+/- Chelsea (k. 4:3) 1:1 Eintracht Frankfurt

Autor: Dodano: 11.05.2019 09:36 / Ostatnia aktualizacja: 11.05.2019 09:55

Łatwo nie było, ale nikt nie mówił, że półfinał z Eintrachtem Frankfurt to będzie spacerek. Niemniej jednak nasi piłkarze dokonali tego. Są już w finale Ligi Europejskiej, a nasz menedżer Sarri stoi przed kolejną szansą zdobycia swojego pierwszego trofeum w karierze trenerskiej. Zapraszam na plusy i minusy tego jakże ciekawego widowiska jakim był nasz rewanżowy mecz półfinałowy.

 

Ruben Loved use kick!

 

Cieszy bramka zdobyta w takim ważnym meczu przez naszego wychowanka. Młody Anglik systematycznie umacnia swoją pozycję w hierarchii zespołu. Oprócz bramki i jednego rażąco złego zagrania w środku pola, rozegrał naprawdę bardzo dobre zawody. Niezawodny Hazard bardzo często musiał zostawać zatrzymany przez faul rywala. Poza tym zaliczył asystę do gola Loftus-Cheeka. Luiz i Zappacosta wybijali piłkę pewnie zmierzającą do bramki, Kepa bronił wyśmienicie, a Jorginho przez większość spotkania grał na przynajmniej dobrym poziomie. Jorginho, Luiz i Emerson byli najdłużej przy piłce spośród wszystkich piłkarzy tego meczu (kolejno: 8.1%, 7.4% i 6.4%), ta sama trójka miała najwięcej kontaktów z piłką z tym że kolejność prezentuje się w tym wypadku następująco: Jorginho 112, Emerson 110, David Luiz 102. Ruben Loftus-Cheek miał 90% celności swoich podań, Eden Hazard mógł się pochwalić największą liczbą kluczowych podań (6), w dryblingu oczywiście również nie miał sobie równych (8). Zappacosta podniósł jakość naszego zespołu, również w ofensywie. No i waleczność Azpillicuety też nie uszła mojej uwadze. Plus.

 

 

 

 

Widziałem Higuaina, co bez celu się błąka...

 

...jeśli napastnik to chleb, bramki są jak mąka. Niestety jedynym plusem Gonzalo w tym meczu jest fakt, że nie został złapany absurdalną liczbę razy na spalonym. Większego pożytku z wprowadzenia go na boisko nie było. Niewiele lepiej zaprezentował się jego poprzednik Olivier Giroud. Oddał 4 strzały na bramkę i odniosłem wrażenie, że w każdym z nich przedkładał spektakularność nad celność. David Luiz popełnił koszmarny błąd w kryciu przy utracie gola. Kovacić odznaczył się....kartką, poza tym, trochę przeszedł obok tego spotkania. Wielu oczekiwało słynnej zmiany Kovacić -> Barkley, tymczasem menedżer postanowił ściągnąć strzelca bramki, który nie wydawał się ani przesadnie zmęczony, ani kontuzjowany. Pedro, czyli kolejna nadzieja na dobrą zmianę, nie błysnął niczym szczególnym, zaryzykuję stwierdzenie, że i on zagrał również poniżej przeciętnej. Minus.

 

 

 

Katharsis Kepy

 

Trzeba poświęcić temu osobny punkt, bo nie dotyczy to tylko naszego bramkarza. Uważam, że te zwycięskie rzuty karne podniosą morale u The Blues bardziej niż dzieje się to zazwyczaj. Dlaczego? Co prawda coraz mniej z tyłu głowy siedziało wszystkim to zamieszanie przed rzutami karnymi z Manchesterem City w Carabao Cup, ale wróciło do świadomości kibiców niczym błyskawica, kiedy sędzia odgwizdał koniec dogrywki. Kepa Arrizabalaga miał okazję udowodnić coś światu, rzucił na szalę niemałą część swojego honoru. Wyszedł z tego obronną ręką, czym niejako oczyścił swoje winy z nieposłuszeństwa wobec trenera. Wyratował mu nawet szansę na zdobycie pierwszego trofeum w swojej karierze trenerskiej. Ważniejszego trofeum niż tamtego, w którym był głównym winowajcą przegrania rzutów karnych. Przy okazji swoich ciut mniejszych od Kepy rehabilitacji doznali także David Luiz i Jorginho. Tym razem pewnie wykorzystali jedenastki. Plus.

 

 

Zdesperowany Arsenal, to groźny Arsenal

 

Uważam, że to, co zaprezentowaliśmy w rewanżu z Eintrachtem, mogłoby nie wystarczyć na pokonanie naszego ostatniego rywala w rozgrywkach Ligi Europy. Może na bramce, w obronie i w pomocy możemy się pochwalić większą jakością, ale atakiem nie możemy się równać z nimi. Trzeba zagrać bez żadnych, ale to żadnych katastrofalnych błędów indywidualnych w obronie, ale także podczas, gdy my mamy piłkę, nawet na ich połowie, bo kontratak z bardzo szybkim Aubameyangiem to prosty przepis na utratę gola. Kiedy my, remisowaliśmy w lidze i uznawaliśmy to za porażkę, oni potrafili przegrać wyjazd z Leicester 3:0 albo 2:3 z Crystal Palace na własnym stadionie. Między innymi dzięki tym potknięciom, możemy się cieszyć z miejsca premiowanego Ligą Mistrzów, a oni nie. To dodatkowy bodziec dla naszych odwiecznych rywali. Nóż na gardle, który zmusi ich do niesamowitej motywacji, bo żeby grać w następnym sezonie w elicie czyt. Champions League, muszą nas pokonać. Mają też na ławce specjalistę od rozgrywek Ligi Europy. Dla Unaia Emery'ego to 4 finał (poprzednie 3 z rzędu zaliczył w Sevilli, z czego wszystkie wygrał). Daję minus "na zachętę", żebyśmy nie popadali w samozachwyt. 

 

Nie znaczy to, że nam zabraknie motywów do zwycięstwa tego spotkania. Liga Europy to jest jednak prestiżowe osiągnięcie, mamy szansę na to, by nie był to sezon bez żadnego tryumfu, Arsenal to największy rywal derbowy Chelsea, Maurizio Sarri czeka na swój pierwszy puchar w karierze, nasza droga do tego finału nie była łatwa, a i tak mamy ogromną szansę jako pierwsi w historii zakończyć te rozgrywki bez żadnej porażki. Zatem Come on Chelsea! Możemy pokonać każdego więc zawsze gramy o zwycięstwo! 

Źródło: własne, twitter.com, whoscored.com

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close