Mason Mount: Jesteśmy jak rodzina
Dodano: 29.11.2021 11:18 / Ostatnia aktualizacja: 29.11.2021 11:29W obszernej rozmowie z Jamie Redknappem ze Sky Sports Mason Mount wypowiadał się między innymi o przeszłości, poprawie swojej gry oraz szatni Chelsea.
Świetny sezon jak na razie w wykonaniu Chelsea, nieprawdaż?
– Oczywiście, wszystko idzie po naszej myśli. Po zwycięstwie w Lidze Mistrzów w zeszłym sezonie, jako grupa postawiliśmy sobie cele, które w tym sezonie chcemy zrealizować. Chcemy dokonać naprawdę wielkich rzeczy. Już od pierwszego meczu powtarzaliśmy sobie, że musimy „zacząć od zera”, mocno skupiać się na każdym kolejnym spotkaniu. Z meczu na mecz ciągle się rozpędzamy.
W zeszłym sezonie zwyciężyliście w Lidze Mistrzów, obecnie waszym celem jest triumf w Premier League?
– Tak, to nasz cel. Robimy wszystko, żeby go osiągnąć. To dość naturalne, że po wygraniu w takich prestiżowych rozgrywkach jak Liga Mistrzów, twoim celem jest krajowa liga. Chcemy również dobrze wypaść w pozostałych turniejach, ale głównym celem jest Premier League.
– Osobiście, bardzo tego pragnę. Europejskie puchary to nie jest łatwa przeprawa, ale to właśnie rozgrywki ligowe trwają cały długi sezon i składają się z trudnych spotkań co tydzień. Na ten moment jesteśmy na dobrej drodze, musimy pozostać skupieni i utrzymać formę w każdym meczu.
Z pewnością marzy wam się ten tytuł.
– Oczywiście. Rywalizacja z takimi drużynami jak Manchester City, Manchester United czy Liverpool jest zawsze bardzo trudna, wyprzedzenie ich w wyścigu o Premier League byłoby fantastyczne.
– Przed ostatnią przerwą reprezentacyjną mieliśmy serię spotkań z potencjalnie niżej notowanymi rywalami. To właśnie w takich meczach musisz pozostać najbardziej skupiony, bo tymi meczami możesz wygrać tytuł. Nie wolno pozwolić sobie na lekceważenie rywala, bo każdy potrafi to wykorzystać i odebrać ci punkty.
Czy zwycięstwo w Lidze Mistrzów umocniło was w przekonaniu, że jesteście w stanie wygrywać więcej trofeów?
– Zdecydowanie. Kiedy dajesz z siebie wszystko jako drużyna i widzisz efekty w postaci pucharów, dostajesz duży zastrzyk pewności siebie. Wiesz, że możesz zrobić dużo więcej. Jesteśmy bardzo otwartą, pracowitą i pełną pokory grupą ludzi, którzy bardzo chcą osiągnąć sukces.
– Jeżeli dobrze się przyjrzysz naszej grze, zobaczysz, że składa się z prostych elementów. Dzięki powtarzalności i dużej intensywności stawiamy przeciwnikom poprzeczkę bardzo wysoko.
Jakim trenerem jest Thomas Tuchel?
– Praca z nim jest fantastyczna. W czasie treningów i meczów jest bardzo energiczny, żywiołowy, ale poza boiskiem to spokojna, wyluzowana osoba. Otacza cię opieką i wysłucha co masz do powiedzenia. Jest świetnym połączeniem dobrego fachowca, trenera i przyjaznego człowieka. Kiedy nie zagrasz tak jakby tego od ciebie oczekiwał, nie będzie zadowolony, ale wszystko ci wytłumaczy. To pozwala nam ciągle nad sobą pracować i sprawia, że prezentujemy się tak dobrze.
– Mamy ustalone zasady, których trzymanie się daje namacalne efekty. Kilka dni przed spotkaniem, przyglądamy się i analizujemy naszych rywali, ale głównie i tak skupiamy się na sobie. Wiemy na co nas stać jako drużynę. Gdy gramy swoją prostą piłkę najlepiej jak potrafimy i wykonujemy założenia taktyczne trenera, potrafimy rozdzierać obronę przeciwników i stwarzać dogodne sytuacje.
– W grze obronnej zostało wprowadzonych wiele pomocnych zmian, do których wszyscy musieliśmy się przyzwyczaić. Obecnie wykorzystujemy każdy moment, żeby zaatakować przeciwnika wyżej i założyć pressing. Sposób jaki robimy to w ataku, dyktuje tempo gry w obronie. Dzięki zmianie formacji i tego jak zawodnicy przemieszczają się po boisku, dajemy szansę środkowym obrońcom do poruszania się w stronę piłki. Jednocześnie nie tworzymy dużych przestrzeni po drugiej stronie, bo dobrze się kryjemy i uzupełniamy.
Wydaje się, że uwielbiasz zakładać pressing?
– Tata zawsze powtarzał mi, że to, iż jestem dobry z piłką przy nodze to za mało. Muszę ciężko pracować w obronie, walczyć o odzyskanie piłki i bardzo się starać nie tylko w ataku. Dlatego za każdym razem, kiedy gram niżej, na pozycji numer 8, zawsze staram się grać pod samo pole karne przeciwnika. Tak jak robił to Frank Lampard, na którym się wzoruję. Gdy byłem młodszy, oglądałem jak grał. Dlatego teraz jeśli tylko stracimy piłkę, ciężko pracuję, aby ją odzyskać i ponownie ruszyć w stronę bramki przeciwnika.
Czy uważasz, że w obecnej piłce nie można pozwolić sobie na zawodników, którzy nie chcą harować na boisku?
– Rzadko widzi się zawodników grających jako typowa „dziesiątka”. Sam zawsze chciałem być wszechstronnym piłkarzem. Grałem jako „fałszywa dziewiątka”, skrzydłowy czy też na pozycji numer 8.
Która pozycja na boisku jest twoją ulubioną?
– Środkowy pomocnik, pozycja numer 8. Lubię móc przemieszczać się pod bramkę przeciwnika i z powrotem. Mogę również grać jako ofensywny pomocnik schodzący do skrzydeł, a bycie wszechstronnym pomaga ci, kiedy musisz zagrać nie na swojej nominalnej pozycji.
Co chciałbyś poprawić w swojej grze?
– Zawsze przyglądam się temu, jak gram i myślę, że mógłbym strzelać częściej i stwarzać więcej sytuacji. Chciałbym też częściej być większym zagrożeniem pod bramką przeciwnika. Na treningu ćwiczę wykończenie, ale także umiejętne wejście w pole karne i to jakie te wejścia robią różnice w grze.
– To aspekty to w zasadzie większość tego co chcę u siebie poprawić. Jeżeli spojrzeć na statystyki strzelonych bramek, widać, że większość z nich pada z okolicy jedenastego metra i strefy piątego metra. Rzadko widzimy bramki zza pola karnego, raczej głównie piękne strzały nietuzinkowej urody, ale nie jest ich dużo. W związku z tym ja też próbuję wejść w pole karne, kiedy tylko mogę.
Czy jako ośmio- lub dziewięciolatek przypuszczałbyś, że będziesz stanowił o sile Chelsea?
– Od zawsze byłem bardzo zdeterminowany, żeby do tego doprowadzić. Nie wystarczyłyby mi jedynie codziennie treningi i powroty do Akademii lub kolejne wypożyczenia, moje miejsce jest tu. Spędziłem na wypożyczeniach dwa lata, bo chciałem zyskać doświadczenie i spróbować zagrać w piłkę w różnych odmianach. To miał być jednak tylko okres nauki, by potem wrócić do Chelsea i dać z siebie wszystko. Pokazać czego się nauczyłem, żeby być kluczowym zawodnikiem pierwszej drużyny.
Jak trudny był czas, kiedy nie łapałeś się do pierwszego składu Vitesse Arnhem?
– To był ważny punkt zwrotny w mojej karierze. Pomógł mi z chłopca stać się mężczyzną. Pojechałem tam w wieku 18-19 lat. Początki były trudne, nowy kraj, nowy styl gry w piłkę, w ogóle nie grałem, a do tego nie byłem przyzwyczajony. Nie mogłem znaleźć swojego miejsc, to był naprawdę trudny czas.
– Musiałem bardzo szybko się uczyć i rozwijać, aby dać menadżerowi znać, że jestem gotowy do gry. Ciężko trenowałem, a potrzeba grania była mocnym bodźcem do nauki o piłce nożnej. Nigdy wcześniej niczego takiego nie doświadczyłem, ale to mnie dużo nauczyło i pokazało, że przede mną jeszcze długa droga. Dowiedziałem się, że muszę rozwijać się nie tylko jako piłkarz, ale też jako człowiek.
Twoim następnym przystankiem było Derby County orz praca z Frankiem Lampardem i Jody’m Morrisem, co wyniosło cię na jeszcze wyższy poziom.
– Mogłem zostać w Holandii lub zostać wypożyczonym do Niemiec, ale bardzo mocno chciałem wrócić do Anglii i grać stylem, którego uczyłem się od najmłodszych lat. Zyskałem sporo techniki grając w Eredivisie, potem nadszedł czas na sprawdzenie mojego fizycznego przysposobienia w Championship.
– Mierzysz się z bardzo doświadczonymi przeciwnikami, grającymi w lidze wiele lat. Musisz na nich uważać, bo bardzo chcą uprzykrzyć ci życie podczas meczu. Chciałem pokazać wszystkim, że ja też potrafię tak grać. Piłka na poziomie akademii wygląda zupełnie inaczej, jest znacznie bardziej komfortowa.
– Grałem przez rok w drużynie U23, ale potem chciałem spróbować innego stylu piłkarskiego, grając na wypożyczeniu w innym kraju. Ważne było też, żeby był to poziom zawodowy, ponieważ jest to spory przeskok z lig młodzieżowych. Moim celem było granie jak największej liczby minut w profesjonalnym futbolu.
– Przebywając z Frankiem i Jody’m w Derby, wiele się nauczyłem. To był bardzo dobry sezon w naszym wykonaniu. Dużo również zawdzięczam zawodnikom tam grającym.
Każdy zawodnik waszej drużyny potrafi zdobyć bramkę. Jak ważne to jest w kontekście walki o tytuł?
– Ogromnie ważne. Na początku sezonu, kiedy sam jeszcze nie potrafiłem zdobyć gola, widziałem Trevoha z dwoma bramkami, Thiago z jedną, Chilly’ego i Reece’a z kilkoma, wszyscy obrońcy zdołali umieścić piłkę w bramce. Powiedziałem sobie, że w takim wypadku ja też muszę zacząć strzelać!
– Coraz bardziej chciałem znaleźć się na liście strzelców, aż przyszedł mecz z Norwich, kiedy znalazłem się tam trzy razy. Kiedy strzelisz po raz pierwszy, czujesz wielką ulgę, potrafisz się trochę rozluźnić i wszystko przychodzi łatwiej. Lepiej czytasz grę i odnajdujesz się na boisku, bo nie skupiasz się wyłącznie na strzeleniu gola.
– Naprawdę wspaniale jest widzieć, że tylu naszych zawodników zdobywa bramki. Jesteśmy groźni w każdej sytuacji, ponieważ przeciwnicy nie są w stanie pokryć nas wszystkich. Poprawiliśmy także rzuty rożne, co jest bardzo ważne. Możesz czasem stwierdzić, że to nie jest tak istotne, ale gdy przyjrzysz się statystykom, jak wiele bramek pada ze stałych fragmentów gry i jak bardzo potrafią zmienić oblicze spotkania, na pewno zmienisz zdanie.
– Bardzo przyłożyliśmy się do ćwiczenia stałych fragmentów i teraz możemy obserwować efekty. Nieraz otwieraliśmy dzięki nim wynik spotkania, przez co potem zdecydowanie łatwiej nam się grało.
Trenujesz nadal swoje rzuty wolne?
- Oczywiście, zawsze staram się je ćwiczyć. Mamy obecnie kilku zawodników, którzy dobrze je wykonują, chociażby Reece zawsze ma na to ochotę. Czasem czuję, że presja związana z wykonaniem rzutu wolnego jest pomocna. To jest czas, kiedy tylko ja mam szansę pokonać bramkarza, więc muszę strzelić jak najlepiej, aby tą szansę wykorzystać.
Podzielisz się z nami jakimiś ciekawostkami z szatni Chelsea? Jak to jest być jej częścią?
– Jesteśmy grupą pewnych siebie zawodników. Wiemy kim jesteśmy i na co nas stać. Jesteśmy przy tym również bardzo pokorni. Wiemy, że możemy nadal poprawić swoją grę. To bardzo fajne, kiedy każdy zawodnik chce pracować dla drużyny. Gdy każdy jest gotowy harować, możesz mierzyć wysoko. Udało się nam wygrać Ligę Mistrzów, co jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło. Jesteśmy jak rodzina.
– Gdy na boisku widzisz, jak koledzy mocno walczą dla ciebie i innych, sam zyskujesz dodatkowe pokłady energii, by walczyć dla nich i dla trenera. Każdy widzi jak menadżer daje z siebie 100% i tak samo walczy, gdy jakaś decyzja jest nie po naszej myśli. Wszyscy jesteśmy w tym razem i pomagamy sobie nawzajem.
- Źródło: Sky Sports
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.