Euro Blues wkracza w decydującą fazę

Autor: Bryan Thomas Warden Dodano: 27.06.2021 13:39 / Ostatnia aktualizacja: 29.06.2021 21:37

Europejski czempionat wszedł już w decydującą fazę. Margines błędu skurczył się do zera i przegrany po prostu odpada. Nas, czyli kibiców Chelsea, cieszyć powinno to, że w ćwierćfinale jest już trójka naszych graczy. W najbliższych dniach zapewne dołączą kolejni. Nadal są ogromne szanse na to, że wśród triumfatorów tego turnieju będzie przynajmniej jeden zawodnik The Blues.

 

Zresztą, sam fakt, że londyński zespół ma w fazie pucharowej najwięcej przedstawicieli spośród wszystkich klubów piłkarskich, jest niezłym osiągnięciem. Jakby tego było mało, to piłkarze Chelsea trzymają poziom w narodowych barwach. Andreas Christensen nie zawodzi w duńskiej linii obronnej i oprócz bramki ugrał statuetkę dla gracza meczu. Jorginho jest uznawany za filar Squadra Azurra, tak jak N'Golo Kante w składzie Tricolores. Kai Havertz, przebudzony z zimowego letargu w końcówce sezonu zdobył jak dotąd najwięcej bramek spośród niemieckich piłkarzy. Nawet Billy Gilmour zachwycił świat w grupowym meczu z Anglią. Szkoda, że trochę mniej błyszczy Antonio Rudiger, a Cesar Azpilicueta rozegrał dotychczas tylko jeden mecz. No cóż, wszystkiego mieć nie można, ale do zakończenia turnieju jest jeszcze trochę czasu. Co do takich graczy jak Emerson, Olivier Giroud czy tym bardziej Michy Batshuayi. Raczej nie ma sensu mieć złudzeń. Na tym turnieju ich przeznaczeniem jest ławka rezerwowych.

 

Jedna jest tylko nacja, która dotychczas mocno rozczarowała. Jak łatwo się domyśleć, chodzi o Anglię. Jeśli wierzyć statystykom, spośród wszystkich drużyn, które kiedykolwiek wywalczyły awans do fazy pucharowej mistrzostw Europy, Synowie Albionu zanotowali najsłabszy wynik. Nie zaszaleli zbytnio podopieczni Garetha Southgate'a i na kolana nie rzucili też gracze Chelsea. Mason Mount niby zagrał dobrze, ale przy odrobinie dokładności miałby już na koncie bramki. Całe szczęście, że jeden mecz rozegrał Reece James, bo brak szansy dla Bena Chilwella to jakiś kiepski żart. Luke Shaw może i jest na podobnym poziomie co zawodnik Chelsea, ale w przypadku Kierana Trippiera miałbym poważne wątpliwości. Wątpliwości budził także sens całej szopki z kwarantanną dla Mounta i Chilwella. Okay, dwaj angielscy gracze przybili po meczu piątkę z kolegą Billym Gilmourem, tylko że bliski kontakt z młodym Szkotem miał cały tabun innych angielskich graczy. Doprawdy walka z legendarną już zarazą przypomina los anegdotycznego nieszczęśnika, który zaginionego nocą złota szukał pod latarnią. Nie dlatego żeby tam miał go zgubić, ale dlatego jedynie, że tam było jaśniej... Pozostaje mieć nadzieję, że gracze Chelsea będą mogli zagrać w szlagierowym pojedynku 1/8 finału z reprezentacją Niemiec.

 

Jeden z newsów minionego tygodnia obudził także nadzieje co do przyszłości Rubena Loftus-Cheeka. Co prawda piłkarz ten ma za sobą wybitnie słaby okres, ale kto wie co się wydarzy, jeśli Thomas Tuchel na serio weźmie go na warsztat podczas okresu przygotowawczego? Wszakże wymienieni wyżej gracze – Christensen czy Rudiger –  też byli spisywaniu na straty,  a jednak kilka miesięcy po zmianie trenera wznosili w górę puchar Ligi Mistrzów. Cały czas oczami wyobraźni widzę tego niesamowitego pomocnika z sezonu 2018/19. Pamiętam tę siłę, szybkość i dynamikę, które stale prezentował wówczas nasz wychowanek. Bez podjęcia próby nie będzie sukcesu. Zadanie doprowadzenia Rubena do formy będzie trudne, może wręcz niemożliwe, ale nie dowiemy się tego, jeśli nie spróbujemy. Mimo wszystko wierzę, że trener Chelsea mógłby tego dokonać.

 

Czy zniesienie zasady bramek na wyjeździe to dobry pomysł? Osobiście nie jestem co do tego w 100% przekonany. Szczerze mówiąc, ta akurat reguła nigdy szczególnie mnie nie raziła. Co więcej, miała ona pewien urok i na swój sposób definiowała specyfikę Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Poza tym, jak tylko słyszę, że UEFA lub FIFA postanawiają cokolwiek zmieniać, natychmiastowo robi mi się słabo. Wszelkie "genialne" pomysły z tej sfery zazwyczaj służą tylko demolowaniu wszystkiego, co przez lata działało całkiem nieźle. Argument odnośnie braku kibiców na stadionach i rozgrywaniu meczów na neutralnym terenie? Świetnie, tylko że w ostatnich miesiącach znowu mamy tłumy na trybunach, co było widać w finale Ligi Mistrzów czy w trakcie obecnego turnieju. Gdzie sens, gdzie logika?

 

A może po prostu to przygotowanie gruntu pod nowe warianty "wiadomo czego". Oh, wait...

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close