Plusy, brak minusów: Chelsea 4:1 Arsenal (finał Ligi Europy)

Autor: Jakub Karpiński Dodano: 30.05.2019 18:47 / Ostatnia aktualizacja: 30.05.2019 18:47

Na kilkanaście dni przed meczem z kontuzją wypada jeden z najlepszych piłkarzy Chelsea w ostatnich tygodniach Ruben Loftus-Cheek. Drużyna od paru tygodni wie, że zagra w finale bez swojego najlepszego stopera Antonio Rüdigera. Później wyścig z czasem, żeby wyleczyć kontuzję N’Golo Kanté. Udaje się, wszyscy oddychają z ulgą, po czym Francuz na treningu skręca kolano i jego występ do ostatnich minut pozostaje niewiadomą. I wreszcie ostatni trening przed finałem Ligi Europy, na którym następuje zwarcie pomiędzy Davidem Luizem i Gonzalo Higuaínem, a Maurizio Sarri wściekły schodzi z treningu. Fani Chelsea na dobę przed pierwszym gwizdkiem mieli prawo drżeć ze strachu, bo nic nie wyglądało przed tym meczem dobrze.

 

Tymczasem, to, co stało się w drugiej połowie bakijskiego finału przeszło najśmielsze oczekiwania wszystkich, nie bójmy się tego powiedzieć. Tak, jak na pierwszą połowę nie dojechała ani Chelsea, ani Arsenal, tak po zmianie stron The Blues zagrali najlepsze 45 minut pod wodzą Maurizio Sarriego i, nie przebierajmy w słowach, zdeklasowali Kanonierów. Zabójcze kontrataki, gra kombinacyjna, świetne rozegranie i cztery bramki, z czego dwie z nich niecodziennej urody. Tego finału po prostu nie dało się wygrać w lepszym stylu.

 

Od meczu minęła już niespełna doba i przez te kilkanaście godzin starałem się doszukać czegoś, do czego można by się było przyczepić. Może któryś zawodnik mimo tego okazałego wyniku zagrał nie tyle słabo, co nawet przeciętnie, albo poprawnie?

 

Nie. Każdy jeden z czternastu zawodników, którzy biegali w noc ze środy na czwartek po Stadionie Olimpijskim w Baku w niebieskich koszulkach zagrał kapitalne zawody. Na wyróżnienie zasługuje każdy, więc po kolei.

 

Kepa Arrizabalaga

Ostatecznie Arsenal poza golem oddał dwa celne strzały na bramkę, więc można powiedzieć że Bask nie miał za dużo pracy. Miał jednak swój wielki moment, kiedy już przy stanie 4:1 oko w oko z nim stanął Alexandre Lacazette. Francuz miał stuprocentową okazję, a były bramkarz Athleticu Bilbao zaliczył kolejną w tym sezonie spektakularną interwencję. W pierwszej połowie, gdy z daleka strzelał Granit Xhaka, piłka po strzale Szwajcara drasnęła poprzeczkę, a powtórki pokazały, że gdyby futbolówka leciała w światło w bramki, to również i ten atomowy strzał Kepa by obronił, ponieważ rzucając się do niego dotknął palcami poprzeczki. Cały mecz był pewny w rozegraniu od tyłu i poradził sobie z wieloma dośrodkowaniami w pierwszej połowie. W ten sposób spuentował swój bardzo udany debiutancki sezon w barwach Chelsea. Ktoś tęskni za Thibaut Courtois? Ja też nie.

 

César Azpilicueta

Kapitan The Blues był tej nocy prawdziwym liderem. Swoim zaangażowaniem zaraził wszystkich kolegów z defensywy i prawdopodobnie uchronił drużynę przed stratą gola na 0:1, wybijając dośrodkowanie pewnie zmierzające do zamykającego akcję Seada Kolašinaca. Pod koniec meczu był bliski zdobycia gola, minimalnie jednak chybił.

 

David Luiz i Andreas Christensen

Para stoperów cały mecz wyglądała bardzo pewnie. W pierwszej połowie Arsenal momentami znacznie przeważał, ale częste dośrodkowania Kanonierów nie przynosiły zagrożenia, bo obaj zawsze byli na posterunku. Brazylijczyk w swoim stylu próbował brać rozegranie w swoje ręce, a Christensen wreszcie wyglądał pewnie, bo ostatni rok w jego karierze to gra w kratkę i regularnie popełniane błędy. Duńczyk w finale świetnie zastąpił Antonio Rüdigera i również dzięki niemu blok defensywny był monolitem.

 

Emerson Palmieri

To jeden z piłkarzy, który zagrał swój najlepszy mecz w koszulce Chelsea. Początki nie były łatwe, bo Brazylijczykowi z włoskim paszportem brakowało momentami dynamiki i zdecydowania, na przykład gdy przegrywał pojedynki biegowe z Ainsleyem Maitland-Nilesem. Z czasem lewy obrońca wszedł jednak w mecz i imponował szczególnie spokojem w rozegraniu. Jeszcze w pierwszej połowie dwukrotnie zagroził bramce Petra Čecha. Gdy Arsenal zakładał wysoki pressing, reprezentant Włoch zachowywał spokój i praktycznie zawsze znajdywał uwalniające podanie, lub wychodził spod presji dryblingiem. W drugiej połowie, gdy lewą stronę odsłonił mu schodzący do środka Eden Hazard, Emerson rządził na całej flance. Zaliczył świetną asystę przy najważniejszej, bo pierwszej bramce. Wrzutka na głowę Oliviera Giroud była świetna. Kapitalny mecz Emersona.

 

Jorginho

Prawdopodobnie najbardziej krytykowany w tym sezonie piłkarz Chelsea w ostatnich miesiącach sezonu robi wszystko, by uciszyć swoich krytyków. Nie inaczej było w Baku. W meczu finałowym były pomocnik SSC Napoli zaliczył siedem udanych ataków na piłkę – to najwięcej spośród piłkarzy Chelsea na przestrzeni wszystkich spotkań w tym sezonie Ligi Europy. Spośród jego 52 podań aż 47 znalazło adresata. Spośród wszystkich piłkarzy na boisku częściej od niego piłkę mieli tylko Mateo Kovačić i Granit Xhaka. Tak jak się od niego oczekuje, Jorginho rządził w środku pola.

 

Mateo Kovačić

Jeśli Chorwata po wakacjach nie będzie już w Chelsea, to spiął on swój pobyt na Stamford Bridge ładną klamrą. Żartowało, że od jego debiutu w meczu z Arsenalem (3:2), nie zdołał już powtórzyć tak dobrego występu. To jednak drugi w tej wyliczance zawodnik, który wczoraj zagrał swój najlepszy mecz w niebieskiej koszulce. Jego występ pozwolił wypełnić lukę po Rubenie Loftus-Cheeku. Swoją energią w środku pola pomógł partnerom zdominować ten sektor boiska. Potrafił mądrze dryblować i grać szybko piłką, napędzając rozegranie. Jego najlepszym momentem była praca, jaką wykonał przy drugim golu strzelonym przez Pedro Rodrígueza. Dryblingiem odsłonił Edenowi Hazardowi całą lewą flankę, dzięki czemu Belg precyzyjnie dograł do Hiszpana, który umocnił The Blues na prowadzeniu.

 

N’Golo Kanté

„Jeśli to jest kontuzjowany N’Golo Kanté, to ja nigdy nie chcę być zdrowy”, napisał po meczu na Twitterze dziennikarz ESPN Liam Twomey. O jego zdrowie drżeliśmy do ostatnich minut przed ogłoszeniem składu. Ba, nawet dłużej, bo według relacji ze stadionu Ross Barkley wyszedł wraz z wyjściowym składem na rozgrzewkę, by być w każdej chwili gotów go zastąpić. Francuz w tym sezonie przeszedł transformację, został przesunięty przez Maurizio Sarriego na bardziej ofensywną pozycję. Nauczył się perfekcyjnie na niej grać i również w finale zaliczył bardzo udany występ. Nie był tak aktywny jak wspierający go w środku pomocy duet, ale można sobie tylko wyobrażać ile na jego absencji straciłaby ta formacja. Czapki z głów przed N’Golo za zaciśnięcie zębów i zagranie pełnych 90 minut pomimo tego, że na pewno nie był w stu procentach zdrowy.

 

Pedro Rodríguez

Jeden z dwóch największych bohaterów marszu Chelsea do finału Ligi Europy w Baku zaliczył swój kolejny wieczór w karierze i strzelił dziesiątego w karierze gola w finale rozgrywek. Jest to również piłkarz, który wywalczył wszystkie możliwe klubowe trofea w Europie, z dodatkiem w postaci Klubowych Mistrzostw Świata. I jeśli chodzi o tegoroczny sukces The Blues w LE, to nie można powiedzieć, że Pedro był w nim pasażerem. Wręcz przeciwnie. Hiszpan zdobywał bramki w każdej rundzie fazy pucharowej i z pięcioma golami i trzema asystami na koncie jest trzecim najlepszym zawodnikiem Chelsea w klasyfikacji kanadyjskiej tych rozgrywek (ustępując Olivierowi Giroud i Willianowi). W środową noc ten zawodnik, który tak ładnie odżył pod skrzydłami Maurizio Sarriego, zaprezentował swoje największe atuty i miał duży udział w zwycięstwie. Gdy dostawał piłkę w strefie obronnej Arsenalu był bardzo zdecydowany w swoich poczynaniach. Dryblował, dośrodkowywał, ogólnie rzecz biorąc robił dużo szumu. Poza zdobytym golem oddał dwa inne, groźne strzały, a także to po jego akcji rzut karny wykorzystany przez Edena Hazarda wywalczył Olivier Giroud.

 

Olivier Giroud

Zawodnik meczu i całego turnieju. Król strzelców rozgrywek z jedenastoma trafieniami i dodatkowo czterema asystami na koncie. Gdy wpiszesz w wyszukiwarkę Twittera „Giroud” i wciśniesz „Enter”, zobaczysz festiwal pochwał w kierunku Francuza od światowej publiczności, która zasiadła wczoraj przed telewizorami. Najczęściej przy jego nazwisku pada przymiotnik „niedoceniany”, więc ten finał to idealna okazja, żeby docenić piłkarza, któremu kariery może pozazdrościć ponad 99 procent facetów, którzy podjęli się w życiu gry w piłkę nożną. Pierwsza połowa przypominała jego występy w reprezentacji Francji na Mundialu. Chelsea często starała się wydostać spod presji długimi podaniami do Giroud, a on musiał wykonywać „brudną robotę” w postaci licznych pojedynków zarówno w powietrzu, jak i ciało w ciało z obrońcami Arsenalu, żeby przytrzymać piłkę i dać kolegom bezcenne sekundy na zdobycie terenu. Krótko przed zmianą stron Francuz oddał pierwszy naprawdę groźny strzał The Blues w tym meczu. Po przerwie nie było już jednak ani na niego, ani na jego kolegów mocnych. Przez drugie 45 minut zobaczyliśmy Oliviera Giroud w najlepszym wydaniu. Strzelił najważniejszego gola w meczu, bo tego, który przełamał defensywę Arsenalu. Bramka była piękna, wystarczy spojrzeć na to, jak trudne musiało być złożenie się do pozycji szczupaka i skierowanie piłki w krótki róg bramki przy dość trudnym dośrodkowaniu. Ale to nie koniec. W dalszej części meczu Francuz dał mocne argumenty popierające tezę Edena Hazarda, który kilka miesięcy temu powiedział, że Giroud jest najlepszym odgrywającym na świecie. Zawsze był dostępny do gry „na ścianę”, co ułatwiało pracę pomocnikom i skrzydłowym. Wywalczył rzut karny, którego na gola na 3:0 zamienił Eden Hazard, a siedem minut później zaliczył asystę chyba jeszcze ładniejszą, niż bramka, którą strzelił. Jego podcięte zgranie do Belga przy akcji na 4:1 było wzorowe. Chelsea dobiła Arsenal strzelając swoją najładniejszą bramkę tego wieczoru.

 

Eden Hazard

„Tak, myślę że to pożegnanie. Czas dla mnie na nowe wyzwania”. Reprezentant Belgii zagrał w Baku swój ostatni mecz w Chelsea. Kiedyś powiedział, że odszedł z Lille jako bohater i że w podobny sposób chce kiedyś odejść z Chelsea. Powiedzieć, że się udało, to nie powiedzieć nic. Dwa gole i asysta w finale Ligi Europy, a do tego kolejny koncert dryblingu, do którego przyzwyczaił kibiców The Blues przez swój siedmioletni pobyt w klubie (pięć udanych rajdów – najwięcej na boisku). Będąc jedną z głównych postaci finału Ligi Europy Hazard zrobił to, czego nie mógł zrobić sześć lat temu w Amsterdamie, gdy mecz o puchar ominął go z powodu kontuzji. Ostatecznie ważący 15 kilogramów puchar Ligi Europy był jego pierwszy i również jego ostatnim trofeum zdobytym w Chelsea. Hazard odejdzie do Realu Madryt nie tylko jako mistrz, ale również po najlepszym sezonie w karierze (21 goli i 17 asyst). Eden, dziękujemy za wszystko, a jest za co.

 

Willian

Wszedł na ostatnie dwadzieścia minut i zapewnił dodatkowy impuls na końcową fazę meczu, gdy nie można było pozwolić Arsenalowi na złapanie rytmu i nadziei na come-back. Był bliski strzelenia gola, ale po przeprowadzeniu szarży w pole karne jego strzał sparował Petr Čech.

 

Ross Barkley i Davide Zappacosta

Gdy pojawili się na boisku było już praktycznie po wszystkim, ale warto docenić ten duet za to, że bez nich mogłoby Chelsea w tym finale nie być. Obaj weszli z ławki w rewanżu w półfinale z Eintrachtem Frankfurt i obaj dali wówczas świetne zmiany. Ich krótki udział w finale można potraktować jako nagrodę za przyczynienie się do tej zakończonej sukcesem drogi do Baku.

 

Maurizio Sarri

Tu trzeba będzie zatrzymać się na dłuższą chwilę. Pierwszy sezon poza Italią był dla Włocha słodko-gorzki. Krytykowano go ze wszystkich stron, czasami bardzo mocno. W lutym jego posada wisiała dosłownie na włosku. Kibice domagali się jego zwolnienia, a przeciwna frakcja go broniła, co spowodowało bardzo wyraźny podział wśród społeczności Chelsea. Na chłodno, można odnieść wrażenie, że przez cały ten rok Sarri się tej drużyny uczył. Uczył się angielskiego futbolu, musiał zrozumieć, że nigdzie indziej na świecie media i kibice nie są tak bezlitośni jak na Wyspach. Nie przypadkiem zresztą, bo nigdzie indziej nie gra się o takie pieniądze. Włoch z biegiem sezonu stopniowo rozumiał własne błędy i z czasem je naprawiał, zmieniając swoją koncepcję drużyny. Fakt, trwało to zdecydowanie za długo, ale przecież lepiej późno, niż wcale. Przechodząc stricte do finału, prasa pisała że jego przyszłość nie zależy od wyniku finału w Baku. Ciekawe jednak, czy po najlepszych 45 minutach za kadencji Sarriego w Chelsea zarząd nie będzie miał dodatkowych refleksji. Problemem, na który w tym sezonie trener The Blues narzekał najbardziej była mentalność i charakter jego piłkarzy. A na drugą połowę w Azerbejdżanie wyszło jedenastu wojowników z zaciśniętymi zębami. Osobiście nie pamiętam, kiedy ostatnio ta drużyna zagrała z takim pazurem i żądzą zwycięstwa. Włoch przed meczem powiedział: „Czuję, że to już jest moja drużyna. Zaczynam kochać tych zawodników”. I wczoraj, w najważniejszym meczu w karierze Sarriego i w tym sezonie Chelsea, jego piłkarze chyba pierwszy raz wyglądali, jakby byli gotowi spełnić jego każdy rozkaz. Czy po takiej demonstracji potencjału i możliwości drużyny pod jego wodzą zerwanie tego mariażu jest dobrym pomysłem? Przed zarządem bardzo trudna decyzja.

 

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close