Fot. Getty Images

The Athletic: Czas ucieka, niepokój się szerzy. Nowy cel na drugoplanowej liście życzeń

Autor: Piotr Różalski Dodano: 19.07.2021 11:19 / Ostatnia aktualizacja: 19.07.2021 11:19

Negocjacje w sprawie sprowadzenia na Stamford Bridge takich uznanych marek jak Erling Håland czy Declan Rice przeciąga się w nieskończoność, lecz czy wzmocnienie składu Dannym Ingsem i Aurélienem Tchouaménim usatysfakcjonuje fanów Chelsea? Do zamknięcia okna transferowego pozostało sześć tygodni i dwa dni, a u wielu sympatyków The Blues da się wyczuć poddenerwowanie.

 

Majowy triumf w Lidze Mistrzów miał stanowić komfortową odskocznię do nieosiągalnej przedtem krainy. No bo jakim cudem obsypana złotem londyńska firma nie przyciągałaby jak magnes wielkich gwiazd, które idealnie wpasowałyby się do perspektywicznego projektu klubu z poukładanym taktykiem na ławce. W tym przypadku jeden, może dwa nazwiska znajdujące się w topce najbardziej utalentowanych mogłyby uczynić Niebieskich poważnymi kandydatami do odzyskania mistrzostwa Anglii po czterech latach. Tymczasem ani widu, ani słychu. Żadnego zakupu działaczom nie udało się jeszcze dokonać, nawet bramkarza, który ma przede wszystkim nie przeszkadzać i podtrzymywać gotowość jako ten z numerem trzecim.

 

Każdy użytkownik Twittera wchodzący na portal każdego dnia ma nadzieję, że na profilu Simona Johnsona lub Liama Twomeya ujawni się "łamiąca wiadomość" dotycząca znacznego progresu w rozmowach z Borussią Dortmund w sprawie pozyskania norweskiego napastnika. Ewentualnie przeciwnicy mogą liczyć na to, że sprawia rypnie jak najszybciej i żadna lukratywna propozycja, w której zawarci są także jacykolwiek gracze Chelsea, nie przejdzie przez autoryzację w zarządzie z Signal Iduna Park, aż w końcu trzeba będzie się zwrócić w innym kierunku. W innym, ale czy równie atrakcyjnym?

 

Erling Braut Håland przygotowujący się do sezonu 2021/22 w Borussii Dortmund - fot. Getty Images

 

Międzynarodowe rozgrywki reprezentacyjne, takie jak mistrzostwa Europy czy Copa América, są z pewnością przyczynkiem do tego, aby na jakiś czas zawiesić negocjacje między trzema stronami - klubem, agentem oraz piłkarzem. Jednak niektóre piłkarskie korporacje postanowiły nie próżnować i dopiąć pewnych spraw jeszcze w trakcie turnieju. Manchester United na początku lipca ogłosił transfer Jadona Sancho, pozyskanego z Borussii Dortmund za 73 miliony funtów, a przecież Anglicy dopiero się rozkręcali na drodze do wielkiego finału na Wembley. Oczywiście też nie było tak, że Chelsea nie próbowała. Doskonałym przykładem na to jest Achraf Hakimi, o którego klub toczył bój z lepiej usposobionym finansowo Paris Saint-Germain. Marokański wahadłowy wolał ostatecznie przejść do wicemistrza Francji.

 

Dla niektórych obserwatorów może wydawać się co najmniej dziwne, że Chelsea w ogóle zajmowała się tematem wzmocnienia prawego wahadła. W drużynie do dyspozycji Thomasa Tuchela są Reece James, César Azpilicueta czy nawet przymierzany wcześniej Callum Hudson-Odoi. W perspektywie do przetestowania swoich możliwości na tej pozycji oczekuje nawet 18-letni Tino Livramento, choć ostatnia odrzucona propozycja kontraktu może wskazywać na to, że wychowanek CFC zechce kontynuować karierę gdzie indziej. Pomimo porażki w batalii o Hakimiego, The Blues nadal są zainteresowani sprowadzeniem Adamy Traoré. Atuty gracza Wolverhampton zna chyba każdy szanujący się fan Premier League - zryw, przyspieszenie, silna budowa fizyczna i rozsmarowana po ciele oliwka.

 

Wracając na grząski dla Chelsea obszar stacjonującego obserwatorium ds. napastników, priorytety pozostają niezmienne. Na najwyższym stopniu podium nadal Håland, potem na przemian Romelu Lukaku z Harrym Kane'em. W ich przypadku także wszystko tkwi w martwym punkcie i poza zasięgiem dwukrotnego zdobywcy Champions League. 28-letni Belg czuje się szczęśliwy w Interze, a na metce cena grubo powyżej 100 milionów funtów. Kiedyś Tuchel nie ukrywał, że jest wielkim adoratorem kapitana Synów Albionu i żaden trener nie odmówiłby z nim współpracy. Odejście gwiazdy do odwiecznego rywala nie mieści się w głowie Daniela Levy'ego i rzeszy fanów Tottenhamu Hotspur.

 

Skoro z oczekiwań zakontraktowania sprawdzonych marek mogą pozostać nici, trzeba szukać na nizinach. Na radarze The Blues znalazł się o jeden zawodnik więcej. "The Athletic" donosi, że w najgorszym razie chętnie zaopiekowałby się napastnikiem Stuttgartu, Sašą Kalajdžiciem, który zaimponował formą na minionym Euro w reprezentacji Austrii. Mierzący dwa metry wzrostu piłkarz z pewnością nie mógł zostać niezauważony. Problemem może być jednak dostępność 24-latka na rynku transferowym, bowiem klub z Mercedes-Benz Arena zarobił już 34 miliony funtów ze sprzedaży innych piłkarzy, a to satysfakcjonujący bilans dla zarządu i ze spieniężeniem urodzonego w Wiedniu sportowca nie będzie spieszno. Niewykluczone jednak, że działacze VfB zechcą z miejsca dwukrotnie zwiększyć dochód, więc właśnie te wcześniej wspominane 34 miliony funtów mogą przekonać drugą stronę do zaakceptowania transakcji.

 

Saša Kalajdžić podczas turnieju mistrzostw Europy - fot. Getty Images

 

Danny Ings niedawno wszedł w ostatni rok kontraktu z Southampton, więc Chelsea może zarzucić sieci na 29-latka, dobrze znanego na angielskim terytorium. Jeśli chodzi o linię pomocy, Declan Rice to nadal gorący temat. Temperatura i częstotliwość wymieniania jego nazwiska wzrosła w ostatnim czasie po tym, jak piłkarz odrzucił propozycje spotkania na temat swojej przyszłości w ekipie Młotów. Nic dziwnego, że szanse na grę z najlepszym przyjacielem Masonem Mountem i resztą piłkarzy The Blues wzrastają, a warto zaznaczyć, że defensywny pomocnik szkolił się w akademii CFC do 14. roku życia.

 

Sam Tuchel także docenia umiejętności tego zawodnika, lecz jeszcze niespełna trzy lata kontraktu pozostały mu do wypełnienia, więc oczekiwania finansowe The Hammers na pewno będą okazałe. Źródła, na które powołuje się "The Athletic", podpowiadają, że wicemistrz Europy jest wyceniany przez działaczy na 100 milionów funtów. Aby ewentualnie zmniejszyć wysokość przelewu, Chelsea byłaby skora włączyć Tammy'ego Abrahama jako część transakcji. Tu należy podkreślić, że West Ham w poprzednim miesiącu odrzucił możliwość pozyskania napastnika Chelsea za 40 milionów funtów. Jeśli jednak nawet Rice będzie nieosiągalny, coraz większym uznaniem wśród zarządców Chelsea cieszy się 21-letni Aurélien Tchouaméni. Oczywiście reprezentant młodzieżowej drużyny Francji jeszcze nigdy w życiu nie posmakował futbolu w Premier League, ale za to jest znacznie tańszy.

 

Przy Fulham Road krążą także myśli o wzmocnieniu linii obrony. Thiago Silva, Antonio Rüdiger, Andreas Christensen, César Azpilicueta - to lista defensorów, u których umowy wygasają w czerwcu przyszłego roku, więc też nie można się dziwić, że w scenariuszu przewidywane są jakieś korekty. Tacy gracze jak Malang Sarr czy Ethan Ampadu przebywali na wypożyczeniu w zeszłym sezonie i prawdopodobnie to samo czeka ich w kolejnej kampanii. Możliwości jest parę, bo nadal mówi się w tym przypadku o Niklasie Süle z Bayernu Monachium. Wspominano także, że Ben White mógłby zasilić szeregi Chelsea, ale ostatecznie w przeciągu kilku dni ma podpisać kontrakt z Arsenalem, który zapłaci za 23-latka 50 milionów euro.

 

Z najmniej istotnych wzmocnień jakie Chelsea ma dokonać tego lata, trzeba wypełnić lukę po odejściu trzeciego golkipera, Willy'ego Caballero. To też powinno odbyć się jak najmniejszym kosztem, bowiem zarówno budzący zainteresowanie 34-letni Wayne Hennessey oraz 29-letni Marcus Bettinelli są wolnymi agentami po tym, jak wygasły ich kontrakty kolejno z Crystal Palace i Fulham.

Źródło: "The Athletic"

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close