Frustrujący remis. Wnioski po meczu Chelsea 3:3 Southampton

Autor: Maciej Dreśliński Dodano: 18.10.2020 00:01 / Ostatnia aktualizacja: 18.10.2020 06:46

Kolejny mecz w tym sezonie kończymy wynikiem 3:3. Emocji nie brakowało, zwłaszcza dla postronnego kibica, ale walcząc o najwyższe cele, nie można pozwolić sobie na tak częste gubienie punktów. Takie mecze po prostu trzeba wygrywać.

 

Dwa oblicza 

 

Chelsea z pierwszej i z drugiej połowy to dwie różne drużyny. Zaczęliśmy bardzo dobrze, mecz był pod kontrolą. Święci niewiele mieli do powiedzenia i już można było wróżyć scenariusz podobny do tego, który rozegrał się w meczu przeciwko Crystal Palace. Szczególnie wyróżnił się Chilwell i Werner, defensywa nie pozwoliła rywalom pomyśleć o tym, że dziś będą hulanki i swawole. Błąd popełnił co prawda Havertz i bramka Ingsa to jego sprawka, ale mimo to optymistycznie ocenialiśmy pierwsze trzy kwadranse. Co mogło pójść nie tak? Potrzymaj mi bidon i patrz! Chelsea w drugiej połowie wyglądała znaczniej gorzej. Bramka Adamsa to kuriozum. Zouma, który wyglądał w meczu z Orłami na co najmniej solidnego stopera, w sytuacji z drugiej połowy zachował się jak amator. Nie pomógł Kepa, który również mógł zachować się nieco lepiej. W konsekwencji tracimy bramkę, a powiedzenie, że 2:0 to najbardziej niebezpieczny wynik - sprawdziło się. Ucieszyła pozytywna reakcja po stracie gola, bo ledwie dwie minuty później po asyście Wernera zrehabilitował się Havertz. Niestety, brak koncentracji i niefrasobliwość w obronie sprawiły, że w ostatniej akcji meczu Święci wbili nam gola i podzieliliśmy się punktami z drużyną przyjezdną. Tracąc tyle bramek nie możemy myśleć o najwyższych celach...

 

Przerwa na kadry, hot or not?

 

Chelsea przed przerwą reprezentacyjną była w tzw. gazie. Wygrana 4:0 z Crystal Palace to rzecz, którą chcemy widywać jak najczęściej. Wydawało się, że mimo małych braków kadrowych, udało się rozpocząć marsz zwycięską ścieżkę. Przyszła przerwa na kadry i cały impet przepadł. Pozytywem na pewno jest to, że te dwa tygodnie pozwoliły Ziyechowi i Pulisicowi dojść do pełni sprawności, jednak dzisiejszy wynik nie pozwala się z tego cieszyć w stu procentach. Przez długą podróż zagrać nie mógł Thiago Silva, który dyrygował defensywą w meczu derbowym z Palace. Bardzo istotna okazała się też być zmiana na bramce, bo czyste konto ostatnio zachował Mendy, ale przez uraz w meczu kadrowym, do bramki wrócił Kepa. Hiszpan jak widać nie daje takiego spokoju z tyłu jak Senegalczyk. Na nieco zmęczonego wyglądał też Mason Mount, który prezentował świetną formę w koszulce reprezentacji. Na ławce większość meczu spędził też rodak Masona, Reece James. Prawy obrońca, kiedy już pojawił się na placu gry, to wszedł nie na swoją pozycję. Nie twierdzę, że gdyby grał zamiast Azpilicuety, nasza gra byłaby lepsza, jednak organizm młodziana najwyraźniej się jeszcze nie zregenerował. Większość zawodników Ralpha Hasenhuttla miała dwa tygodnie odpoczynku, ale w żadnym wypadku nie możemy się tym usprawiedliwiać. Miejmy nadzieję, że tak jak po 3:3 z West Bromem przyszło 4:0 z Crystal Palace, tak po dzisiejszym remisie uda nam się wygrać kolejny mecz, czy to ligowy, czy pucharowy, a najlepiej - oba.

 

Odblokowana strzelba

 

Postawa Timo Wernera to zdecydowanie najbardziej pozytywna informacja po sobotnim meczu. Niemiec wyróżniał się na tle kolegów z zespołu. O ile w pierwszej połowie uważałem Chilwella za najlepszego zawodnika, tak po 90 minutach to nasza dziewiątka zasłużyła na miano MOTM. Dwa gole, asysta, dobry boiskowy kontakt z partnerami, zwłaszcza z Havertzem. Timo udowodnił, że oprócz dobrej gry, potrafi dołożyć też gole. Tylko tego mu brakowało, bo chyba nie mamy wątpliwości, że jego występy wnosiły dużo dobrego dla drużyny, nawet jeśli nie znajdował drogi do bramki. Teraz niech seria trwa, a Timo zdobywa kolejne gole. Tego sobie, Państwu i Niemcowi życzę.

 

Mocni rywale na horyzoncie

 

Dzisiejszy mecz kolejny raz pokazał nasze wady, o których już każdy powinien wiedzieć. Eksperymentowanie z defensywą trwa, kontuzje nie pomagają, a błędy indywidualne gotują krew w żyłach. Wiemy, że potrafimy zagrać solidnie, ale nie dziwi nas słaba postawa z tyłu. W ofensywie radzimy sobie znacznie lepiej, co jest dużym plusem. Obowiązkiem Franka Lamparda jest zdobywać punkty, a z taką grą jest o to naprawdę trudno. Przed nami Liga Mistrzów i Sevilla na Stamford Bridge. Hiszpanie przegrali mecz z Granadą i przyjadą do Londynu z zamiarem zmazania plamy. Drużyna Lopeteguiego bardzo rzadko przegrywa. To kolektyw, który świetnie radzi sobie w lidze i europejskich pucharach, choć ich specjalnością jest Liga Europy. To będzie piekielnie trudny mecz, który może zadecydować o pozycji w grupie. Chelsea trudne mecze grać potrafi, ale do tego potrzebna jest przede wszystkim szczelna defensywa. Southampton to była rozgrzewka, Sevilla to wyzwanie przynajmniej dwa razy trudniejsze. Ligowy rywal na następną kolejkę do Manchester United, który wygrał z Newcastle, choć nie bez problemów. W Lidze Mistrzów mają z kolei teoretycznie jeszcze trudniejsze zadanie, bo pojadą do Paryża zagrać z tegorocznym finalistą Champions League. My musimy skupić się na najbliższym meczu i zapomnieć o nieszczęśliwym remisie. Przed nami wymagający miesiąc.

 

 

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close