Sąd nad Lampardem. Ocena debiutanckiego sezonu Anglika na Stamford Bridge
Dodano: 04.08.2020 16:01 / Ostatnia aktualizacja: 04.08.2020 16:01Życie ludzi na świecie w 2020 roku możnaby przyrównać do najlepszych filmów Hitchkocka. Zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rosło. Pandemia koronawirusa, która dotknęła większość krajów, po dziś dzień zbiera śmiertelne żniwo. Wolna od jej efektów nie pozostała także piłka nożna. Sezon wydłużył się do tego stopnia, że w pewnym momencie kwestionowano sens jego kontynuacji. To poniekąd symboliczne, że akurat w tak nieprzewidywalnym czasie, u steru Chelsea znalazł się niedoświadczony trener, który jednocześnie od samego początku miał za sobą największe wsparcie kibiców od czasu powtórnego przybycia Mourinho na Stamford Bridge.
Nie da się nie odnieść wrażenia, że Frank Lampard został wrzucony na głęboką wodę, ale myli się ten, kto myślał, że tego nie chciał. Anglik doskonale wiedział, że drugiej takiej szansy może nie dostać, choć zdawał sobie sprawę ze skali trudności. Trzeba w tym miejscu nakreślić obraz Chelsea w momencie zatrudnienia jej byłego, legendarnego pomocnika.
Poprzedni sezon zakończył się tryumfem w Lidze Europy, trzecim miejscem w Premier League i finałem Carabao Cup. W tle jednak odbywała się nieustanna nagonka na styl gry zespołu pod wodzą Maurizio Sarriego, który wielu nazywało bezbarwnym. Zespół momentami zanudzał kibiców ciągłymi wymianami piłek w poprzek boiska. Włocha zwolniono, ale nawet ciągnąca się saga z szukaniem jego następcy nie była w stanie przyćmić dyskusji na temat kształtu Chelsea po odejściu Edena Hazarda do Realu Madryt.
Do drużyny dołączył Christian Pulisic z Borussi Dortmund, zakontraktowany zimą, gdy The Blues mogli jeszcze przeprowadzać transfery. Amerykanin przychodził jako obiecujący, młody i perspektywiczny zawodnik, ale do poziomu Belga, w oczach wielu, nie miał nawet podejścia.
Lampard musiał zatem zmierzyć się po pierwsze z lepieniem drużyny z tego materiału, jaki zastał. Po drugie musiał, ale i chciał wprowadzać do zespołu świeżą krew. W Derby uwolnił potencjał Masona Mounta i Fikayo Tomoriego, z Aston Villi wrócił bramkostrzelny, choć do tej pory tylko w Championship, Tammy Abraham, a wypożyczenie w Wigan zakończył najlepszy gracz tego zespołu w sezonie 2018/19 Reece James.
Lampard dostał zapewnienie z samej góry, że otrzyma co najmniej dwa lata na przebudowę zespołu, choć konia z rzędem temu, kto po tylu latach obecności Abramowicza w świecie futbolu uwierzył w jego słowa. Na weryfikację przyjdzie czas w kolejnym sezonie. Teraz pora skupić się na ocenie pracy samego menedżera.
Braki kadrowe, brak transferów zimowych – NIEWINNY
Trudno winić Franka Lamparda za sytuację zespołu, jaką zastał zaraz po przybyciu na Stamford Bridge. Odejście symbolu sukcesów Chelsea w latach 2013-2019 mocno przewartościowało taktykę The Blues i wprowadziło potrzebę rozłożenia akcentów na większą liczbę piłkarzy. Wydawać by się zatem mogło, że pozytywne rozpatrzenie apelacji, dotyczącej zakazu transferowego, będzie idealną okazją, aby wzmocnić braki na kluczowych pozycjach.
Zimą nie doczekaliśmy się transferów, a media na Wyspach spekulowały czy to pomysł samego Lamparda czy nieudolność ludzi pracujących w Chelsea nad kontraktami nowych graczy. Ostatecznie ustalono, że klub z Londynu nie znalazł na rynku graczy, którzy z miejsca staliby się wzmocnieniem składu. Spekulacji było mnóstwo, natomiast zimowe ceny okazały się zbyt wysokie. Nie ma zatem dyskusji na temat tego czy Frank Lampard mógł zrobić w tej kwestii więcej. Wiemy, nie od dziś, że zarządzającym Chelsea nie należy zbyt często wytykać bierności w działaniu.
Niedoskonałości taktyczne, zarządzanie zespołem w trakcie meczu – WINNY, WYROK W ZAWIESZENIU
Wiele było w tym sezonie meczów, w których irytowała bierna, apatyczna wręcz postawa podopiecznych Lamparda. Piłkarze wyglądali, jakby ich jedynym pomysłem na grę było przejmowanie piłki, wymiana kilku podań i kilka strzałów, najlepiej takich, które nie wymagają dużego wysiłku. Widzieliśmy to w spotkaniu z Arsenalem w finale FA Cup, widzieliśmy w meczach z Sheffield United czy Bayernem Monachium.
Mocno rzucał się w oczy brak wyraźnej koncepcji rozegrania akcji. Frank Lampard w każdym z tych meczów szukał zmian, sposobu odwrócenia trendu, ale w żadnym z nich się to nie udało. Nie jest też tak, że ponosił na tym polu wyłącznie porażki. W spotkaniu z Liverpoolem, które co prawda przegrał, wprowadził na boisko Christiana Pulisica, Tammy’ego Abrahama i Calluma Hudsona-Odoia. Cała trójka z miejsca odmieniła grę zespołu, choć można przypuszczać, że był to bardziej efekt rozprężenia w drużynie Liverpoolu, prowadzącego w tamtym momencie już 4:1.
Kolejnym dobrym przykładem jest spotkanie z Aston Villą, które Chelsea wygrała 2:1, choć przez długi czas przegrywała 0:1. Także tam asem w talii okazał się amerykański skrzydłowy, który niemal natychmiast po wejściu na boisku wniósł powiew świeżego powietrza w poczynania swojego zespołu.
Można mówić o tym, że Chelsea przegrała wiele ze swoich spotkań (o tym napiszę później) z uwagi na błędy indywidualne, zwłaszcza w defensywie i bierność bramkarza. Nie można jednak zapominać, że to od decyzji Franka Lamparda zależał kształt bloku defensywnego i plan taktyczny na każdy mecz. Należy zatem oddzielić grubą kreską mecze w których Chelsea wyglądała dobrze, a nawet momentami lepiej niż przeciwnik (z City na Etihad, z Liverpoolem na Stamford Bridge, z United na Old Trafford), ale przegrywała z uwagi na błędy z tyłu, od tych, w których piłkarze Lamparda nie włożyli nawet minimum wysiłku by wygrać (wspomniany mecz z Sheffield, Southampton, Bayern).
Winię Lamparda za personalne decyzje, które nie zawsze były zgodne z aktualnym przebiegiem spotkania. Winię go za stawianie na piłkarzy, którzy zawodzili go w najważniejszych spotkaniach (Alonso, Rudiger, Kepa, a nawet Abraham). Winię go wreszcie za pewien brak konsekwencji, ale o tym szerzej za chwilę.
Dlaczego zatem wyrok w zawieszeniu Wysoki Sądzie? Z uwagi na wciąż nikłe doświadczenie Anglika na tym szczeblu piłkarskiego rzemiosła. Umówmy się, że poziom oczekiwań w Derby County znacząco różni się od tego w Chelsea. W tym roku Franka ratuje trudna sytuacja kadrowa, brak doświadczenia w zarządzaniu szatnią pełną indywidualności, które sięgały wcześniej po trofea, a także trudy sezonu, które, co oczywiste, nie dotknęły wszystkich zespołów w równym stopniu. Wina jest, ale istnieje także duże pole do poprawy i kolejny sezon, bądź sezony będą decydujące o tym, czy Roman Abramowicz zdecyduje się wymierzyć karę swojemu pracownikowi. Wiemy doskonale, że Rosjanin nie zapomina.
Znajomość słabości drużyny, niekonsekwencja taktyczna, eksperymenty na żywym organizmie - WINNY
W jakim systemie taktycznym powinna grać Chelsea, aby minimalizować ryzyko błędów w defensywie, a jednocześnie być skuteczna w ataku? Ten sezon pokazał, że wobec niestabilnej formy środkowych obrońców oraz z uwagi na to, że nasi lewi obrońcy w osobach Marcosa Alonso i Emersona wykazują większe inklinacje ofensywne niż defensywne, lepszym rozwiązaniem jest ustawienie zapoczątkowane przez Antonio Conte, a więc 3-2-2-3 (wiem, wygląda dziwnie). Celowo rozpisałem je w ten sposób, aby podkreślić, że dwóch wahadłowych stanowi swoisty łącznik między trójką defensorów i dwóją środkowych pomocników.
Lampard sięgał po tę taktykę przeciwko Liverpoolowi czy Manchesterowi United (FA Cup) z różnym skutkiem. W spotkaniu z The Reds nasza defensywa wyglądała jak zbieranina chłopców, którzy wolą grać na konsoli, a w „gałę” idą grać okazjonalnie. W starciu z United wszystko zagrało doskonale, a jedynego gola straciliśmy po rzucie karnym. Mając w drużynie niemały ból głowy z obsadzeniem pozycji środkowych obrońców, Lampard powinien trzymać się pomysłu z trójką z tyłu, albo rozważyć coś, o czym pisaliśmy od dawna, a więc ustawieniem na jednej z tych pozycji Cesara Azpilicuety.
Sięganie po taktykę z wahadłowymi okazjonalnie i ciągły proces selekcji pomiędzy Rudigerem, Zoumą, Christensenem czy Tomorim nie pomagały Chelsea odnaleźć stabilizację. Czy The Blues stracili by mniej niż zawstydzające 54 gole w samej tylko Premier League i przegrali mniej niż 12 meczów w lidze, gdyby parę stoperów tworzyli od początku Azpilicueta i np. Zouma? Nie wiemy, bo taki wariant ani razu nie był testowany.
Skoro można było grać z Azpilicuetą na lewej stronie obrony i Jamesem na prawej, to równie dobrze można było postawić na blok James – Azpilicueta – Zouma – Alonso. Zdecydowanie ważniejsze w sposobie gry Chelsea było zabezpieczenie środka pola, aniżeli obsadzenie pozycji lewego obrońcy, z którą problemy ciągną się nieprzerwanie od czasu odejścia Ashley’a Cole’a.
Nie ma usprawiedliwienia w tej kwestii dla Franka Lamparda, bo to jego personalne decyzje w dużej mierze rzutują na 12 porażek, 54 stracone gole i chaos w obronie.
Sytuacja z Kepą, unikanie odpowiedzi na pytania o przyszłość bramkarza – BRAK DOWODÓW WINY
Dlaczego sytuacja z baskijskim bramkarzem jest kluczowa, jeśli chodzi o najbliższe okno transferowe? Frank Lampard unikał jednoznacznych deklaracji, dotyczących Kepy przez cały sezon. Zwracał uwagę, że ten ma trudny okres, ale jego etyka pracy na treningach wciąż pozostaje na wysokim poziomie.
W czym rzecz? Jeśli trener nie staje murem za zawodnikiem, nie poklepuje go po plecach i nie mówi wprost, że jest to bramkarz numer jeden, to po pierwsze zostawia spore pole do domysłów, a po drugie zwiększa cenę za potencjalne cele transferowe na tę pozycję. Przecież kwota wydana na Baska – najwyższa w historii, jeśli chodzi o pozycję bramkarza – nie była w żadnym razie konsekwencją jego spektakularnej, regularnej formy, ale w największym stopniu efektem podbramkowej sytuacji, w jakiej znalazła się Chelsea po odejściu Thibaut Courtois.
Obecnie mamy podobną sytuację. Co prawda Chelsea nie musi się pozbywać Arrizabalagi, ale brak jednoznacznej odpowiedzi bywa odpowiedzią. Ceny za Onanę, Pope’a, Schmeichela czy Ter Stegena poszybują w górę, bo ich pracodawcy będą mieli na uwadze, że klub z Londynu szuka pewniejszej opcji niż przeżywający kryzys Kepa.
Odwróćmy teraz sytuację. Czy gdyby Lampard jednoznacznie stwierdził, że Kepa jest w słabej formie, posadził go na ławce na więcej niż dwa mecze i głośno powiedział, że szuka nowego bramkarza to zmieniłoby sytuację? Może Caballero obroniłby więcej strzałów, zdobylibyśmy więcej punktów i może sam Kepa znalazłby w sobie odpowiednią motywację by jednak starać się przekonać trenera do zmiany decyzji. Sytuacja zatem jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Wina Anglika jest zatem połowiczna, ale o tym czy i jak jego decyzje dotyczące obsadzenia pozycji bramkarza wpłyną na przebieg obecnego okna transferowego oraz na sytuację Kepy i Caballero, gdyby nie udało się ściągnąć nowego golkipera, dowiemy się dopiero w kolejnym sezonie.
Podsumowanie
Łącznej oceny Franka Lamparda za ten sezon należy szukać raczej w górnej połowie dziesięciostopniowej skali. Tym, którzy uważają, że Anglik osiągnął wyniki ponad miarę, biorąc uwagę okoliczności całego sezonu, jak i sytuację kadrową zespołu, zapewne bliżej do oceny „7”. Dla tych, którzy, tak jak ja, uważają, że obowiązkiem drużyny lepszej w przekroju rozgrywek ligowych jest zwycięstwo w rozgrywkach pucharowych, gdy już docierasz do finału, bardziej adekwatna jest ocena „6”.
Należy zachować daleko idącą powściągliwość w ferowaniu piłkarskich wyroków, jak i obiektywnie oceniać stan faktyczny. Drużyna Franka Lamparda zaprezentowała się powyżej oczekiwań w obecnym sezonie. Czy jednak sam Anglik zaprezentował się w ten sam sposób? Trudno mieć jakiekolwiek wyobrażenie o oczekiwaniach, jakie powinniśmy mieć wobec trenera, który co prawda był wybitnym piłkarzem, ale nie musi być równie wybitnym trenerem.
Pozostaje jedynie czekać na to, czy w szatni pełnej gwiazd pokroju Wernera, Havertza czy Ziyecha będzie również tak skutecznie docierał do swoich piłkarzy jak obecnie. Miejmy nadzieję, że wraz z tym aspektem piłkarskiego rzemiosła, będzie mu towarzyszyć także szczęście w personalnych decyzjach, zwłaszcza dotyczących obsadzenia najbardziej newralgicznego bloku w naszej drużynie – defensywy.
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Ocena 6 na 10, to tak niby pozytywnie, ale w sumie trochę trochę meh, średnio. A przed sezonem wszyscy mówili, że dobrze będzie jak skończymy w TOP6, więc biorąc pod uwagę również fakt, że zagraliśmy w finale FA cup pokonując wcześniej Man Utd, Liverpool i Leicester, mieliśmy masę kontuzji kluczowych zawodników, nie wzmocniliśmy się zimą i byliśmy w TOP4 przez absolutną część sezonu, to ocena powinna urosnąć na 7-8/10. Argument z Kepą jest dziwny, a cały fragment "znajomość słabości drużyny, niekonsekwencja taktyczna, eksperymenty na żywym organizmie" jest niekonsekwentny i mocno teoretyczny. Najpierw pretensje, że Frank stawiał na Alonso, mimo że go zawiódł, potem zwrócenie uwagi, że ten lepiej czuje się jako ofensywniej nastawiony wahadłowy, a na końcu proponowanie grą z nim jako lewym w formacji czterech obrońców. Poza tym cały sezon był lament, jak to źle bronimy stałe fragmenty i gra z Azpim w środku raczej nie byłaby dobrym rozwiązaniem. Dodam jeszcze, że gdyby Frank zdecydował się na jakaś stałą parę stoperów mimo ich błędów, to zaraz pojawiłaby się krytyka o brak roszad mimo słabej formy i bycie "synkiem".
Jestem tego samego zdania, co więcej, nikt nie zwrócił uwagi, że jako z pierwszych trenerów od dawna ,tak masowo wprowadza młodzież do zespołu. Widzę, że wśród kibiców Chelsea cały czas jest masa małolatów, którzy twierdzą ,że bez wydania minimum 100 milionów na transfery w oknie będzie lipa