Azpilicueta: Po 500 spotkaniach w barwach Chelsea nadal chcę dawać z siebie wszystko

Autor: Mateusz Baran Dodano: 29.01.2023 19:47 / Ostatnia aktualizacja: 29.01.2023 20:11

Z okazji jubileuszu 500 występów w barwach Chelsea, kapitan Cesar Azpilicueta udzielił obszernego wywiadu stronie Chelsea. Opowiada w nim o swoich początkach, jubileuszu, największych rywalach, a także kamieniach milowych w swojej karierze.

 

W 2011, na krótko przed przybyciem Cesara Azpilicuety do Chelsea, w odstępie kilku tygodni dwie legendy osiągnęły 500 rozegranych spotkań. Dla podkreślenia wyjątkowości tych okazji Chelsea zadała te same pytania Frankowi Lampardowi oraz Johnowi Terry'emu.

Teraz nasz obecny kapitan dołączył do nich na ekskluzywnej liście sześciu, którzy zagrali tak wiele spotkań dla klubu.


Jakie jest Twoje główne wspomnienie, gdy przekroczyłeś próg Chelsea po raz pierwszy?


– To było pod koniec sierpnia [2012], pojawiłem się na boisku treningowym po testach medycznych. Pamiętam, że poznałem wtedy [późniejszego menedżera] Roberto Di Matteo, który był nadal w budynku. Nie mogłem poznać żadnych zawodników, ponieważ trening odbył się rano, więc rozmawiałem przez chwilę z Roberto. Byłem bardzo szczęśliwy, wchodząc do budynku, widząc niesamowite udogodnienia. Byłem podekscytowany myślą, o kolejnym porannym treningu z moimi nowymi kolegami.

– Byłem zdenerwowany, rozmawiałem z Juanem Matą, którego znałem z reprezentacji Hiszpanii. Pomógł mi pierwszego dnia. Fernando Torres był jednym z moich idoli z czasów dzieciństwa, a teraz byłem jego kolegą z zespołu. Szatnia była pełna zawodników światowej klasy, przyjęli mnie bardzo dobrze.

– Poczułem się komfortowo od pierwszego dnia. Miałem ekscytujący trening, pamiętam, że nazajutrz graliśmy domowy mecz z Newcastle, w którym nie uczestniczyłem. Miałem jednak szansę być już z zespołem.


Jak postrzegasz teraz swój debiut?


– Cóż, zajęło to chwilę. Pamiętam, że mój pierwszy mecz w koszulce Chelsea odbył się na boisku akademii przeciwko Charlton podczas przerwy reprezentacyjnej we wrześniu. Był to mecz towarzyski. Uświadomiłem sobie, że muszę utorować sobie drogę do pierwszego zespołu. Wiedziałem, że nie jestem nabytkiem, który będzie od razu podstawowym graczem. Musiałem wypracować sobie moją własną ścieżkę.

– Potem musiałem zaczekać do końcówki września na spotkanie Pucharu Ligi przeciwko Wolverhampton. Byłem bardzo podekscytowany, chciałem grać, a później nie chciałem, żeby mecz się skończył, ponieważ tak mi się podobało. Wygrywaliśmy 6-0 i był to bardzo udany debiut w moim pierwszym meczu na Stamford Bridge.


Czy nadal potrafisz odtworzyć w pamięci swoje pierwsze trafienie?


– Tak. Potrafię. To było przeciwko Arsenalowi. Obserwowałem, jak graliśmy w tamtym roku z Jose Mourinho, byliśmy niebezpieczni podczas stałych fragmentów gry. Przez pierwsze kilka miesięcy nie grałem w każdym meczu, mogłem się więc uczyć i obserwować co zawodnicy mogą zrobić i czerpać od nich.

– Jest to jedna z rzeczy, które zapadły mi w pamięć, w momencie, gdy strzeliłem bramkę, byłem w narożniku Arsenalu i poczułem, że mogę zrobić szybkie przejście. Po tym, jak Arsenal wybił, piłkę pamiętałem, żeby pójść naprzód i wystawić stopę przed bramkarza strzelając bramkę. W innym przypadku Arsenal mógł przechwycić piłkę i strzelić nam bramkę. Może już więcej bym nie zagrał!

– Czasami musisz podążać za instynktem i w tym momencie bardzo cieszyłem się z bramki. Świętowanie było jak szaleństwo, to była kolejna chwila radości.


Najlepsza rada otrzymana podczas tych 500 spotkań?


– Jest ich tak wiele, nie ma jednej rzeczy, o której mógłbym powiedzieć, że zrobiła różnicę. Myślę, że jest to suma małych rzeczy, których się nauczyłem od różnych trenerów, ludzi w klubie czy kolegów.

– Myślę, że zawsze musisz dawać z siebie wszystko, tak postrzegam życie. Postrzegam futbol, jako coś, co daje radość, trenować tutaj każdego dnia tak jakby to był mecz. Takie podejście pozwala Ci być gotowym na każde spotkanie. Takie podejście jest bardzo ważne.

– Widywałem piłkarzy, którzy nie trenowali zbyt ciężko, a później byli niesamowici podczas meczu, ale nie są to normalne podstawy w piłce. Nawet jeśli niektórzy utalentowani piłkarze potrafią to robić, nie jest to typowe. Normalny bieg rzeczy dla mnie to dawać z siebie wszystko każdego dnia, cieszyć się, że mogę tu być, trenować tak ciężko, jak potrafię, wygrać wszystko, co mogę, mieć uczucie, że dałeś z siebie wszystko, a później być gotowym na nowe wyzwanie.


Czego brakuje do tej pory?


– Zawsze futbol jest o teraźniejszości. Miło spojrzeć do tyłu i zobaczyć jakie sukcesy osiągnęliśmy. Kiedy dołączyłem do klubu w 2012, chwilę po pierwszym zwycięstwie w Lidze Mistrzów, mogłeś zobaczyć jak skuteczny, jest klub w wygrywaniu pucharów, więc kiedy przybywasz, chcesz to kontynuować, poczuć co oni czuli, inni członkowie zespołu, którzy wygrywali trofea.

– Później, kiedy wygrasz pierwszy tytuł, chcesz kolejny, myślę że nie ma momentu, w którym powiesz sobie, że już wystarczy. Kiedy jesteś w Chelsea towarzyszy Ci taka ambicja. Chcesz zawsze więcej. Kiedy trofeum jest przed Tobą, chcesz je podnieść.


Czy były okresy, w których jako zespół byliście w gazie, podchodząc do meczu z przekonaniem, że nie możecie przegrać?


– Tak, było kilka takich okresów. Kiedy wygraliśmy Premier League z Mourinho, mieliśmy okres, w którym graliśmy niesamowicie, czujesz się silny - wielkie spotkania, jesteś na nie gotowy - mieliśmy niesamowity zespół.

– Z Antonio Conte także wygraliśmy Premier League, mieliśmy długą passę zwycięstw. Po prostu nie mogliśmy stracić bramki, byliśmy tacy mocni, strzelaliśmy bramki, mieliśmy bardzo solidny zespół. Mogliśmy także cieszyć się passą w Lidze Mistrzów, kiedy ją wygrywaliśmy. Czuliśmy się bardzo silni.

– Ciężko jest to osiągnąć jednak kiedy to osiągniesz jako zespół jest to bardzo mocne. To jest szacunek, który zyskujesz od rywali, pojawiając się na boisku. Czujesz się mocny, dopasowany i chwile, w których mieliśmy to uczucie, były niesamowite, ale musisz pracować ciężko każdego dnia, żeby to utrzymać, nie jest tak łatwo.

– Są różne podejścia, różni piłkarze, różni trenerzy, różne style gry. W futbolu nie ma oczywistego przepisu na sukces. Na przestrzeni lat widzieliśmy, że jest mnóstwo dróg prowadzących do wygranej, musisz wypracować swoją własną i starać się maksymalnie wykorzystać to, co posiadasz. Widziałem wielu trenerów i każdy z nich chciał zawsze wygrywać każde spotkanie.


Najlepsza rzecz, jaką widziałeś wykonaną przez kolegę z zespołu?


– Miałem to szczęście, że widziałem wiele indywidualnych akcji, ale w mojej głowie jest gol Edena z Liverpoolem, ponieważ byłem bardzo blisko. Pamiętam, że podał mi piłkę, a ja mu ją oddałem i miałem świetne miejsce, żeby śledzić dalszy rozwój wydarzeń. Jego akcja była naprawdę dobra, szybkość, jakość i wykończenie. W zależności od miejsca, w którym jesteś, możesz postrzegać to inaczej, ale było to niesamowite.


Kto był największym rywalem w trakcie tych 500 spotkań?


– Zawsze mecze derbowe, Arsenal i Tottenham. Derby Londynu są zawsze wyjątkowe, odkąd tu przybyłem. Pamiętam moje pierwsze przeciwko QPR, czujesz, że w Londynie w trakcie dnia derbowego jest wyjątkowa atmosfera. Chcemy wygrywać każdy mecz także dla fanów. Atmosfera u siebie i na wyjazdach jest inna, kiedy wygrywasz, cieszysz się podwójnie.


Twoje najlepsze trafienie?


– Powiedziałbym, że przeciwko Leicester. Ten był inny. Dał mi dużą satysfakcję.


Przekroczyłeś wiele kamieni milowych, ale czy 500 meczów nie jest czymś wyjątkowym?


– Ten jest wyjątkowy, ponieważ jest najnowszy, ale nigdy nie patrzyłem na spotkania, po prostu chcę grać, mój umysł zawsze próbował się wyczyścić tak szybko jak to możliwe, żeby być dostępnym na następny. Przygotowuje się, aby utrzymać konsekwencję i pracować nad moją regeneracją, przygotowaniem, unikać kontuzji i być w najlepszej kondycji, żeby utrzymać miejsce w zespole.

– Zawsze starałem się utrzymać taką mentalność. Kiedy wygrywasz puchary, zawsze chcesz wygrywać więcej, ale czasami, kiedy usiądziesz na chwilę z tyłu i wiesz, że tylko sześciu piłkarzy w historii Chelsea tego dokonało, to oczywiście jest to chwila, z której jestem bardzo dumny. Nigdy nie nakreśliłem sobie żadnego celu kiedy przybyłem, widząc gdzie jestem teraz, rozpiera mnie duma, ale zawsze chce więcej.


CZĘŚĆ DRUGA WYWIADU - O kontuzjach, pozycjach, gdzie jest dom i sekrecie konsekwencji.


Nie zawsze dostajesz aplauz od swoich kolegów w szatni po meczu, tak jak zdarzyło się to na Anfield w zeszły weekend.


– To było miłe, ponieważ jest to rekord, który udało się osiągnąć również dzięki nim. Pomagali mi każdego dnia. To chwila radości, ponieważ dzielimy razem wiele wspólnych wspomnień. Ciężkie chwile, szczęśliwe chwile. Myślę, że to bardzo ważne, żeby cały czas czuć, że jesteśmy razem i zawsze trzymamy się razem.


Jeśli spojrzysz na pozostałych pięciu graczy, do których dołączyłeś w klubie 500, nie może być przypadkiem, że Ci, którzy zagrali najwięcej spotkań, zyskali sobie reputację, dając z siebie wszystko podczas treningów.


– To jest coś, co albo masz albo nie. Ciężko się tego nauczyć, jeśli nie masz takiego podejścia. Dorastałem w Osasunie jako dziecko i zawsze miałem takie podejście, codziennie iść na trening i dać z siebie maksimum, trenować tak jakby był to mecz, czasami posiniaczony i pokopany. Tak dorosłem i tak się czułem. Musiałem pracować nad swoją karierą.

– Kiedy przybyłem do Chelsea, chciałem nadal dorastać i się poprawiać. Jeśli zobaczyłbym siebie z 2012, widzę swoją poprawę zarówno jako piłkarz, jak i człowiek. Przez ostatnie 10 lat jestem w tym samym miejscu i to pozwala Ci się rozwijać. Trening i profesjonalizm to coś, na czym skupiałem się podczas tygodnia, zawsze być w dobrej kondycji do trenowania oraz podczas meczu, a potem regeneracja.

– Wiem, że moja żona musi sobie z także tym radzić, kiedy nie wygrywałem i kiedy jesteś trochę zmęczony, kiedy chcesz wyjść, ale musisz zadbać o swoje ciało. To także wielki kredyt od niej oraz moich dzieci, ponieważ pomogli mi podczas tej podróży do tej pory.

Słyszeliśmy, że podczas swoich początków w Chelsea nigdy nie piłeś alkoholu. Nadal tak jest?


– Moment, w którym poczułem, że mogę poświętować bardziej, to było przeciwko West Brom, kiedy wygraliśmy ligę (piątek, 12 maja, 2017). Mieliśmy potem mecz w poniedziałek. Normalnie trener wymieniłby cały skład, ale ja grałem każdą minutę. Nigdy nie rozmawiałem z Antonio Conte o tym, czy chcę grać, czy nie. Robiłem, to co czułem, czyli świętowałem w umiarkowany sposób, żeby być potem gotowym, ponieważ graliśmy również finał FA Cup.

– Dlatego się powstrzymałem. Moim celem było świętowanie po finale FA Cup, a on wystawił mnie do poniedziałkowego meczu. To było osiągnięcie zagrać każdą minutę w tym zwycięskim sezonie. Nie wyobrażałem sobie tego na początku sezonu, ale później kiedy jesteś blisko, chcesz zrobić co tylko jesteś w stanie, żeby być gotowym.


Od kiedy jesteś w Chelsea, opuściłeś tylko 9 meczy przez kontuzje lub choroby. To jest trochę niesamowite.


– W Osasunie nie miałem kontuzji. Przeszedłem do Marsylii i pierwszą kontuzją jaką odniosłem, było zerwanie więzadła krzyżowego. Wyłączyło mnie to z gry na prawie sześć miesięcy i zmieniło moją karierę, moje ciało oraz codzienne podejście.

– Kiedy jesteś młody i wszystko idzie gładko i łatwo myślisz, że zawsze tak będzie, ale kiedy doświadczasz czegoś takiego, wszystko staje się jasne. Widzisz ludzi w tym samym szpitalu, którzy mają infekcje, albo inne problemy po operacjach. To Cię uświadamia. Spędzałem osiem, dziewięć godzin dziennie na rehabilitacji w Marsylii. Sztab medyczny przygotował mnie bardzo dobrze, od tej pory mam swoją rutynę. Każdego tygodnia ta sama rutyna, przed i po, żeby być gotowym.

– Nie jestem zadowolony z poprzedniego sezonu. Opuściłem kilka meczów, których normalnie bym nie opuścił, ale czasami musisz z tym żyć.


Kolejnym punktem zwrotnym, który ostatnio minąłeś, było wyprzedzenie Petra Cecha, który wystąpił w 494 meczach oraz zdobycie tytułu najlepszego gracza Chelsea zza oceanu. Znowu nie lada wyczyn dla kogoś, kto musiał zaadaptować się z innej kultury, aby tak dobrze się tutaj zadomowić.


– Przede wszystkim, co mogę powiedzieć o Petrze - najlepszy bramkarz w historii Premier League, legenda Chelsea. To, co osiągnął, jest niesamowite. Indywidualne nagrody czy osiągnięcia nigdy nie były moim celem. Są one częścią procesu, ale kiedy przybywasz tu i widzisz takich piłkarzy, a potem po kilku latach wyprzedzasz ich w liczbie występów, to oczywiście daje Ci to radość i dumę. Daje Ci chwilę, żeby się tym cieszyć, ponieważ niełatwo to osiągnąć.


Czujesz się w Anglii jak w domu?


– Moje dzieci mówią lepiej po angielsku niż po hiszpańsku. Moja żona jest hiszpanką, ale czasami pomiędzy sobą rozmawiają po angielsku. Telewizja jest po angielsku. Tak to mój dom.

– Przeprowadziłem się do Marsylii na dwa lata, potem przeniosłem się tutaj i odkąd tu przybyliśmy, czuliśmy, że to miejsce jest również domem, ale zawsze była to konsekwencja zaufania w klubie, uczucia, że jestem ważny, więc chciałem to kontynuować i być częścią tego klubu.


Idąc o krok dalej, czy czujesz się jak londyńczykiem?


– Mieszkam w Surrey, które jest trochę inne, ze względu na obiekty treningowe, ale w Londynie widziałem wiele zmian na przestrzeni lat i poznałem wielu ludzi, z którymi nadal mam kontakty. To tutaj mam przyjaciół i znam ludzi z firm, restauracji i sklepów, więc czujemy się tu jak w domu.


Jeśli spojrzysz na zestawienie liczby meczów, które rozegrałeś na każdej pozycji, mimo że około 40 procent z 500 meczów rozegrano na prawej obronie, reszta jest podzielona dość równo między prawego środkowego obrońcę i lewego obrońcę. z kilkoma występami skrzydłowych.


– Na pewno to prawda, że ​​przybyłem jako prawy obrońca i przez pierwszy rok grałem na prawej obronie, ale potem pod Mourinho grałem jako lewy obrońca. Branislav [Ivanovic] był prawym obrońcą, czołowym zawodnikiem, a lewym obrońcą był Ashley Cole, więc nie było łatwo – obaj należą do najlepszych obrońców w Premier League, więc musiałem po prostu skorzystać z okazji, kiedy dostałem jedną do gry na prawej obronie i jak najlepiej ją wykorzystać i robić to samo, kiedy grałem na lewej obronie.

– Mourinho dodał mi pewności siebie, grając na lewej obronie, a Ashley ze mną zawsze był fenomenalny. To było bardzo ważne, abym nie był zestresowany i nie znajdował się w trudnej sytuacji. Oczywiście chciał grać, ale doznał kontuzji i dostałem miejsce na kilka meczów, a Mourinho zaufał mi na tej pozycji.

– Zawsze będę wdzięczny również Ashleyowi, ponieważ gdy ktoś taki jak on, z jego karierą, ma takie zachowanie, zawsze to doceniasz. Walczyliśmy o pozycję w zdrowym, konkurencyjnym środowisku, a tym, który czerpie z tego najwięcej, jest zespół.


Jedna z naprawdę udanych zmian miała miejsce na początku sezonu 2016/17, kiedy zacząłeś sezon jako lewy obrońca, ale potem przeszedłeś do prawego środkowego obrońcy.


– To było w przerwie przeciwko Arsenalowi, kiedy przegrywaliśmy 0:3, kiedy zmieniliśmy system i grałem na prawym wahadle. Więc to było bardziej od lewego obrońcy do prawego wahadłowego, a potem w następnym tygodniu Antonio [Conte] przyszedł do mnie i powiedział, że będę grał jako prawy środkowy obrońca w trójce obrońców. Nigdy tam nie grałem, a kiedy zaczęliśmy pracować nad wzorami i oglądaliśmy filmy pokazujące sposób, w jaki chciał grać, to kliknęło. Weszliśmy w niesamowitą passę.


Czy zostanie kapitanem, napędziło Twoją karierę w Chelsea?


– Bycie kapitanem Chelsea to oczywiście odpowiedzialność i ja to akceptuję. Kiedy po raz pierwszy otrzymałem rolę wicekapitana w 2017 roku, a następnie zostałem kapitanem w 2018 roku, podczas mojej kariery uczyłem się od wielu graczy, kapitanów i wicekapitanów. Widzieliście, jak radzą sobie z porażką i różnymi sytuacjami. Czasami może ci się to nie podobać, ale każdy ma inną osobowość i musisz rozwijać się jako lider, jako kapitan i starać się poprawiać każdego dnia.


Ponad 500 spotkań, co zmieniło się najbardziej?


– Teraz Premier League i ogólnie piłka nożna stają się bardziej konkurencyjne. Każdy klub ma większą moc i może pozyskać lepszych zawodników. Tempo gry jest szybsze, a danych jest więcej. Atmosfera w Premier League zawsze była dobra, pomimo że teraz mamy media społecznościowe, które czasami mogą mieć negatywny wpływ.

– Widziałem incydenty, które nie powinny mieć miejsca, nawet na stadionach. Myślę, że żyjemy w innym społeczeństwie, które karmi się piłką nożną, ale wiesz co, kiedy wchodzisz na boisko z kibicami gości, myślę, że to najlepsza atmosfera do gry w piłkę nożną na świecie.


Nie pokusiłeś się wspomnieć o zmianach, jakie spowodował VAR?


– Tak, to prawda. Zapomniałem o tym!


Na koniec, co według ciebie jest głównym kluczem do utrzymania konsekwencji?


– Każdego dnia dawaj z siebie wszystko i skup się na tym, co możesz zrobić już dziś. Reszta przyjdzie sama. Jeśli myślisz zbyt daleko w przyszłość, możesz przegapić trochę teraźniejszości i nigdy nie dotrzesz tak daleko. Lepiej skoncentrować się na tym, co jest teraz.

Źródło: Chelsea FC

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close