Wzorowa reakcja na porażkę

Autor: Bryan Thomas Warden Dodano: 11.04.2021 12:57 / Ostatnia aktualizacja: 11.04.2021 12:57

Minął ledwie tydzień od upokarzającej klęski w meczu z West Bromwich Albion, a gracze Chelsea mieli na koncie już dwa całkiem niezłe zwycięstwa. Wydaje się więc, że zespół nie mógłby zareagować lepiej na przykrą wpadkę. Ale czy na pewno?

 

Pierwsze spotkanie ćwierćfinału Ligi Mistrzów można określić jako klasyczny przykład dziwnego meczu. Taka ocena bierze się oczywiście stąd, że przez długi czas nic nie zwiastowało zwycięstwa The Blues. Było całkowicie odwrotnie, a postawa graczy FC Porto budziła podziw. Ochota do gry, umiejętności operowania piłką, kreowanie szans – pod tymi względami portugalska drużyna prezentowała topowy poziom. Patrząc na ich grę człowiek dochodził do wniosku, że wyeliminowanie Juventusu nie było żadną wielką niespodzianką, tylko normalną koleją rzeczy. To po pierwsze, a po drugie to pojawiały się obawy co do powtórki sprzed paru dni…

 

Być może zespół z Estádio do Dragão zniweczył własny wysiłek karygodną nieskutecznością. Może też piłkarze i kibice Chelsea winni są podziękowania dla Edouarda Mendy’ego, który w bramce spisał się rewelacyjnie. Jakkolwiek by nie było, najważniejsze jest to, że gracze Thomasa Tuchela potrafili wykorzystać błędy rywali. Krąży zresztą takie powiedzenie, że futbol jest grą błędów i ten dziwny mecz to potwierdził. Zarówno Mason Mount jak i Ben Chilwell mieli trochę szczęścia, ale nawet szczęściu trzeba pomóc, więc brawa dla nich za dobrą robotę i wykorzystanie strzeleckich okazji. Inna rzecz, że dwubramkowe zwycięstwo po bardzo trudnym meczu też świadczy o poziomie drużyny. Nie sztuką jest przecież wygrywać, gdy wszystko idzie jak z płatka, a rywal kapituluje od pierwszego gwizdka sędziego. Sztuką jest punktować, gdy okoliczności nie są sprzyjające. Sprawa nie jest jeszcze rozstrzygnięta, ale wynik z tego meczu pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość i pierwszy od 7 lat półfinał Ligi Mistrzów jest w zasięgu ręki.

 

Parę dni później na Selhurst Park było inaczej, czyli znacznie lepiej, bo w parze z wynikiem poszła też gra. Śmiem twierdzić, że pierwsza połowa starcia z Crystal Palace była najlepszą grą Chelsea od kiedy swoje rządy sprawuje Thomas Tuchel. Rywal po prostu leżał na deskach po zainkasowaniu trzech ciosów, a dominacja londyńskiej spółki była kompletna. Czy można się do czegokolwiek przyczepić? Oczywiście do straconej bramki! Żal serce ściska, bo był to wręcz idealny mecz na zanotowanie kolejnego czystego konta, ale wkradł się ten jeden jedyny moment dekoncentracji. No cóż, wygląda na to, że w gwiazdach jest zapisana lista piłkarzy, którzy zawsze i wszędzie będą strzelać nam bramki i Christian Benteke jest na niej obecny. Plus dla naszej ekipy jest taki, że reakcją na tę stratę była kolejna bramka do przodu.

 

Oprócz wysokiego zwycięstwa, co jest najważniejsze, cieszy również postawa graczy, którym ostatnio niekoniecznie było po drodze z dobrą formą. Kai Havertz co prawda od dłuższego czasu nieźle rokuje, ale bramki to on nie zdobył od bardzo dawna. Tym razem nie dość, że trafił do siatki, to jeszcze dorzucił asystę. Szkopuł w tym, że mógł i powinien zdobyć więcej bramek, bo jeszcze dwukrotnie był na czystej pozycji strzeleckiej. Już nie mówię o hat-tricku, ale dublet powinien osiągnąć. Tego właśnie dokonał Christian Pulisic i to właśnie cieszy mnie najbardziej. Bardzo wierzę w popularnego Kapitana Amerykę i podtrzymuję to, co mówiłem wielokrotnie. Ten gość to materiał na najlepszego (!) piłkarza świata. Niech tylko wreszcie zdrowie zacznie mu dopisywać, bo ma z kim grać, a obecny trener też potrafi się z nim dogadać.

 

Mniej optymistycznym akcentem mijającego tygodnia były różne doniesienia z wewnątrz klubu. Po ligowej porażce było ponoć sporo ostrych wymian zdań, a apogeum miała być szarpanina z Antonio Rudigerem i Kepą Arrizabalagą w rolach głównych. Trener sprawę wyjaśnił, panowie też podali sobie ręce i wszystko wydaje się być w porządku, ale fakt, że takie tematy wyciekają na zewnątrz może nieco niepokoić. Oby to nie był zwiastun kolejnych nieporozumień szatniowych, z którymi często mierzyliśmy się w ostatnich latach.

 

Jeśli nawet przyjmiemy, że drużynę dopadło lekkie zachwianie formy, to Thomas Tuchel zdołał szybko opanować sytuację. W lidze Chelsea na razie zrobiła swoje i teraz czeka nas tydzień wyłącznie pucharowy. Gdy mieliśmy taki rozkład gier w marcu, udało się zgarnąć pełną pulę. Jak będzie teraz? W rewanżowym starciu z Porto wystarczy zagrać swoje i postawić kropkę nad „i”. Półfinał FA Cup z Manchesterem City to oczywiście wyzwanie znacznie większego kalibru, ale tutaj też nie jesteśmy na straconej pozycji. The Citizens grają świetny sezon, ale to nie oznacza, że nie można od czasu do czasu utrzeć im nosa. Jak ktoś nie wierzy, warto spytać o zdanie piłkarzy Leeds United.

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close