Transferowa karuzela w Chelsea. Kto przyjdzie, a kto pożegna się ze Stamford Bridge

Autor: Mikołaj Biegański Dodano: 30.05.2021 13:50 / Ostatnia aktualizacja: 30.05.2021 13:50

Ach co to był za wieczór! Chelsea wygrała Ligę Mistrzów, pokonując nie tylko Manchester City, ale także swoje słabości. Dla wielu piłkarzy, którzy wczoraj święcili tryumf w najważniejszych klubowych rozgrywkach na świecie był to ostatni radosny akt w karierze na Stamford Bridge, dla innych początek wspaniałej przygody. Sezon dobiegł końca, a wraz z nim rozpoczęła się coroczna giełda nazwisk. Media prześcigają się w łączeniu coraz to nowych piłkarzy z największymi klubami na świecie, ale nas najbardziej interesuje kształt nowej Chelsea, budowanej na modłę Thomasa Tuchela. Niemiec będzie miał okazję wprowadzić do szatni nieco świeżej krwi, a być może powitać ponownie graczy, z którymi wcześniej współpracował. Wygrana w Champions League daje The Blues gigantyczny zastrzyk gotówki, ale także olbrzymi czynnik zachęcający dla piłkarzy, którzy chcieliby zmienić barwy klubowe.

 

 

Przewietrzmy nieco szatnię!

 

 

Nie da się ukryć, że liczba piłkarzy, których klub powinien się pozbyć jest imponująca. I nie mówię tu o środkach zaradczych w postaci kolejnych wypożyczeń. W grę wchodzi jedynie definitywny transfer, ale jest jeden, aczkolwiek istotny problem. Nie ma popytu, nie ma podaży. Chelsea od lat cierpi z powodu nieprzemyślanych transferów. Zarząd kupował bez rozwagi, a zamiast inwestować duże sumy w sprawdzone i wielkie nazwiska, rozmieniał się na drobne i sprowadzał zawodników pokroju Drinkwatera czy Zappacosty.

 

 

Jeszcze przez zakończeniem sezonu dowiedzieliśmy się, że z klubem pożegna się Victor Moses. Spartak Moskwa, do którego był wypożyczony, postanowił wpłacić klauzulę zawartą w umowie pomiędzy klubami (ok. 5 mln euro). Nigeryjczyk zapisał się w historii Chelsea w sposób nieoczywisty, jako wahadłowy pod skrzydłami Antonio Conte. Z klubem ze Stamford Bridge zdobył Premier League, Puchar Anglii, a także Ligę Europy.

 

 

Kolejnym piłkarzem w kolejce do zmiany barw klubowych jest Olivier Giroud. Francuz, który jeszcze kilka miesięcy temu wyrażał chęć pozostania w Londynie, pod rządami Thomasa Tuchela gra niewiele, a częściej wcale. Jego niezwykłe umiejętności gry tyłem do bramki, świetna gra głową i zdolność gry kombinacyjnej nierzadko ratowały Chelsea mecze. Metryki jednak nie oszukasz. 34-latek na pewno może jeszcze sporo zaoferować, ale już nie na poziomie Premier League. Byłym graczem Arsenalu interesują się kluby włoskie z Milanem i Interem na czele.

 

 

Wciąż nie wiadomo jak wygląda sytuacja z linią pomocy. Z trójki Ross Barkley, Ruben Loftus-Cheek, Marco Van Ginkel największy problem jest z byłym piłkarzem Evertonu. Nie chodzi jedynie o formę sportową, choć ta od początku jego pobytu na Villa Park stopniowo malała, ale o jego pozaboiskowe ekscesy. Anglik ma problemy z dyscypliną od lat i nie potrafi w pełni skupić się na futbolu. Drużyna z Birmingham zapewne ani myśli o definitywnym pozyskaniu Barkleya.

 

 

Ruben Loftus-Cheek, niegdyś uważany za naturalnego lidera środka pola, przygasł wyraźnie po kontuzji odniesionej w sezonie 2018/19. To właśnie liczne urazy nie pozwoliły mu na uwolnienie ogromnego potencjału, jaki pokazywał choćby w akademii Cobham. Choć Thomas Tuchel jeszcze pod koniec kwietnia wypowiadał się na temat Anglika w pochlebnych słowach, mówiąc o jego podobieństwie w grze do Michaela Ballacka, nie wydaje się prawdopodobne, aby wobec tak wielkich oczekiwań ze strony zarządu i tak dużego bogactwa w linii pomocy, zdecydował się dać Rubenowi szansę.

 

 

Marco Van Ginkel to kolejny pechowiec na liście graczy, którzy mogą opuścić Stamford Bridge. Kontuzja kolana wykluczyła go z gry na ponad dwa lata. Zarząd Chelsea postanowił wtedy przedłużyć jego wygasający kontrakt. Jego kariera naznaczona jest problemami zdrowotnymi. W Chelsea nigdy nie zaistniał, choć jego talent świecił blaskiem w Eredivisie. O sentymencie nie może być jednak mowy. Holender może z końcem lata na stałe osiąść w ojczyźnie.

 

 

W kolejce do odejścia są także Danny Drinkwater, Davide Zappacosta, Emerson czy choćby Marcos Alonso. Wydaje się, że najwięcej chętnych przyciągną dwaj ostatni. Emerson był w kręgu zainteresowań Interu Mediolan czy Juventusu. 25-latek nie dostaje zbyt wielu szans od Thomasa Tuchela, jednak może podbić swoją rynkową wartość na zbliżających się Mistrzostwach Europy.

 

 

 

Sprawa z Alonso nie jest tak prosta. Hiszpan ma kontrakt ważny do 2023 roku, 30 lat na karku, a powiedzieć, że nie jest piłkarzem uniwersalnym to nic nie powiedzieć. Jeśli ktoś mógł Chelsea uwolnić od sporej tygodniówki pierwszego rezerwowego wahadłowego to tylko Antonio Conte, ale Włocha już nie ma w Interze, a to gdzie osiądzie następnie, nie jest jasne.

 

 

 

Przejdźmy teraz do sekcji piłkarzy, których transfery mogą pomóc sfinansować przyszłe wzmocnienia klubu z Fulham Road. Na pierwszy ogień Fikayo Tomori. Wydawało się, że Anglik będzie pierwszym wyborem na środek obrony pod rządami Franka Lamparda. Ciężko powiedzieć co wydarzyło się w korytarzach Stamford Bridge, że Lampard niemal w ułamku sekundy zrezygnował z usług swojego podopiecznego z Derby County. Brak gry i jakichkolwiek perspektyw zmusił Fikayo do przeprowadzki. Wybór padł na Milan, w którym obrońca z miejsca stał się postacią kluczową. Jego solidne występy poskutkowały chęcią sprowadzenia go na stałe przez ekipę Rossonerich. Kwota transferu może się zamknąć w granicach 30 milionów euro.

 

 

Kolejnym wychowankiem akademii Chelsea, który może pożegnać się z klubem latem jest Tammy Abraham. Anglik był kluczową postacią zespołu Franka Lamparda, któremu udało się zakończyć sezon 2019/20 na czwartym miejscu w Premier League, jednak po przyjściu Timo Wernera jego notowania wyraźnie spadły. Pod skrzydłami Thomasa Tuchela praktycznie nie dostaje szans i coraz więcej wskazuje na to, że choć próbowano namaścić go na spadkobiercę Didiera Drogby, nie uda mu się zbudować swojej legendy na Stamford Bridge. Zainteresowanie wyrażały West Ham, który jednak skłonny jest jedynie do wypożyczenia Anglika oraz Aston Villa, dla której grał w sezonie 2018/19. Problemem może okazać się kwota transferu. Mówi się, że zarząd The Blues oczekuje co najmniej 40 milionów euro.

 

 

Nie możemy zapomnieć o wciąż najdroższym bramkarzu świata – Kepie Arrizabaladze. Bask, który dostał kilka szans od Thomasa Tuchela i w zasadzie nie popełniał błędów, nadal jest uważany za bramkarza numer dwa. Trudno się dziwić. Edouard Mendy bardzo wysoko postawił poprzeczkę. Sprzedaż golkipera może się okazać kluczowa w kontekście planowania wydatków w letnim oknie transferowym. Wydanie ponad 200 milionów w zeszłym roku wymusza na klubie szukanie możliwości zarobienia na piłkarzach niepotrzebnych. Były piłkarz Atleticu Bilbao sam nie myśli o odejściu. Wydaje się też, że niewielu będzie zainteresowanych zapłaceniem oczekiwanej przez The Blues kwoty. Szacuje się, że Marina Granowskaja będzie oczekiwać przynajmniej 40 milionów za swojego gracza.

 

 

Choć trudno w to uwierzyć to coraz więcej wskazuje na rychłe pożegnanie z Hakimem Ziyechem. Marokańczyk nie spełnia pokładanych w nim nadziei. W wielu meczach nie pokazuje nawet ułamka dawnego siebie z Ajaxu. O umiejętnościach skrzydłowego przekonywać nikogo nie trzeba. Pytanie jednak brzmi czy 28-latek może jeszcze cokolwiek wnieść do zespołu, który bazuje na szybkości swoich ofensywnych zawodników, bardziej niż na ich technice. Ziyech może zostać włączony w ofertę transferową za innego gracza, choć na pewno nie zabrakłoby chętnych na jego pozyskanie, gdyby Chelsea jeszcze dziś wystawiła go na listę graczy do sprzedania. Wszystko jednak rozstrzygnie się po letnim okresie przygotowawczym.

 

 

Chelsea będzie chciała także sprzedać Tiemoue Bakayoko. Napoli jeszcze w marcu informowało, że nie ma zamiaru oferować Francuzowi stałej umowy. Przypomnijmy, że pomocnik spędził ostatni sezon w Neapolu na zasadzie wypożyczenia. Jego występy istotnie nie mogły przekonać władz klubu by zechciały wydać duże pieniądze na jego transfer definitywny. Bakayoko w żadnym stopniu nie przypomina piłkarza z czasów gry w Monaco, którym zachwycał się piłkarski świat w sezonie 2016/17. W Chelsea nie pełnił znaczącej roli, a jego tygodniówka nie jest mała. Wobec zwycięstwa w Champions League, Chelsea musi teraz dokonać racjonalnego, ale i radykalnego przearanżowania swojego składu.

 

 

 

Miejsce zrobione. Pora na nowe twarze!

 

 

 

Transferowa karuzela co roku wzbudza ogromne emocje na całym świecie. Po okresie pandemii i polityce zaciskania pasa najlepsze drużyny Starego Kontynentu ruszą na łowy. W Chelsea nie trudno o wskazanie newralgicznych punktów, w których wzmocnienia są kluczowe by walczyć w kolejnym sezonie o prym w Anglii i sukcesy w Europie.

 

 

Zawód: napastnik

 

 

Tak, Timo Werner zaliczył najlepszy debiutancki sezon w Chelsea od czasu Edena Hazarda pod względem liczby zdobytych bramek i asyst. Tak, Timo Werner jest zawodnikiem przydatnym, wszechstronnym i walecznym. Tak, Timo Werner zdobył więcej goli, które później anulowano niż tych prawidłowych.

 

Niemiec nie zasłużył na to by nazywać go niewypałem transferowym czy skreślać po jednym sezonie. Pokazał, że choć czasem na boisku nie wychodziło mu nic, to jednak podnosił głowę i dalej walczył za drużynę. Nie da się jednak ukryć, że były napastnik RB Leipzig potrzebuje obok siebie klasowego i klinicznego partnera. W drużynie spod znaku byka częściej operował pomiędzy skrzydłem, a centralną pozycją w ataku dzięki ustawieniu Yussufa Poulsena. Duńczyk może nie jest wybitnym snajperem, ale niezwykle inteligentnie współpracował z Wernerem, dając mu przestrzeń i możliwość wykorzystania jego największego atutu – szybkości.

 

 

Lista zawodników, którymi interesuje się Chelsea jest długa, ale pod względem prawdopodobieństwa ewentualnego transferu wymienia się przede wszystkich Romelu Lukaku. Belg był w przeszłości piłkarzem Chelsea, ale jak to już w naszym klubie bywa, został skreślony, zanim jego talent w pełni rozkwitł. Jose Mourinho bez sentymentu pozbył się napastnika, by później ściągnąć go do Manchesteru United. Wówczas Lukaku był mocno łączony z Chelsea, gdyż wielkim admiratorem jego talentu był Antonio Conte. Ostatecznie obaj panowie spotkali się w Interze Mediolan i zdołali doprowadzić klub do Scudetto. 26 maja klub ogłosił rozstanie z trenerem za porozumieniem stron.

 

 

Romelu przyznawał w wywiadach, że doskonale współpracuje mu się z włoskim szkoleniowcem i jeśli ten pozostanie w Mediolanie, to nic nie przekona go do odejścia. Inter dostał wsparcie od bogatego inwestora i zażegnał niedawne kłopoty finansowe. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, jednak po tym jak Conte nie dostał zapewnienia, że żaden z jego czołowych piłkarzy nie odejdzie latem, postanowił zakończyć swój projekt na Estadio Giuseppe Meazza. Big Rom jest niemal jedną nogą na Stamford Bridge.

 

 

Kolejnym kandydatem, wymienianym w kontekście Chelsea jest Harry Kane. Sytuacja z Anglikiem jest bardziej skomplikowana. Wystarczy przypomnieć sagę transferową z Luką Modriciem z 2011 roku by zdać sobie sprawę jak ciężkie są negocjacje z Danielem Levym – prezesem Kogutów. Choć Chorwat składał oficjalne prośby o możliwość odejścia do lokalnego rywala, Levy pozostał niewzruszony i ostatecznie sprzedał pomocnika do Realu Madryt.

 

 

Media sugerowały, że Chelsea zaoferuje nie tylko pieniądze, ale także usługi dwóch swoich graczy – Kepy Arrizabalagi oraz Tammy'ego Abrahama. Trudno w te plotki uwierzyć. Wydaje się, że Kane'owi najbliżej do Manchesteru City, choć w grze wciąż pozostaje rywal zza miedzy, czyli Manchester United.

 

 

 

Erling Haaland to najgłośniejsze nazwisko ostatnich miesięcy w europejskim futbolu. Norweg miał znakomity sezon w Borussi Dortmund, a jako że jego zespół awansował ostatecznie do przyszłorocznej Ligi Mistrzów, Michael Zorc szybko urwał plotki łączące napastnika BVB z innymi klubami. Sama cena za piłkarza, kwota jego utrzymania oraz prowizja dla Mino Raioli wydają się na ten moment tak abstrakcyjne, że chyba niewiele klubów byłoby stać na takie szaleństwo. Sam Haaland dużo bardziej wolałby trafić do Barcelony czy Realu Madryt niż do ligi angielskiej. Istnieje jeszcze możliwość podpisania umowy latem i odroczenie jej wejścia w życie do kolejnego sezonu, ale wiązałoby się to z jeszcze większymi kosztami.

 

 

 

Z głośnych, choć już nie tak młodych nazwisk wymienia się jeszcze Roberta Lewandowskiego. Choć media na Wyspach wskazują, że Polak nie jest wielkim zwolennikiem gry w Premier League, to biorąc pod uwagę jego wiek (33 l.) oraz możliwość ostatniego wielkiego wyzwania w karierze, Lewy może dać się przekonać do transferu. Agentem piłkarza pozostaje Pini Zahavi, który jest w bliskich stosunkach z właścicielem Chelsea – Romanem Abramowiczem. Mocnymi kontrkandydatami do pozyskania Polaka na pewno byłyby Manchester City i Liverpool, u których sterów stoją Pep Guardiola i Jurgen Klopp, a więc trenerzy, którzy ukształtowali Lewego jako piłkarza. Fabrizio Romano w podkaście George'a Bensona w serwisie YouTube mówił o efekcie domina, który może sporo namieszać w kwestiach transferowych.

 

 

Dla City priorytetem będzie Harry Kane. Jeśli uda się pozyskać Anglika to nie będzie tematu Lewandowskiego. Wówczas zastępcy będzie szukał Tottenham, w którym wciąż do obsadzenia pozostaje stanowisko menedżera. Nie wiadomo jak do całej sprawy podejdzie Liverpool, który może mieć coraz więcej zastrzeżeń do skuteczności Roberto Firmino. Chelsea w całej tej sytuacji będzie musiała czekać na ruchy konkurentów, gdyż nie będzie preferowanym kierunkiem transferu dla Polaka, jeśli oczywiście nie dojdzie do skutku transfer Lukaku.

 

 

Zwycięstwo w Lidze Mistrzów zmienia jednak zdecydowanie optykę. Nazwiska do tej pory łączone z Chelsea, na różnych etapach sezonu, jak Danny Ings czy Dominic Calvert-Lewin możemy włożyć między bajki. Chelsea ruszy po największych świata futbolu i ma ku temu znakomite narzędzia. Jeśli ktoś nie będzie chciał przyjść na Stamford Bridge to już nie z powodów sportowych. Thomas Tuchel jest czynnikiem działającym jak magnes, ponieważ potrafi wyciągać z piłkarzy to, co najlepsze. Zawodnicy rozważający transfer powinni się natomiast martwić o konkurencję, bo w Chelsea jest już ogromna, a może być jeszcze większa. 

 

 

 

 

Cement do środka obrony – praca u podstaw

 

 

Nie od dziś wiadomo, że atakiem wygrywa się mecze, ale trofea zdobywa się mocną obroną. Odkąd Thomas Tuchel objął Chelsea, w szeregi defensywne The Blues wstąpił spokój. Drużyna przestała tracić wiele bramek, co poskutkowało znaczną poprawą wyników. Thiago Silva z miejsca stał się żelaznym punktem w pierwszej jedenastce, ale przy nim zyskał Andreas Christensen, na lidera wyrósł Antonio Rudiger, a całość dopełniły dynamiczne wahadła.

 

 

 

Najpoważniejszym kandydatem do wzmocnienia Chelsea pozostaje Raphael Varane. Francuz, który z Realem osiągnął wszystko, miałby sukcesywnie zastąpić Thiago Silvę w roli lidera bloku defensywnego. O zainteresowaniu Francuzem ze strony włodarzy The Blues wiadomo nie od dziś. Ogromnym entuzjastą talentu stopera był choćby Antonio Conte. Thomas Tuchel kwestię transferów przedyskutuje z zarządem i przedstawi mu swoją wizję letnich wzmocnień. Na pewno mistrz świata z reprezentacją Trójkolorowych będzie tematem rozważań w kolejnych miesiącach.

 

 

Można mieć sporo podejrzeń, a wręcz pewności, że w tym kontekście przewinie się także nazwisko byłego podopiecznego Niemca z PSG – Marquinhosa. Brazylijczyk stanowił filar obrony aktualnych wicemistrzów Francji, gdy klubem rządził Tuchel. Sam piłkarz miło wspomina tamtą współpracę, a także nie szczędzi ciepłych słów w mediach społecznościowych pod adresem swojego dawnego partnera z defensywy, czyli Thiago Silvy. 26-latek wiele nauczył się pod okiem starszego kolegi i możliwość ponownych wspólnych występów na pewno byłaby dla niego kuszącą perspektywą.

 

 

 

W kontekście wzmocnień na pozycji środkowego obrońcy w ostatnich miesiącach wymienia się także Julesa Kounde z Sevilli. 22-latek zbierał kapitalne recenzje w zakończonym już sezonie La Liga. Chętnych na pozyskanie Francuza jest jednak znacznie więcej, a i kwota za niego nie będzie mała. Jeszcze w lutym mówiło się o sumie rzędu 70 milionów euro. Zainteresowanie jego usługami wyrażały już Manchester United czy Real Madryt, ale wicemistrzowie Hiszpanii nie są skorzy do wydawania tak dużych pieniędzy na obrońcę.

 

 

 

Sekcję obrońców zakończę nazwiskiem, które z Chelsea jest związane od kilkunastu lat. Declan Rice, bo o nim mowa, jest na radarze The Blues co najmniej od dwóch sezonów. Admiratorem jego umiejętności był Frank Lampard, który próbował kilkukrotnie przekonać zarząd do jego kupna, ale ten pozostał nieugięty. Problemem była zaporowa kwota za piłkarza, którą ustalił West Ham. Wydaje się jednak, że tego lata pieniądze mogą już nie stanowić problemu. Thomas Tuchel również wydaje się być pod wrażeniem gry Anglika i widzi w nim realne wzmocnienie swojej drużyny.

 

 

To, co przemawia za transferem Rice'a do Chelsea to oczywiście przede wszystkim jego silne koneksje z klubem ze Stamford Bridge, znajomość z młodymi członkami składu, ale przede wszystkim jego pozycja na boisku. Rice może grać nie tylko na pozycji stopera, ale także defensywnego pomocnika, co może się okazać zabiegiem niezwykle przemyślanym. Anglik nosił w West Hamie opaskę kapitana i miał duży wpływ na szatnię. Po odejściu Johna Terry'ego, Didiera Drogby czy Petra Cecha, w szatni The Blues brakowało kogoś, kto w trudnych momentach podźwignąłby zespół. Declan Rice wydaje się mieć wszystko by pełnić ważną funkcję w klubie, także poza boiskiem.

 

 

 

Świeże skrzydła potrzebne od zaraz

 

 

 

Nie jest żadną tajemnicą, że w systemie taktycznym, który opiera się na budowaniu akcji poprzez szybkie transportowanie piłki, intensywny pressing i ciągłe nękanie przeciwnika atakami na jego bramkę, niezbędne są efektywnie działające skrzydła. W Chelsea mamy z tym nieco problemów. Christian Pulisic miewał przebłyski, ale co jakiś czas przytrafia mu się kontuzja, która zaburza proces stabilizacji jego formy. Callum Hudson-Odoi jest piłkarzem zdolnym, ale wydaje się, że niezdolnym do odegrania większej roli na Stamford Bridge. Timo Werner nie jest ani stuprocentowym napastnikiem, ani skrzydłowym, więc nie należy go traktować jako stałej opcji na boku boiska. Kto zatem mógłby i powinien wzmocnić The Blues latem?

 


Jadon Sancho z Borussi Dortmund jest łączony z transferem do Premier League od dwóch sezonów. Faworytem do jego pozyskania wydawał się Manchester United, ale ostatnie doniesienia pozostawiają sporo wątpliwości. Media na Wyspach donoszą, że może dojść do wymiany na linii Chelsea-Borussia. Sancho miałby zasilić zespół z Londynu, a w drugą stronę miałby powędrować wspomniany już Hudson-Odoi. Transakcja idealna w zasadzie dla obu stron. Skrzydłowy BVB będzie chciał odejść tego lata, a klub będzie szukał jego następcy. Obaj zawodnicy są w podobnym wieku, choć oczywiście statystyki są zdecydowanie po stronie Sancho.

 

 

Inną opcją, choć na pewno dużą bardziej dzielącą fanów Chelsea mógłby być powrót Edena Hazarda na Stamford Bridge. Belg dał do zrozumienia, że chciałby ponownie zagrać w niebieskich barwach, ale problemem może być zarówno forma skrzydłowego, jak i jego problemy zdrowotne. Od czasu transferu do Realu Hazard przeszedł przez istne piekło i niewielu wierzy, że jeszcze może wrócić do formy. Plusem oczywiście przywiązanie do barw, wpływ na szatnię i niewątpliwy status legendy samej Premier League, ale opcja to na pewno mocno ryzykowna. Dość powiedzieć, że jest to już zawodnik 30-letni. Szanse na transfer są oczywiście minimalne, a wymieniam Hazarda tylko z powodów sentymentalnych, a także zmobilizowany do tego ostatnią dyskusją pomiędzy podzielonymi w tej sprawie fanami The Blues. 

 

 

Wielkie wietrzenie magazynów szykuje się w Barcelonie. Katalończycy na pewno będą chcieli odzyskać choć część pieniędzy, jakie wydali na zakup Ousmane Dembele. Francuz kiedyś był łączony z Chelsea, jednak podobnie jak Eden Hazard, jest podatny na kontuzje, a do tego potrafi być niesforny i toksyczny. Wystarczy przypomnieć, w jakich relacjach rozstawał się z BVB i jak wymusił swój transfer do Dumy Katalonii. Statystyki Dembele z tego sezonu nie są imponujące. Skrzydłowy zaliczył 11 goli i 5 asyst w 44 występach dla Barcy. Zainteresowanie jego usługami wyraziły ponoć Manchester United i Juventus.

 

 

Ostatnie nazwisko na karuzeli nazwisk to Kingsley Coman. O możliwym przejściu Francuza do Chelsea mówiło się w mediach już w maju. Nie od dziś wiadomo, że kto ma tego skrzydłowego w składzie, ten zdobywa mistrzostwo kraju, a to dla The Blues będzie cel numer jeden na nadchodzący sezon. Coman idealnie wpasowuje się w koncepcję gry w ofensywie Thomasa Tuchela, natomiast niekoniecznie to samo można powiedzieć o grze defensywnej. Statystyki tego sezonu nie są najgorsze w wykonaniu reprezentanta Trójkolorowych. Osiem bramek i dwanaście asyst w 30 występach dla bawarskiego klubu to wynik całkiem przyzwoity, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że piłkarz spędził na boisku 2300 minut.

 

 

Na tym kończę przegląd transferowych oczekiwań względem Chelsea na lato 2021 roku. Nie sposób wymienić wszystkich piłkarzy, którzy mogą wzmocnić szatnię, ale na pewno jest to niezbędne. The Blues obecnie w euforii po triumfie w Lidze Mistrzów, ale na horyzoncie już Euro 2020 i nowy sezon, w którym nikt już nie odważy się nie doceniać podopiecznych Thomasa Tuchela.

 

 

Zapraszam do dyskusji na nasz fanpage na Facebooku, na Twittera oraz na grupę Chelsea Poland. Podawajcie swoje typy. Kto Waszym zdaniem powinien zostać w Chelsea, kto odejść, a kto zasilić jej szeregi.

 

 

Come on You Blues

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

kubacfc95
komentarzy: 117
31.05.2021 21:37

Hmm wiem, że potrzeba wzmocnień w ataku i być może na skrzydłach. Ale czy serio musimy kupować dodatkowego obrońce ? bo jeśli tak to musielibyśmy pozbyć się jednego z dotychczasowych zawodników. A odpalić któregoś po takim sezonie to byłoby szaleństwo. Rudigera nie ma opcji, Silva to samo. Azpi nie dość , że kapitan to jeszcze też grał super w ostatnim czasie. Christensen to dla mnie największe zaskoczenie tego sezonu. Dla mnie po Alonso i Kepie pierwszy do odstrzelenia a ten w pól roku zamyka mi mordę. Zouma mimo , że najsłabszy z tej wyliczanki dość w porządku znosi to , że nie jest pierwszym wyborem i jeśli już gra to nie zawodzi w dużym stopniu przy okazji wprowadzając super atmosferę w szatni (analizując filmy na YT oraz klubowym instagramie gdzie wszędzie go pełno) więc ciężko byłoby mi się go pozbyć.

Bryan
komentarzy: 983
31.05.2021 22:35

Jestem podobnego zdania co do linii obronnej. Co jak co, ale defensywa jest ultra mocna i nie sądzę, by potrzebne tu były wzmocnienia.

Gentoo
komentarzy: 136
01.06.2021 10:00

Nie ma co ukrywać, że najtrudniej będzie sprzedać nie tyle za dobre pieniądze, co za jakiekolwiek pieniądze hiszpańskiego Kariusa. Przy tej formie, nikt podobnej pensji mu nie da, a kontrakt ma długi.

RemusikPL
komentarzy: 3
31.05.2021 19:45

Warto dodać jeszcze takich nieużytków z wypożyczeń jak: Pantić, Kenedy Batshuayi i Baba Rahman, którzy się nie przebili a Chelsea wysyła ich na wypożyczenia od kilku lat (oprócz Batshuayia) i nic produktywnego z tych wypożyczeń nie wychodzi.

Bart2007
komentarzy: 86
30.05.2021 21:34

Marquinhos byłby idealnym kandydatem do wzmocnienia linii obrony. Świetnie gra głową i potrafi być liderem a poza tym oddaje serce na boisku.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close