Jeśli wierzyć części angielskich źródeł, w przyszłym sezonie Conor Gallagher ma być częścią kadry Thomasa Tuchela. Menedżer Chelsea jest bardzo zadowolony z postawy młodego pomocnika na wypożyczeniu w Crystal Palace i uważnie śledzi jego rozwój.

W niedawno udzielonym wywiadzie Conor Gallagher zdradził, że przedstawiciele Chelsea cały czas są z nim w kontakcie, dzięki czemu czuje się częścią klubu.

– Chelsea rozmawia ze mną i ma na mnie oko. Jest tam cały sztab, który odpowiada za obserwowanie zawodników, którzy są na wypożyczeniach, dzięki czemu cały czas czujemy się częścią klubu – przyznał Conor Gallagher. Ludzie z Chelsea rozmawiają ze mną i mówią, co ich zdaniem mógłbym poprawić albo co robię dobrze, tak więc jestem szczęściarzem, że jestem piłkarzem Chelsea. To miłe.

– W ogóle nie myślę o swojej przyszłości. Po prostu staram się wykorzystywać każdy mecz. Staram się nie wybiegać zbytnio w przyszłość. Myślę, że na obecnym etapie sezonu, patrząc na miejsce, w którym jest Palace, nie możemy pozwolić sobie na patrzenie w przyszłość. Przed nami ważna końcówka sezonu, ćwierćfinał FA Cup, a potrzebujemy przede wszystkim punktów.

W listopadzie ubiegłego roku Conor Gallagher zaliczył debiut w dorosłej reprezentacji Anglii. Niewykluczone, że niebawem Gareth Southgate ponownie powoła wychowanka Chelsea na marcowe mecze reprezentacyjne.

– Nie spodziewam się, że nastąpi to tak szybko. Otrzymanie szansy od Garetha Southgate'a było czymś niesamowitym, to była wielka duma dla mnie i dla mojej rodziny. Niemniej był to tylko jeden występ i miejmy nadzieję, że to dopiero początek.

– Mistrzostwa świata są w mojej głowie, ale nie jest to coś, o czym myślę przez dłuższy czas. Jeśli dane mi będzie wziąć w nich udział, będzie wspaniale, ale czuję, że przede mną jeszcze wiele pracy do wykonania. Mamy wspaniałą kadrę, piłkarzy najwyższej jakości więc bardzo trudno jest dostać powołanie. Mogę jedynie pracować tak ciężko, jak będę w stanie i starać się rozwijać – dodał 22-latek.

Author: salonnier

Mateusz Ługowski

Źródło: "London Evening Standard"