Fot. Getty Images

Tuchel dla Sky Sports: Nie zależy mi na burzeniu znakomitej atmosfery w klubie

Autor: Piotr Różalski Dodano: 12.05.2021 11:22 / Ostatnia aktualizacja: 12.05.2021 11:40

Każdy szkoleniowiec chce odcisnąć swoje piętno w nowym klubie. Wracając pamięcią do pierwszego meczu Thomasa Tuchela w Chelsea, mającego miejsce pod koniec stycznia, Mason Mount brał udział w meczu z Wolverhampton jako rezerwowy. Jak już wiemy, pierwsza oznaka powiewu zmiany warty była symboliczna.

Wydawać by się mogło, że "Mase" miał swoje 18 miesięcy pod wodzą Franka Lamparda i usunie się w cień. Gareth Southgate także dopasował chłopakowi odpowiednią rolę w reprezentacji Anglii. Tuchel przy pierwszym skoku na głęboką wodę zwrócił się z uśmiechem do bardziej doświadczonych zawodników, którzy otrzymali szansę wykazania się w starciu z Wilkami. Spotkanie zakończyło się jednak bezbramkowym remisem i dało się odczuć, że zabrakło tej kreatywności w pewnej strefie boiska.

Po większej liczbie odbytych sesji treningowych Thomas przekonał się, że Mount ma faktycznie w sobie to coś, co pozwoli zespołowi odpowiednio zrównoważyć siły. Po czterech miesiącach wiemy, jak kluczową wartość 22-latek stanowi dla The Blues. Pomocnik nadal olśniewa. Pod wodzą Tuchela gracz urodzony w Portsmouth strzelił cztery gole w Premier League, stworzył 30 szans podbramkowych (a w samej lidze na przestrzeni całego sezonu 78, co daje drugi wynik) i zanotował dwie asysty.

– Ograniczenia nie istnieją w jego przypadku. Posiada pełny pakiet. Jest niesamowicie utalentowany i, co ważniejsze, w tak młodym wieku posiada osobowość, która nakazuje mu twardo stąpać po ziemi. Każdego dnia przybywa do Cobham z uśmiechem na twarzy. Jest po prostu szczęśliwy, że może wyjść na boisko i grać w piłkę bez względu na to, czy są to gierki wewnętrzne lub inne ćwiczenia – powiedział Tuchel na temat Mounta.

 



– Gdyby nie był takim profesjonalistą, takie rzeczy wykonywałby sobie w pobliskim parku. Mam przeczucie, że Mason jest bardzo świadomy tego, na jakim etapie kariery się znajduje. Ten fakt czyni go bardzo pewnym siebie zawodnikiem, chcącym chłonąć futbol garściami i głodnym nauki. Takie okoliczności pozwalają myśleć, że przed nim wielkie lata. Ma ogromny wpływ na naszą grę, to absolutnie kluczowy gracz i zasługuje na pełne wsparcie, jakie mu dajemy.

Pomimo iż drużyna może szczycić się tak wspaniałym wychowankiem akademii, w ostatnich miesiącach Chelsea znacznie pogorszyła swoją statystykę w konwersji stworzonych sytuacji na zdobyte bramki. Doskonały przykład stanowi chociażby półfinałowy rewanż Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Wśród 15 strzałów jakie oddali zawodnicy z Londynu, tylko pięć było celnych, a dwukrotnie futbolówka zatrzepotała w siatce. Pozostałe osiem powędrowało poza światło bramki.

Tuchel ma do dyspozycji wielu graczy ofensywnych, odpowiedzialnych za także za wykańczanie akcji - Timo Wernera, Kaia Havertza, Oliviera Giroud, Tammy'ego Abrahama czy Calluma-Hudsona Odoia. Szkoleniowiec jest jednak myśli, że jego skład znajduje się na dobrej drodze do doskonałości.

– Zauważamy, że ten problem nam doskwiera. Brakuje nam przede wszystkim opanowania i precyzji przy bramce rywala. Nie można jednak nam zarzucić, że brakuje nam intensywności, kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika. Może to nudne, ale my nadal chcemy być coraz lepsi także w tych statystykach, stwarzać jeszcze więcej sytuacji, oczywiście znacznie lepszych jakościowo.

– Mamy w składzie wiele talentów, ale jako zespół nadal jesteśmy młodzi i wciąż mamy dużo miejsca na poprawę, a zawodnicy rzadko podchodzą do swoich zadań w wyluzowany sposób. Jeśli tylko dostaną szansę, najczęściej będą mogli ją wykorzystać na fizyczny wkład w defensywę. Każdy z graczy ma swój udział w grze obronnej i nie będziemy ich wytykać palcami, jeśli danego dnia nie zdobędą bramki.

Atak potrzebuje się jeszcze zazębić, ale wydaje się, że trudno o lepszą grę obronną w Chelsea. Po objęciu sterów przez Thomasa, czyste konta stały się chlebem powszednim. W 19 meczach na 25 możliwych we wszystkich rozgrywkach, ekipa ze Stamford Bridge schodziła z boiska z zerowym dorobkiem straconych bramek.

Tuchel przekształcił linię defensywy do trzech środkowych obrońców z wahadłowymi. Główną siłę w tej formacji stanowią m.in. Antonio Rüdiger, Andreas Christensen, César Azpilicueta oraz Kurt Zouma i Thiago Silva. Po bokach najczęściej poruszają się Reece James, Marcos Alonso i Ben Chilwell. Między słupkami nadal imponuje Édouard Mendy, swoje okazje na grę skutecznie wykorzystuje także Kepa Arrizabalaga.

– Pięć, góra dziesięć procent na dzień treningu poświęcamy aspektom w defensywie. Dla mnie futbol to złożona gra i staram się reflektować nad grą w poszczególnych aspektach podczas meczów, radziej na treningach. Wykonujemy kompleksowe ćwiczenia, staramy się przetrenować wszystko, ale także pozwalamy zawodnikom znaleźć rozwiązania na boisku, na sesjach lub w meczach.

 



– Mamy pewne cele, jak chcemy grać w ataku i w obronie, ale pochwała należy się każdemu zawodnikowi z osobna, ponieważ wszyscy wykonują swoją pracę w defensywie. Wkład zespołu w obronie zawsze jest widoczny i każdy angażuje się w tym aspekcie. Od pierwszej minuty ochoczo walczymy razem, co stanowi fantastyczną bazę pod niesamowite liczby, jakie dotychczas osiągnęliśmy. Teraz każdy czuje się bardzo pewny siebie i jesteśmy zadowoleni z naszych występów.

Chelsea musi jeszcze powalczyć o zapewnienie sobie miejsca w TOP4 Premier League oraz zwycięstwo w Pucharze Anglii, ale wszyscy fani najbardziej czekają na trzeci w klubowej historii finał Ligi Mistrzów. W nim The Blues zmierzą się z Manchesterem City. Tuchel dwukrotnie już triumfował w starciach z Pepem Guardiolą w tym roku, ale - jak sam Niemiec podkreśla - każdy mecz niesie za sobą inne historie i oczekiwania.

– Staramy się analizować Manchester City jak każdego naszego rywala. Oglądamy głównie najświeższe wydarzenia. Z jednej strony chcesz mieć jasny obraz, ponieważ Pep znajduje się w Premier League od pięciu sezonów i przez ten czas zaimplementował swoją filozofię, lecz z drugiej strony trudno jest rozszyfrować takiego przeciwnika, jeżeli po dwóch czy trzech minutach widzisz dobrze, że plan meczowy trenera był inny niż wcześniej, dlatego trzeba solidnie wnikać w szczegóły.

– Myślę, że taki trener jak Pep mógłby zerwać się z łóżka w środku nocy i rozrysowałby drużynie kolejny plan na dane spotkanie. To dopiera jedna z wielu rzeczy na ścieżce do zrozumienia jego strategii. Zawsze trzeba szukać różnych rozwiązań. Na tym to wszystko polega. Możesz przedstawić swoje rozwiązania, ale ostatecznie to piłkarze biegający po boisku muszą sprostać oczekiwaniom i postarać się wypełnić powierzone im instrukcje. Na dalszym planie są rozwiązania. Potem dopiero możesz poczuć się pewny siebie.

– Do finału podejdziemy z dwoma zwycięstwami, jakie odnieśliśmy nad City w tym sezonie. To z pewnością da nam prawdziwe przekonanie. Pewność siebie w meczach z ekipą Guardioli jest niezbędna, a doświadczenie w postaci pokonania jego zespołu też jest cenne, aczkolwiek dobrze wiemy, że w takiego typu spotkaniach wszystko zaczyna się od zera. Nie mamy żadnej przewagi, finał Ligi Mistrzów to unikalne wydarzenie w bardzo wyjątkowej otoczce. Gdziekolwiek przyjdzie rozegrać nam ten finałowy bój, wyjdziemy na boisko z misją wygrania spotkania.

 



– Zagramy w dwóch finałach, lepszego scenariusza na koniec sezonu nie mogliśmy sobie wymarzyć. Już wiem, że będę mocno ekscytować się tymi ostatnimi tygodniami kampanii. Najmocniej będę żył ze świadomością, że do końca sezonu pozostało rozegranie jednego spotkania i ta świadomość, że w europejskich rozgrywkach pozostaliśmy tylko my i rywal. To fantastyczne uczucie i marzenie dla każdego trenera i piłkarza. Ja tego trofeum jeszcze nie wygrałem, tak samo jak większość moich piłkarzy. Nasza robota nie jest skończona, pracujemy w tym klubie po to, aby wygrywać.

– Nie chcemy zapisać się w historii tylko jako uczestnik finału Ligi Mistrzów, chcemy go wygrać. Przy okazji chcemy spełnić resztę naszych celów, zakończyć sezon w czołowej czwórce ligi. Nadal mamy niedokończone sprawy.

Już dziś Niebieska Armia przystąpi do kolejnego kluczowego pojedynku w ramach Premier League. Na drodze do osiągnięcia zamierzonego celu stanie Arsenal.

– To dla nas kolejne wyzwanie po wielkich meczach. Po pojedynku z Realem Madryt i Manchesterem City nie możemy zmieniać naszego nastawienia, stale musimy ładować baterie i bardziej rozpamiętywać nasze dobre występy niż odniesione wyniki. Przecież to wkład włożony w pracę daje nam szanse na uzyskiwanie dobrych rezultatów.

– Z czasem zaakceptowałem też fakt, że nie ma zbyt wiele czasu na ekscytację i radowanie się z odniesionych efektów. Nie było nam łatwo skupić się w przeddzień meczu z Manchesterem City, ponieważ mieliśmy tylko dwa dni przerwy. Zupełnie inaczej ma się sytuacja, gdy ma się trzy dni wolnego, ten dodatkowy dzień na regenerację daje wiele. W tej chwili nasze oczekiwane żądania są jednak ukierunkowane w inną stronę. Przede wszystkim musimy skupić się na sobie, jak odpowiednio zatroszczyć się w danej sytuacji, jak możemy pomóc sobie nawzajem, jak mamy atakować i bronić w kolejnym meczu.

– Nie mam żadnych obaw, jak poradzimy sobie w FA Cup, Champions League lub Premier League. Jako trener możesz sobie tego życzyć, obserwować, jak drużyna zaczyna coraz bardziej żyć danym wydarzeniem w nieprawdopodobny sposób. To czyni mnie naprawdę szczęśliwym trenerem.

– Nie jestem do końca pewien, czego oczekiwać od Arsenalu pod kątem taktycznym. Rywal może zagrać czwórką lub piątką obrońców, więc ponownie pozostaje nam skupić się na naszych działaniach. Musimy odbyć rozmowy z trenerami od sprawności fizycznej, sztabem medycznym w kwestii tego, na kim możemy polegać, ułożyć odpowiednią jedenastkę, wyjść na boisko wieczorem i powalczyć o kolejne zwycięstwo.

Tuchelowi nie było po drodze z dyrektorem sportowym PSG Leonardo. To właśnie tarcia na tej linii były przyczynkiem do tego, aby zwolnić niemieckiego trenera z Parc des Princes. Thomas ma nadzieję, że na Stamford Bridge nie dojdzie do większych nieporozumień w kwestii ustalania celów na rynku transferowym.

Jeszcze za czasów PSG 47-latek mocno ubiegał się o Pierre-Emericka Aubameyanga, który pod jego wodzą w Borussii Dortmund zdobył aż 79 bramek w 95 występach. Dla tuchela reprezentant Gabonu zawsze będzie "pierwszym ulubieńcem".

– Jeśli wrócić do czasów, gdy byłem w Dortmundzie, posiadanie w składzie takiego zawodnika jak Pierre to była czysta przyjemność. To fantastyczny, świetnie kończący akcje napastnik. Wówczas był także fantastyczny poza boiskiem. Jeśli się nie mylę, nigdy nie było takiej sytuacji, aby w przeciągu dwóch lat nie przybył na sesję treningową. Może raz zdarzyło mu się spóźnić pięć minut, ale to można było mu wybaczyć. Jeśli już coś takiego przeskrobał, zawsze się spieszył z przeprosinami, a potem uśmiech wracał na jego twarz.

 



– To była bardzo solidna współpraca, ponieważ sam dostarczył zespołowi niesamowitą liczbę goli, jego szybkość była niesamowita, na tle całej Bundesligi był kluczowym piłkarzem. Był trochę szalony, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nadal jesteśmy w kontakcie i wymieniamy się wiadomościami, kiedy jeden z nas odnosi ważne zwycięstwo. Zawsze będzie moim zawodnikiem, więc zależy mi, aby odnosił sukcesy i przeżywał wspaniały okres, gdziekolwiek przychodzi mu grać.

– Nasz kontakt nigdy nie zawiesił się na dobre i miło będzie spotkać się z nim ponownie, ponieważ zawsze lubi wymienić się przytulasem i uśmiechać się. Oczywiście to nie zmienia faktu, że chcemy go zatrzymać w najbliższym meczu i do pierwszego gwizdka nie zamienimy ze sobą ani jednego słowa.

Tuchel przyznaje, że okienko transferowe może łatwo podzielić ludzi na dwa obozy, ale sam jest skory utrzymać dotychczasowy ład i harmonię na Stamford Bridge od momentu, gdy na stanowisku zastąpił Franka Lamparda.

– Okres transferowy potrafi popsuć atmosferę między trenerem a klubem. Nie chcę przechodzić przez to samo ponownie. Nie mam żadnej ambicji, aby psuć aktualną atmosferę. Nie chcę tego dla siebie i dla innych. Czy mamy pomysły, jak ulepszyć kadrę? Tak. Czy z tego powodu mamy walczyć między sobą? Nie. Najpierw przyjdzie nam przedyskutować pewne kwestie, ale przedtem trzeba dokończyć sezon. To jeszcze nie jest odpowiedni moment na refleksje.

Źródło: Sky Sports

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close