10 pytań: César Azpilicueta

Autor: Piotr Różalski Dodano: 07.01.2021 11:36 / Ostatnia aktualizacja: 03.02.2021 09:48

César Azpilicueta w miniony weekend osiągnął imponujący kamień milowy jakim jest rozegranie 400 spotkań w barwach Chelsea.

Defensor "The Blues" jest 13. zawodnikiem w historii klubu, któremu udało się osiągnąć tak imponującą liczbę występów. Warto nadmienić, że w kategorii obcokrajowców zawodnik plasuje się obecnie na drugiej pozycji pod tym względem, ustępując jedynie Petrowi Čechowi.

"Azpiemu" niewiele brakuje, aby przebić się do TOP10 w tej hierarchii. Na takie osiągnięcie Hiszpana z pewnością składa się wkład w pracę nad sobą, konsekwencja, forma fizyczna, jak i wszechstronność. W sezonie 2014/15 przez większość czasu był wykorzystywany przez José Mourinho na lewej obronie, podczas gdy Antonio Conte w kampanii 2016/17 ustawiał piłkarza jako półprawego defensora. W obu przypadkach César sięgnął po mistrzostwo Anglii.

W nowym cyklu na oficjalnej stronie Chelsea FC, Azpilicueta odpowiedział na 10 pytań związanych głównie ze wspomnieniami w zachodnim Londynie.

Opowiedz nam swoją historię transferu do Chelsea. Jak to się stało?

Byłem związany kontraktem z Marsylią, jednak gdy dowiedziałem się, że interesuje się mną tak wielki klub jak Chelsea, od razu starałem się nakłonić obie strony do osiągnięcia porozumienia. Rozmawiałem trochę na ten temat z Juanem Matą, który wcześniej zaczął grać w Chelsea. Po złożeniu podpisu byłem bardzo szczęśliwy. To było wspaniałe uczucie, gdy mogłem po raz pierwszy przekroczyć próg, znaleźć się wśród legend klubu, aby później grać z nimi na boisku.

Od razu dało się dostrzec jakie są ambicje i pragnienie sukcesu w tym klubie. To był wielki krok naprzód w mojej karierze. Wtedy dołączyłem do zespołu świeżo po tym, jak Chelsea wygrała Ligę Mistrzów. Chciałem stać się częścią ponownego sukcesu w przyszłości.

Co udało się Tobie zapamiętać z pierwszego dnia w Chelsea?

Przeszedłem testy medyczne, poszedłem do hotelu i tego samego popołudnia podpisałem kontrakt. Potem odwiedziłem boisko treningowe, gdzie spotkałem się z Roberto Di Matteo. Następnego dnia rozpocząłem treningi z zespołem. To był bardzo udany początek.

Jak długo przyszło ci się przyzwyczajać do nowej rzeczywistości jaką jest Premier League?

Zdawałem sobie sprawę, że wchodzę do klubu, w którym panuje duża rywalizacja. Miałem wtedy 22 lata i wiedziałem, że muszę ciężko pracować i szybko się uczyć. Pamiętam, że moim pierwszym występem w koszulce Chelsea był sparing w zespole U-23 z Charltonem na boisku akademii. Moje pierwsze miesiące w drużynie głównie przesiadywałem na ławce.

Wtenczas taka sytuacja pozwoliła mi na obserwację tempa meczów, występów moich kolegów oraz pozyskiwanie wskazówek od trenera. Dzień za dniem wchłaniałem coraz więcej z tych rozgrywek. Zależało mi na jak najszybszym wejściu na boisko, jednak czułem też, że trener i klub pokładają we mnie nadzieję. Musiałem być cierpliwy i poczekać na swoją szansę.

Moim pierwszym oficjalnym występem w Chelsea było spotkanie z Wolverhampton w pucharze ligi angielskiej. Pamiętam, że wygrywaliśmy mecz 6:0, a ja w kółko podążałem z jednego końca boiska na drugi. Tak bardzo cieszyłem się tym spotkaniem, że nie chciałem schodzić z boiska. Wiedziałem, że muszę wykorzystać każdą nadarzającą się okazję.

Gdybyśmy powiedzieli Tobie po debiucie przeciwko Wolves, że wraz z końcem dekady masz szansę stać się kapitanem zespołu, co byś odpowiedział?

Wtedy było to dla mnie niewyobrażalne. Stawiając pierwsze kroki w nowej drużynie, na pierwszy rzut oka dostrzegasz wielkich zawodników, którzy wygrali Ligę Mistrzów, a samemu chcesz być po prostu częścią tej ekipy i wygrywać trofea. W Marsylii także wygrywałem rozgrywki, ale przeprowadzka do Chelsea była wielkim krokiem do przodu.

Staram się poprawiać w wielu aspektach. Zawsze analizuję swoją grę i momentami jestem dla siebie surowy. Jeżeli chcesz być perfekcjonistą, zawsze musisz oczekiwać od siebie więcej. Jestem dumny, że noszę opaskę kapitana, ale jeżeli zapytalibyście się mnie kilka lat temu, czy będę miał zaszczyt dostąpić tej roli, to trudno byłoby mi to przewidzieć.

Czym się różni "Azpi" z pierwszego dnia w Chelsea i ten teraźniejszy, zarówno jako piłkarz i człowiek?

Przede wszystkim gdy przeprowadzałem się do Londynu, zabrałem ze sobą żonę i dwa psy. Teraz moja rodzina jest bogatsza o troje dzieciaków, więc to była wielka zmiana w moim życiu. Dobrze osiedliliśmy się w tym mieście i naprawdę cieszymy się życiem w tym kraju.

Dla mnie jako piłkarza to z pewnością była świetna okazja, by grać na najwyższym poziomie z najlepszymi piłkarzami i trenerami, którzy dzielili się ze mną doświadczeniem. Bywają różne momenty. Wychodzisz na trening, potem meldujesz się na Stamford Bridge, wygrywasz tytuły, ale także przychodzą te gorsze chwile. Doświadczenie daje trochę więcej opanowania. Zawsze staram się być pozytywnie nastawiony i wiem, że dzięki ciężkiej pracy mogę zajść jeszcze dalej.

Nie kusząc losu, czy przypuszczasz, że są jakiekolwiek czynniki jakie mogą mieć wpływ na to, że nie przechodziłeś przez groźniejsze urazy?

Na dobrą sprawę nigdy nie byłem kontuzjowany. Ostatnio poważny uraz przytrafił mi się w Marsylii, kiedy doznałem kontuzji więzadła krzyżowego przedniego. Był to dla mnie trudny okres, gdyż dopiero co podpisałem kontrakt z Marsylią. Kiedy miałem za sobą udany start i drużyna zaczęła grać lepiej, przytrafił mi się taki pech.

Poza tym wydarzeniem, wszystko przebiega pozytywnie w mojej karierze. Właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, że przezwyciężyłem największe wyzwanie. Każdego dnia musiałem udawać się do szpitala na osiem czy dziewięć godzin rehabilitacji mojego kolana. Współpracowałem z dobrymi fizjoterapeutami i lekarzami. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie.

Wtedy nauczyłem się także, że prędzej czy później muszę być bardziej zdyscyplinowany i poświęcić więcej czasu na budowę swojego ciała. W domu włączyłem do swojego programu ćwiczenia rozciągające, codziennie wskakiwałem także do wanny z lodem. Moje ciało zaczęło się zmieniać, w tym także kolano. Za każdym razem trenowałem tak, jakby następnego dnia miał się odbyć mecz.

400 występów w Chelsea za Tobą. Jak przez ten czas według Ciebie zmieniła się definicja bocznego obrońcy?

Futbol się zmienił, odkąd tu przybyłem. Na pewno tempo jest inne, a występy coraz częściej skupiają się na fizyczności. Teraz widać, że boczni obrońcy stają się praktycznie skrzydłowymi. Muszą szybko przemieszczać się po długości boiska. Wcześniej środkowi obrońcy mogli łatwiej przestawić się na bocznych, aby należycie wykonywać obowiązki w defensywie. Teraz częściej widzimy, że to skrzydłowi są przekwalifikowywani na bocznych obrońców i dobrze sobie radzą.

W którym okresie Twojej kariery w Chelsea grałeś najbardziej defensywnie, a w którym najbardziej ofensywnie?

To zależy. Gdy grałem na lewej obronie u Mourinho, miałem przed sobą Edena Hazarda. Musiałem go asekurować i mocniej pracować w defensywie. Musiałem zapewnić taką ochronę, aby Eden mógł swobodnie poruszać się w ofensywie, gdyż głównie to dzięki niemu mogliśmy wygrać mecz. Wraz z Nemanją Maticiem staraliśmy się utrzymywać równowagę po lewej stronie boiska, bo wiedzieliśmy, że to jest nasza silniejsza strefa w stosunku do rywala.

Najbardziej usposobiony ofensywnie byłem w tym samym sezonie 2014/15, bo wpadło wiele asyst na moje konto. Również w 2017 roku miałem dobre liczby na równi z Alvaro Moratą, a grałem jako jeden ze środkowych obrońców. Tu jednak nie chodzi tylko o statystyki, ale również o rozwiązania jakie można znaleźć podczas meczu. Przez lata musiałem się przyswajać do różnych ról, ale zawsze byłem zdania, że mogę dać wiele z obu stron boiska.

Masz jakąś swoją ulubioną asystę w Chelsea?

Podanie do Alvaro, który strzelił gola głową w meczu z Manchesterem United. Także miło wspominam zagranie do Michy'ego Batshuayia. Jego trafienie dało nam wtedy mistrzostwo Anglii. Może to nie było najlepsze podanie pod względem techniki, ale za to bardzo znaczące.

Jak bardzo podtrzymujesz ambicje na wygranie Ligi Mistrzów? Jesteś szczęśliwy z dotychczasowej kariery na Stamford Bridge nie mając na koncie tego trofeum?

To największy cel jaki można osiągnąć. Będąc w Chelsea, każdy piłkarz musi mieć wielkie ambicje. Bardzo chciałbym wygrać te rozgrywki. Wiemy, że w lutym będziemy kontynuować naszą podróż. Trzeba rozegrać siedem spotkań, w których będzie liczył się każdy szczegół. Musimy wyciągnąć wnioski z dwumeczu z Bayernem Monachium z zeszłego sezonu. Miejmy nadzieję, że dzięki temu zajdziemy jak najdalej.

Jakie jest Twoje ulubione wspomnienie z Chelsea?

Mam nadzieję, że ono jest jeszcze przede mną!

Źródło: Chelsea FC

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close