W krainie zaginionej logiki

Autor: Bryan Thomas Warden Dodano: 31.07.2021 17:27 / Ostatnia aktualizacja: 31.07.2021 17:27

Takim już jestem osobnikiem, że zawsze wszędzie staram się doszukiwać logiki. Skąd to się bierze? Ano stąd, że logika, choćby nie wiem jak była pokrętna, pozostanie logiką. To właśnie ona ułatwia zrozumienie wielu spraw, które zdają się być niezrozumiałe.

 

Dla przykładu wyobraźmy sobie człowieka, który wierzy w to, że cukier pomaga zwalczyć ból głowy. Co zatem zrobi taka persona, kiedy dopadnie ją ta przykra dolegliwość? Bez wątpienia uda się do sklepu po czekoladę, batoniki i inne słodycze, po czym skonsumuje słodki zestaw w nadziei na rychłą ulgę. Głupota? W żadnym wypadku. Z punktu widzenia naszego przyjaciela, a raczej jego logiki, działanie całkowicie racjonalne. Nas też to nie zdziwi, jeśli znamy jego poglądy na świat.

 

Mniej więcej taką logikę widzę w poczynaniach ludzi stojących u steru naszej ukochanej drużyny, w kontekście transferu Julesa Koundé. Nie kwestionuję samej osoby zawodnika Sevilli, bo sprawia on dobre wrażenie. Młody, niespełna 23-letni gość, który ma za sobą dwa sezony jako podstawowy gracz mocnej europejskiej drużyny, nie może być kimś słabym. W zasadzie jedyna rzecz, która mnie u niego razi, to niezbyt imponujący, jak na defensora, wzrost. Dodatkowe centymetry zawsze przydają się w walce o górną piłkę, a facet mierzący ledwie 178 centymetrów wzrostu mógłby mieć problem w powietrznych starciach na Wyspach. Oczywiście ta drobna "wada" nie jest przez niego zawiniona.

 

Razi mnie za to chęć usilnego wzmacniania formacji, która w poprzednim sezonie była chlubą i największym atutem Chelsea. Może na starcie ubiegłych rozgrywek jeszcze nie wszystko działało tam jak należy, ale co najmniej od przybycia Thomasa Tuchela defensywa grała jak z nut. Jeśli ktoś nadal w to nie dowierza, to polecam przypomnieć sobie decydujące mecze w Lidze Mistrzów. Tymczasem zanosi się na to, że pierwszym poważnym transferem ma być obrońca. Gdzie tu sens, gdzie tytułowa logika? Ciężko mi ją dostrzec. Tym bardziej dziwią sugestie, że Koundé ma być celem samego trenera Chelsea. Czyżby świeżo upieczony niemiecki menedżer roku nie był zadowolony z piłkarzy, z których ulepił prawdziwą skałę obronną?

 

Jest w tym temacie jeszcze jedna rzecz, która zastanawia (lub szokuje, jak kto woli). Chodzi oczywiście o kwoty pieniężne. Pomysł włączenia w tę transakcję Kurta Zoumę ma z pewnością swoje dobre i złe strony. Z jednej strony można to traktować jako wymianę starszego piłkarza na młodszego następcę. Z drugiej jednak, Kurt do weteranów jeszcze nie należy, a jest z niego kawał zawodnika i nieźle radzi sobie ze zdobywaniem bramek. Niemniej jednak patrząc na to wszystko przez pryzmat pieniędzy można się zastanawiać, czy ktoś tu lekko nie odpłynął. Jeśli hiszpańska drużyna do Kurta Zoumy, wycenianego na mniej więcej 30 milionów euro, oczekuje dopłaty w wysokości kolejnych 50 milionów, to sumarycznie otrzymamy kwotę około 80 kawałków. To jest niemalże równowartość kwoty, z które pozyskiwani byli tacy gracze jak Harry Maguire czy Virgil van Dijk. Reprezentant Anglii miewa wzloty i upadki, ale zawodnik Liverpoolu, przed kontuzją, to była ścisła światowa czołówka (IMO numer jeden nawiasem mówiąc). Czy Jules Koundé jest na podobnym poziomie? Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie. Jakby tego było mało, to najświeższe doniesienia sugerują, że The Blues poradzą sobie z zadaniem, nawet jeśli nie uda się włączyć Zoumy w transakcję. To co, może od razu wyciągniemy złoto na stół, ustanawiając kolejny rekord w dziejach klubu?

 

Oczywiście znajdą się argumenty na obronę stanowiska, zgodnie z którym linia obronna Chelsea również potrzebuje wzmocnień. Szkopuł w tym, że nawet bez nowych graczy spokojnie można zaczynać sezon z obrońcami, którzy są w kadrze. Inne sektory boiska znacznie bardziej potrzebują świeżej krwi. Nie chcę już wracać do tematu napastnika, który jest dostatecznie rozgrzany, ale warto zwrócić uwagę chociażby na środek pola. Z kadry ubyli już przecież Billy Gilmour i Conor Gallagher, a chyba nikt nie wierzy w Danny'ego Drinkwatera, który w ostatnich latach myślał o różnych rzeczach, ale raczej nie o grze w piłkę. Ciężko wyobrazić sobie nawet, by Ruben Loftus-Cheek czy Ross Barkley mieli odegrać jeszcze swoje role na Stamford Bridge, choć może doczekamy się jakiejś niespodzianki w ich przypadku.  

 

Tymczasem szykujemy się do wydania naprawdę sporej gotówki za kolejnego obrońcę. A ja myślałem, że problemy ze zdobywaniem bramek rozwiązuje się inaczej...

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close