Po wczorajszym wieczorze na Wembley, Billy Gilmour znalazł się na ustach wszystkich, choć niektórzy mogą też twierdzić, że na tytuł najlepszego zawodnika meczu Anglia vs. Szkocja zasłużyła cała drużyna Steve'a Clarke'a.

Niemniej wprowadzenie perspektywicznego piłkarza Chelsea od pierwszej minuty zupełnie zmienił obraz i wyobrażenie gry Szkotów. Podczas bitwy o Wielką Brytanię było doskonale widać, jak na całym boisku pracuje ów zawodnik. Sam selekcjoner przyznał po spotkaniu, że wystawienie 20-latka w podstawowym składzie nie było żadnym ryzykiem z jego strony.

– Sądzę, że w tym przypadku nie ma co mówić o brawurze, jeśli w składzie masz tak utalentowanego zawodnika jak Billy Gilmour - uważa Clarke. - Kiedy wystawiasz takiego piłkarza do jedenastki, twoje oczekiwania będą spełnione. Jego zadaniem było przytrzymywanie i holowanie piłki, poruszanie się po całej formacji pomocy. Nie miałem żadnego poczucia, że podjąłem ryzyko.

– Myślę, że odnaleźliśmy w tym zestawieniu odpowiedni balans, Billy otrzymywał wsparcie od kolegów. W tym przypadku należy także spojrzeć na występ całej drużyny, którzy właśnie przez 75 minut występu Billy'ego odpowiednio mu pomagali.

– To miłe, że Billy mógł doświadczyć takiego startu, na tak wielkim poziomie, w tak ważnym turnieju, w starciu z wielkimi piłkarzami. Od dłuższego czasu mówię, że Billy będzie odgrywał ogromną rolę w szkockiej piłce na przyszłość. Postaramy się odpowiednio nim pokierować, panować nad jego dalszym rozwojem. Taki występ jak ten z Anglią z pewnością nie przyniosą mu żadnej szkody – podsumował Steve.

Źródło: The Scotman