Próżno szukać pozytywów. Chelsea - Manchester United [Wnioski]

Autor: Mikołaj Biegański Dodano: 31.10.2019 14:10 / Ostatnia aktualizacja: 31.10.2019 14:11

Porażka z Manchesterem United, nawet jeśli ktoś powie, że odniesiona w mało prestiżowym pucharze, jest niezwykle rozczarowująca. Bolesna, przede wszystkim z powodu silnej potrzeby kibiców jak i samych zawodników, aby wziąć rewanż na United za porażkę ligową 0:4 z początku sezonu, która nie została zaspokojona. Wyniku 1:2 na własnym stadionie nie tłumaczy wcale fakt, że w pierwszym składzie zabrakło kilku podstawowych zawodników, bo ten sam problem dotyczył rywali.

 

Znowu ten Alonso

 

Trudno winić defensywę za gola numer dwa. Rashfordowi zagrało przy tym rzucie wolnym wszystko, co było konieczne, aby strzelić gola. Jakże jednak odmienne można mieć zdanie na temat sytuacji z pierwszej połowy, gdy Marcos Alonso w idiotyczny sposób sfaulował piłkarza Czerwonych Diabłów w polu karnym, w sytuacji, która, nawet pomimo bliskiej odległości od bramki, nie była groźna. Po raz kolejny potwierdza się teoria o dużo słabszej postawie Hiszpana w aspekcie defensywnym. Problemem Alonso był jednak dziś także jego atut włączenia się w akcje ofensywne. Niecelne wrzutki, straty piłki i ociężałość, której żaden trener nie chce widzieć u swojego bocznego obrońcy, sprawiły, że Alonso zasłużył na naganę. Wszystkich, którzy czekali na moment, gdy zatęsknią za Emersonem, uspokajam. To ten właśnie moment. Pozostali obrońcy nie grali wielkiego meczu, ale ilość akcji wypracowanych przez Manchester oraz zagrożenie z nich płynące nie były duże.

 

Brak zęba w ataku

 

W pierwszej połowie wiało nudą. Chelsea nie stworzyła żadnej groźnej akcji pod bramką United, co więcej, nie oddała celnego strzału na bramkę Romero. W drugiej odsłonie spotkania piłkarze Franka Lamparda zaczęli trochę śmielej przesuwać się pod bramkę rywala, a nieco więcej w ofensywie dał Hudson-Odoi. Śmielej do akcji zaczepnych włączał się także Reece James, który został rzucony na głęboką wodę pod nieobecność Cezara Azpilicuety. Jedynego gola Chelsea zdobyła po indywidualnej akcji Michego Batshuayia, co świadczy o tym, że zespół The Blues mógł liczyć w tym meczu tylko i wyłącznie na popisy jednostek. Brakowało kolektywu, zaangażowania i pomysłu.

 

Pomocnicy "przechwaleni"

 

W ostatnim czasie na łamach wielu serwisów pisano o wyraźnym progresie Jorginho oraz Mateo Kovacica pod wodzą Franka Lamparda. W dzisiejszym meczu obaj zawodnicy byli przygaszeni, notowali proste straty, nie potrafili związać strefy pomocy z linią ataku, a tym samym brakowało płynności w budowanych akcjach. Jeśli w tym sezonie miał się trafić moment przestoju to może dobrze, że przypadł on na mecz wczesnej fazy Carabao Cup, a nie w decydującym o końcowym miejscu w tabeli spotkaniu ligowym czy w Champions League.

 

Ostudzić głowy

 

Młody zespół Franka Lamparda musi posypać głowy popiołem i przeanalizować błędy ze spotkania z Manchesterem United. Ostatnie siedem tryumfów z rzędu nieco przesłoniło problemy drużyny, które nie zniknęły. Proces budowania drużyny nadal trwa i nie można popadać ani w nadmierną euforię po zwycięstwach ani w nadmierne przygnębienie po porażkach, jak ta. Sezon jest długi i chyba żaden kibic Chelsea nie miałby nic przeciwko temu, aby zespół Lamparda, mimo tych dwóch porażek z Manchesterem United, zakończył sezon wyżej niż ekipa z Old Trafford, dokładając do tego znaczące trofeum. Aby to jednak osiągnąć, musi wypracować w sobie instynkt killera, umiejętność wygrywania meczów w których nie idzie, zdobywania przewagi i osiągania celu. Niech ta dotkliwa porażka będzie taką właśnie lekcją.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

komentarzy:
31.10.2019 06:27

Bardzo fajnie napisane.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close