Moja kariera w Chelsea: Paulo Ferreira

Autor: Sebastian Romanowski Dodano: 01.10.2018 21:43 / Ostatnia aktualizacja: 01.10.2018 21:43

Paulo Ferreira spędził ostatni weekend z fanami Chelsea w Waszyngtonie. Obejrzał z nimi mecz przeciwko Liverpoolowi, a także odpowiedział na pytania stacji telewizyjnej, która działa w tamtym regionie.

 

Nasz były piłkarz, który dla Chelsea zagrał 217 meczów i pomógł w zdobyciu mistrzowskich tytułów w latach 2005 oraz 2006 opowiedział także o swojej karierze w londyńskim klubie.

 

Portugalczyk nadal pracuje w klubie, gdzie jest zatrudniony jako trener techniczny oraz ambasador. W wywiadzie spogląda wstecz na swoją dziewięcioletnią karierę w Chelsea. Zapraszamy do lektury.

 

 

Opowiedz nam o chwili, kiedy podpisałeś kontrakt z Chelsea.

– Pamiętam, że byłem na EURO 2004 z moją drużyną narodową i wtedy Jose Mourinho przejął Chelsea. Wiedziałem, że opuszcza Porto, a mną interesowało się kilka klubów ze względu na świetny sezon. Jose pojawił się w Chelsea, mieliśmy tego samego agenta. Zadzwonił do mnie i powiedział, że Jose chce mnie zabrać do swojego nowego klubu. To była kwestia dogadania ceny.

 

– W tym czasie Chelsea miała Glena Johnsona i Mario Melchiota, więc nie zdawałem sobie sprawy, że będą chcieli kogoś nowego. Miałem inne oferty, w tym od najlepszych klubów z Hiszpanii i Niemczech, ale kiedy zadzwonił przedstawiciel Jose, nie miałem wątpliwości.

 

Jakie były twoje pierwsze wrażenia w klubie?

– Premier League była ligą, w której chciałem zagrać. Pamiętam, jak rozmawiałem z moją rodziną i powiedziałem im, że jeśli kiedyś nadarzy się okazja na wyjazd za granicę, to Anglia jest jest miejscem, do którego chciałbym się udać ze względu na pełne stadiony, atmosferę i intensywność gry. W pierwszym sezonie w Porto, przyjechaliśmy na sparing do Charlton i czułem tę atmosferę. W następnym sezonie graliśmy w Lidze Mistrzów z Manchesterem United. To było fantastyczne.

 

– Nie wiedziałem zbyt wiele o Chelsea, ale wiedziałem, że są tu najlepsi piłkarze i klub przejął nowy właściciel, który będzie chciał zainwestować i zbudować drużynę od podstaw. Pamiętam, że Chelsea dotarła do półfinału Ligi Mistrzów w 2004 roku i czułem, że jeśli dotrą do finału, to będzie to najtrudniejszy rywal dla mojego Porto.

 

– Wiedziałem, że z nowym właścicielem spróbują zbudować zespół, który będzie walczył o Premier League. Kiedy przyjechałem wciąż trenowaliśmy w Harlington, ponieważ ośrodek treningowy w Cobham był jeszcze w trakcie budowy. Widziałem jak to powstawało, co było niesamowite. Kiedy przeprowadziliśmy się do Cobham, od razu zauważyliśmy, że klub chce wejść na nowy poziom i konkurować z najlepszymi na świecie.

 

 

A co, jeśli chodzi o Stamford Bridge?

– To były bardzo dobre wspomnienia. Pamiętam, że pierwszy mecz w jakim zagrałem, to benefis Gianfranco Zoli. Stadion był pełny, a atmosfera dobra. Nigdy nie byłem na Stamford Bridge, więc dobrze było zobaczyć jak wygląda. Miłe było również to, jak fani cię szanowali i traktowali.

 

Co powiesz o wsparciu fanów zarówno w meczach domowych, jak i wyjazdowych? Czy jakieś spotkania wyróżniły się szczególnie?

– W domu i na wyjazdach wsparcie zawsze było wspaniałe, co jest bardzo ważne dla zespołu. W złych chwilach, fani mogą cię podnieść. Dla mnie, czyli dla kogoś, kto przyjechał z zagranicy, z innej ligi, dobrze było zobaczyć taką pasję kibiców i przez dziewięć lat, w których grałem dla Chelsea, fani zawsze nas wspierali, niezależnie od wyniku.

 

– Mecze Ligi Mistrzów z Barceloną i Liverpoolem to były spotkania, w których każdy chciał zagrać. Zawsze było czuć nieco inną atmosferę, ponieważ to była Liga Mistrzów. Rywalizowaliśmy z najlepszymi zawodnikami. To były fantastyczne mecze.

 

Spośród wszystkich menadżerów, z którymi pracowałeś w Chelsea, który miał największy wpływ na twoją grę lub karierę?

– Zdecydowanie Jose. Z całym szacunkiem dla innych menedżerów, z którymi pracowałem i od których wiele się nauczyłem, to Jose był tym, który mnie sprowadził. On doskonale wiedział co mogę zaoferować drużynie. Zaufał mi i wiele się od niego nauczyłem.

 

– Wspaniale było pracować z nim w Porto, a później przyjechać tu razem. Wywierało to dodatkową presję na takich piłkarzach jak ja i Ricardo Carvalho nie tylko ze względu na dużą kwotę odstępnego, ale także dlatego, że inni mogli myśleć, że gramy tylko dlatego, że znaliśmy wcześniej menadżera. Musisz walczyć i uświadomić innych, że trener nie chciał cię tu dlatego, że jesteś miły, tylko dlatego, że możesz wnieść coś do jego zespołu.

 

Opowiedz o meczach, które najbardziej zapadły ci w pamięci.

– Pierwszy finał FA Cup na nowym Wembley przeciwko Man Utd w 2007 roku. Myślę, że grałem dobrze, byłem prawym obrońcą i mierzyłem się z Cristiano Ronaldo. To był wyjątkowy mecz, któremu towarzyszyła wspaniała atmosfera, a my wygrywaliśmy w dogrywce dzięki bramce Didiera.

 

– Gra przeciwko tak utalentowanemu piłkarzowi jak Cristiano była dla mnie wielkim testem. W tym sezonie po prostu brylował. Okej, to był mecz na samym końcu długiego i ciężkiego sezonu, więc prawdopodobnie nie miał tyle energii. Nadal był jednak niebezpiecznym piłkarzem, który w każdej chwili mógł przesądzić o losach spotkania. Musieliśmy upewnić się, że nie będzie miał żadnej okazji. Cały zespół spisał się naprawdę dobrze.

 

 

– Zdobyłem dwa gole dla Chelsea, ale nie mogłem się z nich cieszyć tak, jakbym tego chciał, ponieważ były to wyrównujące trafienia w rozgrywkach pucharowych, które przegrywaliśmy. Pierwszy gol padł na Stamford Bridge przeciwko Colchester. Podczas stałych fragmentów gry nigdy nie wchodziłem w pole karne rywala, ale Jose powiedział mi przed spotkaniem, że teraz mam zrobić inaczej, bo czuje, że strzelę gola. Powiedział, że nie oczekuje, żebym wyskakiwał do piłek, ale po prostu znajdował się w okolicach "11". Przegrywaliśmy 0:1, a przy stałym fragmencie piłka trafiła właśnie pod moje nogi. Udało mi się strzelić wyrównującego gola, ale chcieliśmy wygrać to spotkanie, więc nie miałem czasu na radość, bo spieszyło nam się ze strzeleniem drugiej bramki.

 

– Drugie trafienie przyszło przeciwko Blackburn w Pucharze Ligi. Przegrywaliśmy 2:3, a na koniec meczu mieliśmy rzut wolny. Stałem przed polem karnym z McCarthym i pomyślałem, że to będzie nasza ostatnia szansa. Poszedłem więc do przodu. Jeden z naszych piłkarzy wykonał rzut wolny, a ja stałem na dalszym słupku. Paul Robinson minął się z piłką, a ja kontrolowałem jej lot i strzeliłem. Wszyscy na mnie skoczyli, a ja nie mogłem się cieszyć, bo leżałem na murawie. Ostatecznie przegraliśmy w rzutach karnych.

 

 

Którzy z kolegów byli ci najbliżsi podczas pobytu w Chelsea? Czy nadal utrzymujesz z nimi kontakt?

– Na początku byli to Portugalczycy, czyli Carvalho i Tiago, a potem Hilario, z którym grałem przez pięć miesięcy w Porto. Tworzyliśmy świetną grupę i zawsze robiliśmy takie same rzeczy, jak gra w paintball, czy chodzenie na kolacje lub imprezy bożonarodzeniowe.

 

– Była angielska grupa, francuscy piłkarze i Portugalczycy, razem z Petrem Cechem i Arjenem Robbenem. Mówiliśmy, że to Portugalia i reszta świata. Jestem w stałym kontakcie z Petrem, ponieważ mieszka blisko mnie, a nasze dzieci chodzą do tej samej szkoły. Ilekroć mamy szansę, idziemy na kawę lub obiad.

 

– Ostatnio widziałem się z Carvalho i miło było go zobaczyć. Didier wysyła mi wiadomości w mediach społecznościowych. Kiedy Lampard objął Derby, wysłałem mu SMS. Widuję się również z Terrym i Essienem. Dobrą rzeczą jest to, że możemy się nie widzieć przez dłuższy czas, ale kiedy się spotykamy, jest świetnie. Pamiętam, że pojechałem odwiedzić Mario Pasalicia, który był wypożyczony do AS Monaco, gdzie Claude Makelele był dyrektorem sportowym. Rozmawialiśmy godzinami, oczywiście najpierw o Mario, a potem o dawnych czasach. Zawsze miło jest nadrobić zaległości, ponieważ tworzyliśmy fantastyczną grupę. Podobnie było, gdy byłem w Porto i nadal jestem w kontakcie z wieloma zawodnikami tamtej drużyny.

 

Czy były jakieś zespoły lub zawodnicy, których szczególnie nie lubiłeś? Jeśli tak, to dlaczego?

– Po prostu cieszyłem się z możliwości gry przeciwko najlepszym zawodnikom. Oczywiście, popełniłem kilka błędów, ale wydaje mi się, że radziłem sobie dobrze w większości sytuacji. Jako obrońca grałem z Giggsem, Ronaldo, Ronaldinho, Balem, Messim, więc co mam powiedzieć? To najlepsi piłkarze. Gra z każdym z nich była dużym wyzwaniem i doskonale wiedziałeś, że nie możesz zasnąć nawet na sekundę, ponieważ spotka cię kara. Nie potrzeba dodatkowej motywacji, jeśli musisz grać z takimi piłkarzami. Jesteś gotowy na maksymalny poziom koncentracji, ponieważ możesz grać fantastycznie przez 89 minut, a przydarzy ci się wpadka, cała twoja praca zostaje zaprzepaszczona. Oni sprawiają, że dojrzewasz jako piłkarz.

 

– Byłem z Ronaldinho w Chinach w zeszłym roku i trochę porozmawialiśmy. Był prawdopodobnie najbardziej utalentowanym technicznie piłkarzem, z jakim przyszło mi grać. Rywalizacja z nim była dla mnie ogromnym wyzwaniem.

 

 

A co z fanami rywali? Jakie stadiony były najgorsze?

– Znasz stadiony, na których będzie ciężko, jak na przykład w Barcelonie, gdzie jest 90 tysięcy ludzi lub w Liverpoolu, gdzie atmosfera jest zawsze bardzo dobra. Old Trafford nigdy nie był łatwym stadionem, ale zawsze starałem się blokować i skupiać na grze, ponieważ jeśli rozpraszają cię fani, gra staje się trudniejsza. Czasami, gdy jest przerwa w meczu, możesz się rozejrzeć i to dostrzec, ale jak tylko rozpoczyna się gra, trzeba skupiać się tylko na niej.

 

Jak oceniasz czas spędzony w Chelsea? Czy jest coś, co chciałbyś zmienić lub zrobić inaczej?

– Nie, nie sądzę. Miałem fantastyczną karierę. Mogło być nieco lepiej pod względem rozegranych minut. Miałem wiele opcji wyjazdu za granicę i transferu do jednego z fantastycznych klubów, ale zawsze wierzyłem w moje umiejętności i zawsze czułem, że mogę być przydatny w Chelsea. Moja rodzina również była tutaj szczęśliwa.

 

– Kiedy wchodzisz na późniejszy etap kariery, chcesz, żeby twoja rodzina była szczęśliwa. Mogłem jechać gdzie indziej, ale mogło im się tam nie spodobać, co byłoby trudną sytuacją. Myślę, że pokazałem ludziom, że kiedy Chelsea potrzebowała mnie w trudnej chwili, zawsze byłem dostępny. Zawsze byłem gotowy, żeby pomóc i zawsze ciężko pracowałem na treningach. Nigdy nie opuściłem żadnej sesji, ponieważ chciałem być pewny, że będę w stanie pomóc zespołowi, gdy nadarzy się okazja.

 

 

Co myślisz o tym sezonie?

– Jak dotąd jest fantastycznie. To nowy menedżer, który wprowadził nowy system gry. Przyprowadził ze sobą Jorginho, który był dla niego kluczowym zawodnikiem w Napoli i myślę, że piłkarze się cieszą. Są szczęśliwi i mają swobodę wyrażania siebie.

 

– To wciąż początek sezonu, ale zawsze warto dobrze rozpocząć. Wygrywamy mecze, jesteśmy blisko Man City i Liverpoolu i musimy tu pozostać. W tej chwili zmierzamy we właściwym kierunku. Remisy mogą się zdarzać, a inne zespoły również będą traciły punkty. Sezon jest długi i trudny.

Źródło: chelseafc.com

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close