Przyspieszenie na flankach, wytrzymałość w środku i siła w ataku, czyli przepis na sukces
Dodano: 22.08.2021 21:46 / Ostatnia aktualizacja: 23.08.2021 11:01Ciężko uwierzyć w to, że nie licząc niedawno zakończonego meczu, Chelsea miała za sobą aż trzy przegrane starcia z Arsenalem. No bo czy to możliwe, by regularnie zbierać łomot od zespołu - mema, kiedy wygrywa się Ligę Mistrzów i tego typu puchary? Ano możliwe, więc tym lepiej, że taka seria wreszcie dobiegła końca.
Jaki był szlagier kolejki na Emirates Stadium, każdy widział. Zawodnicy Chelsea przewyższyli rywali z Arsenalu pod każdym względem, w teorii i w praktyce. Niebieska maszyna funkcjonowała bez zarzutu i spełniała swoją rolę. Nawet jeśli zdarzały się drobne zgrzyty, to na posterunku był Edouard Mendy, a zawodnicy z linii obronnej wręcz wzorcowo się asekurowali. Po raz kolejny kluczowa okazała się gra wahadeł. Reece James słusznie uznawany jest za zawodnika meczu – gol i asysta nie zdarzają się codziennie na tej pozycji. Z kolei Marcos Alonso wyrasta na małą rewelację początku sezonu. Tym razem był aktywny w ataku i przydatny w obronie. Wynik 0:2 to dosyć łagodny wymiar kary dla gospodarzy, bo The Blues mogli i powinni zdobyć więcej bramek. Nie ma jednak na co narzekać. Jak na start sezonu forma jest więcej niż dobra.
Rzecz jasna oczy całego piłkarskiego świata były skupione na jednym zawodniku. Romelu Lukaku, bo o nim mowa, na szczęście nie zawiódł oczekiwań. Belg nie tylko zdobył bramkę, ale także wywierał istotny wpływ na grę całego zespołu. Owszem, można stwierdzić, że gol strzelony Arsenalowi był jednym z najłatwiejszych w jego karierze. Tyle że, wbrew pozorom, w całej akcji nie chodziło tylko o dobicie futbolówki. Liczył się odpowiedni ruch bez piłki, uniknięcie spalonego i... obecność w odpowiednim miejscu we właściwym czasie. Niby niewiele, ale tego właśnie w Chelsea brakowało. Brakowało instynktu rasowego napastnika, który były gracz Interu Mediolan z pewnością posiada. Pomijając bramkę, widać było, że z gry Romelu cały zespół może czerpać wiele korzyści. 28-letni zawodnik nie musi strzelać bramek w każdym meczu, bo czasem wystarczy, by przytrzymał piłkę i stworzył tym samym przestrzeń dla swoich kolegów. Mason Mount, Kai Havertz czy Christian Pulisic już będą wiedzieli, co zrobić z podarowaną swobodą. Poza tym najważniejsze jest to, że nowy napastnik The Blues zdał egzamin w debiucie. Tak świetny start będzie zbawienny pod względem mentalnym, choć trzeba przyznać, że w tej sferze Lukaku jest już na zupełnie innym poziomie, niż jeszcze parę lat temu w Manchesterze United. Z jego wypowiedzi, którymi w ostatnim czasie często raczyły nas media, przebija dojrzałość i wyważone podejście do tematu. Widać to w czasie gry i to bardzo cieszy.
W ciągu mijającego tygodnia nie tylko piłkarze, lecz także kibice Chelsea stanęli na wysokości zadania. To znaczy jeden z nich się nie popisał, ale cała reszta zatarła złe wrażenie. Zmierzam oczywiście do nieprzyjemnego incydentu związanego z Timo Wernerem i jednym z "kibiców". Cudzysłowu używam celowo, bo takich ludzi prawdziwymi fanami nazwać nie można. Ja rozumiem, że do niemieckiego napastnika można mieć żal, a krytyka bywała uzasadniona. Niemniej jednak nie mogę zrozumieć, co trzeba mieć w głowie, by wparować na otwarty trening tylko po to, aby przekazać jednemu z zawodników sugestie odnośnie szybkiego ulotnienia się z drużyny. Powiedzmy sobie szczerze. Wielu fanów nigdy nie będzie miało okazji zobaczyć na żywo meczu swojej ukochanej drużyny. Wielu fanów nigdy nie usłyszy śmiechu ulubionych zawodników, którzy żartują podczas treningów. Wielu fanów nigdy nie poczuje tej magii, jaka towarzyszy klubowemu stadionowi. Tymczasem ktoś, kto miał taką możliwość postanowił "uczcić" ją w taki sposób. Szkoda, bo sądzę, że owemu "kibicowi" mogły przyjść do głowy lepsze pomysły. Całe szczęście, że Timo uzyskał tak wielkie wsparcie od prawdziwych fanów. Niemiecki napastnik nie ma za sobą najlepszego okresu, ale nie był on też tak fatalny, jak niektórzy sądzą. Co by o nim nie myśleć, to jest zawodnik Chelsea, więc trzeba go wspierać, bo hejt tu nie pomoże. Może dzięki sile Lukaku będzie on mógł wykorzystać pełnię swoich atutów? Przypomnę tylko, że w RB Lipsk był najskuteczniejszy, gdy był obok niego inny wysoki, silny środkowy napastnik.
Tak jak szkoda mi Timo Wernera, tak czasami trochę mi żal innych graczy. Mam tutaj na myśli facetów odsyłanych na wieczne wypożyczenia, które sensu zbyt wielkiego nie mają i szkodzą zarówno im samym, jak i macierzystemu klubowi. Na pewno są piłkarze, którym jest wszystko jedno, gdzie grają dzisiaj i gdzie zagrają jutro. W ostateczności i tak zarobią pieniądze, które nie śniły się zwykłym śmiertelnikom. Będzie ich stać na willę z basenem, czerwone Ferrari i wakacje na Seszelach, więc czym tu się przejmować? Niemniej jednak są też tacy zawodnicy, którzy chcieliby zbudować jakąś karierę i walczyć o trofea. Jeśli nie o Ligę Mistrzów, to przecież o Ligę Europy też można się starać. Dlatego też trochę szkoda mi zawodników takich jak Michy Batshuayi czy Tiemoue Bakayoko. Ten pierwszy już został wypożyczony, a drugi niebawem podzieli los kolegi. A ja zastanawiam się, czy zarząd klubu żąda za nich kwot z sufitu, czy może faktycznie zawsze chcą z nami dobijać targu ekipy tak biedne, że nie stać ich na transfer definitywny? Bo w to, że ktoś jeszcze wierzy w eksplozję talentu graczy takich jak wyżej wymienieni, po prostu nie wierzę.
Na koniec pochwała dla Thomasa Tuchela i jego spółki z trenerskiej ławki. Chylę czoła przed sztabem The Blues, bo tak dobrze przygotowanej do sezonu drużyny nie widziałem już dawno. Poprzednie rozgrywki były bardzo intensywne, potem mieliśmy różnego kalibru turnieje międzynarodowe, a teraz, na progu kolejnego sezonu, wszyscy gracze są jak nowo narodzeni. Kolejny mecz gramy na pełnej intensywności, deklasując pod tym względem rywali. Jeśli uda się utrzymać takie tempo, to będziemy mogli dokonać wielkich rzeczy.
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.