Słodko-gorzki powrót Lamparda na Stamford Bridge, czyli wnioski po meczu Chelsea FC 1:1 Leicester City

Autor: Maciej Stybel Dodano: 18.08.2019 21:44 / Ostatnia aktualizacja: 19.08.2019 09:07

Frank Lampard wrócił dzisiaj na Stamford Bridge w roli trenera The Blues i wszyscy kibice mieli nadzieję, że będzie to udany powrót. Mimo dobrej gry w meczach z Manchesterem United i Liverpoolem dzisiejszy mecz z Leicester rozczarował i Chelsea będzie musiała jeszcze poczekać na pierwszą wygraną w lidze. Skąd taki obrót spraw i co zawiodło? Zapraszamy na nasze wnioski.

 

Pierwsze trzydzieści minut jak z Liverpoolem

Trzeba przyznać, że do trzydziestej minuty Chelsea nie pozwalała Leicester dojść do głosu. Tempo i pressing narzucony przez graczy The Blues były na niesamowitym poziomie. Ukoronowaniem dobrej gry była bramka Masona Mounta. Sam byłem zdziwiony, że po meczu o Superpuchar Chelsea potrafiła grać na tak dużej intensywności. Oczywiście potem okazało się to zgubne, ale po pierwszych trzech meczach można wysnuć wnioski, że jest potencjał, aby taki obraz gry utrzymywał się przez większość meczu, a nie tylko przez fragment pierwszej połowy. Przy odpowiednim zarządzaniu zasobami ludzkimi to jest do zrealizowania. Widać, że w tej drużynie są zawodnicy, którzy chcą gryźć trawę na boisku i mogą dać kibicom The Blues jeszcze wiele powodów do radości w tym sezonie.

 

Koszmarna druga połowa

Tu będzie najwięcej przemyśleń, ponieważ myślę, że na tę tragedię w drugiej części spotkania złożyło się wiele czynników. Pierwszym z nich jest według mnie zagranie ,,va banque" przez Lamparda. Wydaję mi się, że Anglik liczył na to, że uda mu się rozstrzygnąć ten mecz w pierwszej połowie spotkania i to było możliwe, ale szwankowała skuteczność. Po meczu z Liverpoolem w pierwszym składzie została przeprowadzona jedna zmiana, co odbiło się na piłkarzach Chelsea w drugiej połowie. Można było zauważyć te środowe 120 minut w ich nogach. Byli wolni, nie mieli pomysłu na grę i brakowało im też zorganizowania w poszczególnych formacjach. Drugim czynnikiem była słaba gra zmienników. W meczu z Liverpoolem rezerwowi potrafili jednak coś pokazać na boisku. Dzisiaj to wyglądało tak, że Williana zauważyłem tylko po nowym numerze na koszulce, Kovacić nie pokazał nic ciekawego, a Abraham chciał chyba powtórzyć wyczyn Aubameyanga z meczu z Burnley, ale jego samodzielna akcja pokazała, że jeszcze dużo mu brakuje do poziomu Gabończyka. Muszę jednak przyznać, że Anglik starał się najbardziej z trójki zmienników, ale nadal moim zdaniem to trochę za mało. Po trzecie Leicester w drugiej części spotkania zaczęło grać w piłkę i bardzo dobrze wykorzystywało wszystkie słabości piłkarzy The Blues. Lisy miały tyle sytuacji, że mogą sobie pluć w brodę, że nie rozstrzygnęli tego spotkania w drugich czterdziestu pięciu minutach tego spotkania. Pierwszy raz w tym sezonie widzieliśmy tak słabo grającą Chelsea i myślę, że te trzy rzeczy miały na to największy wpływ.

 

Czas wkroczyć na zwycięską ścieżkę

Kolejne dwa mecze Chelsea rozegra z Norwich City na wyjeździe i z Sheffield United u siebie. Jeżeli podopieczni Franka Lamparda myślą o zakończeniu sezonu w TOP 4, to muszą w tych spotkaniach zdobyć sześć punktów. Mecze trzeba wygrywać, a nie tylko grać. Ta drużyna ma bardzo duże możliwości i nadszedł czas, żeby zaczęła przekuwać je w rezultaty. Kolejne niepowodzenia mogą skutkować oddaleniem się od czołowych miejsc w tabeli. Bardzo cenię sobie Franka Lamparda i uważam, że jest odpowiednim wyborem na stanowisko trenera Chelsea. Pora więc wrzucić wyższy bieg i nie pozwolić dojść do głosu malkontentom. Kolejna okazja już w sobotę na Carrow Road i należałoby ją wykorzystać. Trzeba pokazać piłkarskiemu światu, że Chelsea może grać przyjemnie dla oka i jednocześnie piąć się w górę w tabeli. 

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close