Zemsta jest słodka, czyli wnioski po meczu Chelsea 4:0 Juventus

Autor: Max Kossowski Dodano: 24.11.2021 13:26 / Ostatnia aktualizacja: 24.11.2021 13:27

We wtorkowy wieczór Chelsea czekało nie lada wyzwanie, gdyż na Stamford Bridge przyjechała ekipa Juventusu, czyli obecnego lidera grupy H Ligi Mistrzów. The Blues stłamsili wszystkie atuty Starej Damy i pewnie wygrali 4:0, tym samym zapewniając sobie pierwsze miejsce w grupie po 5. serii spotkań. 

 

Bez napastnika też można! 

W spotkaniu z Juventusem najwyżej ustawiony był Christian Pulisic, bo żaden z napastników The Blues nie był w stanie zagrać od pierwszych minut. Ostatnim razem takie obrazki widzieliśmy za kadencji Maurizio Sarriego (nie liczymy tutaj Kaia Havertza, bo grywał na pozycji numer 9 już wcześniej). Wtedy Eden Hazard pełnił rolę wysuniętej "dziewiątki". Mimo tego, że rola Pulisica w tym meczu była nieznaczna, warto odnotować, że zespół poradził sobie bez napastnika z prawdziwego zdarzenia. Nie było problemów z kreowaniem sytuacji, nie było również problemu ze skutecznością - w końcu The Blues do momentu wejścia na boisko Wernera strzelili trzy gole. Gdy wielu wróżyło Thomasowi Tuchelowi problemy z powodu kontuzji Wernera i Lukaku, on zamknął usta krytykom i pokazał, że w jego zespole strzelać może dosłownie każdy.

 

Geniusz taktyczny Thomasa Tuchela 

W pierwszym spotkaniu pomiędzy Chelsea a Juventusem na Allianz Stadium, zawodnicy Tuchela nie mieli pomysłu, jak przebić się przez obronę zespołu Maxa Allegriego. Stara Dama przeprowadzała sporo kontrataków i wygrała dzięki pragmatyzmowi. Na Stamford Bridge było inaczej. Gospodarze zdominowali spotkanie od samego początku. Mądrze przygotowywali ataki, odcinali środek pola Juventusu i energicznie doskakiwali do piłki, by ją odebrać. Pomocnicy Juve wyglądali na bezradnych. Oprócz jednego zagrania Locatellego do Moraty, goście nie potrafili sforsować żelaznej defensywy The Blues. Pod względem przygotowania do meczu, taktyki i poruszania się na boisku, Chelsea wyglądała, jakby wychodziła na finał Ligi Mistrzów, a nie spotkanie grupowe. Poziom zaangażowania dało się wyczuć zza ekranu telewizora. Tuchel przechytrzył Allegriego i pokazał, że porażka w Turynie była dziełem przypadku. 

 

Nareszcie nie możemy narzekać na skuteczność  

Chelsea od przyjścia Thomasa Tuchela miała problem ze strzelaniem goli. Wszystko rekompensowała wyśmienita gra formacji obronnej, jednak niemoc z przodu wciąż się dawała we znaki. W zeszłym sezonie, pod wodzą Tuchela, piłkarze The Blues wygrali tylko jedno spotkanie strzelając więcej niż dwie bramki w meczu. Dla porównania - w tym sezonie takich meczów było już dziewięć. Jest to imponujący wynik, patrząc na to, że Niemiec poprowadził drużynę w zaledwie 20 spotkaniach w tym sezonie. Można pomyśleć, że wszystko za sprawą rekordowego transferu Romelu Lukaku, ale nic bardziej mylnego. Thomas Tuchel stworzył kolektyw, który jest bezlitosny dla każdego rywala. 

 

Kosmiczny Reece James 

Anglik wszedł w ostatnim czasie na najwyższy poziom. Jest wiodącą postacią w drużynie ze Stamford Bridge, a jego genialne statystyki tylko to potwierdzają. W 16 spotkaniach wahadłowy strzelił pięć goli i tyle samo razy asystował. Znacznie poprawił liczby z zeszłego sezonu, a jego postawa na boisku pokazuje, że stać go na jeszcze więcej. Latem tego roku, zarząd londyńskiego klubu walczył o sprowadzenie Achrafa Hakimiego, ale ubiegł go były pracodawca Tuchela, czyli Paris Saint-Germain. Teraz już nikt nie płacze po nieudanym transferze, bo James jest obecnie lepszym zawodnikiem od rok starszego od siebie Marokańczyka. Warto dodać, że Reece ma dopiero 22 lata, więc najlepsze jeszcze przed nim, a już teraz jest jednym z najlepszych na świecie na swojej pozycji.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close