodsi gracze powinni byli dostać więcej szans. Wielokrotnie Billy Gilmour przesiedział na ławce cały mecz. Jeśli tylko będziemy prowadzić w meczu 3:0, wpuszczam go na boisko. Kiedy wygrywaliśmy z Hull City w Pucharze Anglii, dałem mu okazję do gry. Tylko dzięki codziennym treningom, uczestniczeniu podczas meczów, braniu udziału w spotkaniach jak te z Manchesterem United w Carabao Cup tacy piłkarze mogą zyskiwać na pewności siebie.

– To nie jest z kolei żaden eksperyment z cyklu "ilu piłkarzy akademii jestem w stanie włączyć do głównej kadry". Zdaję sobie sprawę, że wciąż znajdują się talenty, które mogłyby dostać swoją szansę. Zamierzam spróbować włączyć kolejne nazwiska, lecz nie możemy także działać na niekorzyść w kwestii odnoszonych przez nas wyników. Nie jestem głupi, dobrze o tym wiem.

Na rynku transferowym nikogo nie udało się pozyskać, jednak twój wzrok ucieszył się na widok wracającego do gry Rubena. Za każdym razem gdy mierzyliśmy się przeciwko sobie na boisku, życzeniowo myślałem sobie "Frank, zostań na tej pozycji". Kiedy już byłeś za moimi plecami, wiedziałem, że jestem w opałach. Byłeś najlepszy w tym, co robiłeś. Czy jesteś w stanie wkomponować taki aspekt gry u Rubena?

– Ze wszystkich konwersacji jakie między sobą przeprowadziliśmy, on chce mieć wszystko co najlepsze. Pamiętam jak oglądałem Rubena w akcji w meczu Ligi Europy z BATE Borysów w 2018 roku, gdy strzelił hat-tricka. Parę z jego goli jakie widziałem przypominały mi te moje. Wejście na piąty metr, strzał jak z armaty. O tym głośno nie mówię, ale bardzo mi się podobały jego bramki.

– Ruben nigdy nie był piłkarzem, który osiągał jakieś wielkie liczby. Na pewno porozmawiam z nim o tym. Czy to jest piłkarz mogący strzelać 15-20 goli na sezon? On ma w sobie coś takiego.

Trent Alexander-Arnold jest najlepszym prawym obrońcą na świecie, ale powiedz mi coś więcej na temat Reece'a Jamesa.

– Starałem się wypożyczyć go do Derby rok temu. Świetnie dostarcza piłki. Kiedy mówię, że te jego zagrania są "za dobre", obracam to w żart. Mam na myśli to, że potrzebujemy odpowiednio czytać jego intencje. Potrzebujemy takich zawodników, którzy odnaleźliby się w polu karnym, ponieważ w tym momencie jest to dla nas kluczowa strefa. Reece to świetny dzieciak, który zapowiada się na wielkiego zawodnika Chelsea. Nie wychodząc tak daleko w przyszłość, myślę, że James powalczy z Trentem o miano najlepszego na swojej pozycji.

Callum Hudson-Odoi to także ogromny talent, ma dopiero 19 lat.

– Tacy piłkarze mają jedną rzecz, z której my, jako zawodnicy poprzedniego pokolenia, nie mogliśmy skorzystać. Od 10. roku życia mają możliwość oglądania materiałów wideo ze swoją grą. Na tej podstawie wyciągają wnioski, analizują pewne rzeczy, jakie są mocne i słabe strony zawodnika. Ostatnio oglądaliśmy fragment o skrzydłowych wchodzących w pole karne, to było przed meczem z Burnley w zeszłym miesiącu. Bramka Calluma z tego meczu jest moją ulubioną, być może nawet w całym sezonie. Spójrz na liczby takich zawodników jak Sterling, Mané czy Salah. Jeśli skrzydłowy chce grać w wielkim klubie, musi zdobywać bramki.

Teraz jesteście na czwartym miejscu w Premier League. Powiedz uczciwie, czy zaakceptowałbyś obecną sytuację w tabeli przed rozpoczęciem sezonu, mając na uwadze niektóre utrudnienia?

– Tak, ale jeśli spojrzeć na wszystkie rozegrane mecze i styl jaki prezentowaliśmy, chcemy osiągnąć więcej.

Mój tata zawsze mówił, że byłeś najciężej pracującym młodym piłkarzem jakiego kiedykolwiek widział. Po części rozumiem dlaczego tak Ciebie uparcie bronił przez krytyką na forum fanów West Hamu w 1996 roku. Lubiłeś zostawać po treningu w celu potrenowania strzałów na bramkę i biegania dłuższych dystansów. Czy to rzadkość w dzisiejszych czasach? Może dzieciaki otrzymują za duże obciążenia, albo w zbyt młodym wieku?

– Piękno akademii Chelsea tkwi w tym, że w niej zawsze jest odpowiedni sposób przypominania im, że wcale tak nie jest. Neil Bath to pierwszy doskonały przykład wyciągnięty z góry. Jeśli jakiś dzieciak z nami trenuje, potem gdzieś zawraca i zachowuje się, jakby czuł się lepszy, ponieważ trenuje z pierwszym zespołem, wtedy udziela się mu reprymendę. Moment w którym tacy chłopacy myślą, że są znakomici, nie działa na ich korzyść. Nie będziemy pozwalać ludziom na to, aby przedkładali swoje pomysły ponad czyjąś pozycję społeczną.

Ciężka praca to klucz do sukcesu. Nawet przed tym wywiadem przebiegłeś spory dystans ze swoimi asystentami.

– To już we mnie zostało. Polegam na tym od 10. roku życia, kiedy zacząłem biegać wokół budynków z moim tatą. Teraz biegam z moimi współpracownikami. Rozmawiamy o piłkarzach, ich występach i nadchodzących spotkaniach. Traktuję to jako formę odcięcia się od tej codzienności.

Wiszący kalendarz w Twoim biurze przypomina jednak o najbliższych dwóch kluczowych tygodniach. W poniedziałek Manchester United, sobota Tottenham, później Bayern.

– Z pewnością jesteśmy gotowi na ten okres. Trafiła nam się trudna droga, ostatnio pogubiliśmy punkty, więc dobrze się stało, że na jakiś czas odsunęliśmy się od siebie jako zespół. Baterie zostały naładowane do pełna. Teraz możemy powiedzieć, abyśmy ruszali w bój przeciwko silnym rywalom.

Masz za sobą już jedno starcie z drużyną Mourinho, wygrane na wyjeździe 2:0. Zagrałeś trójką stoperów, co zaskoczyło wielu z nas, w tym także mnie. Jeszcze przed podaniem składów byliśmy przekonani, że postawisz konsekwentnie na czwórkę z tyłu.

– Jak José wspomniał przed tym meczem, zależało mu na tym, aby pokonać mnie i cały zespół. Miałem takie samo nastawienie. Udało nam się uczynić ten występ najlepszym jak dotychczas. Teraz także musimy być w najlepszej dyspozycji. Kiedy ekipa José znajduje się pod delikatną presją, wówczas potrafią być najbardziej niebezpieczni dla oponenta.

A czego nauczyłeś się od José i innych menadżerów w czasach, gdy byłeś piłkarzem?

– Mourinho emanował pewnością siebie. Carlo Ancelotti wszedł do naszej szatni ze spokojniejszą postawą, przypominającą ojcowską troskę. Avram Grant także dał mi wiele dobrego. Wtedy straciłem mamę i niesamowicie mnie wspierał.

– Mieliśmy okazję widzieć kilku ludzi, którzy starają się być klonami innych trenerów. Przywdziewają szaliki, przemawiają w ten sam sposób, używają tych samych sformułowań z kursów trenerskich. Każdy człowiek musi mieć swoją wizję i swoje pomysły.

Będziesz wiedział jak uniknąć sytuacji, aby nie rozczarować swoich podopiecznych w taki sposób, jak Twoi trenerzy zawodzili Ciebie?

– Były takie momenty, kiedy trenerzy mówili mi pewne rzeczy i szybko wychodziłem z jego biura lub szatni, a potem klęczałem. Można wyciągnąć dobrą lekcję z tamtych czasów. Dobrym przykładem był moment, gdy Mourinho rozmawiał ze mną gdy byłem pod prysznicem (Portugalczyk powiedział Frankowi, że jest najlepszym piłkarzem na świecie, kiedy ten był kompletnie nagi).

– Słowne gierki? Różni trenerzy biorą w nich udział na różnym poziomie. Wszystko kręci się wokół tego, czy ktoś jest autentyczny. W tej branży trzeba mieć prawdziwą tożsamość.

W trakcie naszego wywiadu nikt nie zapukał do Twoich drzwi. Czy te zawsze są otwarte dla innych?

– Pamiętam mój pierwszy dzień w Derby. Byłem świeżo upieczonym trenerem i powiedziałem, że będę prowadził politykę otwartych drzwi na zasadzie "chłopaki, w razie czego to do mnie przychodźcie". Okazało się, że przychodzili wszyscy na raz. Tak było jeszcze przed pierwszą przerwą na reprezentacje.

– Wtedy powiedziałem: "Posłuchajcie mnie, drzwi są otwarte, ale jeśli już do mnie przychodzicie, upewnijcie się, że dobrze odbyliście sesje treningowe i wykręciliście dobre liczby. Powiedzcie mi w szczegółach, dlaczego zasługujecie waszym zdaniem na grę w składzie, w przeciwnym razie drzwi będą zamknięte". Po tej przemowie piłkarze przestali przychodzić.

– To była dla mnie cenna lekcja. Pomyślałem, że robiłem to, co do menadżera należało. Czasami jest tak, że na co dzień widzisz się z piłkarzem na treningu, podajesz rękę na powitanie, ale możesz do końca nie wiedzieć, co się dzieje w jego życiu prywatnym.

– Nie chodzi o to, żeby non-stop drzwi miały być otwarte. Czasami zachodzi jednak taka konieczność. Nawet podczas rozgrzewki należy trochę pogadać z takim zawodnikiem, rzucić żartem albo pogadać o Wyspie Miłości. W tym fachu nie wystarczy być tylko trenerem, ale również przy okazji przyjacielem, momentami również być osobą, która utrzyma wszystko w ryzach.

Źródło: Daily Mail

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close