Morata: To nie była depresja, ale miałem bardzo zły czas

Autor: Sebastian Romanowski Dodano: 17.10.2018 17:36 / Ostatnia aktualizacja: 17.10.2018 17:45

Álvaro Morata w szczerym wywiadzie dla gazety "El Mundo" powiedział między innymi o doświadczeniach z ubiegłego sezonu, o braku powołania na Mistrzostwa Świata, czy przewlekłej kontuzji pleców.

 

Hiszpan przyznaje także, że w zeszłym sezonie był bliski załamania, jednak w problemach bardzo pomocna okazała się jego żona, Alice, która zawsze dodawała mu otuchy oraz była dla niego ogromnym wsparciem.

 

Jak ważne jest dla ciebie powołanie do reprezentacji w tym momencie kariery?

– Po nieobecności na mundialu, wrześniowe powołanie postrzegałem bardziej jako nagrodę, aniżeli cokolwiek innego. Byłem podekscytowany, że znów tutaj jestem i mogę rywalizować o miejsce w reprezentacji. Mogłem spotkać się również ze znajomymi, byłem pewien, że wrócę do zespołu. Tym razem jestem tutaj po to, żeby grać.

 

Nie zagrałeś we wrześniu nawet minuty. Czy to na ciebie w jakikolwiek sposób wpłynęło?

– Nie. Ważne było dla mnie to, że wtedy nie zagrałem. Potrzebowałem powrotu, musiałem tutaj być. Teraz jest zupełnie inaczej. Przyjechałem z większą pewnością siebie. W zeszłym tygodniu strzeliłem dwa gole dla Chelsea, a w meczu z Walią pracowałem dla drużyny. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu być i będę walczył o grę.

 

 

Celebracja ostatniego gola dla Chelsea była bardzo uderzająca. To wyglądało wręcz jak smutek.

– Nie mogę być szczęśliwy z bramki strzelonej drużynie, która jest dużo słabsza. Co więcej, powinienem w tym spotkaniu strzelić więcej bramek i dlatego nie byłem szczęśliwy. Oczywiście nie płakałem, a pojawiały się takie sugestie. W Anglii korzystają na takich rzeczach, ponieważ nie są na takim samym poziomie jak ja czy inni ludzie. Ale wiem, że będą mówić tak długo jak długo tu będę. Oni pragną tego, żeby coś poszło nie tak.

 

Czego nauczyłeś się w zeszłym roku?

– Nauczyłem się wielu rzeczy, ponieważ to był bardzo ciężki rok. Opuściłem mój dom, aby otrzymać powołanie na mundial, a ostatecznie tam nie pojechałem, zostałem bez niczego. Z takich rzeczy trzeba się uczyć, nawet jeśli jest ciężko. Na szczęście moja żona zawsze mnie wspierała, a narodziny dzieci sprawiły, że wszystko stało się bardziej znośne. Nauczyłem się kontrolować emocje, te pozytywne, jak i negatywne.

 

Czego nauczyło cię ojcostwo w ciągu tych kilku miesięcy?

– Przede wszystkim tego, aby odróżnić co jest naprawdę ważne w życiu. Możesz wrócić do domu po ciężkim meczu, wręcz wkurzony, wtedy zdajesz sobie sprawę, że to jest twoja praca i jest ona ważna, ale najważniejsze jest to, że twoje dzieci są zdrowe.

 

Czy dziś, Alvaro Morata uważa się za szczęśliwą osobę?

– Tak, teraz jestem szczęśliwy, zwłaszcza poza boiskiem, poza piłką nożną. Jeśli chodzi o moją grę, to chciałbym strzelać więcej bramek i wtedy będę się cieszył. Jestem pewien, że krok po kroku zacznę to robić, ponieważ mam do tego mnóstwo okazji.

 

Posunąłeś się nawet do stwierdzenia, że w zeszłym roku nie miałeś depresji, ale coś co wydawało ci się do tego podobne.

– Nie powiedziałem tego w taki sposób. Powiedziałem, że to nie była depresja, ale że miałem bardzo zły okres. Przyjechałem do Londynu, strzeliłem siedem bramek w siedmiu meczach, fani śpiewali o mnie piosenki, ludzie mnie kochali i nagle doznałem kontuzji. Chciałem grać z tym bólem, ale to był błąd. Nie byłem sobą, lekarze powiedzieli, że mam odpocząć, a ja chciałem grać. To naprawdę był błąd.

 

Daje to wrażenie, że piłkarze nie mówią niektórych rzeczy prosto w twarz. To ich chroni.

– Największym krytykiem dla siebie jestem ja. Nikt nie musi mi mówić, co robię źle. Chyba nigdy nie stawiam się w komfortowej sytuacji, bowiem w ubiegłym roku miałem wysoki poziom napięcia i zapłaciłem za to dyskusjami z sędziami, rywalami. Nie mówiłem o tym nikomu, oprócz mojej żony, która powiedziała mi: "Mylisz się, nie możesz iść tą drogą". Byłem na nią bardzo zły, ponieważ myślałem, że się ode mnie odwróciła. Spójrz na nią, ona kocha mnie najmocniej na świecie, tak jak ja kocham ją... wyobraź sobie to.

 

 

Załóżmy, że tak jest!

– [śmiech] Tak, tak. Właśnie mówię ci, że ona jest moim pierwszym krytykiem, a drugim jestem ja sam.

 

Piłkarz jest młody, zarabia dużo pieniędzy, obraca wielkimi kwotami i robi to, co lubi... ma on jednak takie same problemy jak inni ludzie.

– Co więcej, pieniądze i sława także mogą stać się problemem. Jest wielu ludzi, którzy myślą, że mamy godne pozazdroszczenia życie lub że mamy więcej przywilejów niż inni ludzie. Czasami pieniądze mogą spowodować problemy z przyjaciółmi, czego sam doświadczyłem. Możesz przestać dogadywać się z własną rodziną, a ludzie tego nie rozumieją. Oczywiście, pieniądze pomagają ci, ale mogą ci też wiele odebrać. Zwykle nie mamy doświadczenia w sferze gospodarczej, a nie mówię tu już o inwestowaniu lub prowadzeniu interesów. Z czasem może przyjść do was przyjaciel, który ma ciężki okres w swoim życiu ze względu na złe decyzje, trzeba go uratować i powiedzieć, że będzie dobrze. Jeśli jednak zrobisz to raz, będziesz mógł pomóc drugi i trzeci raz. Nawet jeśli masz pieniądze, czasami jest nieprzyjemnie.

 

Życie piłkarza to nie tylko Instagram?

– Czasami czuję, że Instagram to fałszywe szczęście. Są dni, kiedy jesteś smutny, ale dodajesz zdjęcie z uśmiechem, który nie odzwierciedla tego, co tak naprawdę czujesz. Cóż, w końcu jest to jedna z rzeczy, na których zarabiamy pieniądze podpisując umowy reklamowe. Jest jeszcze druga strona, ponieważ kiedy masz dzień wolny i chcesz wyjść na piwo, wokół ciebie pojawia się 300 telefonów komórkowych, które chcą to sfotografować.

 

W jaki sposób działa na ciebie krytyka?

– Zwykle krytyka pojawia się wtedy, gdy nie dajesz z siebie wszystkiego na boisku. Nie sądzę, by jakikolwiek dziennikarz zaatakował cię z powodów osobistych. Jeśli chcesz być na okładce, musisz strzelić trzy bramki. W Hiszpanii są natomiast programy robiące rzeczy, które ciężko zrozumieć...

 

Może nie, jasne.

– Nie chodzi tylko o sport. To trochę obłudne. W Hiszpanii są programy takie jak Gran Hermano [Big Brother – red.], który każdy krytykuje, ale koniec końców ma on największą oglądalność. Jest jeszcze coś takiego jak Mujeres y Hombres [Kobiety i Mężczyźni - red.], w którym często mówi się o piłkarzach. Są to programy, które niczego nie wnoszą, ale ludzie je oglądają.

Źródło: El Mundo

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close