Porażka Leicester City z Chelsea na Stamford Bridge przywróciła złe wspomnienia z zeszłego sezonu, kiedy to na ostatniej prostej Lisy wypuściły z rąk awans do przyszłorocznych rozgrywek Ligi Mistrzów.

W tym momencie ekipa z King Power Stadium musi liczyć na to, że Liverpool co najmniej zremisuje swoje spotkanie z Burnley, aby mieć los w swoich rękach w kontekście walki o TOP4 Premier League na koniec sezonu. Z kolei Chelsea nie musi oglądać się na rywali i jeśli wygra swój pojedynek z Aston Villą, zakwalifikuje się do Champions League.

Brendan Rodgers wyznał na pomeczowej konferencji prasowej, że jego drużyna była przede wszystkim nastawiona na to, aby nie przegrać w zachodnim Londynie.

– W łatwy sposób daliśmy sobie strzelić dwa gole. Dwóch naszych młodych zawodników wyciągnie z tego wnioski, choć na wskroś całego sezonu prezentują się wyśmienicie. Po tym, jak dopuściliśmy do straty bramki po rzucie rożnym, zaczęliśmy gorzej grać w obronie – ocenił Rodgers.

– Pewnych momentach zabrakło nam solidności w defensywie. Przede wszystkim zależało nam, aby nie stracić gola. W drugiej sytuacji ten karny był bardzo, ale to bardzo miękki. Nie wiem, czy tam był jakikolwiek kontakt, a jeżeli tak to bardzo delikatny. Drugi gol wrzucił nas na ruszt, ale potrafiliśmy zareagować i pokazaliśmy wolę walki. Niewiele brakowało, a w końcówce meczu musnęlibyśmy coś więcej.

– Chelsea to finalista tegorocznej Ligi Mistrzów, więc jak sama sytuacja obrazuje, rywal ma skład, który predysponuje na najsilniejszy w Europie, zatem dokładnie takiej reakcji oczekiwaliśmy z ich strony. Musieliśmy od początku radzić sobie z presją i myślę, że w pierwszej połowie całkowicie nam się to udało. Przetrwaliśmy sztorm, ale przy okazji mieliśmy też trochę szczęścia. Trudno było nam skleić dobre podanie, byliśmy zbyt wolni w tym aspekcie. Musimy częściej grać do przodu. Dopiero w ostatnich 20-25 minutach nasza gra zaczęła wyglądać lepiej – podsumował menedżer z Irlandii Północnej.

Źródło: Leicester City FC