Szaleństwa Rudigera, zagubienie Chilwella i garść środków nasennych
Dodano: 14.02.2021 12:10 / Ostatnia aktualizacja: 21.02.2021 21:39Niektórzy ludzie twierdzą, że nic nie zaszkodzi, gdy zachowuje się umiar. Wobec tego odrobina szaleństwa nie powinna nikomu wyrządzić krzywdy, nawet wtedy, a może właśnie szczególnie wtedy, gdy chodzi o szaleństwa piłkarskie. W końcu czym byłby futbol bez emocji?
Mecz z Sheffield United mógłby być traktowany jako zawody, podczas których człowiekowi zwyczajnie zamykają się oczy ze znużenia. Niby był gol Masona Mounta, niby gospodarze starali się coś kreować, ale ogólnie rzecz biorąc było to niezbyt ciekawe widowisko.
Wtem nagle szast-prast i temperatura skoczyła znacznie w górę, a w roli głównej wystąpił specjalista w temacie, czyli Antonio Rudiger. Z tym gościem właściwie nie sposób się nudzić. Albo zrobi furorę tanecznym krokiem po zdobyciu FA Cup, albo będzie tłukł trenera kulą po nogach podczas celebracji w Lidze Europy. Może wdać się w pyskówkę z kibicem, a szarpaniny i przepychanki z rywalami na boisku są dla niego jak przerwa w TV na reklamy. Ostatnio był posądzany nawet o organizację sabotażu na pokładzie, gdy ster dzierżył jeszcze Frank Lampard. To ostatnie okazało się być jednak oszczerczą plotką, choć… nie żebym coś sugerował, ale w każdej plotce jest ponoć ziarno prawdy.
Wydaje się więc, że zainkasowanie przez Niemca samobójczego trafienia w starciu z Szablami nie było w sumie niczym nadzwyczajnym. W końcu trzeba było jakoś „uczcić” fakt niespodziewanego powrotu do podstawowego składu, gdy chwilę wcześniej było się właściwie już poza drużyną. To taka kolejna niespodzianka od Thomasa Tuchela, chociaż z drugiej strony fakt, że trener Chelsea chciał sprowadzić Rudigera do swojej poprzedniej ekipy, czyli PSG oraz wspólna narodowość obydwu panów nieco rozjaśniają całą sytuację.
Wyskoki byłego defensora Romy mogłyby nawet śmieszyć, gdyby sprawa nie była poważna. Tymczasem Thomas Tuchel zdaje się widzieć w 27-letnim graczu materiał na podstawowego zawodnika i tutaj żarty się kończą. Antonio Rudiger może i jest niezłym piłkarzem, ale problem polega na tym, że w każdej chwili może wysadzić w powietrze nawet najlepiej napisany scenariusz na mecz. Właśnie dlatego znacznie lepszym wyborem byłby Kurt Zouma. Nie dość, że Francuz notuje świetny sezon, to jeszcze jest znacznie bardziej zrównoważony pod względem boiskowych poczynań. No ale może chodzi o to, abyśmy mogli liczyć na nieustanny dostęp mocnych wrażeń, a tych Antonio Rudiger jest gwarantem.
Szkoda tylko, że równie dobrze nie bawi się ostatnio Ben Chilwell, choć przecież parę miesięcy temu wparował do składu „z buciora”. Na początku przygody w Chelsea zdawał się być wręcz idealnym lewym obrońcą i transferowym strzałem w dyszkę, mimo wydania nań sporych pieniędzy. Były zawodnik Leicester imponował przede wszystkim świetnym czytaniem gry – sprawiał wrażenie, że bawi na Stamford Bridge od dobrych paru lat. Niestety wszystko to jest już przeszłością. W ostatnich meczach Ben jest kompletnie zagubiony, a w meczu z Sheffield mógł mieć nawet sprokurowanie rzutu karnego na koncie. Tym razem z pomocą przyszedł VAR, ale trzeba pamiętać, że 24 latek zanotował już podobną akcję w jednym z grudniowych meczów ligowych. Pozostaje mieć nadzieję, że Chilwell szybko wróci do formy i do składu. Szkoda byłoby skreślać tak dobrego obrońcę, a zastąpienie go Marcosem Alonso zakrawa na kiepską ironię.
Jeśli ktoś cierpi na bezsenność, to ostatnie dwa mecze Chelsea pasowały jak ulał, bo w pucharowym starciu z Barnsley nadmiar emocji również nikomu nie groził. Pozostaje cieszyć się z awansu, z kolejnej bramki Tammy’ego Abrahama w FA Cup i ze szczęścia w losowaniu. Sheffield United w ćwierćfinale to przecież znacznie lepszy wariant niż Manchester City czy Leicester. A FA Cup to chyba jedyne rozgrywki, w których The Blues mogą walczyć o końcowe zwycięstwo.
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Rudiger = Dawid Luiz