Wydłużone emocje na Stamford Bridge. Chelsea 1:1 (4:3 k.) Aston Villa
Dodano: 23.09.2021 00:32 / Ostatnia aktualizacja: 23.09.2021 00:41Na ostateczny rezultat w meczu z Aston Villą musieliśmy czekać trochę dłużej niż nam się wydawało. Z jednej strony przyzwyczailiśmy się do ciągłych zwycięstw, ale z drugiej trzeba pamiętać, że zagraliśmy drugim składem. Ostatecznie jest tak, jak zaplanował sobie Thomas Tuchel. Całe szczęście, że nie musieliśmy grać jeszcze dogrywki, bo dodatkowe pół godziny nikomu by nie posłużyło.
Kolejna runda nasza
W takich meczach liczą się trzy rzeczy: brak kontuzji, przegląd rezerwowych piłkarzy i awans. Zawsze jest to szansa na trofeum, choć wielu wątpi w sens rozgrywania meczów w ramach Carabao Cup. Jeśli już jednak w czymś bierze się udział, to dobrze jest wygrać. To samo powtarza Thomas Tuchel, który zapewnia, że ten puchar, traktowany jest równie poważnie jak pozostałe. Po takich spotkaniach trudno wyciągać długofalowe wnioski, bo drużyna w takim zestawieniu będzie wychodzić pewnie tylko w ramach tych rozgrywek. Jakby na to wszystko nie patrzeć - cel został osiągnięty. Pewnie wszyscy wymarzyli sobie spokojne zwycięstwo i dowód na to, że mamy szeroką, równą kadrę. Jak widać nie bez powodu jedni grają więcej, a drudzy mniej. Kolejny rywal to Southampton, a my przynajmniej wiemy już, jak wygląda drugi garnitur Chelsea w akcji. Awans jest, emocje różne, ale na pewno nie tylko negatywne.
Jacyś chętni do pierwszego składu?
Niewielu zawodników dało dziś znak, że poważnie mogą zagrozić kolegom z pierwszego składu. Kepa zaprezentował się dobrze, Hiszpan z każdym meczem buduje pewność siebie, ale Mendy nie dał ćwierć argumentu, żeby wylecieć z pierwszego składu. O tyle dobrze, że w razie kontuzji Senegalczyka, Arrizabalaga najpewniej godnie go zastąpi, ale chyba wolimy nie sprawdzać tego w najbliższym meczu przeciwko Manchesterowi City. Kepę trzeba pochwalić za pewną postawę przez cały mecz, a także za to, co zrobił w serii rzutów karnych. Kiedy zbliżają się jedenastki, Kepa zyskuje z każdym strzałem. Powoli staje się to jego wizytówką i w razie kolejnego takiego przypadku, Hiszpan pewnie znów stanie między słupkami.
Stoperzy zagrali poprawnie, ale Chalobah raczej zna swoje miejsce w szeregu i będzie dostawał szanse od czasu do czasu, a Sarr... cóż, trudno będzie mu o minuty poza Carabao Cup i wczesnymi rundami FA Cup. Ben Chilwell stał się zmiennikiem Marcosa Alonso i tak na razie pozostanie. Hiszpan jest jednym z najlepszych zawodników od początku sezonu, a Thomas Tuchel konsekwentnie na niego stawia. Nikt się temu nie dziwi, a były zawodnik Leicester musi jeszcze powalczyć o przychylność w oczach trenera. Reece James to akurat zawodnik, który najpewniej będzie pierwszym wyborem na prawym wahadle dla Thomasa Tuchela, choć konkurencja na środku obrony jest zacięta i na bok może powędrować Azpilicueta. Tak czy inaczej, Reece ma największe szanse na regularną grę. Reszta będzie musiała czekać na swoje szanse, chyba że stanie się coś nieoczekiwanego.
Pomoc od początku wyglądała chaotycznie. O ile N'Golo Kante nie schodzi ze swojego poziomu, tak do reszty można było mieć większe lub mniejsze pretensje. Loftus-Cheek zaprezentował się nieźle, ale to wciąż za mało, by regularnie pojawiać się na boisku z ławki, nie mówiąc nawet o pierwszym składzie. Anglika należy ocenić pozytywnie, ale jego problemem jest to, że koledzy są jeszcze lepsi. Jeden mecz nie wystarczy, ale oby Ruben coraz lepiej pokazywał się, kiedy dostanie szansę. Saul jak widać wciąż nie otrząsnął się po zmianie kraju, klubu i ligi. Hiszpan drugi raz trafił na tego samego rywala i choć w innych okolicznościach, to wciąż nie widać tego, co miał zaoferować pomocnik Atletico. Z pewnością trzeba dać mu jeszcze czas, sam zawodnik mówi o kilku miesiącach, choć biorąc pod uwagę, że wypożyczenie jest na rok i w tym czasie piłkarz ma przekonać do siebie trenera, to ma on niewiele czasu. Nie było tak źle, jak w debiucie, ale za bardzo chwalić też nie ma za co. Czekamy dalej. Mount wszedł i zrobił dobre wrażenie, choć zdążył zmarnować stuprocentową okazję. Miejmy nadzieję, że Mason wychodzi z małego kryzysu, bo jego ostatnia forma nie była najlepsza. Barkley wypadł pozytywnie, ale patrząc na konkurencję, nadal jest to piłkarz, którego Chelsea będzie chciała sprzedać. Być może takimi akcentami Ross zaimponuje jakiemuś pracodawcy, który zechce zapłacić mu tak duże pieniądze, jakie pobiera w Londynie.
Ofensywa też nie dała zbyt wielu argumentów do pochwał. Callum Hudson-Odoi odkąd pojawił się w seniorskiej drużynie Chelsea jest opisywany jako zawodnik ze świetnym dryblingiem, przebojowością, umiejętnością przesądzania o losach spotkania. Do tej pory nie widzieliśmy zbyt wiele takich meczów w wykonaniu skrzydłowego i nie inaczej było tym razem. Anglik nie stwarzał zbyt wielkiego zagrożenia, a rywale czytali jego zagrania. Lepiej wypadł Werner, który wpisał się na listę strzelców, ale Niemiec też nie wyglądał jak ktoś, kto może partnerować Romelu Lukaku. Hakim Ziyech raz zagra świetnie, żeby potem nie zrobić nic i dziś bardziej widzieliśmy drugą wersję Marokańczyka. Przód bez fajerwerków, wciąż królować będzie belgijski napastnik.
Wygląda na to, że skład na najważniejsze mecze będziemy znali przed ogłoszeniem go, bo zawodnicy rezerwowi nie są na ten moment na tyle przekonujący, by wystawiać ich kosztem podstawowych graczy. Mimo wszystko kilka plusów Thomas Tuchel na pewno odnotował, a skreślanie kogokolwiek po takim meczu byłoby nierozsądne. To samo można powiedzieć w przypadku dobrego meczu, ale zawsze lepiej zaskoczyć pozytywnie niż rozczarować. Nie ma kontuzji, zawodnicy rezerwowi mogli się zaprezentować, a Chelsea jest w kolejnej rundzie. Wieczór udany? No pewnie! Następne wyzwanie to Manchester City i tam będziemy oceniać już bardziej surowo. Co prawda z pucharowego meczu zostanie pewnie dwóch piłkarzy, ale rywal będzie mocniejszy, a apetyty na zwycięstwo większe!
- Źródło: własne
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.