Bramkowy remis w Madrycie daje komfort przed rewanżem. Wnioski po meczu Real Madryt 1:1 Chelsea

Autor: Maciej Dreśliński Dodano: 28.04.2021 01:27 / Ostatnia aktualizacja: 28.04.2021 01:27

To był świetny mecz Chelsea w Madrycie. Bramkowy remis w meczu wyjazdowym zawsze stawia w uprzywilejowanej pozycji. Thomas Tuchel miał plan, a piłkarze zagrali na najwyższym poziomie i udało się osiągnąć korzystny rezultat. Najlepiej o tym meczu mówi fakt, że choć wynik 1:1 kibice Chelsea pewnie braliby w ciemno przed spotkaniem, to jednak czuć niedosyt. Można odnieść wrażenie, że wynik mógł być jeszcze lepszy, ale mimo wszystko optymistycznie patrzymy w przyszłość, a apetyt na finał rośnie. Przed nami jednak kolejne 90 minut, a kto wie - może też dogrywka i rzuty karne. Na ten moment nie myślimy o chłodzeniu szampanów, a raczej przygotowujemy się na ciężki bój za tydzień.

 

Świetny początek

 

Chelsea weszła w mecz z niezwykłą energią. Piłkarze Tuchela od samego początku pokazali, że nie będą się bronić, a zdobycie bramki w pierwszym kwadransie postawili sobie za cel. Udało się to zrobić za sprawą świetnego podania Antonio Rudigera do Christiana Pulisica. Amerykanin świetnie zachował się w polu karnym i umieścił piłkę w siatce. Prowadzenie mogło być zresztą jeszcze bardziej okazałe, ale nie trzeba nawet dodawać, kto nie potrafił wykorzystać stuprocentowych okazji. Tak naprawdę pierwsze 20 minut należało do Chelsea. Goście kompletnie zdominowali Real na ich terenie, ale gdy już udało im się otrząsnąć, od razu Benzema oddał groźny strzał i choć trafił w słupek, to zanotował uderzenie niecelne. Po upływie 30 minut był już remis 1:1 i choć wydawało się, że gospodarze ruszą do ataku, to Chelsea wcale nie zmieniła podejścia. Pierwsze trzy kwadranse były lepsze w wykonaniu The Blues i dopiero po przerwie mecz stał się bardziej wyrównany. Trzeba docenić zawodników i trenera za to, że tak odważnie wyszli na mecz z silnym rywalem na jego terenie. To był przemyślany i bardzo dobrze wykonany plan, choć rysę zostawiła stracona bramka. Zidane musiał szybko reagować w szatni przed wyjściem na drugą połowę, bo sam był w szoku, jak rywale pogrywali sobie z jego piłkarzami. Duży plus dla Chelsea za mocny początek.

 

Indywidualności zrobiły różnice

 

Chwaliłem już cały zespół za to, jak zagrał. Chelsea stanowiła kolektyw, potrafiła wyjść spod pressingu, zdominować rywala, świetnie budować ataki pozycyjne i zagrażać z kontry. To był mecz godny półfinału, gdzie dwa zespoły o wielkiej klasie mierzą się ze sobą i nie ma zdecydowanego faworyta. Dziś The Blues mieli wszystko, co definiuje zespoły wielkie. Chciałbym do tego wszystkiego wyróżnić to, jak poszczególni zawodnicy radzili sobie w trudnych sytuacjach. Na pierwszy plan wysuwa się N'Golo Kante, który został wybrany graczem tego meczu. Francuz był wszędzie i zachwycają się nim wszyscy. To on sprawił, że środek pola Realu, który według wielu jest obecnie najlepszym na świecie, został zneutralizowany. Bez N'Golo trudno wyobrazić sobie Chelsea i dobrze, że mamy takiego zawodnika w swoich szeregach. Końcówka sezonu korzystnie wpływa na Christiana Pulisica. Kiedy Amerykanin jest zdrowy, stanowi pewny punkt zespołu, a w meczu z Realem zdobył ważną bramkę. Kapitalny był po raz kolejny Antonio Rudiger, od którego kluczowe podanie dostał zawodnik z numerem 10. Cała defensywa spisała się na medal, ale nie będę kontrowersyjny jeśli powiem, że generał Thiago Silva znów bezbłędnie dowodził tyłami. Jorginho i Mount też zrobili swoje, natomiast Mendy nie miał wiele pracy i trudno go winić za straconego gola. Można żałować, że nadal nieskuteczny jest Timo Werner, bo Niemiec zmarnował świetną okazję na gola. Przyzwyczailiśmy się już do takich sytuacji z udziałem byłego napastnika Lipska, ale wolelibyśmy żeby się więcej nie powtarzały. Tuchel nieco zaskoczył potrójną zmianą, ale rezerwowi nie wpłynęli na losy meczu. Okazje takie jak dziś sprawiają, że niektóre aspekty są trudniejsze do osiągnięcia niż w innych okolicznościach. Dlatego tym bardziej należy docenić wyłączenie z gry środka pola składającego się z Casemiro, Modricia i Kroosa, a także to, że Real oddał tylko jeden celny strzał. Zespół funkcjonował kapitalnie, ale kiedy rozłożymy spotkanie na części, dostrzeżemy więcej spraw, za które można pochwalić poszczególnych graczy. Oby jak najwięcej takich występów zawodników Tuchela, bo dużo przyjemniej jest chwalić niż ganić.

 

Korzystny wynik

 

Na koniec to, co jest najbardziej oczywiste. Pisałem na początku, że ten remis pozostawia lekki niedosyt. Jeśli po remisie z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów na wyjeździe czuć niedosyt, to ja mogę go czuć częściej. Prawda jest taka, że niewiele zespołów stać dziś na taki rezultat. Pokazał to choćby Liverpool, który dostał lekcję futbolu od piłkarzy Zidane. Tuchel znalazł sposób i niewiele zabrakło, a pokonałby Real Madryt. Za tydzień czeka nas rewanż na własnym stadionie. Nie trzeba mówić jak ważny, a zarazem trudny będzie to mecz. Pierwsza połowa za nami, ale wszystko rozstrzygnie się w drugiej. To jeden z najważniejszych meczów Chelsea w ostatnim czasie i dobrze, że nie musimy gonić wyniku. Bramkowy remis to kapitalny rezultat, który daje nam delikatną przewagę przed rewanżem. Choć byliśmy skreślani, a w Madrycie powstawały różne teorie spiskowe, to pokazaliśmy charakter. Przed meczem strzelec gola, Christian Pulisic powiedział, że dziś nikt nie chciałby mierzyć się z Chelsea. Musimy się z Amerykaninem zgodzić i współczuć Realowi, że znów będzie musiał z nami rywalizować. Drużyna Zidane'a to oczywiście wielki zespół i mogą odrobić straty, ale wiele osób inaczej spojrzy na Chelsea teraz niż przed pierwszym meczem. Obie drużyny mają taki sam cel, ale w finale zagra jedna z nich. Bliżej jest Chelsea, ale kto ostatecznie pojedzie do Stambułu? Tego nie wie nikt.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close