The Players' Tribune: Pożegnanie Antonio Rüdigera
Dodano: 20.05.2022 12:59 / Ostatnia aktualizacja: 20.05.2022 14:01Antonio Rüdiger wykorzystał platformę The Players' Tribune, by pożegnać się z kibicami Chelsea. Niemiec oficjalnie ogłosił, że po sezonie opuści zespół ze Stamford Bridge. Poniżej prezentujemy treść całego oświadczenia obrońcy.
Droga Chelsea
Nie lubię pożegnań, ale postaram się, aby to było wyjątkowe, płynące z serca.
Właściwie muszę opowiedzieć ci historię, zanim opowiem historię. To jest afrykańska część mnie. Nie musimy się spieszyć.
Chcę porozmawiać o finale Ligi Mistrzów. Chciałbym opowiedzieć krótką historię o jednym z najmilszych piłkarzy. Mówię oczywiście o N'Golo Kante.
Zanim przyjechałem do Chelsea, słyszałem o nim piękne historie. Powiedzieli mi, że zawsze się uśmiecha. Mówili, że nadal jeździ starym Mini Cooperem, że nigdy nie podnosi głosu. Wiecie jak to jest w futbolu, prawda? Nikt taki nie jest, bo ciąży na nas presja, czasami czujemy za duże rozczarowanie. Wszyscy jesteśmy ludźmi i nikt nie jest fajny przez cały czas, bo to niemożliwe.
Potem poznałem N'Golo.
Kiedy mu coś mówiłem, on patrzył na mnie i kiwał głową, jakby myślał, że wszystko, co mu powiedziałem, jest naprawdę interesujące. Nie bardzo wiem jak to wytłumaczyć. To trzeba usłyszeć. Za każdym razem, gdy coś mówiłem, on cykał językiem.
– Hej NG, chcesz iść po coś do jedzenia?
– (cyknięcie językiem)
N'golo, kiedy na niego naciskasz... (cyknięcie językiem)
Naprawdę myślałem, że coś z nim nie tak. Pewnego dnia zapytałem go: "NG, dlaczego tak robisz? Co się z tobą dzieje?"
Odpowiedział: "Słucham?".
Spytałem: "Cykanie językiem! Czemu to robisz?"
A on znów odrzekł: "Ach, to ma związek z okolicą, w której dorastałem."
Widzisz, na banlieue, gdzie wychowywał się N'Golo, zawsze wydają taki dźwięk. To oznacza "tak". Nie wiem dlaczego właśnie tak, ale tak robią. Pomyślałem, że to zabawne, bo pochodzę z podobnej okolicy w Niemczech, ale nigdy w życiu czegoś takiego nie słyszałem. Cały czas myślałem, że się ze mną droczy.
Wszystko w NG jest autentyczne. Nawet jego Mini Cooper. Ludzie się z niego śmieją, ale kryje się za nim prawdziwa historia. NG miał marzenie, by grać w Premier League, a Mini był pierwszym autem, które kupił po przyjeździe do Anglii. To dla niego nie tylko samochód. Ma głębsze znaczenie.
Oczywiście, chłopaki zawsze z nim żartują, ale mówię ci – ten człowiek jest tak uprzejmy, że po prostu mówi ci to, co chcesz usłyszeć.
Ktoś powie: "NG, wiesz jaki samochód byłby dla ciebie dobry? Mercedes, widzę jak jeździsz czarnym Mercedesem.", a on spojrzy na tę osobę i powie: "Tak, pomyślę o tym. Dziękuję, to dobry pomysł.".
Prawda jest jednak taka, że się tylko z tobą bawi. Pod koniec dnia zdasz sobie sprawę, że będziesz oglądać tego Mini na parkingu przez następne 10 lat.
Cały czas powtarzam ludziom: Są ludzie pokorni, bardziej pokorni i jest N'Golo Kante.
Trofea, które tu zdobyłem na pewno są fajne, ale to, co naprawdę uczyniło Chelsea wyjątkowym miejscem, to przyjaźnie. Byliśmy kimś więcej niż tylko kolegami z drużyny. Tak wielu z tych facetów – NG, Kova, Ziyech, Lukaku – są jak moi bracia. Szczerze mówiąc, to bardzo rzadkie w futbolu. Jeśli jest jeden moment, który to wszystko podsumowuje, to byłaby to scena z toalety po wygraniu Ligi Mistrzów.
Był to dla mnie szalony sezon. Nie lubię używać słowa "szalony", ale jakiego innego mógłbym użyć? Niecałe sześć miesięcy przed finałem, byłem na dnie. W tym czasie nie grałem i nie mogłem nawet znaleźć powodu, dlaczego. Pewnego dnia mieliśmy spotkanie i menadżer powiedział mi, że mamy wielu środkowych obrońców i woli innych zawodników. Bum – to było to. Potem pojawiło się wiele plotek. Dostałem wiele nieprzyjemnych wiadomości w mediach społecznościowych. To był najtrudniejszy okres w mojej karierze, a ja milczałem, bo nie chciałem robić problemów klubowi.
Wyobraź sobie – gdybyś wtedy powiedział mi, że za kilka miesięcy wystąpie w finale Ligi Mistrzów przeciwko Man City? Moja odpowiedź byłaby mniej więcej taka: "Co, niemożliwe!".
Kiedy pragniesz sukcesu, nie ma rzeczy niemożliwych. To ci, którzy nie mają nic do stracenia, są najbardziej niebezpieczni. Kiedy Tuchel przyszedł do klubu i dał mi szansę, to tak jakbym dostał nowe życie. Od razu zrobił coś, czego wielu menadżerów mogłoby się od niego nauczyć. Nie miało to nic wspólnego z taktyką. Po prostu podszedł do mnie i powiedział: "Toni, opowiedz mi o sobie".
Chciał wiedzieć skąd wzięła się moja agresja, a ja opowiedziałem mu o dorastaniu w Berlinie i o tym jak grałem na betonowych boiskach. Starsze dzieci zaczęły mnie wtedy nazywać "Rambo".
Pytał o mnie jako człowieka. To było coś wielkiego. Kiedy Tuchel dał mi szansę, miałem tak dużą motywację, że już nigdy nie wróciłem na ławkę. Postanowiłem, że dam z siebie 200%, pomimo wszystkiego, co o mnie mówiono. Po wszystkim, co przeżyłem, Liga Mistrzów była dla mnie wisienką na torcie.
Kiedy graliśmy z Realem Madryt w półfinale, mieliśmy być tylko przystankiem w ich drodze na szczyt. Wszyscy mówili, że mamy zbyt młody zespół. Zagraliśmy jednak jak stado głodnych wilków, zwłaszcza w rewanżu na Stamford Bridge. Graliśmy jak rodzina, naprawdę. Końcowy wynik to 3:1, ale ten mecz mógł zakończyć się nawet wynikiem 5:1. Młodzi piłkarze grali jak prawdziwi mężczyźni, zwłaszcza Mason. Jakim zawodnikiem jest ten chłopak... poważnie. Elitarna mentalność. Czasami zadaję sobie pytanie, czy Mason faktycznie jest tak młody. Sposób, w jaki się zachowuje, nie pokazuje jakby miał 23 lata. Przeciwko Realowi był po prostu fenomenalny.
Chłopcy do bicia zdobyli trofeum.
Dla mnie, dotarcie do finału Ligi Mistrzów po tym wszystkim przez co przeszedłem i po tak długiej grze bez kibiców, było czymś surrealistycznym.
Pamiętam noc przed finałem, gdy byliśmy w hotelu w Porto. Ja, NG, Zouma i Ziyech poszliśmy się modlić po kolacji. Zwykle po zakończeniu modlitwy siedzimy i rozmawiamy. Tym razem wszyscy byli niezwykle skupieni, a w pomieszczeniu było bardzo cicho. Pamiętam, że mieliśmy na sobie dresy, a na piersi była wyszyta data finału – 29 maja 2021 roku.
W pewnym momencie spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy: "Jutro będziemy mistrzami!". Potem powiedzieliśmy sobie dobranoc i poszliśmy spać.
Kiedy wróciłem do pokoju, dostałem SMS-a od znajomego. To był film. Kliknąłem na niego i była to niespodzianka zrobiona przez moich przyjaciół i członków rodziny. Wszyscy życzyli mi powodzenia. Od razu zrobiłem się spokojny, a cała presja zniknęła. Było to dla mnie idealne przypomnienie tego, co w życiu jest naprawdę ważne.
W miejscu, skąd pochodzę, presja nie dotyczy futbolu. Presja polega na tym, że nie wiesz, co zjesz jutro.
Za każdym razem, gdy czuję najmniejszy stres, kiedy zawiązuje buty przed meczem, myślę o konkretnym wspomnieniu i od razu jestem spokojny.
Kiedy po raz pierwszy wróciłem do Sierra Leone po wojnie domowej, jechaliśmy taksówką i utknęliśmy w korku. Siedzieliśmy tam bez ruchu, a ja patrzyłem przez okno na tę biedę i głó. Wszyscy tam mieszkający sprzedawali owoce, wodę, ubrania i inne rzeczy ludziom wychodzącym z lotniska.
W tym momencie zrozumiałem, dlaczego moi rodzice nigdy nie nazywali naszej dzielnicy w Berlinie "gettem". Zawsze mówili, że to raj na ziemi. Dopiero gdy pojechałem do Sierra Leone, zrozumiałem ich perspektywę. Do naszego samochodu podszedł facet sprzedający chleb, który wyglądał na naprawdę zdesperowanego.
Potem do naszego samochodu podszedł inny facet, który z jeszcze większą siłą próbował sprzedać nam chleb. Opowiadał o tym, jak jest świeży.
Potem do naszego auta podszedł trzeci facet sprzedający chleb i mówił o tym, że to był najlepszy chleb w mieście. Prosił nas o to, byśmy kupili od niego ten chleb.
Myślę o tym wspomnieniu, kiedy zaczynam czuć presję w piłce nożnej. Prawda jest taka, że wszyscy trzej faceci sprzedawali dokładnie ten sam chleb, z tej samej piekarni, do tych samych samochodów. Jedna z tych rodzin miała na stole talerz z jedzeniem, a pozostałe dwie mogły nie mieć. To jest presja, to jest prawdziwe życie.
Wracając, przed finałem Ligi Mistrzów, spałem jak dziecko, a kiedy się obudziłem, czułem się niezwyciężony. Z rodziną i mając jedzenie na stole, nie mogę przegrać.
Sam mecz był piękny, bo wygraliśmy z niesamowitym Manchesterem City, broniąc się przed ich atakami, kontratakując. Walczyliśmy o życie i ostatecznie zostaliśmy mistrzami. Po ostatnim gwizdku biegałem jak szalony, a Tuchel akurat szedł w moją stronę i mocno go przytuliłem. To była dla mnie wyjątkowa chwila i zawsze będę mu wdzięczny, bo dał mi szansę, gdy byłem skazany na porażkę.
Kiedy wróciliśmy do szatni, chłopaki otworzyli szampana, więc kilkoro z nas, praktykujących muzułmanów, poszło do łazienki, aby zaznać spokoju. Ja, NG, Ziyech i Zouma zamknęliśmy się w toalecie i patrzyliśmy na nasze medale, a później spojrzeliśmy na siebie, kręcąc głowami.
Nigdy tego nie zapomnę...
NG miał największy uśmiech na twarzy i nagle powiedział: "Wow, zrobiliśmy to". A później zaczął się śmiać w sposób, w jaki tylko on potrafi. Kiedy NG się śmieje, nie da się nie czuć radości. Cała nasza czwórka zaczęła się śmiać jak małe dzieci. Ta chwila w łazience zostanie ze mną na zawsze.
W życiu przeszedłem wszystko: ubóstwo, dyskryminację, nadużycia, ludzi wątpiących we mnie, ludzi robiących ze mnie kozła ofiarnego. Byłem poza składem, by za kilka miesięcy wygrać finał Ligi Mistrzów. Kto mógłby napisać taką historię? Rozejrzyj się po naszej szatni, wielu z tych facetów pochodzi z podobnych środowisk. Jest tu wielu chłopaków, którzy pamiętają jak to jest kłaść się spać będąc głodnym. Wszyscy staliśmy się jednak "Niebiescy" i wszyscy zostaliśmy mistrzami.
Odchodzę z tego klubu z ciężkim sercem. Był dla mnie wszystkim. Nawet ten sezon, ze wszystkimi komplikacjami, był udany. Piłka nożna to piłka nożna. Mamy szczęście, że zarabiamy na życie grając w grę, w którą i tak byśmy grali, gdyby nam nie płacono. Kiedy krążyły plotki o ograniczeniach finansowych, wszyscy śmialiśmy się, że musimy jechać na mecze autobusem lub lecieć mniejszym samolotem.
"Mały samolot? O nie!! Co my teraz zrobimy?!"
Wiesz skąd pochodzę? Mały samolot to wciąż przywilej. Szczerze mówiąc, podróż autobusem do Manchesteru brzmi fajnie. Na pewno byłoby zabawnie.
Niestety, już jesienią zeszłego roku moje negocjacje kontraktowe zaczęły być trudne. Biznes to biznes, ale kiedy od sierpnia do stycznia nie dostajesz żadnych informacji z klubu, sytuacja się komplikuje. Po pierwszej ofercie nastała cisza, po prostu nic. Nie jesteśmy robotami, rozumiecie? Nie można czekać miesiącami, nie znając swojej przyszłości. Oczywiście, nikt nie przewidział nadchodzących sankcji, ale inne duże kluby wykazały zainteresowanie i musiałem podjąć decyzję. Nie mam jednak nic złego do powiedzenia o Chelsea.
Chelsea zawsze będzie w moim sercu. Londyn zawsze będzie moim domem. Przyjechałem tu sam, a teraz mam żonę i dwójkę wspaniałych dzieci. Mam też nowego brata na całe życie, którym jest Kova. Mam Puchar Anglii, Ligę Europy i medal Ligi Mistrzów. Mam też setki wspomnień, które zostaną ze mną na zawsze.
Tak naprawdę chcę zostawić ci moje ostatnie wspomnienie, które jest słodko-gorzkie. Czasami rzeczy, które mają na ciebie największy wpływ, nie są czysto dobre lub czysto złe. Dla mnie to wspomnienie to po prostu "ludzie Chelsea".
Miało to miejsce w 2019 roku, po tym jak City pokonało nas 6:0 na Etihad. Szczerze mówiąc, zniszczyli nas. To było żenujące. Po ostatnim gwizdku podszedłem pod trybunę, gdzie byli nas kibice, aby ich przeprosić. Kiedy tam szedłem, spodziewałem się, że mnie wygwizdają. Wszyscy wstali ze swoich miejsc i bili brawo. Nawet w tak złym momencie pokazali nam swoje wsparcie.
Byłem zszokowany.
Podniosłem ręce w ramach przeprosin.
Kiedy podszedłem bliżej, jeden facet z tłumu zaczął krzyczeć w moim kierunku jakieś obelgi. Był może pięć metrów ode mnie i patrzył mi prosto w oczy. Przez całe życie przeżyłem wiele nadużyć, ale to było coś innego. To były naprawdę osobiste obelgi. Krzyknąłem do niego: "Jeśli chcesz porozmawiać, to przyjdź tutaj i porozmawiamy!".
Oczywiście nie zrobił nawet jednego kroku. Natychmiast przestał krzyczeć. Co było dla mnie niezwykłe? To, że wszyscy fani będący wokół niego zwrócili mu uwagę. Zaczęli pytać co robi i kazali przeprosić. Fani – prawdziwi fani – zaczęli dopingować mnie jeszcze głośniej.
– Rudi! Rudi! Rudi!
To było coś niesamowitego. Przegraliśmy 0:6, a wszyscy ludzie przeciwstawili się nienawiści tego jednego idioty. To było tak przytłaczającego, że nawet ten jeden człowiek zaczął bić brawo. Inni kazali mu mnie przepraszać. Nigdy tego nie zapomnę. Nigdy.
W świecie futbolu na pewno jest nienawiść. To jest fakt. Doświadczyłem tego najgorszego. Jest też jednak dużo radości. W Chelsea doświadczyłem i tego i tego.
Tak, czułem nadużycie.
Ale czułem też miłość.
Koniec końców, światło było silniejsze niż ciemność.
Dlatego zawsze będę za Chelsea.
Dziękuję Ci,
Rudi
- Źródło: The Players' Tribune
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Ja nie wiem co ci zawodnicy mają z tym Realem całym.Teraz to tylko przeciętny klub.Żeby nie sędziowie to daleko by nie ujechali
Niech spada do hazarda i pana madryt.
Powodzenia Rudiger i wszytko najlepszego w Realu.
A to że odchodzi to taka kolej rzeczy,inni będą grać za niego.
Nie ma zawodników nie do zastąpienia.
Nienwiem kiedy ostatnio było mi tak smutno z powodu odejścia piłkarza. Powodzenia Rudi podbij Hiszpanię!
"Lay down. Try not to cry. Cry a lot"
Dziękuję Rudiger za piękne lata na SB. Życzę ci powodzenia i żeby nie złapał ciebie taki pech jak Hazarda w Realu .
Piękne. Będzie mi Ciebie brakować Rudi, powodzenia w Realu!